• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Mazgaj - ofiara bójki przed gospodą na Stogach

Paweł Pizuński
5 września 2015 (artykuł sprzed 8 lat) 
Dom zdrojowy na Stogach. Fotografia z początku XX wieku. Dom zdrojowy na Stogach. Fotografia z początku XX wieku.

Zabawa u Krahmera dopiero się rozkręcała, ale Friedrich Klein wyszedł wcześniej. Stanął na tarasie przed wejściem, rozejrzał się i zastanawiał się chwilę. Był drugi dzień Zielonych Świątek, zegar w gospodzie wskazywał ósmą, a na zewnątrz dopiero robiło się ciemno. Nie godziło się wracać do domu, gdy całe Stogi bawiły się w najlepsze.



We wszystkich lokalach aż szyby trzęsły się od muzyki, śpiewu i tańców, dlaczego więc Klein miałby marnować świąteczny wieczór? Poprawił spodnie, rozprostował dłońmi marynarkę i ruszył w stronę gospody Albrechta. Tam w gronie kamratów zawsze szło się zabawić.

Był w połowie drogi, gdy spotkał jednego z nich. Karl Hecht szedł ulicą i nie wiedzieć czemu wściekły był jak diabli. Z tego wszystkiego nawet się nie przywitał.

- Pojmujesz Franz? - zasyczał przez zęby - Jakiś cap jak psa mnie zrugał z powodu jakiejś dziewki. Pojmujesz Franz? Jak psa... - poczerwieniał.
- I co? Trzasłeś go w pysk? Rąbnąć go trza było...

Hecht spuścił głowę i splunął w bok.

- Trzech ich było - wzruszył ramionami - Nie szło nic zrobić... - spojrzał tak, jakby przepraszał.
- Co? Chcesz powiedzieć, że ktoś cię opluł, a ty mu nie oddałeś? - spojrzał na tamtego z góry

Hecht przestąpił z nogi na nogę i wlepił wzrok w czubki butów. Fakt. Nie były zbyt czyste, choć pastował je rano. Jego milczenie sprawiło, że w Kleinie aż się zagotowało. Wstąpił w niego duch bojowy.

- Fujara z ciebie... - spojrzał na tamtego góry - Gdzie jest ten, co cię zrugał? - zapytał.
- Szedł do gospody - palcem wskazał lokal Krahmera.
- Chodź! - zakomenderował Klein i pociągnął Hechta za rękaw.

Jezioro Pusty Staw (Heidsee) leżało na terenie należącym do wzbogaconego na kopaniu bursztynu niejakiego Spechta, tego samego, do którego należała jedna z pobliskich knajp.
Jezioro Pusty Staw (Heidsee) leżało na terenie należącym do wzbogaconego na kopaniu bursztynu niejakiego Spechta, tego samego, do którego należała jedna z pobliskich knajp.
Do gospody Krahmera doszli w kilka minut. Weszli do środka i stanęli przy wejściu tak, by dobrze widzieć całą salę. Z boku, pod ścianą, dwóch rżnęło na harmoniach, kilkanaście par kręciło się w kółko w rytm muzyki, reszta siedziała przy dębowych ławach, które stały pod oknami z brudnymi od kurzu szybami. Siedzieli głównie mężczyźni w wypłowiałych garniturach, choć trafiło się też i kilka kobiet w długich, przyciasnych sukniach. Mężczyznom najwyraźniej nie tańce, lecz trunek był w głowie, więc kobiety, które z nimi przyszły siedziały obok nadąsane.

- Widzisz gdzieś tego, który cię obraził? - zapytał i Hecht wspiął się na palce, choć karłem nie był.
Rozglądał się chwilę, by w końcu odszukać właściwą osobę. Przy jednej z ław opodal okna siedział młody typ w ciemnym garniturze, obok niego jakaś dziewczyna i młokos przed dwudziestką. Ani on, ani też ten w garniturze nie imponowali posturą

Klein zaśmiał się i aż wydął wargi ze wzgardą.

- Przecież to gołowąsy jakieś - powiedział z półuśmieszkiem.
Rzeczywiście. Żaden z tych dwóch wąsów nie miał. Nie to, co Klein. On swego wąsa nosił z dumą.

Pewnym siebie krokiem podszedł do tamtych, trącił dłonią tego w garniturze i tamten podniósł głowę.

- Obraziłeś mojego kamrata - wycedził Klein przez zęby.
- I co z tego - tamten uśmiechnął się bezczelnie - Widać sobie zasłużył - spojrzał wyzywająco.

Klein chciał już go zdzielić, ale pohamował się. Honorowo trzeba sprawę załatwić, zwłaszcza że poznał gada. Bezczelny typ nazywał się Schapeter i mieszkał na drugim końcu Stogów.

- Znam cię, dobierz sobie więc jakiego i wyjdź z knajpy. Na zewnątrz honorowo sprawę załatwimy - powiedział pewnym siebie tonem, ale na odpowiedź nie czekał.
Odwrócił się na pięcie, wyszedł z knajpy, a za nim Hecht. Była 9:30, a więc na zewnątrz było ciemno.

* * *


Zanim tamci wyszli, Klein i Hecht zdążyli odpowiednio przygotować się do rozprawy. Do kieszeni spodni napakowali kamieni, dobrali sobie też jeszcze jednego sekundanta. Robotnik Grabowski zgodził się ich wspomagać.

Zaczaili się nieopodal wyjścia z lokalu, w cieniu zagrody Spechta. Z płotu okalającego posesję wyrwali sztachety i tak uzbrojeni oczekiwali nadejścia przeciwników.

Czytaj także: Kąpielisko w Stogach: Od Spechta, przez Pasanil do MOSiR-u

Schapeter wyszedł po chwili. Towarzyszyła mu ta sama dziewczyna, która siedziała z nim przy stole oraz młokos przed dwudziestką. Szli powoli pełną kolein żwirówką, rozglądając się na boki.

Początkowo miejscem wypoczynku na Stogach był park nad jeziorem Pusty Staw. Wybudowano tam miniaturowy zamek z dykty dla dzieci i miniatury żaglowców. Początkowo miejscem wypoczynku na Stogach był park nad jeziorem Pusty Staw. Wybudowano tam miniaturowy zamek z dykty dla dzieci i miniatury żaglowców.
Klein, Hecht i Grabowski wyszli z ukrycia, gdy tamci już ich minęli. Zaatakowali od tyłu, gdy przeciwnik najmniej się tego spodziewał i zdaje się, że Klein zadał pierwszy cios. Zdzielił bezwąsego młokosa w łepetynę tak, że tamten zachwiał się nieco, ale ani nie upadł, ani też nie uciekł. Wręcz przeciwnie. Rozpaczliwie stawiał się machając tym, co trzymał w ręku - kijem z grubej tektury zaopatrzonym w metalową wkładkę. Uciekła tylko dziewczyna. Pobiegła w dół żwirówką i tyle ją widzieli.

Nie wiadomo, jak długo trwała zwada. Nikt tego nie liczył, bo i po co. Ważniejsze było rozstrzygnięcie, ale to nie nastąpiło. Kilka par wyszło z gospody i bój trzeba było przerwać. Grabowski, Klein i Hecht poszli do gospody Albrechta, Schapeter też gdzieś przepadł i chyba tylko młokos pozostał na miejscu. Oparł się o pobliski parkan i sapał ciężko. Cóż, zdarza się.

* * *


Młokos stał przy parkanie dość długo. Klein wracał do domu po zamknięciu gospody, a tamten wciąż tkwił w tym samym miejscu, jakby korzenie zapuszczał. Obiema rękoma opierał się o płot i zdaje się, że płakał. "Mazgaj" - pomyślał Klein, ale w pewnej chwili żal mu się go zrobiło. Przystanął, potarł dłonią czoło i spojrzał na tamtego z politowaniem.

- Ej, ty! Możesz iść do domu! - krzyknął - Nic ci nie zrobię - dodał, ale tamten nawet nie drgnął. Stał ze spuszczoną głową i wzrokiem wlepionym w ogrodzenie.
Klein machnął ręką i poszedł dalej. Było już przecież późno.

