• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tajemnica śmierci na Starych Szkotach

Paweł Pizuński
28 października 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Główna ulica dawnej Oruni na pocztówce z początku XX wieku. To przy tym trakcie doszło do zabójstwa opisanego w artykule. Główna ulica dawnej Oruni na pocztówce z początku XX wieku. To przy tym trakcie doszło do zabójstwa opisanego w artykule.

Razem pracowali, razem zeszli z budowy, razem byli po wypłatę, wypić też poszli razem. Grenz ojciec, jego syn Otto i dwóch Graffów, Albert i Karl. Każdy z nich był ze Starych Szkotów zobacz na mapie Gdańska, więc i do domu wrócić mieli razem. Nic z tego nie wyszło, chociaż początek był dobry.



Najpierw było po szklance piwa, ale kto na tym poprzestanie? Na pewno nie doświadczony w pracy i w piciu murarz. Wzięli trochę sznapsu na wzmocnienie, po czym zaszli do piwnicy z winem Brandta. Wódki tam nie było, ale za to wina, ile dusza zapragnie.

Karl Graff kupił butelkę czerwonego wytrawnego, zaś August Grenz flaszkę rumu dla odmiany. Plan mieli dobry. Chcieli zaszyć się gdzieś w ciepłym miejscu i w zgodzie opróżnić obie butelczyny.

Nie wyszło, choć winiarnię Brandta opuścili w zgodzie. Gadali o robocie, żartowali nawet. W drodze do tramwaju Grenz ojciec i jeden z Graffów zaszli do "Sterna". Pierwszy rozmienił 10-markówkę, drugi kupił papierosy.

Grenz-ojciec z początku niczego nie zauważył, ale gdy zajrzał do portmonetki, coś mu podpadło. Brakowało mu półtorej marki. Zgubił? Nie zabrał z sobą? Sprzedawca go oszukał? Niemożliwe.

- Wziąłeś moje pieniądze - powiedział do Alberta Graffa, bo to on był przecież z nim w "Sternie".
- O czym ty gadasz? - tamten stanął jak wryty. Zupełnie jakby nie wiedział, o co chodzi.
- Moje półtorej marki zabrałeś, kiedy byliśmy w "Sternie"...
- Niby po co miałbym brać twoje pieniądze - Albert Graff wzruszył ramionami i jak gdyby nigdy nic ruszył dalej.
- On na pewno nie wziąłby twoich pieniędzy - dodał Karl Graff i pospieszył za bratem.
- A ty co się wtrącasz? - doskoczył do tamtego Otto Grenz i pchnął go lekko.

Wnet obaj byliby się pobili, gdyby nie stary Grenz.

- Dajcie spokój. Może Albert luzem do kieszeni włożył.... - powiedział pojednawczo i tamci dwaj się uspokoili.
Po kilku krokach pokłócili się znowu i każda ze stron obstawała przy swoim. Wspierany przez syna stary Grenz twierdził, że Albert mógł zabrać pieniądze, tamten zaś, wspierany przez brata, żywo zaprzeczał.

Tak doszli do Heumarkt (dziś to Targ Sienny), a ponieważ tramwaju nie było, zaczęli gadać najpierw o fatalnie kursujących tramwajach, a później o mroźnej i śnieżnej zimie. Śniegu napadało już w grudniu 1900 r., a nowy rok przyniósł dalsze opady.

Widok na Targ Sienny. To tu Grenzowie i Graffowie wsiedli do tramwaju na Orunię. Widok na Targ Sienny. To tu Grenzowie i Graffowie wsiedli do tramwaju na Orunię.
Być może zapomnieliby o sporze, gdyby nie przytyk Alberta pod adresem starego Grenza. Palnął coś, że temu wraz z wiekiem przybyło fantazji i Otto się wkurzył.

- Czego chcesz pacanie od mojego starego?! - zasyczał i zaczęło się.
Pchnął Alberta z całej siły, tamten trzepnął go pięścią w pysk i po chwili obaj tarzali się w śniegu. Nie zdołał ich rozdzielić ani stary Grenz, ani drugi z Graffów, nie uspokoiły ich uwagi nielicznych o wieczornej porze przechodniów.

Bójkę przerwał dopiero nadjeżdżający tramwaj. Grenzowie wpadli do przyczepy, a krótko po nich do pierwszego wagonu wskoczyli obaj Graffowie. Nie zwrócił na to uwagi ani stary Grenz, ani jego syn, ale konduktor, który znał całą czwórkę, od razu to dostrzegł. Dlaczego Grenzowie i Graffowie jechali oddzielnie, choć zwykle trzymali się razem? Dlaczego Graffowie wysiedli zaraz za Grenzami przy Schweizergarten, skoro zwykle wysiadali na następnym przystanku?

Motorniczy powiedział do stojącego opodal pasażera "Nic dobrego z tego nie będzie" i miał rację. Nic dobrego z tego nie wyszło, ale nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że sprawa oprzeć się może o sąd przysięgłych.

* * *


Do starcia między Grenzami i Graffami doszło blisko szosy na Orunię. Ci pierwsi do domu mieli stąd mniej więcej sto kroków, ale tylko stary Grenz dotarł żywy. Był tak poraniony, że ledwo trzymał się na nogach, zaś jego syn padł bez życia na progu domu.

Graffowie też wrócili do siebie poobijani. Albert miał trzy rany, a Karl jedną. O tym, co zaszło, wiedzieli tylko ci czterej, ale jeden zeznawać już nie mógł, a trzej pozostali składali na policji sprzeczne zeznania. Bronili się przed odsiadką, a bezstronnych świadków nie było.

Mapa Gdańska z 1918 r. Bójka między Grenzami i Graffami miała miejsce w Starych Szkotach (Alt-Schottland), znajdującymi się między Gdańskiem i Orunią (Ohra). Mapa Gdańska z 1918 r. Bójka między Grenzami i Graffami miała miejsce w Starych Szkotach (Alt-Schottland), znajdującymi się między Gdańskiem i Orunią (Ohra).
Najbardziej bezstronna wydawała się być panna Hasemann. Wieczorem 5 stycznia szła szosą z Gdańska do Oruni i w pewnej chwili dostrzegła czterech mężczyzn, z których dwóch tarzało się po ziemi, a dwóch pozostałych przyglądało się.

W trosce o własne bezpieczeństwo panna Hasemann trzymała się z dala od zajścia, nie była więc w stanie orzec, kim byli mężczyźni, zapamiętała jednak, że bójka nie trwała długo. W pewnej chwili jeden z tych na ziemi podniósł się i wraz z jednym z widzów skręcił w ścieżkę prowadzącą w stronę pobliskich zabudowań. Dwaj pozostali stali chwilę przy szosie, po czym jeden z nich powiedział: "ja krwawię" i wraz z tym drugim ruszył za odchodzącymi.

Kilkanaście minut później rozległ się krzyk, który pannie Hasemann zmroził krew w żyłach. Brzmiał jak krzyk umierającego człowieka.

Żona starego Grenza straciła w dniu 5 stycznia 1901 r. syna, a jej mąż cudem uniknął śmierci. Jej zeznania trudno byłoby uważać za bezstronne, brzmiały jednak na tyle sensownie, że sędzia śledczy, radca Thymian, kazał je zaprzysiąc.

Owego dnia pani Grenz zajęta była pracą w obejściu, ale po południu znalazła chwilę, by odpocząć. Czekała na powrót syna i męża, a gdy nie nadchodzili, zaczęła się niepokoić. Zamarła, gdy około ósmej wieczorem usłyszała wołanie o pomoc, zwłaszcza że rozpoznała głos męża. Z miejsca wybiegła na dwór i w odległości około 20 metrów od domu zobaczyła czterech mężczyzn. W świetle księżyca trudno było kogokolwiek rozpoznać.

Pierwszy z mężczyzn leżał bez ruchu na ziemi, drugi zaś klęczał nad nim chwilę, po czym strzepnął z siebie śnieg, podniósł się i ruszył w stronę szosy. To samo uczynił trzeci mężczyzna, wcześniej jednak uderzył czwartego, który stał zgarbiony nieco z boku. Zadał mu cios przedmiotem, który trzymał w ręce. Uderzony opadł na kolana.

Pani Grenz podbiegła bliżej i teraz dopiero zorientowała się, że na ziemi leży jej syn, a mąż z trudem usiłuje się podnieść. Gdy w końcu wstał, podeszli do leżącego opodal syna. Żył jeszcze, podniósł się nawet z ich pomocą, ale zdołał dojść tylko do drzwi domostwa. Tam opadł, resztkami sił podniósł się jeszcze, uścisnął rękę matki i chwilę później już nie żył.

***


Przyczynę śmierci Otto Grenza dokładnie określił fizyk okręgowy, dr Eschricht, po przeprowadzeniu sekcji zwłok. Według niego zabity miał na ciele wiele ran, ale tylko jedna była śmiertelna. Znajdowała się ona w prawej części klatki piersiowej i bez wątpienia zadana została nożem. Jego ostrze przebiło prawy płat płuc, przecięło tętnicę i wdarło się do osierdzia. Nie było szans, by Otto Grenz przeżył taką ranę. Na cud zakrawał fakt, iż zdołał podnieść się i przejść jeszcze 20 metrów.

Zagadką było, kto ów cios zadał, ponieważ nikt do winy przyznać się nie chciał.

* * *

Winą za śmierć syna August Grenz obarczał Alberta Graffa. Napadł na jego syna już na szosie, gdy wysiedli z tramwaju, ale wtedy jeszcze krew się nie polała. Stary Grenz wraz z synem ruszyli bez szwanku w stronę domu, ale Graffowie dogonili ich i Albert rzucił się z nożem na syna. Ten bronić się mógł tylko pięściami. Albert bez trudu przewrócił młodego Grenza na ziemię, ukląkł na nim i zaczął bić, gdzie popadnie. Stary Grenz pospieszył synowi z pomocą, a ponieważ miał pod ręką tylko butelkę rumu, sięgnął po nią.

Wtedy usłyszał z tyłu głos Karla Graffa.

- Co? - wrzasnął. - Mojego brata flaszką chcesz zdzielić?
- Przecież oni się pozabijają - zdołał odpowiedzieć August, ale kiedy usiłował złapać Alberta Graffa za rękę, poczuł silne uderzenie w głowę i momentalnie stracił przytomność.

Ocknął się szybko, poczuł bowiem przeszywający ból w lewym ramieniu. To Karl dźgnął go z tyłu nożem.

- Odszukałem wtedy wzrokiem syna - kończył swe zeznanie przed niższym urzędnikiem prokuratury, Zaleskim. - Widziałem, jak ten drań zadawał mu śmiertelny cios.... - dodał i zaniósł się łzami.
- Syn noża nie miał? - zapytał Zaleski.
- Ano nie miał. Ja zresztą też.... - odpowiedział August szlochając.
- Jakim więc sposobem Albert Graff miał aż trzy rany cięte? Dr Eschricht twierdzi, że wszystkie zadane zostały nożem.
- Niemożliwe.... - stary Grenz momentalnie przestał płakać.
- Owszem. Możliwe. Mało tego.... - Zaleski wlepił w niego wzrok - Ponieważ jeden z ciosów otrzymał w plecy, więc twierdzi, że działał w obronie własnej.
- A to łajdak...

* * *

Albert Graff zupełnie inaczej tłumaczył śmierć młodego Grenza. Według niego on i brat mieli tylko jedno starcie z Grenzami. Wszystko rozegrało się nieopodal szosy z Gdańska do Oruni i to Otto ze swym ojcem byli stroną atakującą. Napadli na nich, gdy zobaczyli, jak wysiadają z tramwaju. Od razu sięgnęli po noże. Ponieważ ani on, ani jego brat nie mieli przy sobie żadnego oręża, więc bronili się tylko pięściami.

Jeden z budynków kompleksu gmachów wymiaru sprawiedliwości, przy Neugarten. Dziś to ul. Nowe Ogrody i budynki sądu apelacyjnego oraz Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku. Jeden z budynków kompleksu gmachów wymiaru sprawiedliwości, przy Neugarten. Dziś to ul. Nowe Ogrody i budynki sądu apelacyjnego oraz Komendy Miejskiej Policji w Gdańsku.
- Jak w takim razie zginął Otto? - zapytał sędzia śledczy Thymian.
- Jego stary go zadźgał - odparł Albert bez wahania. - Machał nożem tak zawzięcie, że trafił mnie i Karla, a później przez pomyłkę własnego syna.
- Dlaczego wysiedliście z tramwaju na tym samym, co Grenzowie, przystanku?
- Z bratem pracy mieliśmy szukać.
- I dlatego musieliście wyskakiwać z wagonu, gdy tramwaj był jeszcze w biegu?
- Kto tak powiedział? - zmieszał się Albert.
- Motorniczy. Dobrze was zapamiętał - radca Thymian spojrzał na niego z politowaniem.

Albert spuścił wzrok i nic nie odpowiedział.

- Stary Grenz mi powiedział, że z bratem dogoniliście ich blisko domu i że tam zabiliście Otto Grenza.
- Kłamie. Tylko kawałek za nimi szliśmy, ale zaraz zawróciliśmy.
- Jak to się zatem stało, że nieopodal domu Grenzów znaleźliśmy rozbitą butelkę po czerwonym winie? Na jednym z kawałków szkła była nawet biała etykieta winiarni Brandta.
- To stary Grenz kupił wino.
- Nieprawda. Sprawdziliśmy. Wino kupił w Gdańsku wasz brat. Czerwone, wytrawne, z białą etykietą na butelce. - sędzia Thymian zmierzył go wzrokiem. - Sądzę, że choć stary Grenz łże w niejednej kwestii, to jednak pod jednym względem ma rację. To wy zabiliście jego syna.

* * *

Albert i Karl Graffowie stanęli przed sądem przysięgłych 28 lutego 1901 r. Choć obrońca, adwokat Jacoby, wnosił o uznanie obrony koniecznej, to jednak przysięgli odrzucili wszelkie okoliczności łagodzące. Albert Graff skazany został na pięć lat więzienia, zaś jego brat, Karl, na rok.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (15)

  • 5 lat i rok ancla za morderstwo. (5)

    Wyroki niczym za rządów PO. Chociaż przepraszam, za PO biegli orzekliby niepoczytalność Albercika i sprawa do umorzenia ku uciesze policji i prokuratury.

    • 33 32

    • to nie było mordertwo, nawet nie zabójstwo

      tylko raczej pobicie ze skutkiem śmiertelnym ;)

      • 3 1

    • Ale jesteś przykry

      Naprawdę tylko Po potrafisz pisać nic innego nie potrafisz? Strasznie smutnym człowiekiem trzeba być. Współczuję Ci Twojej choroby, musisz się udać na leczenie i w końcu dać odetchnąć ludzia to PO już naprawdę słabe.

      • 5 2

    • Podnieca cie jak piszesz PO

      Inaczej ci nie stanie czy co? Bo nie mogę znaleźć wytłumaczenia dla Twojej Choroby

      • 4 3

    • Lekarza psychiatrę, natychmiast !!!

      Masz problem i to nie mały, przykro mi.

      • 3 2

    • Nie chciałbyś spędzić nawet roku w więzieniu w tamtych czasach.

      Obecne więzienia w Polsce to luksus w porównaniu z tym co było wtedy...

      • 1 0

  • to były czasy... (1)

    wtedy sędzia miał autorytet i posłuch
    dzisiaj każdy bandzior kłamie w żywe oczy, a sędzia nawet okiem nie mrugnie.
    Całe tomy akt sprawy, prokurator ciągnie dochodzenie latami, a obrońca nie przychodzi na wokandę żeby przedłużyć sprawę - przed wojną, nie do pomyślenia

    • 36 1

    • Najlepsze jest to, że wtedy mieli też gilotynę, oj przycięliby niejednego równo z zegarkiem...

      • 3 0

  • Dlaczego Stare Szkoty? (3)

    • 15 1

    • Bo Nowe są koło politechniki (1)

      • 2 1

      • Nowe za torami SKM , okolice Kochanowskiego

        • 5 0

    • Poczytaj Sampa, masz tam to ładnie opisane

      • 4 0

  • Jak to na Oruni (1)

    Bez zmian - Stare Szkoty, tej nazwy w zasadzie nikt nie używa współcześnie (poza proboszczem, którego pozdrawiam) Orunia i tyle w temacie

    • 18 1

    • tam gdzie były Stare Szkoty to nie jest Orunia w rozumieniu dzisiaj

      • 3 1

  • Mistrzu!!

    Pana opowieści to prawie gotowe scenariusze małych form filmowych - serial kryminalny o życiu z dawnych lat ...
    Czekam na zapowiedzianą książkę
    Pozdrawiam

    • 20 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Syn jakiego króla urodził się w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane