• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Migawki z historii. Wybuchowy spirytus, śliski asfalt i zagłada lodowców

Jarosław Kus
6 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat O morderstwie na jachcie i upartej nudystce
Nabrzeże w Nowym Porcie, początek XX wieku. Przez nieostrożność pewnego marynarza nieomal doszło do tragedii na pokładzie szwedzkiego statku "Frej", który stał zacumowany nieopodal tego miejsca. Nabrzeże w Nowym Porcie, początek XX wieku. Przez nieostrożność pewnego marynarza nieomal doszło do tragedii na pokładzie szwedzkiego statku "Frej", który stał zacumowany nieopodal tego miejsca.

W kolejnej odsłonie cyklu "Migawki z historii" przeczytamy o groźnym wypadku w strefie wolnocłowej portu w Gdańsku, tragicznej śmierci doktorowej Pomierskiej pod kołami samochodu oraz złodzieju w mundurze policjanta. Nie zabraknie również prognozy pogody, która ucieszyła właścicieli kutrów rybackich.



Wieczorem, 28 marca 1926 r., portem gdańskim wstrząsnęła eksplozja: na pokładzie szwedzkiego statku "Frej" w "beczułce 10-cio litrowej" zapalił się spirytus. Nieostrożność jednego z marynarzy spowodowała wybuch tak gwałtowny, że "drzwi i ściany sypialni marynarzy zostały wyrwane, a urządzenie wewnątrz zniszczone". Szwedzcy marynarze niewątpliwie spłonęliby żywcem, gdyby nie odwaga sternika Ohrströma, który - z narażeniem własnego życia - wyniósł z płomieni nieprzytomnych kolegów. Z pomocą marynarzy z innych statków pożar ugaszono.



Co ciekawe, "Echo Gdańskie" z 30 marca 1926 r. podało informację o eksplozji na pierwszej stronie, nie zaś - jak w przypadku pozostałych doniesień z Gdańska - w lokalnej kronice wypadków: świadczy to niewątpliwie o znaczeniu incydentu dla miejscowej społeczności. Redakcja zauważyła ponadto, "że organizacja higjeniczna w porcie jest zupełnie niewystarczająca".

Natomiast we wspomnianej "Kronice" - pośród wielu incydentów mniejszych i większych - na pierwszy plan wysuwa się historia tragicznej śmierci doktorowej Pomierskiej. Wdowa po zmarłym kilkanaście dni wcześniej doktorze Janie Pomierskim, dostała się pod koła samochodu pocztowego kursującego na linii Gdańsk - Malbork. Do zdarzenia doszło wieczorem, gdy pani Maria, wraz z córką Melanią, próbowały przejść "jezdnią asfaltową" do przystanku tramwajowego naprzeciwko kawiarni "Konietzko" (kawiarnia znajdowała się przy Wielkiej Alei (niem. Grosse Alee - obecnie Aleja Zwycięstwa).



Melania "widząc niebezpieczeństwo" "usiłowała odciągnąć swą matkę z powrotem", niestety bez powodzenia: "skrzydło przy kole samochodu pochwyciło nieszczęśliwą matkę i powlokło kilka kroków naprzód", po czym "koło przeszło przez głowę miażdżąc ją zupełnie" - kobieta poniosła śmierć na miejscu. Córka ofiary dostała "ataku nerwowego" i trafiła do szpitala miejskiego.

Winnym wypadku był nie tylko kierowca jadącego zbyt szybko samochodu, ale też i władze, "które, wytykając jezdnię dla samochodów, zignorowały zupełnie bezpieczeństwa życia ludzkiego" - bo, jak zauważa "Echo", jezdnię w tym miejscu wybudowano "bardzo niepraktyczną", "ignorując zupełnie przechodniów, którzy z trudem tylko mogą się przedostawać z jednej strony alei na drugą".

Rok 1926 to czasy Wielkiego Kryzysu: nic więc dziwnego, że wiele osób, nie mogąc utrzymać się z dotychczasowych sposobów zarobkowania, szukało nowych źródeł dochodu. Tak też uczynił niejaki P.W., kupiec z Gdańska, który "postanowił udawać policjanta kryminalnego".



Sposób na zarobek był niezwykle prosty: przebrany policjant poszukiwał fałszywych banknotów o nominale 25 guldenów gdańskich, rzekomo pozostających w obiegu. Jak łatwo się domyślić, każdy sprawdzany banknot okazywał się sfałszowany i jako taki podlegał konfiskacie. Błyskotliwą karierę naszego policjanta zakończyła podejrzliwość właścicielki jednego ze składów konfitur, która zaalarmowała prawdziwych policjantów. P.W. został szybko schwytany i stanął przed sądem kryminalnym: tłumaczył, że powodowała nim bieda. Sąd wziął to tłumaczenie pod uwagę i skazał go na zaledwie dwa tygodnie więzienia.