Młokosa znaleźli przechodnie 5 czerwca 1900 r. z samego rana. Leżał skulony przy drodze i w ogóle się nie ruszał. Ktoś zasugerował, że to pewno pijana ofiara wieczornego świętowania, wezwano więc sołtysa.

Sołtys, osoba bądź co bądź urzędowa, długo się nie zastanawiał. Najpierw trącił tamtego stopą, później szarpnął za ramię, a gdy wyrostek mimo to się nie podniósł, pochylił się nad nim i uważnie mu się przyjrzał. Nic dziwnego, że chłopak się nie ruszał. Blady był i nie oddychał, znaczy się więc, że nie żył.

Sołtys kazał odstawić trupa do lazaretu i wezwał żandarma. Skoro młokos nie żył i skoro miał sporego guza na głowie, to wiadomo było, że nie zmarł sam z siebie. Może był pijany i uderzył się w głowę, a może ktoś go trzepnął? Nieważne. Młokos zmarł tragicznie, trzeba więc było przeprowadzić śledztwo.

Czytaj także: Nocą noże poszły w ruch. Awantura w Stogach

Miejscowy żandarm i dwóch policjantów z Gdańska jeszcze tego samego dnia zaczęli rozpytywać w okolicy i sprawa się wydała. Klein, Hecht i Grabowski nawet nie sądzili, że tak wielu ludzi zapamiętało ich bójkę z Schapeterem i tym drugim. W efekcie już w południe wszyscy w Stogach wiedzieli, że to oni zatłukli tego wyrostka, co to go ludzie na ulicy znaleźli i że wpakowano ich do aresztu.

Przesłuchano ich nazajutrz z samego rana. Wszyscy trzej od dłuższego czasu wiedzieli, że sprawa jest poważna, sypali więc aż miło. Hecht mówił, że wszystkiemu winien jest Klein, Grabowski twierdził, że jest niewinny, bo nie walił kijem, a jedynie pięścią, Klein zaś dowodził, że skoro wszyscy bili się równo, to każdy też jest równo winny.

W rezultacie Hechta i Grabowskiego z aresztu śledczego wypuszczono, a Klein w nim pozostał. Sędzia śledczy Thymian poniekąd słusznie argumentował, że jego wina w sprawie jest największa. Najpierw podjudził Hechta, później Grabowskiego, a w końcu zadał pierwszy cios.

Po kilku dniach Kleinowi przedstawiono zarzut uszkodzenia ciała ze skutkiem śmiertelnym. Według śledczych to on uderzył młokosa w głowę sztachetą, a ponieważ ten miał zaledwie 17 lat i niezbyt twardy łeb, to zmarł. Teraz dopiero Klein dowiedział się, że tamten nazywał się Miszkowski i że szykował się na kominiarza. Przedtem w ogóle go nie znał.

***


Przed sądem przysięgłych Klein stanął 1 października 1900 r. W ogóle nie przyznawał się do winy. Twierdził, że być może i od niego zaczęła się zwada, ale tak naprawdę to nie on uderzył jako pierwszy, bo to jego uderzono. Miszkowski walnął go tym swoim kijem z metalową wkładką, musiał więc się bronić. Czy zadał śmiertelny cios? Tego wykluczyć się nie da, ale równie dobrze mógł to zrobić Hecht lub Grabowski. Oni przecież też walili aż huczało.

Ekspertyza chirurga, dr Stegera, w zasadzie przemawiała na jego korzyść. Pęknięcie czaszki, które było przyczyną śmierci chłopaka, było tak nieznaczne i mało widoczne, że wcale nie musiało być spowodowane silnym uderzeniem twardym przedmiotem. Wystarczył nawet bardzo silny cios pięścią, by doprowadzić do śmierci chłopaka, tak więc Grabowski też mógł być winny.

W tej sytuacji przysięgli mieli twardy orzech do zgryzienia. Na ławie oskarżonych siedział tylko jeden oskarżony, ale w grę wchodziło aż trzech potencjalnie winnych sprawców. Wydawało się, że w tej sytuacji trudno będzie wydać wyrok, ale ten zapadł i to o dziwo jednomyślnie.

