• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie obrażaj wracającego z wojny żołnierza

Paweł Pizuński
27 czerwca 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Niemieccy żołnierze wracają do domu z okopów I wojny światowej. W wielu niemieckich miastach spotykali się z niechęcią socjalistów i komunistów. Niemieccy żołnierze wracają do domu z okopów I wojny światowej. W wielu niemieckich miastach spotykali się z niechęcią socjalistów i komunistów.

Polityczne zacietrzewienie już prawie sto lat temu mogło doprowadzić do wykluczenia z dobrego towarzystwa, a fałszywe zarzuty przed sąd - o takiej właśnie historii pisze Paweł Pizuński w kolejnym odcinku przygód komisarza Lesky'ego w przedwojennym Gdańsku.



Żona adwokata Klausa była znajomą pani Lesky. Raz w miesiącu spotykały się na zebraniach Kobiecego Towarzystwa Śpiewaczego, które komisarz Lesky nazywał "Chórem Anielic". Z kolei kupiec Löwenstein był Austriakiem i znajomym komisarza Lesky'ego. Czasami spotykali się w restauracji hotelu "Berlin", by przy szklance piwa pograć w karty. Pani Lesky nazywała to "próżniaczym mordowaniem czasu". Każda ze stron miała w swoich sądach trochę racji.

Komisarz Lesky to nowy bohater kryminalnego cyklu tworzonego przez Pawła Pizuńskiego, autora piszącego dla trojmiasto.pl od kilku lat. Choć postać komisarza jest fikcyjna, to wszystkie zdarzenia opisywane w tym cyklu naprawdę miały miejsce w Gdańsku na początku XX wieku.
Pani Klaus i kupiec Löwenstein za sobą nie przepadali. Kiedyś, w czasie wojny, powody tej niechęci leżały chyba w różnicy charakterów. Pani Klaus była egzaltowaną moralistką z wyższych sfer i źle znosiła nonszalancję i brak towarzyskiego wyrobienia kupca Löwensteina. Z tego powodu oboje zwykle się unikali, co było o tyle dobre, że nie rodziło spięć.

Stosunki między nimi zaogniły się, gdy pewnego razu pani Klaus zobaczyła kupca Löwensteina nieopodal Bramy Oliwskiej. Była sobota, 10 listopada 1918 r. Rewolucyjne wrzenie w Gdańsku osiągnęło właśnie punkt kulminacyjny. Demonstracje z czerwonymi sztandarami mijały się na ulicach, a żołnierzy, którzy paradowali w kompletnym umundurowaniu, zatrzymywano i przemocą pozbawiano dystynkcji.

- Zawsze wiedziałam, że do takich ekscesów zdolni są tylko prostacy - skomentowała to w towarzystwie pani Klaus. - Nie brak ich niestety wśród klas wyższych. Taki Löwenstein, na przykład. Koło Bramy Oliwskiej zdzierał epolety z munduru jakiegoś biednego żołnierza. Głupiec i prostak.

* * *

Pani Lesky i towarzystwo przyjęło ten komentarz za słuszny. Gdy rewolucyjna gorączka opadła, zachowanie Löwensteina potępiono i kupiec stracił wielu przyjaciół. Dopóki nie wiedział, jaka była tego przyczyna, wszystko było w porządku. Nieświadom niczego skarżył się tylko, że niektórzy go ignorują.

Gdy jednak poznał prawdę, zdenerwował się wtedy tak bardzo, że panią Klaus najpierw posłał do diabła, później posłał pod jej adresem kilka epitetów. Któregoś dnia, w przerwie między partiami preferansa zapytał Leskyego przy karcianym stoliku, czy oddać sprawę do sądu.

