• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

O dwóch takich, co uciekli kajakiem na Bornholm

Michał Lipka
24 marca 2020 (artykuł sprzed 4 lat) 
Bornholmska gazeta "Bornholmeren" regularnie informowała o kolejnych przypadkach ucieczek Polaków przez morze na duńską wyspę. Bornholmska gazeta "Bornholmeren" regularnie informowała o kolejnych przypadkach ucieczek Polaków przez morze na duńską wyspę.

O ucieczce kajakiem przez Bałtyk na Bornholm, na której zyskała polska przyroda.



W Trojmiasto.pl opisywaliśmy już mniej lub bardziej udane ucieczki z PRL-u na zachód Europy. Poza nielicznymi wyjątkami lotniczymi najczęściej decydowano się na wyprawę morską. Nie inaczej postanowili zrobić bohaterowie naszego dzisiejszego artykułu - Zygmunt ResiakWitold Jarzyna - którzy chcieli dostać się na Bornholm kajakiem. Ich historia spokojnie mogłaby posłużyć za scenariusz dobrego filmu przygodowego.

Zobacz także: Wolni żeglarze - marzenia większe od rozsądku

Swoją historię Zygmunt Resiak opowiedział kilka lat temu portalowi widoki.info, stronie informacyjnej nadmorskiej gminy Rewal.

Historia zacznie się nietypowo. Głównym inicjatorem ucieczki był Zygmunt Resiak. Pochodził ze Śląska i trudno mówić, że był wrogiem ówczesnego systemu. Jak sam mówił, dzięki partii skończył szkołę i dostał pracę - najpierw w Nowej Hucie, potem w Siemianowicach.

Mimo to ciągnęło go w świat. Z dzieciństwa pamiętał opowieści o Ameryce. Postanowił się do niej dostać, ale najpierw trzeba było jakoś opuścić Polskę.

Plany krystalizowały się dość długo. Ostatecznie zdecydował się skorzystać z pomocy... rybaków, którzy mieli pomóc uciekinierom wydostać się z Polski. Gdy jednak w wakacje 1954 Resiak przybył nad morze ze swoim kolegą Witoldem Jarzyną, okazało się, że w okolicy (trafili do Kołobrzegu)... nie ma żadnych rybaków.

Rybaków nie było, ale kilkadziesiąt kilometrów na zachód, w Niechorzu, było znajdujące się nieopodal morza jezioro (Liwia Łuża), połączone z Bałtykiem kanałem o długości ok. 1 km.

  • Kanał łączący jezioro Liwia Łuża z Bałtykiem liczy ok. 1 km.
  • Kanał łączący jezioro Liwia Łuża z Bałtykiem liczy ok. 1 km.
Przy brzegu jeziora znajdowała się przystań, a w przystani zacumowane kajaki. Już wiedzieli, co zrobią. Popłyną na Bornholm, czyli duńską wyspę oddaloną od Niechorza niemal dokładnie o 100 km.

Zobacz także: Urlop komandosów. Kajakiem na Bornholm

Komandosi Formozy na kajakach



Od pierwszego dnia pobytu w Niechorzu Resiak i Jarzyna wypożyczali kajak (zawsze starali się brać ten sam) i wypływali na wodę.

Co istotne, kajak zawsze wypożyczali razem (biorąc dwa wiosła), a oddawał wyłącznie jeden z nich (z jednym wiosłem). W ten sposób udało im się zdobyć kilka dodatkowych par wioseł, które mogły być pomocne podczas ucieczki.

Oprócz tego dokonywali innych niezbędnych zakupów, takich jak cerata (by kajak nie przeciekał), płaszcze nieprzemakalne dla "załogi" i prowiant na drogę.

