• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wierny pies uratował życie dwojga gdynian

Jarosław Kus
1 marca 2024, godz. 18:00 
Opinie (39)
Najnowszy artykuł na ten temat O morderstwie na jachcie i upartej nudystce
Pokaz tresury psów-ratowników. Rok 1933. Pokaz tresury psów-ratowników. Rok 1933.

Z końcem lutego roku 1939 coraz więcej "radosnych oznak" zwiastowało nadejście wczesnej wiosny, nie tylko na Podhalu, ale też i nad morzem, choć przecież na północy przyroda zawsze zwykła budzić się nieco później.



Ale to właśnie tutaj, nad Bałtykiem, "opady deszczowe, w połączeniu z niezwykłym ciepłem ostatnich dni, nie pozostały bez następstw, którym trudno nie poświęcić tych kilku słów". Radowano się więc, że "tu i ówdzie, na krzakach i małych drzewkach ukazały się maleńkie pączki, jeszcze nieśmiałe, ale zapowiadające już pyszną, pierwszą zieleń wiosny", bo była to zapowiedź, że "już niedługo zieleń ta zapanuje nad wszystkim".

Niestety, zima jednak nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa, o czym - w dramatycznych okolicznościach - przekonało się pewne małżeństwo z Gdyni: gdyby nie wierny pies, byłaby to dla nich zapewne zima ostatnia...

Z wolna cichły też zimowe sztormy, zostawiając po sobie trochę "złota Bałtyku"...

... i morskiej trawy, której "po ostatniej sztormowej pogodzie morze wyrzuciło na dużej przestrzeni wybrzeża, pomiędzy Dąbkami a Władysławowem, olbrzymie ilości". Jak wiadomo, "te cenne dary morza służyć mogły [nie tylko] jako faszyny dla umocnienia brzegów, jako ściółka dla bydła, nawóz", lecz "wreszcie używane być mogły do wyrobu materacy".

Może to tłumaczy duże zainteresowanie miejscowych złodziei... pościelą: do materaca warto przecież przygarnąć jakąś ciepłą kołderkę....

Tymczasem w  Gdyni nadejście wiosny wiązało się też z pewnym zagrożeniem, ponieważ "rzeczka Kacza, przepływająca na terenie Gdyni przez dzielnicę Małego Kacka i Orłowa" [spr] "od dawna sprawiała wiele kłopotu w porze wiosennej", a to dlatego, że "podczas roztopów, wody jej zalewały pola i niżej położone dzielnice obu przedmieść Gdyni".

W roku 1939, "wskutek uregulowania tej rzeczki na przestrzeni 1100 mtr.", "największa plaga ludności tych przedmieść została usunięta". A ponieważ "Komisariat Rządu planował dalszą regulację rzeczki", wyglądało na to, "że po całkowitym uregulowaniu jej koryta, groźba zalewu przedmieść usunięta zostanie" na zawsze i w sposób ostateczny.

Lecz czy można było równie skutecznie usunąć z miasta coś gorszego niż wiosenne podtopienia, czyli zawiść i niezgodę? Bo choć "bójki podchmielonych osobników", takich jak ta, do której doszło "na przystanku autobusowym przy spalarni śmieci", były na porządku dziennym nie tylko w Gdyni...

... to już "bójka zięciów z teściem o majątek" miała zupełnie inną wagę. Zwłaszcza, gdy "obaj zięciowie doszli do porozumienia, że teścia do ustępstw należy zmusić siłą"...

Trudno też było wytłumaczyć niespodziewaną "bójkę pomiędzy parą narzeczonych", tym bardziej że, "co było powodem bójki nie zdołano ustalić".

Wprawdzie przypadek "ładnej rodzinki" z Gdańska to dowód na to, że "rodzinne kłopoty" wcale nie były wyłącznie gdyńską specjalnością...

... ale przecież gdyńską atmosferą życzliwości zachwycał się nawet sam generał Franco.

Najwyraźniej jednak hiszpański dyktator nie był nigdy na Grabówku i nie wziął pod uwagę tego, że choć "każdy naprawdę wybitny człowiek odnosi się do ludzi delikatnie i uprzejmie", to jednak "im większy cham, tym więcej - ordynarny"...

Gdyńskie przygotowania do nadchodzącego sezonu nie ograniczały się jednak wyłącznie do regulacji rzeki Kaczej: "Biuro Turystyczne Ligi Popierania Turystyki w Gdyni organizowało kurs przewodników dla wycieczek przybywających do Gdyni i na wybrzeże", na który planowano przyjmować "odpowiednich kandydatów".

Czasu nie traciła też i Żegluga Polska, bo choć "od pewnego czasu krążyły pogłoski, że "Żegluga Polska zamierza sprzedać oba statki żeglugi przybrzeżnej - "Gdynię" i "Gdańsk", to jednak "z uwagi na zbliżający się sezon statki te oraz "Jadwiga" i "Wanda"" trafiły do doku "celem przeprowadzenie dorocznego remontu i malowania, by przybrać godną szatę na powitanie pierwszych turystów wiosennych w Gdyni".

Z myślą nie tylko jednak o przyjezdnych przystępowała też Gdynia do budowy arterii komunikacyjnych i nowych stacji kolejowych.

Ale cóż tego, skoro w nowym rozkładzie jazdy pociągów została "odcięta od środka kraju", ponieważ "ze względu na oszczędności" skasowano "szereg najważniejszych pociągów dalekobieżnych i pospiesznych", wprowadzając w ten sposób "prymitywne stosunki komunikacyjne na najwartościowszych ziemiach polskich - na Pomorzu i w Wielkopolsce".

I jak tu teraz do tej Gdyni dojechać? Własnym samochodem?

Bo chyba nie taksówką...

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 37 z 14 lutego 1939 r., nr 47 z 25-26 lutego 1939 r., nr 48 z 27 lutego 1939 r. i nr 49 z 28 lutego 1939 r., "Dziennik Bydgoski" nr 46 z 26 lutego 1939 r. oraz "Słowo Pomorskie" nr 47 z 26 lutego 1939 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej oraz Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (39) 1 zablokowana

Wszystkie opinie

  • Co jest ciekawe, to fakt, że II RP generałowi Franco uzbrojenia i materiałów wojskowych prawie nie sprzedawała, a republikanom (8)

    jak najbardziej, w niemałych ilościach. Kontrastuje to z mocno negatywnym stosunkiem II RP w stosunku co do tzw. Dąbrowszczaków, którzy republikanów wspierali - skoro kasy nie mieli - to własnym czynem, życiem. Jakoś kasa od republikanów rządzącym w II RP brzydko nie pachniała. No, może to raczej hiszpańskie siły prawicowe generała Franco w Polsce broni kupować nie chciały, mając za znaczącego sponsora Niemcy (w tym Legion Kondor) i nie chcąc "podpaść" w Berlinie. Bo gdyby chcieli od Polski broń kupować, to tak rzekomo pryncypialny rząd II RP i im by sprzedawał, aby tylko zarobić.

    • 4 5

    • Nie ma sie czemu dziwic (1)

      Siły wspierające Republikę były od Sasa do Lasa. O ile można było wspierać skrzydła umiarkowane to przecież już niekoniecznie anarchistów (bo państwu nie wypada) czy stalinowców z Międzynarodówek. Niestety, ale ta niespójność obozu republikańskiego, by nie powiedzieć wprost: wzajemna nienawiść pmiedzy frakcjami, skutecznie podsycana przez sowiecką agenturę sprawiła, że republika przegrała wojnę.

      • 5 0

      • Sowiecka agentura, placówka NKWD nie tylko "podsycała", ale anarchistom jako elementowi (jak dla nich) niepewnemu

        potrafili zabijać liderów. Z 25 lat temu film w telewizji Planete oglądałem, nawet porozmawiali z dziadkiem prawie 90-cioletnim, byłym anarchistą z tamtej wojny. Niezłą miał pamięć i nawet do kamery wzniósł ich okrzyk: "Viva el anarkizmo", druga część celowo fonetycznie. No ale Dąbrowszczacy walczyli z faszystami, dziesiątki tysięcy z Włoch i tysiące z Niemiec. Tyle że niestety pod dowództwem takiego sługi Kremla, jak pi jak Świerczewski. Generał, he he. W 1941 pod Moskwą więcej Ruskich wygubił niż w 1920 Piłsudski (jak mawia żartobliwe, nie do końca prawdziwe stare powiedzonko), tak nieudolnie dowodził dywizją, którą praktycznie stracił.

        • 4 1

    • W II RP mieliśmy polskie sądy (a nie sterowane z Ber lina), polskich porządnych sędziów, to i osz ust Wiśniewski za próbę (5)

      wyłudzenia na szkodę taksówkarza 300 zł (umówione wynagrodzenie za kurs do stolicy), mimo że z braku kasy na benzynę do szkody w takim wymiarze nie doszło, orzekł wyrok 5 miesięcy, a i to z dwoma czynnikami łagodzącymi. A teraz? /tamto 300 zł bym na dzisiejsze przeliczył tak na 16 tysięcy złotych. Trzy nie najlepsze pensje; taka wtedy wynosiła 100 zł miesięcznie. Mikra to 80 zł miesięcznie/.

      • 2 3

      • To wracaj do tej swojej II RP, ale tam gdzie mieszkał twój pradziadek, za Bug. (4)

        • 2 4

        • Pato (3)

          Komentarz

          • 3 1

          • I jeszcze mnie śmieszący, jako że mój dziadek, żołnierz Legionów, przez jakiś czas za Bugiem "mieszkał". W okopach (2)

            W 1916 pod Kostiuchnówką walczył. I po przełamaniu polskiego frontu ranny dostał się do niewoli. Ruscy wcześniej przełamali linie austriackie i węgierskie, a mało tego, Węgrów to z pomocą ciężkiej baterii czeskiej, co zgodziła się po wzięciu do niewoli lufy skierować na swoich! Do tego mój dziadek nie tylko był "za Bugiem" jakiś czas (3 pułk legionów), uczestniczył w największej bitwie Legionów, ale w niewoli carskiej to i za Wołgę trafił! Do Polski wrócił chyba latem 1918, bo ich czerwoni wypuścili i posłali ku Polsce. Na ochotnika się zgłosił do Legionów jeszcze latem 1914. Wkrótce wysłali ich do Rumunii, II Brygada, stamtąd w górach poszli na teren Rosji (dziś to Ukrai ny). W sierpniu 1920 znów się na ochotnika zgłosił. Przed 15 sierpnia, nie po ;-)

            • 2 0

            • Też zza buga (1)

              Dobry komentarz Moj dziadek lwowianin orleta , w czasie wojny w kazachstanie, potem anders ,persja( tak mowil )wlochy m cassino na koncu londyn po wojnie zachecony wrocil szczecin Marzyl o tym zeby wrocic za bug do "swojego " lwowa

              • 2 0

              • No niestety, mógł co najwyzej pojechać do Przemyśla (pociąg Szczecin - Wrocław - Przemyśl, najdłuższa trasa w Polsce kiedyś)

                I na jego obrzeżach spojrzeć na tablicę: Lwów 100 km. No, oczywiście krótkie, indywidualne turystyczne wypady Polaków do Lwowa były możliwe, np. pod koniec czasów Gierka. Nieraz po to, aby pod pretekstem turystyki i zwiedzania 2 dni Lwowa, trochę złota kupić i przemycić do Polski. Ale z rodziny żony brata starszy pan był z Wilna, małolat był, jak stamtąd ruszyli do Polski np. w 1945 i powiedział, że jego noga tam więcej nie postanie. I nawet po 1990 nie chciał tam pojechać, a jeszcze zdrowie miał, a i pieniądze na wyjazd.

                • 1 0

  • No i super pies zawsze był pozyteczny A co zrobił kot :) ? Ilu ludzi uratował:) Bo jak na razie ty tylko zabija niewinne male (8)

    małe ptaszki

    • 14 17

    • Kot (4)

      Tez uratowal czlowieka w podobnej sytuacji .Lizał po twarzy spiacego i miauczal az obudzil ( na kuchence gazowej gotowal sie od kilku godzin obiad )

      • 6 1

      • Po "kilku godzinach" gotowania na gazie to cokolwiek by to było, byłoby w postaci mocno zwęglonej (1)

        I to raczej po 1,5 godziny.

        • 4 3

        • Pewnieak

          Ale gaz sie palil i zżeral tlen

          • 4 0

      • hahaha ale brednie juz bardziej by pasowało ze sikał mu na twarz :)

        • 2 4

      • a no były przypadki ze głupi kot sie schował i niechciał wyjsc a dziecko niechciało zostawic kota wiec opiekun musiał po niego

        wrócić i mało sam nie zginął .

        • 3 4

    • Kot uratował jakieś małe zwierzątka znosząc je w pyszczku z ulicy (2)

      tylko nie pamiętam co to były ale w necie można znaleźć

      • 2 0

      • Chyba

        Wiewiórkę

        • 0 0

      • Widziałem kiedyś, jak kot na widok wiewiórki (z dala od terenów, gdzie żyły) miał wzrok, jak facet na widok

        Miss Polski w stroju topless, ubranej tylko w dół bielizny oraz szpilki, idącej uliczką. Pierwszy raz w życiu takiego szczura widział i już ruszył za nią, ledwo mnie zauważył, gdy go płoszyłem, aby wiewiórze pomóc wypracować z 5 metrów więcej odstępu. Dotarła do wysokich krzewów, o wysokości do I piętra (dzielnica domków jednorodzinnych) i tam nic już jej nie mógł zrobić, a wcześniej przez uliczkę, podwórko, asfalt truchtała po ziemi, dostępna dla kota.

        • 2 0

  • (2)

    Niby teraz mamy globalne ocieplenie

    • 10 1

    • Chyba unijne

      • 3 0

    • Skoro z końcem lutego 1939 zawitała do Polski wiosna, to czy nie rozsądnym byłoby obciążyć Polaków podatkiem emisyjnym?

      • 1 0

  • Ciekawe czy ten piesek jeszcze żyje

    • 1 4

  • (1)

    ta drabine to on przystawil ?

    • 3 2

    • Panie, kiedyś psy to były takie, że nie z takimi drobiazgami sobie radziły

      • 3 0

  • Ochrona danych osobowych dawniej i dzisiaj.

    Wlasnie czytam o biednej pani Teofili pobitej przez "narzeczonego" i widze, ze dziennikarze podali do publicznej wiadomosci nie tylko dane ofiary, ale tez jej adres zamieszkania.

    A dzis? Chronimy wizerunki zlodziei nagranych na goracym uczynku kradnacych w sklepach. A gdybysmy mieli taki cyber-pregiez, strone na ktorej kazdy moglby obejrzec ich mordeczki...?

    • 9 0

  • No tak już jest na świecie, że częściej można liczyć na człowieczeństwo pieska niż człowieka.

    w tym drugim przypadku można liczyć raczej na coś zgoła nieludzkiego.

    • 12 1

  • Niecałe 100 lat temu złodziejaszków i rzezimieszków wymieniano w prasie z imienia i nazwiska, podając nawet adres zamieszkania. Dziś nie wolno nawet inicjałów podać. Oto dzisiejszy świat! I my go sami takim uczyniliśmy!

    • 16 0

  • Opinia wyróżniona

    Fantastyczny artykuł. (1)

    Bardzo podoba mi się styl jakim drzewniej pisano, jak również tematykę, którą poruszano. Pisano o swojskich sprawach, którymi żyli ludzie. Nie brakowało też pozytywnych informacji. Jak widać też, niektóre rzeczy się nie zmieniły ... W artykule pt. "Gdynia odcięta od środka kraju" piszą np., że (cyt.) "Kolej poradziła sobie z narzekaniem miejscowej ludności w sposób bardzo "warszawski" - najzwyczajniej skasowano zupełnie ten pociąg". Jak widać warszawiacy mieli od dawna swoją renomę ;)

    • 12 1

    • Drzewiej, a nie drzewniej

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Pierwsze uzdrowiska w Sopocie wybudował:

 

Najczęściej czytane