• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Występny student Nieburg

Paweł Pizuński
23 lipca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

90 lat temu w Gdańsku udało się złapać złodzieja, bo jego działania były uzależnione od słabej infrastruktury transportowej. Ale to oczywiście nie powód, by w tę infrastrukturę nie inwestować...



Była sobota i przez cały dzień w pracy kompletnie nic się nie działo. Lesky siedział w swym biurze na pierwszym piętrze gmachu Prezydium Policji i z nudów ostrzył ołówki. Było już grubo po południu, gdy do jego biura wszedł człowiek w średnim wieku, dość wysoki i tak chudy, że w płaszczu, który miał na sobie, ktoś byłby się pewno jeszcze zmieścił.

- Czy to u pana zgłasza się kradzież? - zapytał takim tonem, jakby za chwilę miał umrzeć. Mówił z wyraźnym austriackim akcentem.
- Pomylił pan piętra. Musi pan zejść na parter - odrzekł Lesky.

Chudzielec cofnął się pół kroku i przez chwilę zastygł w drzwiach. Lesky spojrzał na niego, westchnął ciężko, spojrzał na duży zegar skrzeczący metalicznym dźwiękiem na ścianie i machnął ręką.

- Dobrze, niech pan wejdzie. Większość tych spraw i tak trafia do tego biura.

Chudzielec w przydużym płaszczu wszedł do środka.

- Nazywam się Bessert - powiedział wyciągając ku niemu kościstą rękę. - Dopiero dzisiaj przyjechałem do Gdańska.
- O jaką kradzież chodzi?
- Skradziono mi trzysta tysięcy marek.
- Kupa pieniędzy.
- Trzysta tysięcy marek polskich...
- I tak dużo pieniędzy. Gdzie doszło do kradzieży?
- W hotelu "De Berlin".
- Pieniądze wykradziono z pańskiego pokoju? - Lesky zaczął układać jakieś akta.
- Tak jest. Pokój wynająłem z pewnym studentem prawa i to on mnie okradł.
- Zna pan tego człowieka?
- Pobieżnie. Spotkaliśmy się w Wiedniu i razem przyjechaliśmy do Gdańska... - drżącą ręką przetarł czoło.

Lesky oderwał oczy od akt i spojrzał na niego uważnie.

- Jak pan przewiózł taką sumę pieniędzy przez granicę?

Chudzielec pobladł gwałtownie i drżącą dłonią jeszcze szybciej zaczął pocierać czoło. Patrzył na Leskyego z rozpaczą.

- Spokojnie, panie Bessert - uspokoił go Lesky. - Nie jestem celnikiem. Pańskie kombinacje walutowe też póki co mnie nie interesują, chociaż przypuszczam, że w związku z kradzieżą nie uniknie pan niewygodnych pytań.
- No tak... - wydukał tamten z rezygnacją. - Przed kontrolą celną dałem każdemu z moich towarzyszy podróży po 100 tys. marek. Dzięki temu uniknąłem niewygodnych pytań. Po przyjeździe do Gdańska każdy z towarzyszy oddał mi gotówkę, a ja każdemu z nich dałem drobną sumę w rewanżu.
- Jak nazywali się ci, z którymi przyjechał pan do Gdańska?
- Jeden to Polak, pan Chrostowski z Krakowa. Zacny człowiek. Ten drugi nazywa się Nieburg i ponoć jest studentem prawa z Wiednia...
- Więc to ten Nieburg pana okradł?
- Tak jest. Kiedy przyjechaliśmy do Gdańska zapytał, czy dla oszczędności moglibyśmy zatrzymać się w jednym pokoju. Mówił, że jako student nie ma dość pieniędzy na własną kwaterę...
- I zgodził się pan?
- Czemu nie miałby się zgodzić? Nieburg wydawał mi się uczciwym człowiekiem - Bessert patrzył tak, jakby szukał u Leskyego zrozumienia. - Wynajęliśmy jeden pokój, zostawiliśmy w nim bagaże i poszliśmy w trzech do Domu Niemieckiego na obiad. Kiedy ja siedziałem z Chrostowskim przy stole, Nieburg wymknął się gdzieś... Chwilę później coś mnie tknęło. Wróciłem do pokoju i odkryłem kradzież.
- Jak ten Nieburg wygląda? - Lesky rysował coś ołówkiem na okładkach akt, po czym na powrót zaczął je układać.
- Młody, brunet, mojego wzrostu, dobrze zbudowany... - wymienił bez zająknięcia.
- Jak ubrany?
Bessert zastanawiał się chwilę.
- Granatowy garnitur w prążki, brązowy płaszcz, tyrolski kapelusz...
- Jakieś znaki szczególne?
- Blizna na lewym policzku i lekko przetrącony nos...
- Jak dawno temu odkrył pan kradzież? - Lesky odłożył na bok akta i spojrzał na zegar.
- Jakąś godzinę temu.
- Więc chodźmy - poderwał się z krzesła i założył palto - Sądzę, że szczęście nam sprzyja. Jak dobrze pójdzie, to dziś jeszcze ptaszek wpadnie w nasze ręce.
Wyszedł z pokoju, a tuż za nim zdezorientowany Bessert.

* * *

Przed hotel "De Berlin" zajechali pół godziny później, ale ku zdumieniu Besserta nie weszli do środka. Na boya hotelowego, który wybiegł im naprzeciw Lesky nawet nie spojrzał. Od razu skierował się w stronę pobliskiego postoju taksówek. O wysokiego bruneta z przetrąconym nosem i z blizną na lewym policzku nie musiał zbyt długo wypytywać. Jeden z taksówkarzy dobrze go zapamiętał.

- Cały czas w brodę sobie pluję, że go nie wziąłem... - powiedział ze smutkiem.
- Dlaczego?
- Do Królewca chciał jechać. Taki kurs rzadko się zdarza...
- Dlaczego pan go nie wziął?
- Bo ja wiem...? - wzruszył ramionami. - Podejrzany mi się wydawał. Wybiegł z hotelu, jakby ktoś go ścigał.
- Z kim więc pojechał?
- Kolega go wziął. Jurczyk się nazywa...
- Jaki numer ma jego taksówka?
- Osiemnaście.

Lesky uśmiechnął się promiennie.

- Mamy ptaszka - powiedział ni to do Besserta, ni to do siebie. - Możesz pan wracać do hotelu.
- A moje pieniądze?
- Możesz się pan nie martwić. Nie sądzę, żeby pański znajomy w przeciągu tak krótkiego czasu zdążył przehulać 300 tys. marek. Na pana miejscu czym innym zacząłbym się martwić...
- Czym? - zdziwił się Bessert.
- Urzędem celnym.... - Lesky zaśmiał się i poklepał Besserta po plecach.

* * *
Samuel Eugen Nieburg zatrzymany został na przedmieściach Królewca krótko po ucieczce z Gdańska, a w jego płaszczu tamtejsza policja znalazła większość pieniędzy, które ukradł prokurentowi Bessertowi. Parę tygodni później deportowano go do Gdańska i 15 stycznia 1920 r. stanął przed gdańską izbą karną oskarżony o ciężką kradzież. Skazano go na cztery lata więzienia, z konieczności musiał więc na jakiś czas zmienić swój adres na ulicę Kurkową.

Co do Besserta, to Lesky spotkał go miesiąc później w mieście na ulicy Św. Ducha. Prokurent najpierw wyraził mu swą wdzięczność, że nie zadenuncjowano go przed celnikami, a później wypytywał o szczegóły związane ze śledztwem.

- Jak pan zdołał tak szybko wpaść na trop Nieburga? - pytał.
- To nie było trudne - Lesky machnął ręką. - Wszelkie znaki na niebie i ziemi oraz kabała przemawiały za tym, że Nieburg wpadnie.
- O jakiej kabale pan mówi? - Bessert spojrzał na Leskyego zdezorientowany.
- Jak to jakiej? Taką z kart oczywiście...
- Przecież nie miał pan kart...
- A po co karty? Lepsze są teczki od akt.... - Lesky zaśmiał się. - Wiedział pan, że Nieburg podczas wojny siedział w więzieniu? Na cztery lata go wsadzili.
- Ale skąd u licha pan wiedział, że Nieburg uciekać będzie taksówką?
- A czym miał uciekać? Póki co to najwygodniejszy i najpewniejszy sposób na ucieczkę z miasta.
- Najpewniejszy, ale też najdroższy...
- Dla niego to było nieistotne. Miał przecież pańskie pieniądze - uśmiechnął się do Besserta.
- A kolej? Przecież mógł uciec koleją.
- Koleją? Znam rozkład jazdy pociągów. Zimą, zwłaszcza w sobotę po południu, nie ma żadnych połączeń zagranicznych. Kursują prawie wyłącznie pociągi lokalne.

Czytaj także: Pierwszy pociąg wjechał do Gdańska w lipcu 1952 r

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (13)

  • Ile ci facet Niemcy placa za germanizacje Polakow i tych ziem (4)

    Od nowa po staremu - idzie germanizacja Polakow przez Polakow -

    • 8 63

    • Humor (1)

      Lubię humor abstrakcyjny. Problem w tym, że bez odrobiny humoru wypowiedź powyżej to tylko absurd. Teraz proszę o jego wykładnię, może się pośmieję jednak.

      • 11 3

      • co robił Leski w latach III rzeszy?

        jako wzorowy jej obywatel walczył z nazistami?

        • 0 1

    • Rózne są przypadki psycholi jeden taki co twierdził ze jest postacią zkina zamordował w USA 12 ludzi

      i 60 ranił naszczescie unas boń niejest dostepna i taki spcychol ziejacy nienawiscią niema wtym kraju zadnych szans moze co najwyzej swoje wypociny w necie wypisywac

      • 6 7

    • co za debil....

      • 8 1

  • może teraz jakas przypowiastka o SS-manach, albo o komorach gazowych , tam tez mozna niemieckie nazwiska i nazwy ulic etc.

    śmiało.

    • 7 42

  • ale komentarze (1)

    na poziomie Litwinów, wszystko co kojarzy się im z Polską w Wilnie niszczą i odsuwają na margines zapomnienia.

    • 36 3

    • ja ja, polaki i litwini takie same głupki, nie to co my oświeceni.

      • 2 8

  • Nowe auto za germanizacje

    Teraz wiem skad gosc ma kase na nowe auto

    • 2 28

  • trole internetowe zawsze ziały nienawiscia i podpisywały sie róznymi znaczkami (3)

    jak obecnie pewnie to jedna i ta sama osoba To ze wtedy to Niemieckie miasto nazywało się Danzing to taka była historia i zaden trol tego nie zmieni.Takie były historie.Identycznie mogli by Litwini reagowac ze Lwów był zawsze ich miastem i sie nazywał zupełnie inaczej

    • 19 9

    • człowieku...

      nie kompromituj się!

      • 4 2

    • eeeee, ale, że Lwów... litewski???

      olaboga! świat idiocieje a i ludzie nie mądrzeją

      • 4 1

    • co???????????

      co????

      • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Przy której ulicy w Gdyni stała kamienica rodziny Skwierczów?

 

Najczęściej czytane