Wszystkie te zakupy wyczerpały całkowicie budżet obu uciekinierów a trzeba było jeszcze jakoś zapłacić za wynajmowany przez nich pokój. Wyjazd bez płacenia nie wchodził w grę, dlatego Resiak wpadł na pomysł, że w ramach rozliczenia zostawi swój płaszcz. Według jego wspomnień miał on być wart ok. 700 ówczesnych złotych, co z nawiązką miało starczyć za pobyt.

Nadszedł dzień, a w zasadzie wieczór działania. Po zapadnięciu zmroku Resiak i Jarzyna poszli na przystań, gdzie odnaleźli "swój" kajak. Wszystkie jednostki były na noc przypinane grubym łańcuchem, który przechodził przez metalowe oczka umieszczone na dziobach kajaków, do pomostu. Podczas codziennych rejsów obaj delikatnie obluzowywali ten element tak, że w dniu ucieczki wystarczyło go delikatnie podważyć i już kajak był wolny.

Był to jednak dopiero pierwszy krok na drodze do wolności. Uciekinierzy bez większych przeszkód ominęli pierwszy wojskowy posterunek, ale już niedługo potem zaplątali się w postawione na kanale pod wodą zasieki z drutu kolczastego. Udało im się jakoś oswobodzić, ale dalej trzeba już było płynąc ostrożniej i wyciągać kajak na brzeg za każdym razem, gdy natrafiali na taką podwodną przeszkodę.

Gdy już wypłynęli na pełne morze i skierowali się ku Bornholmowi, usłyszeli motorówkę. Gdyby ich wykryto, w najlepszym razie czekałoby ich długoletnie więzienie. Na szczęście jednak pozostali niezauważeni i mogli kontynuować swój rejs.

Niebawem jednak zaczęła się psuć pogoda. Jak się później okazało, wiatr wiał tej nocy z prędkością 8 stopni w skali Beauforta, a duże fale co chwilę zalewały niewielki kajak. Na szczęście po pewnym czasie morze się uspokoiło.

Była niedziela, 15 sierpnia 1954 r., gdy kajakarze na horyzoncie zobaczyli ląd. Wyruszyli dwa dni wcześniej, w piątek, 13 sierpnia. Podczas żeglugi żywili się i spali na zmianę, by jak najbardziej skrócić czas spędzony na morzu. Do lądu dotarli ostatkiem sił.

Dystans, jaki pokonali kajakiem Zygmunt Resiak i Witold Jarzyna, z Niechorza na Bornholm wynosił ok. 100 km. Dystans, jaki pokonali kajakiem Zygmunt Resiak i Witold Jarzyna, z Niechorza na Bornholm wynosił ok. 100 km.
Gdy już zeszli wycieńczeni na brzeg, zdziwili się pustką. Na plaży nie było nikogo. Dopiero po jakimś czasie udało im się zatrzymać na pobliskiej drodze samochód, którym udali się na najbliższy posterunek policji. Duńczycy był zdziwieni, że ktoś na kajaku zdołał bezpiecznie do nich przepłynąć przez otwarte morze.

Uciekinierów wysłano do Kopenhagi, gdzie miały się odbyć przesłuchania. Obawiano się, że Polacy mogą być podstawieni przez wywiad. Ostatecznie jednak uzyskali azyl.

Udało im się znaleźć pracę, ale Resiak i Jarzyna ciągle mieli w głowach "amerykański sen". Po rocznym pobycie w Danii obojgu udało się otrzymać wizy i wyjechali do upragnionej Ameryki.

Ucieczka obu kajakarzy nie umknęła uwadze polskich władz. Zapadła decyzja, by zlikwidować przystań, z której wyruszyli w swój szalony rejs na Bornholm. W jej miejsce utworzono rezerwat przyrody.

Opinie (48) 3 zablokowane

  • (5)

    A jak nawigowali?

