- 1 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (51 opinii)
- 2 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (20 opinii)
- 3 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (19 opinii)
- 4 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (74 opinie)
- 5 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (222 opinie)
- 6 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (56 opinii)
Patroni tramwajów: Willi Drost
W czternastym odcinku naszego cyklu "Patroni gdańskich tramwajów" przedstawiamy sylwetkę Willego Drosta. Tydzień temu zaprezentowaliśmy przyrodnika i muzealnika Hugona Conwentza, a za tydzień opiszemy kupca i kolekcjonera Lessera Giełdzińskiego.
Patron tramwaju nr 1055 został upamiętniony przede wszystkim za zasługi dla ratowania gdańskiego dziedzictwa w okresie II wojny światowej. Jeśli dziś, zwiedzając Ratusz Głównomiejski, Dwór Artusa, Bazylikę Mariacką czy wystawy w Muzeum Narodowym, wciąż, mimo tragicznych zniszczeń, jakich doświadczył Gdańsk w 1945 r., możemy podziwiać bezcenne obrazy czy rzeźby tworzone przez gdańskich artystów przed wiekami, zawdzięczamy to akcji niemieckich konserwatorów, którą kierowali Willi Drost i przedstawiany w jednym z wcześniejszych odcinków cyklu Erich Volmar.
Urodzony w Gdańsku w 1892 r. Willi Drost studiował historię sztuki w Lipsku i Marburgu (z przerwą podczas I wojny światowej, którą przetrwał w okopach na froncie francuskim), a następnie pracował naukowo na kilku niemieckich uniwersytetach, zanim w 1930 r. powrócił do rodzinnego miasta. Podjął wtedy pracę w Muzeum Miejskim jako kustosz, a od 1937 r. dyrektor. Jednocześnie wykładał na politechnice, najpierw jako Privatdozent, później "profesor tytularny", a w 1939 r. otrzymał nominację na profesora zwyczajnego.
Jako historyk sztuki zajmował się dziejami malarstwa niemieckiego i zachodnioeuropejskiego, głównie gotyku i baroku. W 1938 r. wydał syntezę "Malarstwo gdańskie od średniowiecza do końca baroku". Już po wojnie wydał w Niemczech pięć tomów inwentarza gdańskich zabytków "Pomniki sztuki miasta Gdańska", finalizujących jego badania prowadzone w Gdańsku. Próbował także swoich sił jako malarz i rysownik, jak świadczą zachowane rysunki oraz szkice widoków Gdańska i okolic.
W okresie II wojny światowej prof. Drost sprawował funkcję Państwowego Kuratora Zbiorów Muzealnych w całym podległym gauleiterowi Forsterowi okręgu Rzeszy Danzig-Westpreussen. W miarę rozwoju sytuacji na frontach, gdy lotnictwo aliantów zaczęło uzyskiwać przewagę nad Luftwaffe i przystąpiło do nękania terytorium III Rzeszy nalotami bombowymi, władze niemieckie zainteresowały się ochroną zabytków i dóbr kultury przed zniszczeniami.
W 1942 r. Gdańsk wizytował rządowy radca budowlany Keibel, stojący na czele "Sztabu Budowlanego do Zabezpieczania Zabytków Architektury przed Szkodami Wojennymi". Zlustrował wszystkie kościoły w zabytkowym śródmieściu, ponadto kościół w Starych Szkotach, zespół poklasztorny w Oliwie i wybrane obiekty świeckie, w tym Dom Uphagena (ale pominął np. Ratusz Staromiejski, Dwór Bractwa św. Jerzego czy Złotą Bramę). W wydanych następnie zaleceniach, Keibel postulował szereg działań mających zmniejszyć zniszczenia w razie bombardowań (m. in. oczyszczenie strychów i poddaszy z materiałów łatwopalnych, nasączenie konstrukcji dachowych specjalnymi chemikaliami chroniącymi przed ogniem, wykonanie niepalnych przegród, zamurowanie niektórych okien). W przypadku zabytkowego wystroju i wyposażenia wnętrz, które można było zdemontować, zalecił ewakuację poza obszar zagrożony.
Wkrótce po wizycie Keibla, Willi Drost wraz z szefem urzędu konserwatorskiego Erichem Volmarem przystąpili do działania. Grupa architektów i konserwatorów pod kierunkiem architekta Jakoba Deurera przeprowadziła pomiary i wykonała rysunki inwentaryzacyjne większości kościołów, Ratusza, Dworu Artusa i in. Opracowana dokumentacja miała być w założeniu na tyle szczegółowa, by umożliwić odtworzenie ewentualnych zniszczeń w zakresie dzieł sztuki.
