• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Od kradzieży do zelżenia. Trudno wygrać z grenadierem

Paweł Pizuński
16 stycznia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 

Na początku XX wieku pozycja społeczna wojskowych była znacznie wyższa niż dziś. Przekonał się o tym gdański kupiec, który wszedł w zatarg ze stacjonującymi w gdańsku grenadierami.



Żołnierz niemieckiej piechoty w umundurowaniu z końca XIX wieku. Żołnierz niemieckiej piechoty w umundurowaniu z końca XIX wieku.
Kiedy stanął w drzwiach zatkało ją, a gdy do niej zagadnął, kompletnie zbaraniała... Wlepiła w niego wzrok i języka w gębie zapomniała, choć jemu tylko o papierosy chodziło.

- Jakie papierosy panienka ma? - zapytał z uśmiechem.
A ona ani be, ani me. Stała wpatrzona w niego, jak w obraz święty, no bo i było na kogo popatrzeć. Wysoki, postawny, brunet wystrojony w galowy mundur podoficera grenadierów, a do tego twarz jak malowanie. Nos orli, ale nie za duży, oczy niebieskie, jak niebo w środku lata, czoło szerokie, cera śniada, no i ten wąs... Czarny jak smoła, starannie nożyczkami przycięty i przy końcu do góry podkręcony. Za kimś takim po nocach śniła i teraz oto stał przed nią w całej krasie. Uśmiechał się zalotnie, a ona milczała, jakby ją kto zaczarował.

- Służbę mam, to i palić będzie się chciało... - powiedział, jakby z nałogu wytłumaczyć się chciał.
Pokazała mu więc wszystko, co w szufladzie miała: Borgi, Salemy, Pall Malle i Bensony wyłożyła na ladę, a on modlitewnik, który pod pachą trzymał, do kieszeni włożył, spojrzał na nią uwodzicielsko, mundur poprawił i wąsa podkręcił.

- A cygara? Cygara też panienka ma?
Miała, a jakże. W kredensie w szufladzie pan Packwitz, właściciel bufetu, trzymał kilka pudełek "dla lepszego towarzystwa". A przecież podoficer grenadierów z taką prezencją to nie byle kto. Też do lepszego towarzystwa się zalicza.

- Czekoladę jeszcze bym wziął.... - mrugnął okiem i do kieszeni po portfel sięgnął.
Czekolada też jest. Na półce za bufetem czekolady, ile dusza zapragnie, tyle że tyłem do niego stanąć musiała i jeszcze na stołeczek wspiąć się trzeba było. Fatygi z tym trochę, ale co tam! Gdyby poprosił, dużo więcej by dla niego zrobiła...

Weszła na stołek i zdjęła z półki kilka tabliczek. Kiedy zeszła i się odwróciła, grenadiera już nie było. Zniknął jak sen złoty, a wraz z nim parę paczek papierosów i kilka cygar rozpłynęło się w powietrzu. A pomyśleć, że tak dobrze mu z oczu patrzyło...

* * *

Szef bufetu, pan Packwitz, braku paru paczek papierosów pewno byłby nawet nie zauważył, ale cygar nikomu by nie darował. Sam dobre cygara palił tylko od święta i teraz miałby jakiemuś chłystkowi kilka sztuk puścić płazem? Nigdy! Skrzyczał dziewczynę tak, że się popłakała, po czym płaszcz założył, kapelusz na głowę wcisnął i wzburzony wyszedł z lokalu.

Złodziej myślał pewno, że nikt go szukać nie będzie. Czort sądził, że w Gdańsku uda mu się zniknąć bez śladu. O, naiwny! Był tak bezczelny i tak pewny siebie, że niechcący sam się zdradził. Powiedział, że na służbę idzie! W niedzielę?! Wystrojony jak na paradę i to jeszcze z modlitewnikiem w kieszeni?! Jeśli na służbę, to tylko do kościoła garnizonowego szedł, ot co!

Poznaj historię kościoła św. Elżbiety: Szpitalny kościół z czasów średniowiecza

Nieistniejący już dziś ciąg budynków w pobliżu kościoła św. Elżbiety. Pocztówka wydana w 1904 r. Nieistniejący już dziś ciąg budynków w pobliżu kościoła św. Elżbiety. Pocztówka wydana w 1904 r.
Zły jak diabli pobiegł do kościoła św. Elżbiety zobacz na mapie Gdańska, ale kiedy z powrotem do bufetu wrócił, zły był dwa razy bardziej. Klął jak szewc, miotał się po lokalu jak kot psem poszczuty, a później uspokoił się nagle i do koszar grenadierów na skargę poszedł.

- Ja denuncjację złożyć przyszedłem... - powiedział, gdy go dopuszczono do dowódcy. - Wpierw jeden taki papierosy i cygara z lokalu podstępem mi wykradł, a później od kłamców, łotrów i innych mnie zwymyślał. Okradziony i zniesławiony zostałem!
- Gdzie to się stało?
- Na Breitgasse (dziś to ul. Szeroka) mam lokal, to i tam mnie gałgan okradł.
- A do zniesławienia gdzie doszło?
- Przed kościołem garnizonowym.... - pan Packwitz aż się zapowietrzył. Ręce trząść mu się zaczęły, a twarz poczerwieniała gwałtownie.
- Proszę się uspokoić - odparł dowódca - i od początku całą sprawę wyłożyć.
- No więc po mszy do lokalu przyszedłem, a tu dziewczyna, co za ladą pracuje mówi mi, że papierosy i cygara jakiś podoficer jej wykradł...
- Jak wyglądał? - zapytał dowódca, więc Packwitz mu łotra opisał.

Pułkownik nosem pokręcił.

- To każdy z moich mógł być - powiedział - U nas pięknych brunetów z czarnym wąsem pod dostatkiem... - zaśmiał się. - Proszę mówić dalej.
- No więc poszedłem do tego kościoła i pytam żołnierza, który stał przed wejściem, czy można wejść. - Packwitz poczerwieniał. - Bykiem na mnie spojrzał, zmierzył mnie, jak jakiego przybłędę, i pyta, czego chcę. Grzecznie mu sprawę wyłożyłem. Bardzo uprzejmie powiedziałem, co się stało, a ten na mnie jak nie skoczy!
- Zwymyślał szanownego pana?
- I to jak! - od emocji głos mu zadrżał. - Kanalią, świnią, lowelasem i bydlęciem mnie nazwał...
- Jak wyglądał?
- Normalnie - machnął ręką. - Ale wiem, jak się nazywa. Dunkwitz... Georg Dunkwitz..
- Dunkwitz? - zdziwił się pułkownik
- Tak. Obok przechodził jakiś oficer artylerii, to go zapytałem...
- Hm... Dunkwitz to porządny żołnierz.
- Widocznie nie dość porządny, bo dwukrotnie mnie zwymyślał, Najpierw przed kościołem, a później dogonił mnie z jeszcze jednym, jak do siebie wracałem. Ten drugi nic nie mówił. Stał spokojnie, ale ten Dunkwitz... Na całą Breitgasse awanturę mi zrobił, łajdak - podniósł głos.
- Hm... - mruknął pułkownik, potarł podbródek i energicznie podniósł się z miejsca - Chodźmy. Odszukamy Dunkwitza.

* * *


Na początku XX wieku, gdy toczy się poniższa historia, kościół św. Elżbiety w Gdańsku pełnił funkcję kościoła garnizonowego. Na początku XX wieku, gdy toczy się poniższa historia, kościół św. Elżbiety w Gdańsku pełnił funkcję kościoła garnizonowego.
Znaleźli go bez trudu. Siedział w kantynie i grał w karty. Wzięty na spytki nie dość, że do niczego się nie przyznał, to jeszcze złożył zeznania, które diametralnie różniły się od słów Packwitza.

Ostatecznie sprawa trafiła przed sąd garnizonowy.

- Przed kościołem to pan Packwitz zachowywał się wyzywająco - powiedział na rozprawie przed sądem wojskowym dywizji 28 maja 1902 r. - Krzyczał coś do mnie i denerwował się, więc przywołałem go do spokoju.
- Zelżyliście pana Packwitza! - zarzucił mu przedstawiciel prokuratury.
- Nie... - odparł tamten spokojnie. - Żadna obelga nie padła.
- Dlaczego zatem podążyliście za panem Packwitzem aż na Breitgasse?
- Nie poszedłem za panem Packwitzem... - odparł ze stoickim spokojem. - Na Breitgasse udałem się z zupełnie innego powodu. Pech chciał, że spotkałem pana Packwitza.
- Zniesławiliście go...
- Nieprawda, na Breitgasse to pan Packwitz krzyczał.
- Pan N., który wtedy akurat stał przed swym domem na Breitgasse zeznał co innego - znowu przerwał mu przedstawiciel prokuratury. - Twierdzi, że widział na ulicy dwóch podoficerów i że słyszał, jak jeden z nich wykrzykiwał obelgi, które przytoczył pan Packwitz...
- O ile mi wiadomo, świadek nie rozpoznał ani podoficera Dunckwitza, ani też jego towarzysza - przerwał obrońca.
- To prawda, ale czasowo wszystko się zgadza. Pan Packwitz znieważony został przez oskarżonego na Breitgasse dokładnie w tym samym czasie, kiedy pan N. słyszał wykrzykiwane na ulicy obelgi. To nie może być przypadek - stwierdził przedstawiciel prokuratury.

Był pewny, że Dunkwitz był winien, jednak sędzia był innego zdania.

- Nie jestem przekonany o winie podoficera Dunkwitza, muszę więc go uniewinnić - stwierdził. - Być może zmienię zdanie, jeśli prokuratura znajdzie bardziej przekonujące dowody.
Chwilę później zamknął rozprawę.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (18) 3 zablokowane

  • więcej, więcej! (2)

    Te artykuły ratują poziom portalu!

    • 59 5

    • Ten grenadier chyba z koszar na Białej

      • 0 1

    • W końcu coś na tym truj mieście sensownego i z klasą napisane.

      Brawo!

      • 2 0

  • xxx

    Zacna historia jak zawsze daje solidną 9.

    • 35 5

  • (2)

    Tak właśnie wygląda nadużywanie władzy.

    Poczytajcie jeszcze o kapitanie z Köpenick. Wojsko było w Prusach ponad wszelkim prawem.

    • 27 2

    • Tak właśnie wygląda nadużywanie władzy. (1)

      A wiesz (...), że jak wezmę się za prawo, to polegniesz?
      Funkcjonariusz publiczny. Mówi to ci coś? głąbie

      • 1 12

      • z publicznych to tylko dom mi się kojarzy

        • 2 0

  • Takie metody "obrony" występują dzisiaj masowo.

    Od szkoły.....proszę panią to nie ja ..to on się zaczął. Po polityków którzy swoje winy przylepiają swoim oponentom, przykład ....awantura o TK.

    • 18 3

  • Grenadier

    do wyróżnienia

    Jak i cały artykuł. Przede wszystkim.

    • 16 4

  • ciekawić to powinno Niemców to ich historia (1)

    • 9 17

    • i miasta w którym mieszkasz słoiku, nawet historii własnej rodziny nie znasz

      • 0 1

  • Zainteresowany

    Windą bliżej !!!

    • 0 4

  • zdjęcie żołnierza

    Opowiastka jak opowiastka.Cesarskie Niemcy były zmilitaryzowane i panował kult wojskowych,wystarczy jako przykład sprawa kapitana z Kopenick.Wracając do pokazanego zdjęcia żołnierza, to w żadnym przypadku nie jest mundur z końca XIX wieku.Jest to umundurowanie i uzbrojenie z okresu I wojny- pickellhauba filcowa, karabin Mauser wz.98 ,bagnet zastępczy produkowany dopiero w czasie wojny.

    • 13 1

  • Błąd w podpisie pod fotografią. (4)

    "Żołnierz niemieckiej piechoty w umundurowaniu z końca XIX wieku".
    Niestety, coś się nie zgadza.
    Może i umundurowanie z końca XIX wieku (nie znam się na tym elemencie), ale bagnet na karabinie jest typu "ersatz"; wprowadzono je do uzbrojenia w końcówce I Wojny Światowej.

    • 9 0

    • bagnety zastępcze "Ersatz" (1)

      Bagnety tego typu zaczęto produkować już w 1915 roku.

      • 3 1

      • A maszyną czasu przesyłano je nawet do roku 1899.

        • 1 3

    • (1)

      Nie do konca. SG 71/84 z pierwszymi Messerbajonett weszly do produkcji w 1885 r.

      • 1 1

      • Mowa jest o bagnetach zastępczych,po niemiecku ersatz albo aushilfseitengewehr

        Dlatego nie mieszaj tu wzoru 71/84 bo to zupełnie inny bagnet niż ten na zdjęciu.

        • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Obroną Poczty Polskiej w Gdańsku 1 września 1939 r. dowodził:

 

Najczęściej czytane