• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nocą noże poszły w ruch, czyli awantura w Stogach

Paweł Pizuński
26 stycznia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Jezioro Pusty Staw (Heidsee) leżało na terenie należącym do wzbogaconego na kopaniu bursztynu niejakiego Spechta, tego samego, do którego należała jedna z pobliskich knajp, które odwiedzili bohaterowie opowieści Pawła Pizuńskiego. Jezioro Pusty Staw (Heidsee) leżało na terenie należącym do wzbogaconego na kopaniu bursztynu niejakiego Spechta, tego samego, do którego należała jedna z pobliskich knajp, które odwiedzili bohaterowie opowieści Pawła Pizuńskiego.
Kąpielisko morskie w Stogach pod Gdańskiem Kąpielisko morskie w Stogach pod Gdańskiem

W niedzielne popołudnie 30 lipca 1865 r., w gospodzie Spechta we wsi Stogi, kanonierzy Schmidt i Kobrik podejmowali podoficera Heina. Wypili parę piw, po czym udali się do gospody Petera. Natknęli się tu na dozorcę lazaretu Weissa, musieli więc też i z nim wypić kolejkę. Gdy wychodzili, było jeszcze jasno, udali się więc w czterech do lokalu Köpkego. Tu poznali formierza Frühlinga, a skoro ten postawił kolejkę, oni musieli się zrewanżować. Wypili parę następnych kieliszków i dopiero wtedy uznali, że trzeba wracać do domów.



Czytaj także: Kąpielisko w Stogach - od Spechta, przez Pasanil do MOSiR-u

Wyszli w pięciu. Było tuż przed północą. Wokół panowały takie ciemności, że trudno było ujść nie potykając się o koleiny na drodze. Mimo to doszli jakoś do ścieżki, która biegła groblą w stronę miasta. Rozmawiali, śmiali się, gdy nagle usłyszeli za plecami głosy jakichś ludzi. Obejrzeli się, lecz po ciemku trudno było poznać, z kim mają do czynienia.

- Muszę dziś utoczyć czyjąś krew - usłyszeli za plecami i zaraz potem kilku nieznajomych zaatakowało najpierw Frühlinga i Schmidta, a później trzech pozostałych.

Atak był tak zaskakujący, że trudno było im się bronić. Weiss, Frühling i Schmidt w oka mgnieniu tak zostali poranieni nożami, że zsunęli się w dół po grobli i dłuższy czas nie byli w stanie się podnieść. Kanonier Kobrik miał więcej szczęścia. Rzucił się do Wisły, by na przeciwległym brzegu rzeki szukać ocalenia. Jedynie podoficer Hein próbował stawić czoła napastnikom. Dobył pałasza i po zadaniu kilku cięć puścił się w pogoń za napastnikami. Nie wiadomo jak bardzo oddalił się od towarzyszy, gdy nagle dobiegł z ciemności jego stłumiony głos. - Do licha! Zranili mnie... - krzyknął i zaległa cisza.

* * *

Weiss, Frühling i Kobrik o własnych siłach wrócili do Stogów. Przyprowadzili z sobą Schmidta, którego znaleźli półprzytomnego u stóp grobli. W przeciągu kilku dni doszedł on do siebie, jednak podoficer Hein zdarzenia nie przeżył. Krótko po napadzie dotarł ostatkiem sił do lokalu Petera i wszczął alarm, był jednak tak poraniony, że zmarł o wschodzie słońca.

Ani on, ani też jego towarzysze nie potrafili powiedzieć nic konkretnego o ludziach, którzy na nich napadli. Mówili, że wszystko rozegrało się tak szybko i w takich ciemnościach, że nie byli w stanie rozpoznać ani twarzy, ani też sylwetek napastników. Pamiętali tylko, że jeden z nich był bez surduta, w samej tylko koszuli.

Policjanci, którzy przybyli z Gdańska, bezradnie rozkładali ręce. Wszystkim wydawało się, że śledztwo spełznie na niczym, a tymczasem w przeciągu zaledwie kilkunastu dni pierwsi sprawcy byli już pod kluczem. Jak to było możliwe? Policjanci, który prowadził śledztwo stwierdzili, że pomogło to, co ich agenci usłyszeli od mieszkańców Stogów.

Najbardziej podejrzany był mistrz piekarski, Józef Habel ze Stogów. Przez cały feralny wieczór 30 lipca zachowywał się co najmniej zawadiacko. Był z kilkoma znajomymi w lokalu Köpkego i mocno popijał. W pewnym momencie wstał jednak od stołu, zachwiał się i trącił jednego ze swych towarzyszy.

- Pobić się dzisiaj jeszcze z kimś muszę. Krwi utoczyć - krzyknął.
- Z kim chcesz się bić? - zapytał potrącony. - Ze mną?
- Obojętne z kim. Chociażby z samym diabłem - odrzekł Habel. - Krew zobaczyć muszę...

Znowu się zatoczył, po czym podszedł do jednego z sąsiednich stołów. Bez żadnego powodu pokłócił się z robotnikiem Krügerem, nawymyślał mu od głupców i uderzył go nawet, by już po chwili spierać się ze swym znajomym, Ruschem. Później wybiegł jak szalony z lokalu bez surduta, w samych tylko rękawach od koszuli.

W Stogach pojawił się ponownie nad ranem. Szedł chwiejnym krokiem i miał kilka krwawiących ran. Mistrz piekarski Grünberg widział, jak wchodził przez okno do chaty swojego sąsiada Brehmera.

- Fried, chodź, zobacz jakie dzikie rzeczy dzisiaj się działy... - krzyknął ponoć do tamtego.

* * *

Habel jako pierwszy miał być aresztowany pod zarzutem zabójstwa, ale zniknął gdzieś tuż po zajściu, zamknięto więc tylko dwóch jego znajomych - Jana Ruscha, który pochodził z Krakowa i Friedricha Grawego ze Stogów. Obaj mieli zaledwie 24 lata i feralnego wieczora byli w gospodzie Köpkego razem z Hablem. Później widziano ich nad ranem 31 lipca, jak wyczerpani i poranieni leżeli na poboczu głównej szosy w Stogach, niechybnie musieli więc brać udział w bójce.

Gdy podszedł do nich posługacz Heise, tamowali właśnie krew przykładając do ran świńskie łajno.

- Wy pijani jesteście, czy chorzy? - zapytał Heise.
- A co tobie do tego? - odparł grubiańsko Grawe.
- Zamiast tutaj leżeć powinniście iść do domu i położyć się do łóżka.
- Jak ty zaraz sobie nie pójdziesz, to skończysz jak ten podoficer. Tak ci zrobię, że odfruniesz. Jasne? - odrzekł Grawe groźnie i Heise odszedł czym prędzej.

* * *

Habel odnalazł się jakiś miesiąc później. Okazało się, że zaraz po bójce, w której zginął Hein, wyjechał do Frankfurtu nad Odrą i włóczył się tam bez celu przez cztery tygodnie. Gdy tylko pojawił się w Gdańsku został aresztowany. Zaprzeczał jednak, by napadł na Heina i jego towarzyszy. Twierdził, że feralnego wieczora pokłócili się z Ruschem i Grawem i stąd wzięły się rany, które miał każdy z nich.

Mimo tych tłumaczeń cała trójka zasiadła na ławie oskarżonych we wrześniu 1865 r.

- To jasne, że tych trzech młokosów dopuściło się zbrodni na podoficerze Heinie i jego towarzyszach - zaczął prokurator mowę wstępną. - Dowody są niepodważalne, a zeznania pana Grünberga i służącego Heisa dodatkowo je wzmacniają.
- Nieprawda - zaoponował obrońca. - Prokuratura nie posiada żadnych dowodów, a co najwyżej pewne poszlaki.
- Myli się pan. To są dowody. Jeśli każdy z oskarżonych miał na ciele krwawe rany, to musiały one powstać w trakcie bójki. Nie wątpię, że zadał je podoficer Hein, broniąc się przed zdradziecką napaścią.
- Mogło też być inaczej. Obrażenia mogły powstać w wyniku bójki, jaka wywiązała się pomiędzy oskarżonymi.
- Jeśliby nawet tak było, w co wątpię, to i tak oskarżeni zasługują na karę. Trzeba wreszcie ukrócić plagę nożownictwa, jaka szerzy się w naszym mieście - odparł prokurator z naciskiem i trafiło to chyba przysięgłym do przekonania, bo kilku z nich skinęło głowami.

Wyrok, jaki zapadł pokrywał się z wnioskami prokuratora. Przysięgli odpowiedzieli twierdząco na zapytanie o winę oskarżonych i w efekcie każdy z nich skazany został na pięć lat więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (31) 2 zablokowane

  • HEBEL to na pewno pradziad Tygrysa.....

    o własnie to

    • 55 3

  • Od niemieckiego bandyty do polskiego małego nasladowcy

    Co to by mogło być gdyby ten mały polski nasladowiec był rodem z niemiec?

    • 6 2

  • ahhh te Stogi......

    • 24 2

  • na stogach to norma hehe

    • 20 7

  • lata lecą a zmian nie ma, tak trzymać

    • 13 7

  • ...chodź, zobacz jakie dzikie rzeczy dzisiaj się działy...

    i tak po dziś dzień. Ludzie się zmienili, ale mentalność pozostała.

    • 13 2

  • przykładali świńskie łajno do rany?

    Cudowny sposób!

    • 27 0

  • ...Lata lecą

    jak noże na stogach...

    • 21 3

  • Kara niezbyt surowa.

    Dziś pewnie też nie dostaliby wiecej, z tą różnicą, że wtedy gniło się w lochu a dziś więzienia to sanatoria.

    • 21 1

  • A Tygrys i tak ze Stogami będzie sie najbardziej kojarzył.... (2)

    Co zrobić , każdy rejon ma swego "wodza"...
    NIECH ŻYJE NAM 100 LAT !!!! Bo przynajmniej porządek jakiś jest w miarę.

    • 19 14

    • TO PRAWDA ALE .....

      Zgadzam sie z tobą ale nie do Końca. A mianowicie Dobrze ze ktoś Ogarnia dzielnice ze maja swojego Bosa ale niestety nie każda dzielnica ma takiego Jestem z Oruni D. i niestety to dzika dzielnica jeden drugiego sprzedaje i opierdala kazdy robi se co chce tu powinien ktoś być. Każdy normalny z stąd ucieka.

      • 3 1

    • Zgadzam się z Tobą ale nie do Końca. A mianowicie Dobrze ze ktoś Ogarnia dzielnice ze maja swojego Bosa ale niestety nie każda dzielnica ma takiego kogoś, Jestem z Oruni D. i niestety to dzika dzielnica jeden drugiego sprzedaje i okrada każdy robi se co chce tu powinien ktoś być. Każdy normalny z stąd ucieka bo jest coraz gorzej

      • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki jest najstarszy budynek w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane