- 1 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (35 opinii)
- 2 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (59 opinii)
- 3 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (20 opinii)
- 4 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (78 opinii)
- 5 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (222 opinie)
- 6 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (3 opinie)
Patroni tramwajów: Willi Drost
W czternastym odcinku naszego cyklu "Patroni gdańskich tramwajów" przedstawiamy sylwetkę Willego Drosta. Tydzień temu zaprezentowaliśmy przyrodnika i muzealnika Hugona Conwentza, a za tydzień opiszemy kupca i kolekcjonera Lessera Giełdzińskiego.
Patron tramwaju nr 1055 został upamiętniony przede wszystkim za zasługi dla ratowania gdańskiego dziedzictwa w okresie II wojny światowej. Jeśli dziś, zwiedzając Ratusz Głównomiejski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy wystawy w Muzeum Narodowym, wciąż, mimo tragicznych zniszczeń, jakich doświadczył Gdańsk w 1945 r., możemy podziwiać bezcenne obrazy czy rzeźby tworzone przez gdańskich artystów przed wiekami, zawdzięczamy to akcji niemieckich konserwatorów, którą kierowali Willi Drost i przedstawiany w jednym z wcześniejszych odcinków cyklu Erich Volmar.
Urodzony w Gdańsku w 1892 r. Willi Drost studiował historię sztuki w Lipsku i Marburgu (z przerwą podczas I wojny światowej, którą przetrwał w okopach na froncie francuskim), a następnie pracował naukowo na kilku niemieckich uniwersytetach, zanim w 1930 r. powrócił do rodzinnego miasta. Podjął wtedy pracę w Muzeum Miejskim jako kustosz, a od 1937 r. dyrektor. Jednocześnie wykładał na politechnice, najpierw jako Privatdozent, później "profesor tytularny", a w 1939 r. otrzymał nominację na profesora zwyczajnego.
Jako historyk sztuki zajmował się dziejami malarstwa niemieckiego i zachodnioeuropejskiego, głównie gotyku i baroku. W 1938 r. wydał syntezę "Malarstwo gdańskie od średniowiecza do końca baroku". Już po wojnie wydał w Niemczech pięć tomów inwentarza gdańskich zabytków "Pomniki sztuki miasta Gdańska", finalizujących jego badania prowadzone w Gdańsku. Próbował także swoich sił jako malarz i rysownik, jak świadczą zachowane rysunki oraz szkice widoków Gdańska i okolic.
W okresie II wojny światowej prof. Drost sprawował funkcję Państwowego Kuratora Zbiorów Muzealnych w całym podległym gauleiterowi Forsterowi okręgu Rzeszy Danzig-Westpreussen. W miarę rozwoju sytuacji na frontach, gdy lotnictwo aliantów zaczęło uzyskiwać przewagę nad Luftwaffe i przystąpiło do nękania terytorium III Rzeszy nalotami bombowymi, władze niemieckie zainteresowały się ochroną zabytków i dóbr kultury przed zniszczeniami.
W 1942 r. Gdańsk wizytował rządowy radca budowlany Keibel, stojący na czele "Sztabu Budowlanego do Zabezpieczania Zabytków Architektury przed Szkodami Wojennymi". Zlustrował wszystkie kościoły w zabytkowym śródmieściu, ponadto kościół w Starych Szkotach, zespół poklasztorny w Oliwie i wybrane obiekty świeckie, w tym Dom Uphagena (ale pominął np. Ratusz Staromiejski, Dwór Bractwa św. Jerzego czy Złotą Bramę). W wydanych następnie zaleceniach, Keibel postulował szereg działań mających zmniejszyć zniszczenia w razie bombardowań (m. in. oczyszczenie strychów i poddaszy z materiałów łatwopalnych, nasączenie konstrukcji dachowych specjalnymi chemikaliami chroniącymi przed ogniem, wykonanie niepalnych przegród, zamurowanie niektórych okien). W przypadku zabytkowego wystroju i wyposażenia wnętrz, które można było zdemontować, zalecił ewakuację poza obszar zagrożony.
Wkrótce po wizycie Keibla, Willi Drost wraz z szefem urzędu konserwatorskiego Erichem Volmarem przystąpili do działania. Grupa architektów i konserwatorów pod kierunkiem architekta Jakoba Deurera przeprowadziła pomiary i wykonała rysunki inwentaryzacyjne większości kościołów, Ratusza, Dworu Artusa i in. Opracowana dokumentacja miała być w założeniu na tyle szczegółowa, by umożliwić odtworzenie ewentualnych zniszczeń w zakresie dzieł sztuki.
Nikt wówczas nie brał pod uwagę totalnej zagłady miasta, chodziło jedynie o zabezpieczenie na wypadek zniszczeń, spowodowanych np. bombardowaniami lotniczymi. W kolejnym etapie demontowano cenne rzeźby, plafony, obrazy, ołtarze, a nawet fontannę Neptuna; odpowiednio zapakowane i zabezpieczone, dzieła te wywożono z Gdańska i rozmieszczano na terenach wiejskich, w dworkach czy kościołach, które, jak sądzono, nie były narażone na alianckie bombardowania.
Willi Drost wraz z żoną i synem mieszkał w służbowym mieszkaniu w dawnym klasztorze franciszkanów, gdzie mieściło się Muzeum Miejskie (dziś jest to Oddział Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego). W marcu 1945 r. budynek został trafiony bombami, ale strażakom udało się jeszcze opanować pożar. Kilka dni później zjawili się pierwsi Rosjanie i zaaresztowali dyrektora muzeum. Jego syn wspominał, że zobaczył ojca dopiero kilkanaście dni później w towarzystwie jakiegoś oficera.
Następne tygodnie miały dość dramatyczny przebieg, gdyż w zdobytym Gdańsku toczyła się niejawna walka między Rosjanami a Polakami, w której jedni i drudzy starali się pozyskać to, co ocalało z gdańskich dóbr kultury. Wiadomo, że Drost przekazał notatki o miejscach składowania ewakuowanych dzieł sztuki i wyciągi z dokumentacji Janowi Kilarskiemu, z którym poznali się jeszcze przed wojną. Dzięki temu polskim konserwatorom dość prędko udało się np. odszukać i zabezpieczyć obrazy z Czerwonej Sali, złożone w Rzucewie i Mierzeszynie.
Równocześnie Drostem i jego wiedzą interesowały się także służby specjalne Związku Radzieckiego, czemu Polacy - ze względu na sytuację polityczną - nie mieli możliwości przeciwdziałać. To zapewne dlatego Rosjanie pierwsi dotarli do obrazów z Muzeum Miejskiego, które Niemcy ukryli w piwnicach Wielkiej Zbrojowni. Dzieła te, o ile nie zostały zniszczone, zostały najprawdopodobniej wywiezione w głąb Związku Radzieckiego.
Willi Drost pozostawał w Gdańsku jeszcze do września 1946 r., następnie wyjechał do zachodniej części Niemiec. Przez pewien czas wykładał na uczelniach w Hamburgu i Tybindze. Zmarł w Bonn 10 listopada 1964 r., a pochowany został na cmentarzu "Bergfriedhof" w Tybindze nad Neckarem. Jego spuścizna naukowa, w tym cenna dokumentacja fotograficzna zbiorów gdańskiego Muzeum, znajduje się obecnie w Instytucie Herdera w Marburgu. W 100. rocznicę urodzin, na kamieniu przy wejściu do Muzeum Narodowego w Gdańsku odsłonięto poświęconą mu tablicę pamiątkową z tekstami po polsku i niemiecku.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (60) 4 zablokowane
-
2017-04-06 14:06
WMG-tylko to rozwiazanie,
Od 1995 roku Gdansk zgodnie z podpisanymi umowami miedzynarodowymi powinien byc znowu Wolnym Miastem.Podejzewam ze te nadania nazw tramwajom to nie przypadek.WMG zostalo sila wlaczone do Rzeszy i w ten sposob Niemcy i Rosjanie urzadzili sobie manewry wojenne w Gdansku .Masowe naloty uskutecznali sobie Anglicy za,ktore wraz z Niemcami i Rosjanami powinni dzisaj zaplacic stosowne odszkodowanie.Takie rozwiazanie byloby nuczka dla innych ze niewolno bezkarnie niszczyc neutralnuch panstw /zgodnie z umowami miadzynarodowymi WMG nie posadalo wojska/
- 1 3
-
2022-12-27 20:48
"Willi Drost pozostawał w Gdańsku jeszcze do września 1946 r., następnie wyjechał do zachodniej części Niemiec."
Należałoby dodać, że nie wyjechał dobrowolnie.
W anglojęzycznych publikacjach piszą o nim używając słowa expulsion.
W niemieckojęzycznych publikacjach - Ausweisung.
Wydalenie, a raczej przymusowe wysiedlenie z Gdańska. I akurat pokrywa się z rokiem 1946.- 0 0
-
2022-12-27 20:52
A trmawajów Polaków szykonawanych w wolnym mieście i zasłu żónych dla Polskiego Gdanska nie ma...
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.