- 1 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (62 opinie)
- 2 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (74 opinie)
- 3 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (45 opinii)
- 4 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (33 opinie)
- 5 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (6 opinii)
- 6 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (81 opinii)
Dowody na to, że nad morzem wiosna...
W pierwszych dniach kwietnia roku 1937 na Wybrzeżu "rozpogodzenie i ciepło": to niewątpliwie dobre otwarcie miesiąca, który ma w swym kalendarzu niezwykle wiosenne Święto Lasu.
Wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują już, że "wiosna na wybrzeżu w całej pełni", ponieważ "od kilku dni można zauważyć przelatujące nad wybrzeżem dzikie gęsi i różne inne ptactwo przelotne".
Wspomniane Święto Lasu to nie jedyna nowość gdyńskiej wiosny, bo na maj zapowiedziano poświęcenie "kamienia węgielnego pod pomnik Zjednoczenia Ziem Polskich". Niestety, "pomnik w kształcie olbrzymiego, 40 metrowej wysokości, obelisku granitowego", który ma stanąć "na molo Południowym, nad samym morzem", ostatecznie nie powstanie, bo wcześniej wybuchnie wojna.
Dobrze, że chociaż inne gdyńskie cudowności, a wśród nich chociażby Dom Żeglarza Polskiego, doczekają się realizacji jeszcze w tym samym roku, dzięki czemu można je podziwiać aż do dzisiaj...
Zmiany zachodzą też w reprezentacyjnej części miasta: przy okazji prac związanych z "uporządkowaniem mola reprezentacyjnego oraz związaną z nimi częściową regulacją Skweru Kościuszki", znika "wzgórze przemówień", pamiętające jeszcze czasy "dawnej "Gdingen" i jej "Kurhausu"".
Nie zmienia to jednak faktu, że 560 lat wcześniej była Gdynia "malutką wioską, otoczoną mokradłami", której mieszkańcom "powodziło się dzięki mądrej tu gospodarce zakonników wcale nieźle".
O ironio, "byli to przeważnie Niemcy", zaś "przeorami klasztoru w Kartuzach, którym Gdynia wówczas należała, byli w tym czasie"... również Niemcy.
Wróćmy jednak do polskiej już Gdyni i do roku 1937, gdy jednym "z najbardziej istotnych zagadnień" jest "kwestia rozwoju przemysłu na terenie" miasta. Wbrew pozorom nie chodzi wcale o budowę "fabryk pieniędzy", takich jak chociażby ta, którą właśnie zamknięto pod Wejherowem.
W dniu 14 kwietnia ma nastąpić "uroczyste poświęcenie nowozałożonej fabryki lemoniad i wody sodowej Bojarski i Wikaryjczyk" przy ul. Świętojańskiej 14.
Ale ten "nowy dorobek gdyńskiego przemysłu" to zaledwie kropla w morzu gdyńskich potrzeb: w porcie brakuje "zamrażalni rybnych", co dosyć skutecznie hamuje "rozwój naszego rybołówstwa morskiego".
Przeciąga się też - tak bardzo wyczekiwane - "rozpoczęcie budowy Kanału Przemysłowego", z którego przecież skorzysta" nietylko [!] Rzeźnia" (...), "przez budowę odcinka tego kanału" będąca "w stanie zapewnić sobie połączenie komunikacyjne i ustalić należycie swe dojazdy kolejowe". Nie ulega też wątpliwości, że i "możliwości rozwoju przemysłowego Gdyni znajdą dopiero przez budowę tego kanału odpowiednie terenowe rozwiązanie i staną się zachętą do inicjatywy prywatnej".
A wtedy wzrosną szanse, by port gdyński kojarzył się nie tylko ze złomem, choć nawet i w takiej postaci zdaniem Niemców "upośledza" Gdańsk.
Wolne Miasto, kierując na Gdynię pełne strachu oczy, zdaje się jednak zapominać o konkurencji ze strony swych niemieckich pobratymców ze Szczecina i Królewca.
Kolejną wiosenną nowością w Gdyni jest także... obowiązek posiadania dowodów osobistych! Bo w II Rzeczpospolitej dowód to dokument dobrowolny, wydawany na życzenie obywatela: obowiązek jego posiadania pojawi się dopiero w czasie okupacji niemieckiej. Jednak w roku 1937, "w związku z wejściem w życie rozporządzenia o ochronie granic, każdy mieszkaniec Gdyni w wieku ponad lat 13 powinien zaopatrzeć się w dowód osobisty".
Ale to nie jedyna trudność, z którą od tej pory muszą się liczyć mieszkańcy "polskiego wybrzeża morskiego", uznanego obecnie za "rejon graniczny", o czym przekonują się chociażby amatorzy fotografii.
Może dzięki tym zmianom łatwiej będzie teraz wyłapać przemytników, szpiegów i... "amatorów radiowych"?
Bez dowodów osobistych, trzeba by z miasta wyrzucać wszystkich gości, tak jak się to dzieje w Alkazarze.
A tak wystarczy pozbyć się tylko... niegrzecznych wywrotowców.
Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 84 z 12 kwietnia 1937 r. i nr 95 z 24-25 kwietnia 1937 r., "Dziennik Bydgoski" nr 83 z 11 kwietnia 1937 r. i nr 84 z 13 kwietnia 1937 r. oraz "Słowo Pomorskie" nr 79 z 7 kwietnia 1937 r. i nr 83 z 11 kwietnia 1937 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej oraz Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.
Opinie (5) 4 zablokowane
-
2022-04-16 11:21
Prawdziwa lemoniada i woda sodowa... (1)
Co to był za smak!
- 1 0
-
2022-04-17 20:37
Benedyktyni
też byli nieżli. Niemcy - a nie hitlerowcy :)))
- 0 0
-
2022-04-16 20:15
Nazwa Gdyni
Jeśli rzeczywiście jedna z pierwszych wersji zapisu nazwy Gdyni to była Kedina to czy Cedynia nad Odrą nie jest identyczną nazwą pomorską oznaczającą również bagnisko (czy jak uważają inni potok na bagnach)?
- 1 0
-
2022-04-16 11:56
Obecna, trzymetrowa statua Pilsudskiego
jest zamiast czterdziestometrowego obelisku?
- 1 0
-
2022-04-16 11:29
Fajny wybór. Uśmiałem się z tego Alkazara
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.