Friedrich Klein skazany został na trzy lata i sześć miesięcy więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (21) 1 zablokowana

  • (2)

    CZyli na Stogach zawsze tak samo...

    • 24 11

    • (1)

      Trzy dzielnice leszczy. Orunia Stogi i Przeróbka ehh szkoda o tym pisać.

      • 3 13

      • A jednak napisałeś płotko

        • 6 0

  • Sianki (1)

    Stogi to nazwa z lat 50tych. Ja pamiętam jak się nazywały Sianki. A jak się nazywał ten rejon na pocz. XX wieku?
    To jest istotne, przynajmniej dla mnie.
    Tak samo Przeróbka? Bzdura, powinno się wrócić do oryginalnej nazwy Trojan.
    Pozdrawiam z Trojanu.

    • 21 4

    • nazwy

      wydaje mi sie ze warto wrocic do starych nazw np. czy ktoś wie gdzie w Gdansku jest miejsce , ktore nazywano Góra Jagły ?, Stogi kiedyś Hejbudy (Heubude) pózniej Sianki
      na Przerobke dlugo mowiono Trojan itd

      • 4 1

  • Honor (2)

    Na Stogach honor był zawsze na pierwszym miejscu ;-)

    • 14 17

    • (1)

      Pewnie honor kto napije się pierwszy. Dzielnica meneli i tyle.

      • 10 10

      • Ta jasne 13 tys meneli

        • 6 0

  • Pan Pizuński jak zawsze w dobrej formie.

    Właśnie dlatego kupiłem Pierwszy Pitawal Gdański i nadal czekam na ukazanie się części drugiej :)

    • 12 0

  • pamietacie...

    zabawy we wlokniarzu , u Kunia , ten sam klimat

    • 4 1

  • Ojojoj, czytając tytuł pomyślałam, że coś się wydarzyło pod knajpą Tygrysa ;) A tu proszę historia z początku ubiegłego wieku. W dodatku pięknym językiem opisana.
    Dziękuję :)

    • 17 0

  • Piekny Niemiecki Gdańsk mozemy tylko podziwiac na starych zdjeciach (2)

    bo urzędasy i politycy przez ostatnie kilkadziesiąt lat niszczyli co się dało ,niestety do dzisiaj nieprzestali.Bo co z tego ze najpierw niszczyli ,potem ułamek tego odbudowali i sie promują na bohaterów dobroczyńców skoro nadal maja kolejne plany realizacji niszczenia miasta .

    • 14 5

    • niewiem czy piekny ..... i czy nie

      powinno sie wzrorem poprzednikow ,zwalczajacych wszysko co Polskie , burzyc ,palic i zakopywac wszysko co pruskie i niemieckie .

      • 1 2

    • Nie tylko piękny, ale przede wszystkim czysty!

      a nie wszędzie chlew!

      • 1 0

  • Na Stogach od wiekow patologia... (1)

    Nic sie nie zmienilo

    • 9 13

    • no to

      Wyprowadź się

      • 4 0

  • Dzis brakuje takich knajp jak kiedys. Z muzyka z tamtych lat.

    • 8 0

  • bursztyn i wieczny biznes.

    Kiedyś na Stogach dorobił się Specht na wydobyciu bursztynu a w dzisiejszych czasach kto się dorobił tez na wydobyciu bursztynu - tygrys ???ale nie tylko ...

    • 8 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

D-DAY. Okręty Polskiej Marynarki Wojennej w operacji desantowej w Normandii

wystawa

Spacer z Przewodnikiem: Gdańsk - Droga Królewska i ciekawe zakamarki Głównego Miasta

47 zł
spotkanie, spacer

Spacer z Przewodnikiem: Gdańsk - Droga Królewska i ciekawe zakamarki Głównego Miasta

47 zł
spotkanie, spacer

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w Gdańsku znajduje się Bastion Strzelecki i Bastion Jerozolimski?

 

Najczęściej czytane