    • 19 3

    • (1)

      Dokładnie, nawigacja to problem. Wystarczy zboczyć z kursu o kilka stopni i minie się maleńki Bornholm. Wtedy śmierć. Kompas? Po pierwsze wskazuje północ magnetyczną, więc trzeba brać poprawkę, po drugie nie uwzględnia dryfu ze względu na wiatr, fale i prądy morskie. Po trzecie, spróbujcie wiosłować kajakiem w/g kompasu w nocy na dużej fali. Gratulacje jeżeli uda się utrzymać kurs z błędem +/-30 stopni. Ale nawet jeżeli cudem jakimś utrzymywaliby kierunek dzioba kajaka z dokładnością co do stopnia, każdy kto próbował przepłynąć choćby kilkaset metrów kajakiem po morzu wie że rzeczywisty kierunek ruchu ma się nijak do strony w którą skierowany jest dziób. Astronawigacja z rozbujanego i zalewanego wodą kajaka to też fikcja. To prawdziwy cud że trafili w Bornholm.

      • 11 3

      • ciekawe czy mieli swiadomosc, ze to ze doplyneli do wyspy to szczesliwy traf

        • 0 0

    • Widzisz (1)

      z przodu płynął wpław bohater narodowy, kaczy kurdupel

      • 5 9

      • kolejny i**ota w wątku podbijam licznik

        • 10 5

    • o kompasach młodzież słyszała?

      • 6 2

  • Niesamowita historia! (2)

    Ciekawe czy po długotrwałej izolacji (prawdopodobne) z powodu wirusa będziemy uciekać z zamkniętej (oczywiście dla naszego bezpieczeństwa) Polski

    • 21 60

    • (1)

      idioci są w każdym wątku jak widać

      • 10 5

      • rezimy lubia izolowacvswoich obywateli od swiata, artykul tez o tym mowi

        • 3 2

  • Czy w wolnej Polsce zostali odznaczeni? (1)

    • 3 2

    • A za co?

      Uciekli, w trudnych okolicznościach - to prawda. Ale nie byli ani wieźniami politycznymi, ani nie przyczynili się do zmian ustrojowych.

      • 2 3

  • Oyche Doniz napisał piosenkę na kanwie tej historii, nazywa się "Bornholm"

    • 1 2

  • na pamiątkę tego dzielnego wydarzenia proponuję przekształcić nazwę miejscowości Rewal na Resiak- Jarzyna !

    • 4 1

  • bylo wiecej.

    bylo wiele wiecej ucieczek droga morska . wiem bo sluzac w mar.woj. uczestniczylem /niestety/ w akcjach przechwycenia tego typu celów morskich . raz byl to ponton,innym razem porwanie kutra rybackiego z portu Kolobrzeg i wiele innych ...

    • 5 3

  • A wersja w kontenerze z butami lub skórami

    Na statek, do Hamburga tam wysiadła i niemiła niespodzianka...
    Niemcy zmienili miesiąc wcześniej przepisy i przestali przyjmować Polaków j"ak leci".

    Dlaczego kontener miał być z butami lub skórami? By zmylić psi nos.

    • 1 1

  • Tez mi wyczyn.sztuką to jest wypic pol litra wodki i zapic piwem

    • 3 10

  • kajakiem przez Bałtyk

    Nie oni jedyni wpadli na taki pomysł. Oni go jednak zrealizowali. Wiosną 1982, razem z kolegą z pracy, też planowaliśmy taką ucieczkę. Nawet już mieliśmy zadekowany kajak przy brzegu morza, u człowieka w koszalińskim. Jakoś potem nasza determinacja stopniała.

    • 7 1

  • Przekolorowane

    Bo podczas 8 na Bałtyku zatonęliby od razu, mogła być max 4-5, zresztą w porze wakacyjnej nawet się 8 nie zdarzają, kto tu mieszka ten wie, najmocniej wieje w styczniu,w wakacje max 5-6... zresztą jak ludzie z południa mogli ocenić stan pogody?
    A na Bornholm to materacami też uciekali.

    • 10 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto otrzymał pierwszy numer telefoniczny w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane