• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Stolarz pomógł ujawnić aferę z frankami szwajcarskimi

Jarosław Kus
20 stycznia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Ważki jak szarańcza i ślepy Maksym z ZSRR
Posterunek graniczny między Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem w Kolibkach. To tu zatrzymano kurierów przewożących franki szwajcarskie w wydrążonych nogach od sofy. Posterunek graniczny między Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem w Kolibkach. To tu zatrzymano kurierów przewożących franki szwajcarskie w wydrążonych nogach od sofy.

Druga połowa stycznia 1937 roku zaskoczyła mieszkańców Wybrzeża na wiele sposobów. Przede wszystkim późnym nadejściem zimy, zwiastowanym pojawieniem się na Bałtyku... śryżu.



Rzeczony śryż, powstający w warunkach ujemnej temperatury powietrza, przyjmuje postać kryształków lodu o kształcie igieł lub blaszek zbitych w gąbczastą, nieprzezroczystą masę i jest - po prostu - początkowym stadium tworzenia się pokrywy lodowej.

Nic dziwnego, wszak właśnie w styczniu odnotowano "pierwszy ostry mróz na Ziemi Gdańskiej", czyli temperaturę 12 stopni Celsjusza poniżej zera.

Z mrozu "skorzystała" Polska Rada Sportowa we Wrzeszczu, urządzając ślizgawkę na kortach tenisowych za Domem Akademickim.

Styczeń zaskoczył jednak nie tylko zimową aurą, o czym przekonuje nas już pierwsza strona "Gazety Gdańskiej" z 18 stycznia, krzycząca dużymi literami o "wykryciu nowej sensacyjnej afery dewizowej w Gdyni".

Za aferę odpowiadać miało "żydowskie koło czarnogiełdziarskie", skupiające aferzystów "prawdopodobnie z całej Polski". Centrum nielegalnych operacji finansowych znajdowało się właśnie na Pomorzu, w Gdańsku i Gdyni.

Szajkę zdemaskowano dzięki pomocy gdyńskiego stolarza, który otrzymał zamówienie na nogi do leżanek, przy czym zamawiający "nogi te polecił wewnątrz wydrążyć". Fakt ten wydał się uczciwemu rzemieślnikowi podejrzany i poinformował o nim policję.

Celnicy zaczęli z większą uwagą sprawdzać meble przewożone do Wolnego Miasta Gdańska i w niedługim czasie udaremniono w Kolibkach (tu znajdowało się przejście graniczne między Rzeczpospolitą Polską a Wolnym Miastem Gdańskiem) próbę przemytu pięciu tysięcy franków szwajcarskich, ukrytych w nodze od leżanki. Planowe przeszukania przeprowadzone przez policję w Gdyni zaowocowały ujawnieniem "przygotowanej do przemytu waluty obcej na sumę około 200 tys. złotych". Do przemytu, jak się okazało, wykorzystywano nie tylko meble: wśród zarekwirowanych rzeczy znaleziono między innymi obuwie z wydrążonymi obcasami.

Początek roku przyniósł również sądowy finał innej gdyńskiej afery, ochrzczonej mianem "pomarańczowego kantu". Sąd Okręgowy w Gdyni wydał wyroki skazujące Kazimierza Podlaskiego i jego wspólnika Mieczysława Szymańskiego, czyli agentów reprezentujących dwie hiszpańskie firmy owocowe, których oskarżono o przywłaszczenie "transportu pomarańcz" w liczbie dwóch tysięcy skrzyń i wystawienie dwóch fałszywych weksli.

"Niezdrową sensację" budziły afery budowlane, czego dowodzi sprawa jednego z gdyńskich domów mieszkalnych, którego fundamenty podmyła woda. Zdarzenie to wywołało falę rozmaitych spekulacji. Według niektórych doniesień prasowych, dom miał być już w tak złym stanie, że jego ściany pękały z hukiem i niebezpiecznie pochylały się ku chodnikowi, co - zdaniem "Gazety" - było jednak grubą przesadą, bo przecież "gonienie za sensacją musi mieć jakieś granice".

Innym rodzajem "sensacji", wzbudzającym w każdym czasie nadmierne,, być może zainteresowanie Czytelników, przynoszą kroniki wypadków: jest coś takiego w naturze człowieczej, że nieszczęścia innych budzą w nas niezdrową ciekawość.

Jedno z nieszczęście zdarzyło się na torach "między Grabówkiem a portem drzewnym", gdzie manewrujący parowóz potrącił śmiertelnie 48-letniego robotnika kolejowego. Robotnik ów - co ciekawe - nazywał się Jan Wiśniewski. Ciekawa zbieżność nazwisk, nie tylko dla gdynian... (na marginesie warto przypomnieć, że bohaterem "Ballady o Janku Wiśniewskim" jest Zbyszek Godlewski: po prostu autor ballady, nie znając prawdziwego nazwiska poległego, nazwał go Jankiem Wiśniewskim).

Pozostając w tematyce kolejowej, przywołajmy teraz kolejną informację "Gazety", tym razem dotyczącą początków trójmiejskiej kolei miejskiej: "z dniem 10 stycznia dyrekcja O.K.P. w Toruniu" uruchomiła "tymczasowe pociągi miejskie między stacjami Gdynia-Gdynia Dworzec (trzeba podkreślić, że tymczasem Gdańsk dysponował całkiem sprawnie funkcjonującą i rozbudowaną, jak na ówczesne czasy, koleją miejską).

Władze kolejowe poinformowały również o zmianach w funkcjonowaniu pociągów towarowych do Gdyni i Gdańska (pociągi przyspieszono).

Ale i Gdańsk miał też swoją "niezdrową sensację". Tym razem chodziło o oszustwo natury matrymonialnej, którego dopuścił się niejaki Johann Hans Herzberg z "Sopotów", który "nawiązywał znajomości drogą ogłoszeń matrymonialnych". Johann omamił "pewną młodą pannę" obietnicą małżeństwa, "pożyczając" od niej znaczną sumę pieniędzy. Jego ofiarą padło ponadto "6 kobiet w Gdańsku i 3 na Pomorzu. To jednak nie koniec miłosnych podbojów sopockiego Casanovy, który okazał się być również bigamistą, zawarł bowiem "na Ziemi Gdańskiej i Pomorzu" cztery związki małżeńskie.

Najlepszym podsumowaniem zdaje się być w tej sytuacji tytuł filmu wyświetlanego w gdyńskim kinie "Bajka" w styczniu roku 1937. A więc: "kto ostatni całuje"?

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 14 z 18 stycznia 1937 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (17) 7 zablokowanych

  • Afera frankowa trwa do dziś...

    • 31 1

  • I teraz by się przydał taki stolarz...

    ... do obecnej afery z frankami.

    • 16 1

  • to były wiadomości, a nie co teraz

    polityka głównie i w sumie to nie polityka typu że coś ci politycy robią, tylko mam wrażenie że jakiś jeden wielki bulgot dla samego bulgotu robią, żeby wrażenie było że coś jednak robią :)
    że żona piłkarza to 2 lata temu wyglądała tak, a teraz to już pupa jest ładniejsza,
    że jak jakaś tragedia to pewnie zamach i spisek
    no i standardowo podczas kolacji, wieczornego relaksu po pracy na poprawe humoru wiadomości z bliskiego wschodu że 20 osób zginęło w wybuchu,
    czuje się jak ten kurczak na fermie drobiu, co mu swiatło gaszą i zapalają i tylko podstawianie paszy, z wiadomościami jest tak samo, nie ważne co , ważne że masz czytać, kupować, klikać, oglądać, a że nie dotyczą ciebie, okolicy, nie maja wpływu na życie, nie są wiedzą i wartością samą w sobie nie ma to znaczenia

    • 29 1

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Na którym cmentarzu spoczywa Anna Walentynowicz?

 

Najczęściej czytane