• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Śmierć człowieka zwanego Wolfem

Tomasz Kot
26 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
W sopockim klubie Fantom pracowały prostytutki, które musiały się opłacać Wolfowi. Plotka głosi, że to one zapłaciły za zamordowanie swojego "opiekuna". W sopockim klubie Fantom pracowały prostytutki, które musiały się opłacać Wolfowi. Plotka głosi, że to one zapłaciły za zamordowanie swojego "opiekuna".

Gdy "Wolf" wszedł w półmrok klatki schodowej przy alei Niepodległości, czekał już tam człowiek, który strzelił do niego trzy razy. Użył amunicji stosowanej na dziki. "Żył jak świnia, to i zginął jak świnia" - miały komentować osoby, którym najbardziej zaszedł za skórę.



Wiesław "Wolf" Listkowski miał na pieńku ze swoimi kobietami. Pracujące dla niego panienki przesiadujące w "Nikim" (istniał przy Powstańców Warszawy 7 zobacz na mapie Sopotu) i "Fantomie" (istniał przy Skwerze Kuracyjnymzobacz na mapie Sopotu) domagały się samodzielności. Nie chciały dłużej "opieki", oddawania mu części zysku, jego chamstwa i brutalności.

Do przeciwstawienia się sutenerowi natchnęły je zmiany, jakie na początku lat 90. zachodziły w Polsce. Zachciało im się demokracji także w swoim zawodzie.

Kiedy "Wolf" usłyszał to po raz pierwszy, uśmiał się tak, że aż dostał czkawki. Blondyna Alexis, która najbardziej pyszczyła, dostała "z liścia", a Listkowski poszedł na drinka do baru, myśląc, że to kończy sprawę. Krzywe miny, wywracanie oczami, czasami jakieś złe słowo wobec "opiekuna" to nie była nowość. "Wolf" miał jednak grubą skórę i nie przejmował się byle czym. Raz dwa sprowadzał je na ziemię. Wystarczyło kilka niewybrednych bluzgów skierowanych do "buntowniczki", targanie za włosy, cios na odlew.

Ale było coraz gorzej. Prostytutki coraz oporniej oddawały mu jego działkę. Kłóciły się o wszystko. "Wolf" przeszedł więc do bardziej radykalnych środków - zaczął je regularnie bić. Nie mógł jednak sobie pofolgować i pójść na całość, bo wtedy dziewczyny nie nadawałaby się do pracy i nie byłoby z nich zysku.

Bunt i konieczność powstrzymywania się powodowały, że nieustannie chodził wściekły, choć w swoim mniemaniu trzymał nerwy na wodzy.

Początek sezonu w 1991 r. zaczął się źle. W "Nikim" postawiła mu się Samanta. Strzelił ją raz i drugi po twarzy, a gdy zaczęła się odgrażać, że zadzwoni po policję, złapał ją za włosy i trzasnął twarzą o stolik. Potem jeszcze parę razy przyłożył. Krew ze złamanego nosa zalała podłogę. Policja pojawiła się wezwana przez przerażonych gości lokalu. Samanta nie złożyła jednak doniesienia.

Król kibiców

Sutenerstwo nie było jedynym źródłem dochodów Wiesława Listkowskiego. Drugim, równie intratnym zajęciem, przynajmniej za czasów PRL-u, był handel walutami. Listkowski był cinkciarzem, a najczęściej pracował pod Pewexem w Gdyni. Zawsze miał przy sobie dolary, wśród których często zdarzały się podrobione banknoty wciskane frajerom. Cinkciarz prawie w każdym widział "nuśka", którego można było wydoić z kasy.

Panienki pracowały dla niego od połowy lat 80. Listkowski, jako mieszkaniec Sopotu, musiał mieć dobre kontakty z kontrolującym Trójmiasto "Nikosiem". Świetnie prosperował pod jego bokiem. Dziś wiadomo, że Nikoś pozwalał na funkcjonowanie różnym pomniejszym gangsterom, jeżeli ci działali na własną rękę. A tak było w przypadku "Wolfa, który sutenerstwem parał się sam.

Z Nikosiem znali się z trybun Lechii. "Wolf" rządził na trybunach, a "Nikoś" poza nimi. "Nikoś" za pomoc gdańskiemu klubowi otrzymał nawet medal "Zasłużony dla ziemi gdańskiej", natomiast Listkowskiego nazywano "Królem kibiców".

To właśnie jego stadionowe i pozastadionowe wyczyny spowodowały, że sopocianin dumnie nosił pseudonim "Wolf", czyli wilk. Kibolskie burdy były dla "Wolfa" odskocznią i rozrywką. Fanatycznym kibicem gdańskiego klubu Wiesław był już od lat 70. Udzielał się w "młynie", którym rządził na wyjazdach. Stadionowe legendy jemu przypisują jeden ze słynniejszych okrzyków młyna: "A my swojeeeeeee!".

Oczywiście organizował też zadymy. Ttłukł się z kim popadło, a szczególnie z kibicami znienawidzonej Arki Gdynia. Kręciła go przemoc i demolka. Równie sprawnie jak pięścią posługiwał się nożem i specjalnym nunczakiem na sprężynach, którym z wprawą tłukł szyby w eskaemkach, samochodach, witrynach.

"Wolf" był fanatycznym kibicem Lechii Gdańsk, który na początku lat 90. brał udział w większości starć z policją i kibicami innych drużyn. "Wolf" był fanatycznym kibicem Lechii Gdańsk, który na początku lat 90. brał udział w większości starć z policją i kibicami innych drużyn.


Bez przebaczenia

Sopoccy policjanci odbierali juz od pewnego czasu informacje, że "Wolf" wariuje. Tłucze panienki, bije się poza stadionem, straszy ludzi, nosi broń i staje się bardzo podejrzliwy. Nigdy nie wiadomo, dokąd jedzie nocować. Po wyjściu z "Nikiego" zazwyczaj jechał spać do swojego mieszkania w bloku przy alei Niepodległości w Sopocie, albo do odziedziczonego po matce mieszkania przy ul. Malczewskiego.

O tym, że z nerwami "Wolfa" coś jest nie tak, przekonali się wkrótce młodzi sopoccy policjanci, którzy zatrzymali go, gdy znacznie przekroczył szybkość. Wsiadł co prawda do radiowozu, ale zaraz potem zaczął się drzeć: "Co wy jesteście za psy? Policja demokratyczna? Ch... ja wam dam demokrację!"

Na oczach zdumionych policjantów wyrwał radio policyjne, odepchnął funkcjonariuszy, podbiegł do swojego wozu i odjechał z piskiem opon. Jeszcze tego samego dnia trafił na 48 godzin do aresztu. Przeprosił i naprawił szkody.

Była druga w nocy 25 sierpnia 1991 r. Gdy "Wolf" wyszedł z "Nikiego" i pojechał taksówką do bloku przy alei Niepodległości. Wszedł na klatkę schodową. Tam czekał na niego zabójca, który oddał w jego kierunku trzy strzały i, niezatrzymywany przez nikogo, odjechał ciemnym audi. "Wolf" został trafiony w klatkę piersiową, brzuch i lewą stronę głowy.

Bardzo szybko na miejscu znalazło się pogotowie, które przewiozło go do Akademii Medycznej. Ranny z rozległymi uszkodzeniami m.in. żołądka, trzustki, śledziony i jelita grubego trafił na stół operacyjny. Pacjent zmarł po 140 minutach operacji.

Okazało się, że zabójca strzelał do niego z tzw. breneki, nabojami służącymi do polowania na dziki i używanymi w niektórych państwach przez służby specjalne (do wystrzeliwania drzwi z zawiasów). Jest to broń skuteczna na małe odległości. Śmiertelnie skuteczna. Dobry strzał powala dzika na miejscu. Te ołowiane i ciężkie pociski mają spłaszczony czubek, nie odkształcają się jak zwykłe pociski. Jeśli już trafią, powodują ogromne obrażenia wewnętrzne.

Nigdy nie wykryto zabójcy "Wolfa", ani też zleceniodawcy zabójstwa. Pojawiły się pogłoski, że kilera wynajęły zdeterminowane "panienki", które dłużej nie chciały znosić jego władzy. Podobno ktoś gdzieś słyszał, jak jedna z nich powiedziała: "zachowywał się jak świnia i jak świnia zginął".

Nie wiadomo jednak, czy to prawda, ponieważ policja, mimo przesłuchań, nikogo nie zatrzymała. Część panienek "Wolfa" przeniosła się do hotelu "Bałtyk" w Gdyni. Część próbowała swoich sił w "Gogolandzie". Wiodło im się jednak raczej kiepsko.

Po śmierci "Wolfa" nie było wojny i zemsty, bo nie był on członkiem żadnego gangu - to nie był wilk z watahy, lecz wilk samotnik.

Opinie (79) 8 zablokowanych

  • Można coś napisać (1)

    Na pewno dobry materiał to BODEGA i HALA ,,GDYNIA"...dziś w Gdyni dalej odchodzą wały i przewały, metody są podobne,może mniej zabujstw ,więcej narkotyków. Wspomnieć można ,,TORNADO" ...dziś te ,,pseudo gangsterzy" idą na układy z Policją,jeden z drugim coś robią,ale jak jest smród to zaraz idą na Policję,albo jeden drugiego okrada...
    Niezły artykuł,dawajcie jeszcze.

    • 15 3

    • Albo "Tawernę"... Tak przesiadywal gang Wrobla, grali na fliperach.

      • 3 1

  • byłem kiedyś na wyjeździe Lechii i był wolf. chuligan prawdziwy nie przyszywany

    • 13 5

  • :-) (3)

    Znałem gościa, pewnie byłby dumny z siebie po przeczytaniu tej "biografii" No ale to kompletne bzdury, mam na myśli te jego sutenerstwo. Cham, gwałciciel, jakich było mało. A glinom w tym czasie było to na rękę, że ktoś odstrzelił tą kanalie, generalnie źle szukali. Zrobił to facet któremu wolf zgwałcił dziewczynę. W tych czasach było kilka ciekawszych osób, można by z tego zrobić niezły film, na pewno lepszy od tego o cinkciarzach pracujących na "wajchę" :-) Coraz mniej jest ludzi którzy mają wiedzę w tej materii.

    • 38 0

    • Marago, Wodnik w Sopocie i tamte czasy to było prawdziwe lewe interesy za komuny, po 89 to była w większości chołota i bandyta!

      • 5 1

    • wolf to byla smatka ;)

      gruba tłusta swinka i rurka

      • 5 0

    • R>I>P

      podpisałeś się MAKI...czy to ten Ś.P co zginął 19 września ?

      • 4 1

  • Wolf (1)

    Psy 2. Pamiętam.

    • 46 6

    • wolf gdzie diengi?!

      • 6 0

  • zwykły śmieć

    dobrze że zgnity

    • 14 2

  • O zwykłym smieciu piszą bandycie

    • 16 4

  • Dzięki za odpowiedź.

    Przydała się.

    • 9 0

  • Na zdjęciu to jest Wolf ? (1)

    Nie kojarzę typa.

    • 7 4

    • Nie

      To nie Wolf , tylko Irek - barman ze starego maxika

      • 10 0

  • czy Pan Redaktor Tomasz Kot chodził kiedyś do SP 48? (2)

    • 4 4

    • SP 48

      owszem chodziłem do tej szkoły, ale to było tak dawno, że najstarsi blokersi tego nie pamiętają

      • 5 1

    • K...a normalnie gdański Janosik

      • 4 4

  • Wolf przerzucił sie na BAŁTYK !!!

    • 5 12

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Która uczelnia w Trójmieście ma najdłuższe tradycje?

 

Najczęściej czytane