I tylko przyroda, nie bacząc zupełnie na sprawy ludzi, podążała jak zawsze odwiecznym szlakiem: przyjemne wiosenne ciepło wypędzało precz zimowe przymrozki, a nadciągające z zachodu "gęste" deszcze miały już wkrótce zakończyć żywot bałtyckich lodowców...



Źródło: "Echo Gdańskie" nr 72 z 30 III 1926 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (10)

  • Aj ja wiem.

    Zawsze się znajdzie mądrala ,niezadowolona z tego co robi ktoś , by przybliżyć nam fakty w historii naszego miasta -pozdrawiam

    • 2 0

  • a ja nie wiem :) (1)

    po co autor artykułu pisze o tym co już jest napisane w starych gazetach i widoczne na zdjęciach? czy on ma mnie za idiotę? czy myśli, że nie rozumiem co tam jest napisane i musi mi to jeszcze przetłumaczyć??? wstawcie same zdjęcia artykułów z tych gazet i wyjdzie na to samo, a redaktorka wyślijcie na przymusowy urlop :)))

    • 0 5

    • Sam

      sobie przeczysz, skoro uważasz, że Autor ma ci wstawiać tylko fotki artykułów. Migawki są dla tych, którzy sami do starej prasy nie sięgają. I którym taka popularyzacja czasów minionych nie przeszkadza, bo dzięki niej mogą swoją wiedzę poszerzyć. Przymusu czytania, podobnie jak w przypadku innych tekstów, nie ma. Możesz sam sięgać do starej prasy, jeśli potrafisz. Powodzenia!

      • 1 0

  • młody historyk na tropie (3)

    W artykule jest błąd:
    Rok 1926 to czasy Wielkiego Kryzysu: nic więc dziwnego, że wiele osób, nie mogąc utrzymać się z dotychczasowych sposobów zarobkowania, szukało nowych źródeł dochodu.

    Wielki Kryzys wybuchł w 1929 roku, natomiast kryzys w WMG może być związany z wojną celną miedzy Republiką Weimarską a II Rzeczpospolitą.
    Pozdrawiam

    • 7 0

    • Wojna celna -

      może też. Fakt niepodważalny to taki, że po pierwsze standard życia był znacznie niższy, niż obecnie - więc bieda też nie była porównywalna ze stanem obecnie określanym jako bieda. Po drugie - kryzys w Polsce, a także w Wolnym Mieście Gdańsku był lekko spóźniony w stosunku do głównego, światowego "kryzysowego" nurtu. Najbardziej odczuwalny spadek koniunktury to pierwsza połowa lat trzydziestych, w zasadzie - do strajków chłopskich w 1935...

      • 1 0

    • (1)

      Moi dziadkowie opowiadali ze dwudziestolecie miedzywojenne to byl ogromny kryzys! Wszawica, glod i okropna bieda. Mowie tu o zyciu prze ietnevo czlowieka a nie o gospodarce.

      • 1 1

      • uzupełnienie

        Stwierdzenie Wielki Kryzys to nazwa historiograficzna dla okresu 1928-33 i jednoznacznie wskazuję na ten przedział czasowy, stwierdzenie,,wielki kryzys" pisane od małej litery tego znaczenia n posiada. Moi dziadkowie również opowiadali o XX-leciu międzywojennym i wskazywali na lata prosperity i dekoniunktury, to był czas kiedy to zawirowania na rynku globalnym bezpośrednio odbijały się na życiu, transakcje prowadzone w oparciu o proste mechanizmy finansowe bardzo odbijały się na walucie, przez co przysłowiowa bieda była bardziej dokuczliwa.
        Pozdrawiam.

        • 0 0

  • 10 litrów spirtu...

    Nieźle popijali ci marynarze, na 6 chłopa 10 litrów spirytusu, no,no!

    • 7 1

  • Oszustwo ''na policjanta''

    widac stare jak sama policja ...

    • 14 1

  • Dzisiejsze

    jezdnie też wytyczane są "bardzo niepraktycznie" dla przechodniów. Dodatkowo - nawet wąskie chodniki pełnią rolę parkingów dla zdesperowanych właścicieli pojazdów. Nie zmienił się też sposób zarabiania metodą na fałszywego policjanta. I tylko pogoda przyspieszyła...

    • 21 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Od jakiego wyrazu utworzono nazwę Brzeźno?

 

Najczęściej czytane