• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Upiorne syreny i największe pożary. Historia strażaków w Sopocie

Tomasz Kot
4 maja 2024, godz. 12:00 
Opinie (33)
Pożar kamienicy przy ul. Andersa, do którego doszło w nocy z 17 na 18 lutego 2023 r., był jednym z największych w historii Sopotu. Pożar kamienicy przy ul. Andersa, do którego doszło w nocy z 17 na 18 lutego 2023 r., był jednym z największych w historii Sopotu.

4 maja, w dniu świętego Floriana, patrona strażaków, wspominamy historię tej formacji w Sopocie, a także największe pożary w tym mieście.



Sopocka straż pożarna powstała, zanim jeszcze kurort stał się miastem (1901 r). Utworzono ją w 1885 r., 26 lat po powołaniu do życia straży ogniowej w Gdańsku. Samorząd gminny zrobił to na wyraźne życzenie lokalnych architektów, budowniczych, hotelarzy, restauratorów i kupców.

Jak XVIII-wieczny Gdańsk bronił się przed pożarami Jak XVIII-wieczny Gdańsk bronił się przed pożarami

Kara śmierci dla podpalaczy. Walka z ogniem w XIX-wiecznym Gdańsku Kara śmierci dla podpalaczy. Walka z ogniem w XIX-wiecznym Gdańsku

Łatwopalny kurort przez drewnianą zabudowę



W Sopocie stało wówczas ponad 500 budynków mieszkalnych, w tym więcej niż 100 typowych domków letniskowych, zbudowanych z lekkich materiałów. Większość domów została wzniesiona z muru pruskiego, stropy i klatki schodowe były drewniane, spora część kamienic miała dobudowane charakterystyczne dla kurortu drewniane werandy. Mieszkania ogrzewano piecami węglowymi, a oświetlano przeważnie lampami naftowymi.

Nic dziwnego, że o zaprószenie ognia było łatwo.

Na szczęście już wtedy kurort dysponował siecią wodociągową, pomocną w przypadku gaszenia pożarów. Zgodnie z zaleceniami straży pożarnej instalowano uliczne hydranty. W 1900 r. było ich 59, a w ciągu następnych 10 lat ich liczba uległa podwojeniu.

Istniejącą do dziś strażnicę straży pożarnej przy al. Armii Krajowej w w Sopocie wybudowano w 1910 r. Autorem projektu był Paul Puchmüller. Istniejącą do dziś strażnicę straży pożarnej przy al. Armii Krajowej w w Sopocie wybudowano w 1910 r. Autorem projektu był Paul Puchmüller.
W roku 1888 straż pożarna w Sopocie miała do swojej dyspozycji 6 konnych beczkowozów, 20 wiader, 2 sikawki, 200-metrowy wąż gaśniczy, toporki, bosaki, łopaty, plandeki gaśnicze, a także stanowisko przełączników do hydrantu.

Magazyn sprzętu mieścił się w wydzielonych pomieszczeniach ówczesnej szkoły ludowej dla dziewcząt przy ul. Kościuszki 18Mapka (Schulstrasse).

Fundatorem znacznej części sprzętu dla sopockich strażaków był przedsiębiorca Edward Herbst.

Wille Trójmiasta: Posiadłość Herbstów w Sopocie. Rezydencja fabrykanta z Łodzi Wille Trójmiasta: Posiadłość Herbstów w Sopocie. Rezydencja fabrykanta z Łodzi

Rachunek za gaszenie pożaru



Dla bezpieczeństwa Sopot został podzielony na 4 rewiry. W każdym z nich funkcjonował punkt zgłaszania pożaru, zlokalizowany w domach oznaczonych specjalnym szyldem. Punkty takie działały przy ul. Powstańców Warszawy 60Mapka i przy ul. Majkowskiego 26Mapka, a także w komisariacie policji i w ratuszu przy ul. Kościuszki.

Mieszkający w budynku strażak lub dyżurny po otrzymaniu zgłoszenia sygnałem trąbki zwoływał drużynę do akcji.

Do akcji zawsze gotowych było 40 strażaków.

Zanim straż zmechanizowano, używano koni, które ściągano z najbliższego gospodarstwa miejskiego lub pól, na którym się pasły. Pola sięgały aż po dzisiejszą Żabiankę. Potem we wściekłym galopie pędzono do remizy i tam dopiero można było ich użyć jako siły pociągowej do pojazdów ratowniczych.

Za gaszenie pożaru strażacy wystawiali właścicielowi posesji rachunek, chyba że była ona ubezpieczona od ognia. Jeżeli pożar wybuchał na bezpańskiej parceli, a ogień nie zagrażał innym budynkom, straż pożarna tylko zabezpieczała sąsiednie posesje i pilnowała, aby pożar się nie rozprzestrzeniał.

Ohydny dźwięk syreny alarmowej budził wszystkich



Miejską syrenę alarmową zainstalowano na wieży komina zakładu kąpieli ciepłych.

Jak wspominał były mieszkaniec Sopotu Alfons Rohde:

Dźwięk, który wydawała wielogłosowa syrena parowa, był ohydny i upiorny zarazem. Sopocki alarm przeciwpożarowy można było usłyszeć daleko poza granicami miasta. W nocy był w stanie obudzić ze snu 25 tysięcy mieszkańców kurortu. Syrena wydawała długotrwały, ciągły sygnał dźwiękowy, a następnie - z krótkimi przerwami pomiędzy nimi - krótkie sygnały, od jednego do pięciu, w zależności od tego, w którym rejonie wybuchł pożar. Potem znów rozlegał się długi, ciągły ton.

W mieście funkcjonował jeszcze jeden alarm przeciwpożarowy. Drugą syrenę alarmową umieszczono na wieżyczce remizy przy gimnazjum. Jej sygnał był również ciągły, nie budził jednak takiej grozy, szczególnie u dzieci, jak syrena na wieży szpitala balneologicznego.

Impulsy elektryczne zamiast upiornego wycia



Po elektryfikacji miasta głośne alarmy odeszły do przeszłości. Syren używano tylko w razie wybuchu większych pożarów. Zostały one zastąpione przez system alarmowy, tzw. Feuermeldeanlage.

Składał się on z rozlokowanych na terenie miasta 13 punktów z przyciskami alarmowymi umieszczonymi pod szybkami. Po stłuczeniu szybki wciskano przycisk, dzięki czemu po drucie przekazywany był impuls do remizy. Na specjalnej konsoli wyposażonej w dzwonki, telefon, zegar i telegraf uruchamiał się sygnał alarmowy w remizie.

System był tak skonstruowany, że wskazywał - na tarczy zegara lub innym mierniku - w którym rewirze wciśnięto alarm. Linia przesyłowa systemu alarmowego biegła od remizy w kilku pętlach po domach i słupach. Jej szlak wyznaczały ceramiczne izolatory. Specjalne szyldy wskazujące położenie najbliższego takiego urządzenia znajdowały się nad wszystkimi skrzynkami pocztowymi i na słupach ogłoszeniowych.

Duże zasługi w unowocześnieniu sopockiej straży pożarnej miał jej drugi komendant Wilhelm Rose (1865-1945), który w 1919 r. zastąpił na tym stanowisku Johanna Sulleya. To dzięki jego działaniom przeprojektowano system alarmowy i systematycznie dokupywano nowy sprzęt, w tym nowoczesny wówczas samochód strażacki marki Magirus.

Rose przepracował w straży 40 lat. Jego odejście na emeryturę w 1935 r. było okazją do wielkiej fety. Za swoje zasługi został odznaczony Krzyżem Strażackim II klasy i Srebrnym Medalem Honorowym za 25 lat służby od Państwowego Związku Straży Pożarnej, senat Wolnego Miasta Gdańska przyznał mu Złoty Medal Zasługi.

Zmarł 17 lipca 1945 r. w polskim już Sopocie.

Powojenny Sopot jak Feniks z popiołów



Co prawda Sopot nie spłonął w wyniku działań wojennych tak jak Gdańsk, niemniej polscy strażacy, którzy przybyli do kurortu, zastali gruzowisko. Budynek remizy przetrwał, tracąc jedynie część szyb i podłóg.

Sopot w ogniu. Marzec 1945 r. w kurorcie Sopot w ogniu. Marzec 1945 r. w kurorcie

Już 27 marca 1945 r. służbę w mieście pełniło 10 polskich strażaków, którzy obsadzili remizę. Pod koniec 1945 r. w sopockiej straży pożarnej służyły 44 osoby.

Pierwszym komendantem na krótko został por. poż. Ignacy Mirewicz. Po nim funkcję tę objął ppor. poż Stanisław Hecold (1945-48).

Porucznik poż. Ignacy Mirewicz, pierwszy powojenny komendant sopockiej straży pożarnej. Fot. za "Sopoccy strażacy - więcej niż zawód". OSP Sopot 2014 Porucznik poż. Ignacy Mirewicz, pierwszy powojenny komendant sopockiej straży pożarnej. Fot. za "Sopoccy strażacy - więcej niż zawód". OSP Sopot 2014
Brakowało sprzętu i mundurów. System alarmowy nie działał. Zniszczone były nawet drabiny i węże do pompowania wody, które polscy strażacy zastali celowo pocięte przez niemieckich poprzedników. We własnym zakresie kompletowano sprzęt i wyremontowano budynek remizy. Strażacy często służyli w ubraniu cywilnym i poniemieckich hełmach.

Ćwiczenia na terenie sopockiej strażnicy straży pożarnej. Lata powojenne. Z archiwum PSP w Sopocie. Ćwiczenia na terenie sopockiej strażnicy straży pożarnej. Lata powojenne. Z archiwum PSP w Sopocie.
Mimo to chętnych do pracy nie brakowało. Wstąpienie w szeregi sopockiej straży gwarantowało prawo do legalnego zajęcia mieszkania i uprawy własnego poletka ze zbożem i warzywami na gruntach gospodarstw miejskich przy ul. 23 Marca lub Armii Krajowej.

Sopoccy strażacy Leon Żuralski i Dionizy Anioł. Z archiwum PSP Sopot. Sopoccy strażacy Leon Żuralski i Dionizy Anioł. Z archiwum PSP Sopot.
Bywało jednak i tak, że na deklaracjach się kończyło, a kandydat na strażaka po otrzymaniu lokum nigdy nie pojawiał się w remizie.

Mniej mieszkańców, to i mniej strażaków



Na przełomie lat 70. i 80. w sopockiej straży pracowało 68 osób. Miasto liczyło wówczas 50 tys. mieszkańców (dziś jest ich znacznie mniej, bo ok. 35 tys.) i działało w nim blisko 300 zakładów pracy. Strażacy do dyspozycji mieli 4 samochody gaśnicze, samochód wężowy, samochód z drabiną mechaniczną oraz samochody pomocnicze.

Tak wyglądała sopocka strażnica straży pożarnej po modernizacji, w latach 70. XX wieku. Fot. za "Sopoccy strażacy - więcej niż zawód". OSP Sopot 2014 Tak wyglądała sopocka strażnica straży pożarnej po modernizacji, w latach 70. XX wieku. Fot. za "Sopoccy strażacy - więcej niż zawód". OSP Sopot 2014
Dziś w sopockiej straży pracuje 46 osób. Od 1995 r. w kurorcie funkcjonuje równolegle jednostka ochotniczej straży pożarnej. Do rozmaitych zdarzeń sopoccy strażacy wyjeżdżają średnio 600 razy w roku, z czego pożary stanowią jedynie około 30 procent. Jednostka wyposażona jest w nowoczesny sprzęt ratowniczo-gaśniczy, między innymi: ciężki i średni samochód gaśniczy, 37-metrową drabinę mechaniczną czy łódź hybrydową do ratownictwa wodnego.

Największe pożary w Sopocie



Pierwsza większa interwencja polskiej straży pożarnej w Sopocie już po wojnie miała miejsce w maju 1945 roku, gdy wybuchł pożar w zajmowanym przez armię radziecką Grand Hotelu. W jednym z pomieszczeń paliły się krzesła i stoły. Na miejsce akcji dotarł na początku tylko woźnica prowadzący konną platformę z rozsuwaną drabiną. Reszta strażaków pospadała z wozu na ostro branych przez woźnicę zakrętach. Na szczęście wkrótce pozostała część ekipy dobiegła i pożar udało się ugasić. Po zakończonej akcji Rosjanie poczęstowali strażaków tortami.

Jak Armia Czerwona w Sopocie stacjonowała Jak Armia Czerwona w Sopocie stacjonowała

We wrześniu 1946 roku całkowitemu spaleniu uległa kamienica przy ul. Pułaskiego 4Mapka. W marcu 1947 r. kurort nękany był przez całą serię pożarów - płonęły kamienice przy alei Stalina (obecnie al. Niepodległości 781Mapka i sąsiednie). Na szczęście ogień udało się opanować.

Akcja sopockich strażaków na ul. Bohaterów Monte Cassino w 1946. Archiwum PSP w Sopocie. Akcja sopockich strażaków na ul. Bohaterów Monte Cassino w 1946. Archiwum PSP w Sopocie.
13 lipca 1978 roku nieomal doszło do tragedii. Wypełniona benzyną cysterna uderzyła w stojący przy głównej ulicy Sopotu budynek dawnej karczmy przy al. Niepodległości 801Mapka. Gdyby doszło wtedy do wybuchu lub pożaru, liczba ofiar, zdaniem strażaków, sięgałaby setek.

Jak cysterna z benzyną w dom w środku miasta wjechała Jak cysterna z benzyną w dom w środku miasta wjechała

W 1980 roku spłonęła rotunda będąca pozostałością po przedwojennym Domu Zdrojowym. Pożar strawił także przyległe pomieszczenia Biura Wystaw Artystycznych (poprzednik Państwowej Galerii Sztuki), niszcząc część zgromadzonych i zmagazynowanych w galerii obrazów.

16 listopada 1983 roku podczas prowadzenia działań gaśniczych w piwnicy jednej z kamienic doszło do tragedii. W zalanej wodą piwnicy zginął - wskutek porażenia prądem - Piotr Krysiak, jedyny sopocki strażak, który poniósł śmierć podczas akcji.

W 1998 roku płonęła kamienica na rogu ul. Bohaterów Monte Cassino i HaffneraMapka. Budynek udało się wprawdzie uratować od całkowitej zagłady, ale wszystkie mieszkania uległy zniszczeniu.

W lutym 2009 roku, w wyniku podpalenia, spłonął doszczętnie klub Copacabana na plaży, zbudowany z łatwopalnych materiałów.

Spłonęła sopocka Copacabana Spłonęła sopocka Copacabana

17 lutego 2023 roku wybuchł ogromny pożar kamienicy przy ul. Andersa 30Mapka. Przez kilka godzin 60 strażaków walczyło z ogniem, w czym przeszkadzał im wiejący tego dnia - i podsycający płomień - orkan Otto. Z budynku ewakuowano 16 osób. Górne piętro kamienicy uległo niemal całkowitemu zniszczeniu.

Płonęła kamienica w Sopocie. Płonęła kamienica w Sopocie. "Wyglądało to potwornie"

Dwa symbole sopockiej remizy: neogotycka rzeźba i fontanna



Podczas prac remontowych w 2008 roku nad wejściem do strażnicy przy al. Armii KrajowejMapka odkryto pod tynkiem płaskorzeźbę przedstawiającą św. Floriana. Tym samym potwierdziła się krążąca po Sopocie od lat 80. XX wieku legenda miejska o strażakach, którzy uratowali przed zniszczeniem płaskorzeźbę ze swoim patronem. Podobno w latach 50. bezpieka nakazała strażakom usunięcie wizerunku świętego z budynku strażnicy. Powody były dwa. Po pierwsze, była to rzeźba niemiecka, a po drugie, przedstawiała świętego, co kłuło w oczy ówczesne władze.

Płaskorzeźba przedstawiająca patrona strażaków św. Floriana została odkryta podczas prac remontowych w sopockiej strażnicy Straży Pożarnej. Płaskorzeźba przedstawiająca patrona strażaków św. Floriana została odkryta podczas prac remontowych w sopockiej strażnicy Straży Pożarnej.
Według podań przekazywanych sobie przez kolejne pokolenia strażaków rzeźby jednak nie zniszczono, lecz sprytnie ją ukryto. Problem w tym, że nie zachowały się żadne zdjęcia ani dokumenty, które mogłyby wskazywać, gdzie została zamurowana i jak wyglądała.

Obecnie neogotycki wizerunek świętego jest wizytówką sopockiej komendy.

Drugim jest stojąca przed budynkiem fontanna. Pierwsza powstała w latach 70. XX wieku i była autorskim pomysłem strażaków. Wykonali ją z felg samochodowych i miednicy obrzuconej betonem.

W 2015 r. fontanna została odnowiona według projektu rzeźbiarza Adama Dawczaka-Dębickiego. Centralnym elementem obiektu są 3 hydranty: jeden pochodzący z Opery Leśnej w Sopocie, jeszcze przedwojenny, posiadający napisy w języku niemieckim, a oprócz niego 2 hydranty wykonane przez artystę jako odlewy - rzeźby nawiązujące do budynku strażnicy sprzed jej przebudowy. Jeden z nich odzwierciedla wysoką wieżę dawnego obiektu, drugi zaś - jego niższą część.

Uroczystość odsłonięcia nowej fontanny przy strażnicy strażackiej w Sopocie. 22 maja 2015 r. Uroczystość odsłonięcia nowej fontanny przy strażnicy strażackiej w Sopocie. 22 maja 2015 r.
Fontanna nosi imię Józefa i upamiętnia Józefa Słomińskiego (1949-2013), wieloletniego komendanta i dowódcę PSP w Sopocie oraz byłego szefa wydziału zarządzania kryzysowego i bezpieczeństwa urzędu miasta.

Pierwotnie tekst ukazał się w nieco zmienionej formie w "Bedekerze Sopockim"

Opinie wybrane

Wszystkie opinie (33)

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

2 stycznia 1951 roku z Gdańska odjechał pierwszy pociąg podmiejski. Dokąd?

 

Najczęściej czytane