Nikt wówczas nie brał pod uwagę totalnej zagłady miasta, chodziło jedynie o zabezpieczenie na wypadek zniszczeń, spowodowanych np. bombardowaniami lotniczymi. W kolejnym etapie demontowano cenne rzeźby, plafony, obrazy, ołtarze, a nawet fontannę Neptuna; odpowiednio zapakowane i zabezpieczone, dzieła te wywożono z Gdańska i rozmieszczano na terenach wiejskich, w dworkach czy kościołach, które, jak sądzono, nie były narażone na alianckie bombardowania.
Willi Drost wraz z żoną i synem mieszkał w służbowym mieszkaniu w dawnym klasztorze franciszkanów, gdzie mieściło się Muzeum Miejskie (dziś jest to Oddział Sztuki Dawnej Muzeum Narodowego). W marcu 1945 r. budynek został trafiony bombami, ale strażakom udało się jeszcze opanować pożar. Kilka dni później zjawili się pierwsi Rosjanie i zaaresztowali dyrektora muzeum. Jego syn wspominał, że zobaczył ojca dopiero kilkanaście dni później w towarzystwie jakiegoś oficera.
Następne tygodnie miały dość dramatyczny przebieg, gdyż w zdobytym Gdańsku toczyła się niejawna walka między Rosjanami a Polakami, w której jedni i drudzy starali się pozyskać to, co ocalało z gdańskich dóbr kultury. Wiadomo, że Drost przekazał notatki o miejscach składowania ewakuowanych dzieł sztuki i wyciągi z dokumentacji Janowi Kilarskiemu, z którym poznali się jeszcze przed wojną. Dzięki temu polskim konserwatorom dość prędko udało się np. odszukać i zabezpieczyć obrazy z Czerwonej Sali, złożone w Rzucewie i Mierzeszynie.
Równocześnie Drostem i jego wiedzą interesowały się także służby specjalne Związku Radzieckiego, czemu Polacy - ze względu na sytuację polityczną - nie mieli możliwości przeciwdziałać. To zapewne dlatego Rosjanie pierwsi dotarli do obrazów z Muzeum Miejskiego, które Niemcy ukryli w piwnicach Wielkiej Zbrojowni. Dzieła te, o ile nie zostały zniszczone, zostały najprawdopodobniej wywiezione w głąb Związku Radzieckiego.
Willi Drost pozostawał w Gdańsku jeszcze do września 1946 r., następnie wyjechał do zachodniej części Niemiec. Przez pewien czas wykładał na uczelniach w Hamburgu i Tybindze. Zmarł w Bonn 10 listopada 1964 r., a pochowany został na cmentarzu "Bergfriedhof" w Tybindze nad Neckarem. Jego spuścizna naukowa, w tym cenna dokumentacja fotograficzna zbiorów gdańskiego Muzeum, znajduje się obecnie w Instytucie Herdera w Marburgu. W 100. rocznicę urodzin, na kamieniu przy wejściu do Muzeum Narodowego w Gdańsku odsłonięto poświęconą mu tablicę pamiątkową z tekstami po polsku i niemiecku.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (60) 4 zablokowane
-
2017-04-05 13:09
Nazwijcie jedna z obskrobanych kolejek SKM "Budyn"
- 8 3
-
2017-04-05 13:34
III Rzesza przyłączyła Dantzig (1)
Dbał o zabytki bo były III Rzeszy a nie Polski. Ponieważ ten urzędnik podlegał gaulaiterowi Forsterowi, czyli może tak rozumując to kolejny tramwaj o nazwie Gaulaiter Forster ?
Upamiętnianie urzędnika III Rzeszy na polskim tramwaju, skasowanie odgrywania Roty i wiele innych 'pomysłów - pomysły gdańskiej elity samorządowej. Ktoś ich wybrał....- 9 9
-
2017-04-06 08:57
Niemieckich fobi ciąg dalszy....
- 3 1
-
2017-04-05 14:04
Och, Erika Steinbach nam została zapomniana..
- 6 6
-
2017-04-05 14:14
Następny strasseban....Tramwaj..
