- 1 Pozostałości baterii mającej bronić portu (71 opinii)
- 2 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (33 opinie)
- 3 Tak organizowano Rajd Monte Carlo w Gdańsku (25 opinii)
- 4 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 5 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 6 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
Tragiczne losy mieszkańców sopockiej willi
Najpierw zaczęło spadać kolorowe zdjęcie niemieckiego żołnierza, pozującego wśród bujnej roślinności ogrodnictwa funkcjonującego obok willi. Potem z ceglanej ściany zsunął się konsul duński. W końcu spadły wszystkie zdjęcia dawnych mieszkańców willi Jünckego w Sopocie. Ale wielu z nich pech dopadł wiele lat wcześniej.
Charakterystyczna willa z wieżą przy ul. Goyki 3, stanowiąca część zespołu willowo-parkowego w Sopocie, to od 2019 r. siedziba Art-Inkubatora. W piwnicy i bunkrze funkcjonuje niewielkie muzeum miejsca, opowiadające historię willi i żyjących tam rodzin. To tam wiszą fotografie dawnych mieszkańców.
Pałacyk o wystroju romantycznym
Rezydencja została wybudowana na zlecenie Friedricha Wilhelma Jünckego, kupca i właściciela składów winnych w Gdańsku. Kupiec był również gdańskim radnym i zasiadał w zarządzie kościoła i szpitala Bożego Ciała jako prowizor (administrator).
Budowę willi rozpoczęto w 1877 r. Jüncke kupił parcelę przy Schefflerstrasse (dziś to ul. Goyki), pomiędzy Dolinnym Młynem a Potokiem Kuźniczym. Ukształtowanie działki znajdującej się w Parku Grodowym, górującej nad okolicą i odciętej naturalną fosą Potoku Kuźniczego przywodziło na myśl zamkowy gród.
Projekt budynku w stylu pałacyku o wystroju romantycznym, wzorowany na motywach ludowych, autorstwa Karla Hofackera, przypomina bajkowe zamczysko.
Budowę prowadzono etapami do 1903 r. Willę otaczał dwuhektarowy park z oczkiem wodnym (po wojnie zasypanym), winiarnią i oranżerią (po tym budynku została jedynie wykonana z ozdobnych kafli podłoga). Przy podjeździe stała powozownia, do której w 1903 r. dobudowano część mieszkalną (dziś to Biblioteka Sopocka).
Ciekawostką była piwniczka na wino, która co prawda była połączona z piwnicami willi, ale znajdowała się poza obrysem budynku na podjeździe. W okresie wojny piwniczka została przebudowana na bunkier, potem zasypana. Dziś odgruzowana i odrestaurowana stanowi część podziemnej ekspozycji historii miejsca.
Na muszce losu
Kupiec wraz ze swoją żoną Amandą Herminą Claasszen wprowadził się do wciąż jeszcze budowanego gmachu. Jüncke nie doczekał końca inwestycji. Zmarł w 1897 r. podczas kuracji w Berlinie Schonebergu.
W willi pozostała wdowa wraz z adoptowaną córką Else Pauline, która w 1899 r. wyszła za mąż za Carla Ackera. Para przeniosła się do Wiesbaden. Tam przyszli na świat jej synowie: Herbert i Hans.
Małżeństwo nie było udane. Else wniosła o rozwód w 1905 r. Acker z zemsty zabił pięcioletniego Herberta, a potem popełnił samobójstwo. Młodszy syn Hans uszedł z życiem tylko dlatego, że przebywał na wakacjach w Sopocie u babci Amandy.
Jeszcze w tym samym roku Else wyszła za mąż za barona Karla Maxa Freihera von Galla. Jej dalsze losy są nieznane.
Miłość w cieniu choroby
Zanim umarła, w 1928 r., Amanda Jüncke wynajmowała część pomieszczeń willi lokatorom. Jednym z nich był mieszkający w budynku przez 14 lat był Harald Koch, pochodzący z Danii prawnik, polityk i dyplomata, konsul generalny Danii w Wolnym Mieście Gdańsku. Za jego pobytu willa stała się popularnym miejscem spotkań towarzyskich. Konsul szczególnie często gościł u siebie śpiewaków i muzyków występujących w Operze Leśnej.
W 1934 r. Koch rozwiódł się i ożenił po raz drugi. Jego wybranką był młodsza o 29 lat Ruth Classzen (1905-2007), córka Ernsta Augusta Classzena (1853-1924), właściciela willi przy ul. Poniatowskiego.
Sielanka trwa tylko dwa lata. Ruth, która przeżyła traumę po samobójczej śmierci ojca, musiała się zmierzyć ze śmiertelną chorobą męża. Harald Koch zmarł na raka płuc w 1936 r. Ruth opuściła willę i wróciła do rodziny.
Koniec rodu
Po śmierci babci w 1928 r. spadkobiercą majątku został Hans Acker, młodszy syn Else Pauline. Jako prawnik z wykształcenia pracował w Gdańskiej Izbie Przemysłowo-Handlowej, zajmując się sprzedażą detaliczną artykułów kolonialnych i delikatesowych. Publikował też artykuły poświęcone sprawom gospodarczym na łamach "Danziger Wirtschaftzeitung". Uzyskał doktorat z prawa, udzielał się i osiągał sukcesy jako zawodnik Zoppotter Tenisklub.
W 1933 r. Hans Acker ożenił się z Elsą Johanną Bertling, córką stolarza i wytwórcy trumien. Para dochowała się córki.
19 marca 1940 r. Hans, podobnie jak ojciec, popełnił samobójstwo. Na terenie willi strzelił do siebie z pistoletu.
Wdowa mieszkała w willi do przełomu 1941 i 1942 r. W międzyczasie sprzedała majątek gdańskiej NSDAP. W akcie sprzedaży zastrzegła jednak sobie prawo dożywotniego mieszkania. Nie wiadomo jednak, czy z niego skorzystała, ponieważ wkrótce po sprzedaży zniknęła z kart historii.
W gmachu do końca wojny mieści się Gauschatzamt der NSDAP, czyli partyjna instytucja skarbowa, odpowiadająca za politykę finansową okręgu.
Obok willi przez lata funkcjonowało gospodarstwo ogrodnicze, zajmujące sporą połać parku. Do jednego z pracowników przyjechał z frontu syn z kolegą. Obaj pozowali do zdjęć wśród kwiatów i okazałych roślin.
Wkrótce po wykonaniu zdjęć, jeden z pozujących został zastrzelony. Nie wiadomo, dlaczego doszło do tej sytuacji. Legenda miejska podchwycona przez nowych, polskich mieszkańców Sopotu od miejscowych mówi, że zabity chwilę wcześniej powiedział coś po rosyjsku.
Od "Wieży z domem" do "Czarnego czwartku" i "Kamerdynera"
Przez pierwsze powojenne lata, do roku 1957, w willi funkcjonowała przedszkole sześciodniowe. Od poniedziałku rano do sobotniego popołudnia, przez całą dobę, w domu mieszkały niemowlęta i młodsze dzieci znajdujące się pod nadzorem opiekunek. W słoneczne i ciepłe dni maluchy, zawinięte w beciki, wynoszone były do parku na nosidłach, przypominających te do noszenia wody ze studni.
Pod koniec lat 50. willa została podzielona na osiem lokali mieszkalnych. W dawnej siedzibie kupca, miasto urządziło mieszkania komunalne. W jednym z lokali przez ponad 30 lat mieszkał Jan Piepka (1926-2001), prozaik, poeta i dramatopisarz kaszubski. Kiedy był w domu, przed budynkiem stała jego błękitna Škoda Oktavia.
Lata spędzone przy ulicy Goyki zaowocowała m.in. książką dla dzieci, dzięki której sopocka willa trafia na łamy literatury. W 1974 r. wyszła "Wieża z domem". Bohaterami tej powieści dla młodzieży były dzieci pisarza: Mirosław, producent filmowy i scenarzysta m.in. "Czarnego czwartku", "Układu zamkniętego" i "Kamerdynera", córka Julitta oraz ich koledzy i mieszkańcy domu.
Do dziś w dawnym pokoju Julitty zachowały się częściowo freski na suficie i jednej ze ścian. Malowidła wykonali przyjaciele Jana Piepki, malarz i grafik Wiesław Dembski (1933-2017) oraz malarz i poeta Mieczysław Czychowski (1931-96). Pośrodku znajduje się bocian, a na pozostałych powierzchniach elementy morskie z różnymi rybami.
Pamiętajcie o ogrodach
Obok willi nadal funkcjonowało ogrodnictwo, które przestało funkcjonować na przełomie lat 80. i 90. XX w. Nasyp biegnie równolegle do parku. Nie ma tam żadnych ogrodzeń, a torowisko od budynku biblioteki dzieli kilka metrów. Miejsce to mimo pięknego położenia kojarzy się z wieloma tragicznymi wypadkami.
Do wypadków dochodziło od dawna. Na wysokości ul. Pokorniewskiego przez długi czas znajdował się przejazd przez tory od alei Niepodległości w kierunku Dolinnego Młyna. Na niestrzeżonym przejeździe doszło do wielu śmiertelnych wypadków.
Dolinny Młyn, zapomniana atrakcja Sopotu
Po II wojnie światowej, w końcówce lat 40. i początku 50. w tym miejscu, przy nasypie, w godzinach przyjazdu pociągów z Gdyni, gromadziły się starsze i młodsze dzieci, czekając na przejazd składu. W momencie, gdy pociąg mijał przejazd, z okien leciały torby i pakunki wypełnione pomarańczami, bananami, cytrynami i innymi deficytowymi towarami, które można było zdobyć w porcie podczas przeładunku. Rzucali zatrudnieni w porcie robotnicy, którym udało się je przemycić przez bramę. Nie mogli tak po prostu przejść z nimi przez peron w Sopocie, gdyż ten był pilnowany przez patrole milicji i SOK, które sprawdzały niosących zbyt duże pakunki.
Domy przy ul. Goyki 1 i 3 pełniły rolę mieszkań komunalnych do 2013 r. Na przełomie lat 80. i 90. XX w. spłonęły dawne stajnie również pełniące rolę mieszkań. Podobno jeden z lokatorów zasnął z papierosem. Podobno spłonął razem z dawnymi stajniami, czyli drewnianym budynkiem stojącym obok oficyny. Dziś w tym miejscu znajduje się parking biblioteki.
Opinie wybrane
-
2023-07-16 22:14
Polecam spacer w to miejsce (2)
Urokliwy i wyjątkowy mały park. W pobliżu jest wiele zabytkowych budynków. Szkoda, że Sopot nie promuje tych miejsc, chociaż może to i dobrze. Turyści zaśniecili by w jeden dzień. Dla nich niech pozostanie molo i monciak. Wystarczy, że dzikusy nam z plaży robią wysypisko. Ten, kto interesuje się historią Sopotu i nie tylko, to znajdzie dla siebie miejsca do zwiedzania na cały dzień.
- 93 8
-
2023-07-17 16:29
Po jakiemu to?
Spacer w to miejsce.
Dżesika poszła na spacer w Gdańsk, z Brajankiem..
!?!?- 3 3
-
2023-07-17 08:49
Trudno trafić
ale miejsce rzeczywiście urokliwe. Niestety zanieczyszczone hałasem z przylegających torowisk.
- 4 3
-
2023-07-21 08:00
Ta willa jest dobrze widoczna z okien SKM-ki.
Zawsze gdy jako dzieciak tamtedy przejezdzalem i ja widzialem, pobudzala ona strasznie moja wyobraznie.
Taki troche bajkowy klimat.- 22 0
-
2023-07-17 13:03
I teraz zamiast lokali dla młodych to jest inkubator dla niewiadomo kogo i słychać stamtąd tylko jakieś wycie, jednocześnie budując w innych lokalizacjach nowe bloki komunalne. Gdzie tu jest sens i logika?
- 26 28
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.