• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zamach na cieślę Krügera

Paweł Pizuński
26 lutego 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
Most Krowi i Brama Krowia. Na początku XX wieku, gdy wykonywano to zdjęcie, konstrukcja była już ceglana. W połowie XIX wieku, przy budowie przeprawy w tym miejscu Motławy pracował bohater opowieści Pawła Pizuńskiego. Most Krowi i Brama Krowia. Na początku XX wieku, gdy wykonywano to zdjęcie, konstrukcja była już ceglana. W połowie XIX wieku, przy budowie przeprawy w tym miejscu Motławy pracował bohater opowieści Pawła Pizuńskiego.

Prawie 150 lat temu sądy wiedziały, że bieda nie może być usprawiedliwieniem dla chuligańskich wybryków i łamania prawa, oraz że o siebie trzeba się troszczyć samemu i nie zrzucać za to odpowiedzialności na innych.



Ulica Ogarna (w czasach cieśli Krügera Hundegasse) i wieńcząca ją Brama Krowia, a za nią Most Krowi. Ulica Ogarna (w czasach cieśli Krügera Hundegasse) i wieńcząca ją Brama Krowia, a za nią Most Krowi.
Gdański zuchthaus, czyli dom poprawy poprzez pracę, powstał w pierwszej połowie XVII wieku, jako jedna z pierwszych takich instytucji w całej Europie. Istniał w okolicach dzisiejszej ul. Rycerskiej. Gdański zuchthaus, czyli dom poprawy poprzez pracę, powstał w pierwszej połowie XVII wieku, jako jedna z pierwszych takich instytucji w całej Europie. Istniał w okolicach dzisiejszej ul. Rycerskiej.
Cieśla Julius Albert Krüger czuł, że najlepsze lata życia ma już za sobą, a tymczasem tyle spraw było do zrobienia. Chciał wyremontować dom, pomóc synowi, córkę zabezpieczyć i dla siebie na czarną godzinę coś odłożyć. Ciekawe, że za młodu człowiek nigdy o takich rzeczach nie myślał. Dopiero teraz, na starość, takie go refleksje nachodzą, gdy ciało odmawia posłuszeństwa, a też i głowa nie ta sama co kiedyś.

Myślał o tym, gdy szedł zaśnieżoną Hundegasse (dziś to ul. Ogarna) do pracy, ledwo jednak wziął młotek do ręki i poczuł zapach ciętego drzewa, zły nastrój minął od razu. W robocie, czuł się panem sytuacji i zapominał o wszelkich dolegliwościach. W ciągu ledwo miesiąca postawić miał most przy Bramie Krowiej, więc na rozmyślania nie było czasu. Do roboty zabrał się jak tylko wypił kubek schłodzonej czarnej kawy. Nawet nie zauważył, kiedy przyszło południe.

- Masz majster dla mnie jaką robotę? - usłyszał nagle za plecami.

Odwrócił się gwałtowne. Stał przed nim Heinrich Boss, człowiek rosły, o czerstwym obliczu, wielkich dłoniach, włosach niechlujnie rozczesanych i zmierzwionym wąsie. Uśmiechał się przymilnie, jakby zapomniał że ostatnio rozstali się w gniewie.

- Nie widzisz? - odrzekł Krüger chłodno. - Pali jeszcze do końca nie wbili.
- No to potem może...?

- Może. Ale za dużo nadziei to ty sobie nie rób... - Krüger odwrócił się. Jego pracownicy właśnie drzewo ciosali. - Tylko równo tnijcie, by my później poprawiać nie musieli - podszedł do nich bliżej.

Na Bossa nie zwracał uwagi, bo ten odszedł gdzieś na bok. Dopiero później spojrzał w jego stronę, gdy dostrzegł, że ten znowu szedł w jego kierunku. W prawej ręce trzymał metalowy klin do rozbijania kłód drzewa.

- Ale przecie dużo macie roboty... - stanął tuż obok niego.

Krüger nie odpowiedział. Odwrócił się do niego tyłam i odszedł kilka kroków dalej.

- Odejdź stąd... - mruknął przez ramię. - W robocie mi przeszkadzasz...

Stanął na jednej z belek nasypu, na którym miał się opierać most. Dalej, jakieś 13 stóp w dole, była już tylko skuta lodem Motława. Jego ludzie szykowali właśnie nowe belki do podtrzymania nasypu. Niczym wódz instruował ich, jak trzeba je stawiać.

- ...jak wy je krzywo postawicie, to przęsła się rozjadą! - krzyknął. Na Bossa nawet nie spojrzał.

- ...a ja na dół ci każę zjeżdżać!

Krüger usłyszał jego głos za plecami, ale nie zdążył nawet na niego spojrzeć. Poczuł tylko pchnięcie. Stracił równowagę i poleciał w dół. Ocknął się, gdy leżał na lodzie jakiś metr niżej. Czuł piekielny ból w nodze i w prawym ramieniu. "Źle ze mną" - pomyślał i bezwiednie spojrzał w niebo. Lodowaty lazur i ledwo kilka chmurek. Wiedział, że dzień był mroźny, ale jemu zimno nie było... Poczuł, że znowu traci przytomność...

* * *


Boss spokojnie odszedł w stronę miasta. Nawet się nie obejrzał. Zły był na Krügera i w myślach przeklinał go. Łotr zwolnił go w listopadzie, bo niby nie miał dla niego roboty, a teraz kłamał, że nadal nie ma pracy, choć sam przecież widział, że jego ludzie z robotą nie nastarczają. "Kogo on chce oszukać? - myślał ze złością - Ma robotę, ale dać mnie jej nie chce, cap stary".

Zaszedł do szynku na Hundegasse, kazał nalać pół szklaneczki wódki, wypił duszkiem, zapłacił i zaraz wyszedł. Szedł tak przygnębiony, że nawet nie spostrzegł, gdy stanął przed bramą kamienicy, w której mieszkał. Strach mu było wracać do domu. Od listopada nie miał roboty i zanosiło się, że długo jej nie znajdzie. Pomyślał, że stara znowu zacznie wymyślać, jakby on czemuś był winien. Za pracą był wszędzie i wszędzie go odprawili. Do Krügera poszedł na końcu, gdy wszystkie inne możliwości zatrudnienia zawiodły.

Zszedł w dół po schodach. Mieszkanie miał w suterenie. Zdziwił się, gdy po południu powiedzieli mu, że Krüger wylądował w lazarecie ze złamaną nogą i zwichniętą ręką, ale zmartwiony nie był.

Stary dostał to, na co zasłużył - powiedział do żony i pod wieczór znowu wyszedł na miasto.

Gdy wrócił położył się spać, ale nazajutrz przyszedł po niego jakiś glina.

- Ty jesteś Heinrich Boss? - zapytał.
- Owszem - odparł zdziwiony.
- Mam cię aresztować - powiedział całkiem poważnie.
- Za co? - Boss się zdziwił.
- Za ciężkie zranienie...
- Za co...?
- Za zranienie... - powtórzył tamten - Z Krügerem ciężko. Módl się, by wrócił do zdrowia...
- Ale ja nic mu nie zrobił...
- Ta sam spadł na lód?
- Ja go tylko lekko trącił...
- Wystarczyło. Krüger leży w lazarecie i nie wiadomo, czy wyżyje...

* * *


Krüger wyżył. Zwichnięte ramię zagoiło się, udało mu się nawet zachować nogę, choć przez długi czas istniała obawa, że trzeba mu ją będzie amputować. Pół roku później próbował wstawać, ale bez pomocy kuli i laski poruszać się nie mógł. Na dodatek doznał paraliżu i doktor Baum orzekł, że było on bezpośrednim następstwem obrażeń doznanych przy upadku.

W styczniu 1878 r. Boss stanął przed sądem przysięgłych oskarżony o uszkodzenie ciała i nikt nie miał wątpliwości, że zapadnie wyrok skazujący. Naoczni świadkowie zdarzenia z dnia 5 lutego 1877 r. zgodnie zeznawali, że Boss popchnął Krügera, w wyniku czego ten spadł z nasypu na skutą lodem Motławę.

Obrońca wnioskował o uznanie okoliczności łagodzących. - Oskarżony nie miał zamiaru wyrządzić krzywdy panu Krügerowi - argumentował. - Działał w stanie silnego wzburzenia. Na dodatek jego pobudki tak do końca złe nie były. Chciał zdobyć pracę, by móc utrzymać rodzinę...

Nie o pobudkach tutaj mowa, lecz o następstwach działania oskarżonego dla pana Krügera. Oskarżony okaleczył go na całe życie... - odrzekł prokurator. - Poza tym pan Krüger nie miał obowiązku oskarżonego zatrudnić i nie jego też sprawą było troszczenie się o niego i o utrzymanie jego rodziny. Oskarżony powinien o tym myśleć wtedy, kiedy miał pracę. Gdyby wówczas należycie ją wykonywał, nie musiałby się później martwić z powodu braku pracy...

Oskarżony pracę swą wykonywał należycie - wtrącił obrońca.

Pan Krüger miał na ten temat zgoła odmienne zdanie - prokurator wyjął ze swojej teki jakiś dokument - Z tego między innymi powodu w listopadzie 1876 r. pan Krüger zwolnił oskarżonego z pracy...

Podszedł do obrońcy i wręczył mu pismo. Wynikało z niego, że powodem zwolnienia Heinricha Bossa z pracy w listopadzie 1876 r. był nie tylko brak zleconych Krügerowi robót, ale też zastrzeżenia co do staranności w wykonywaniu poleceń przez oskarżonego Bossa.

- Niestety - prokurator przetarł szkła w okularach. - Każdy, kto wynajmuje się do pracy musi liczyć się z faktem, iż praca jest takim samym towarem, jak buty, owoce, czy chleb. Jeśli wykonywana jest źle, niestarannie i byle jak, podlega reklamacji...

* * *


Jak się wydaje przedstawione przez prokuratora racje trafiły do przekonania przysięgłych, bo nie tylko odpowiedzieli oni twierdząco na wszystkie pytania dotyczące winy oskarżonego, ale na dodatek odrzucili wniosek obrońcy co do uznania okoliczności łagodzących. Wskutek tego Heinrich Boss skazany został na 4 lata Zuchthausu, czyli domu poprawy zobacz na mapie Gdańska, co oznaczało, że od tej pory na brak pracy nie mógł narzekać. Chociaż przestępcy skazani na dom poprawy trzymani byli zazwyczaj w zwykłym więzieniu, to jednak musieli pracować. Niejednokrotnie bardzo ciężko...

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (20)

  • zuchthaus macie mapke

    w artykule wystarczy kliknąc

    • 5 0

  • Co za bzdury i zmyślania !!!

    Opisywane lata to 1876-78, więc jak Krüger mógł trafić do Zuchthaus'u, nieistniejącego juz od ponad 50 lat a w czasie trwania powieści właśnie budowano tamże szpital garnizonowy. I właśnie tę bryłę, poszpitalną, znamy jako Pocztę Polską.

    • 0 1

  • 13 stóp panie pisarzu to nie 1 metr

    13 stóp to bez mała 4,5 metra.

    • 1 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Charakterystyczny gdański napitek alkoholowy, to:

 

Najczęściej czytane