Imienia Adolfa H. Przecież to honorowy obywatel panie budyń ! Psełdo Adamowicz
- 9 8
-
2017-04-05 14:37
(3)
Co robił pan Drost kiedy katowano Polaków w Victoria Schule?? Może warto Brunona Zwarre póki żyje zapytać co ci wspaniali patroni tam wyczyniali.. Już nawet nie mówię o tym, że można by pana Brunona w ten sposób uhonorować.. Szczerzę wątpię, że chciałby się znaleźć w tak szemranym towarzystwie.. Pan Stąporek wie kim był Jan Dantyszek i co zrobił dla Rzeczpolitej, czy woli iść na łatwiznę i dogadzać przełożonemu.
- 10 6
-
2017-04-05 14:48
Brunon Zwarra żyje, więc na razie nie sposób uczynić go patronem tramwaju...
- 3 1
-
2017-04-05 15:02
Odpwiedź na to pytanie jest w artykule
"W okresie II wojny światowej prof. Drost sprawował funkcję Państwowego Kuratora Zbiorów Muzealnych"
- 6 0
-
2017-04-06 09:44
A co robił pan "bocznica"
kiedy strzelano do górników z "Wujka", kiedy zamordowano Grzegorza Przemyka i Księdza Popiełuszkę?
- 1 0
-
2017-04-05 15:45
gdańskie rządy wchodzą niemcom w d.pe, taka prawda.
O rodaków zacznijcie dbać o przodków którzy przelali krew za to miasto a wy ciągle o niemcach i o niemcach.Jak w brukseli liża im d.py tak samo PO im liże.Na co wy liczycie że uchodżcy zapalą po was świeczki wy durnie wy.
- 8 5
-
2017-04-05 15:55
przyjedzie donald i wręczy za to skromną nagrodę finansowa pawłowi za ten ruch.
- 4 3
-
2017-04-05 17:11
Germanofil ? (2)
Jestem zdegustowany twórczością Stąporka Marcinka !!!
- 6 7
-
2017-04-06 09:05
Jak masz ograniczony umysł do fobi niemieckich, to nie dziwne, że nie podoba ci się autor tego artykułu. (1)
Najpierw zacznie się zainteresowanie osobą Stąporka i jego twórczością, potem zaczną się insynuacje i epitety, wszak "germanofil", już padło. Na końcu będzie "logiczne" wytłumaczenie tej "germanofilowości", czyli albo znajdzie się jakiś przodek z rodziny Stąporka, który był Niemcem albo powiązania autora z Niemcami (studiował w Niemczech, pobierał stypendium od Niemców, pracował w firmie z niemieckim kapitałem itp. itd.).
Czy właśnie tak będzie wyglądał sposób działania i postępowania towarzyszu?- 2 1
-
2017-04-06 18:54
Ograniczony umysł do niemieckich fobii
Anonim Marcina S.
- 0 1
-
2017-04-05 17:34
Tak świetnosc Gdańska to wyłacznie zasługa Niemiecka i kilku innych narodowosci zachodnich
Gdyby Gdańsk był cały czas polski byłby nadal nieatrakcyjną wioską.Wszystkie inwestycje w gdańsku były właśnie Niemieckie i zachodnie.Polacy doprowadzili do tego ze Gdańsk dzisiaj jest zaściankiem europy. Czyja to zasluga własnie władz Polskich komunistów a potem tych co mamy obecnie.
Kolejny przykład jak zaniedbali Gdańsk urzedasy w Polsce.- 0 9
-
2017-04-05 23:10
Nie rozumiem skąd te hejty na Willego Drosta. Chyba od tych, co nawet nie przeczytali artykułu. (1)
W świetle tego co zrobił nie ważna jest jego narodowość. Uświadomcie sobie tępe półgłówki, że gdyby nie on to obecnie z zabytków w Gdańsku nie byłoby prawdopodobnie prawie nic. Spłonąłby "Sąd Ostateczny" Memlinga, zniszczeniu uległby posąg Neptuna z fontanny, spłonąłby cały wystrój wnętrza Sali Czerwonej Ratusza Głównego miasta, obraz "Grosz Czynszowy" Antona Moellera, modele okrętów z Dworu Artusa, Ołtarz Koronacji Najświętszej Marii Panny z kościoła mariackiego i wiele więcej obiektów, które ocalały dzięki wywiezieniu.
- 6 3
-
2017-04-06 09:07
Calineczką bym podróżowała miło..historia do muzeów i na wystawy.
- 1 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.