- A o co chcesz pan tę kobietę skarżyć?
- Jak o co? O zniesławienie oczywiście!
- Czyli, że fakt, który opisała pani Klaus nie miał miejsca?
- No... niezupełnie. Pewnemu żołnierzowi istotnie zdjąłem epolety, ale uczyniłem to wyłącznie na jego osobistą prośbę.
- Nie bardzo rozumiem.
- Jak być może szanowny pan komisarz wie, podczas wojny byłem inspektorem w miejscowym lazarecie pomocniczym. Wielu żołnierzy tam poznałem i nie chwaląc się, zyskałem sobie ich szacunek. Do dzisiaj, gdy mnie spotkają, pozdrawiają mnie, a czasami też i o przysługę proszą.
- Co to ma wspólnego z epoletami?
- Bardzo dużo, proszę szanownego pana. Żołnierz, którego spotkałem wtedy przy Bramie Oliwskiej był jednym z tych, których miałem w swoim czasie w lazarecie. Szedł z dworca i kiedy zobaczył, co dzieje się na ulicach, poprosił mnie, bym pomógł mu zdjąć epolety.
- Sam tego nie mógł zrobić?
- O to, właśnie, proszę szanownego pana chodzi, że nie mógł. Żołnierz ten ranny był w rękę i wszelki ruch wielki ból mu sprawiał. Dlatego pomogłem mu zdjąć te epolety. Przez myśl mi nawet nie przeszło, że ktoś podejrzewać mnie będzie z tego powodu o sympatyzowanie z rewolucją.
- Czego zatem ode mnie pan oczekuje?
- O radę, nic więcej. Zostałem przez tę nieszczęsną kobietę spotwarzony. Bezzasadnie oczerniła mnie w towarzystwie, powinna więc mnie przeprosić. Jak pan szanowny uważa? Podać ją do sądu?
- Jeśli czuje się pan pokrzywdzony, to jak najbardziej.
- Są szanse na pomyślny wyrok?
- Niewielkie, ale są.
- Dlaczego niewielkie? - zaniepokoił się Löwenstein.
- Z kilku powodów. Pani Klaus ma wpływowego męża. Adwokata, o ile się nie mylę - Lesky obejrzał się. Przerwa w rozgrywce właśnie się kończyła. - Poza tym koniec roku to nie jest czas na zakładanie spraw w sądzie.
- Dlaczego?
- Nie wiem. Ludzie tak mówią. Ponoć o niepowodzenie łatwo.
- To chyba jakiś przesąd... - Löwenstein machnął lekceważąco ręką.
- Może i przesąd, ale ponoć się sprawdza - odrzekł Lesky sadowiąc się przy karcianym stole. - Tak, czy inaczej najlepiej będzie jeśli zrobi pan, wedle własnego uznania.

* * *

Pomimo obaw Lesky'ego kupiec Löwenstein wniósł sprawę o zniesławienie. Jego skargę na panią Klaus rozpatrywał sąd ławniczy w dniu 18 marca 1919 r. Wszystko poszło nie tak, jak Löwenstein sobie życzył.

- Kiedyś, chyba właśnie w listopadzie, spotkałem pana Löwensteina na Dworcu Głównym - zeznał mistrz piekarski S. - Miał czerwony krawat i fajkę w zębach. Wyglądał naprawdę groźnie.
- Co pan Löwenstein robił na dworcu? - wypytywał przewodniczący sądu.
- Żołnierza jakiegoś zatrzymał i zdarł mu naramienniki.
- To nieprawda! - zaprotestował gwałtownie Löwenstein.
- Zechce pan zapanować nad emocjami i nie przerywać!
- Ale mnie przecież nie było na dworcu. Świadek się myli!
- Czy jest pan pewien, że człowiekiem, którego spotkał pan na dworcu był kupiec Löwenstein? - sędzia zwrócił się do S.
- No, a jakżeby nie. Pana Löwensteina znam przecież.
- A więc widzi pan, panie Löwenstein... - mruknął sędzia do Löwensteina.
- Ten człowiek kłamie! - Löwenstein poczerwieniał ze złości.
- Czyżby? To nie jest jedyny świadek, który widział wtedy pana na dworcu, panie Löwenstein - odezwała się pani Klaus. - Mam jeszcze jednego świadka - wskazała na młodą kobietę, która siedziała w sąsiedniej ławie.
- Kto to taki?
Kobieta wstała z miejsca.
- Nazywam się Pauli, Marta Pauli.
- Nie znam pani - powiedział Löwenstein.
- Ale ja pana znam, panie Löwenstein - odparła młoda kobieta - Dotąd sądziłam, że jedynie motłoch wszczyna rozruchy, ale chyba się pomyliłam. Pan, niby człowiek stateczny, zatrzymał na dworcu jakiegoś małego, skromnego żołnierza niemieckiego i odciął mu epolety. Wstyd, panie Löwenstein.

* * *

Po zeznaniach piekarza S. i panny Pauli, skargę Löwensteina oddalono, ale pani Klaus bynajmniej to nie zadowoliło. Wcześniej, na zasadzie powództwa wzajemnego, wniosła skargę przeciwko Löwensteinowi i sprawę wygrała. Okazało się, że pobudliwy z natury Löwenstein naubliżał jej podczas jednego ze spotkań u sędziego polubownego. Ponoć nazwał ją wtedy "koszmarną babą" i teraz przyszło mu za to odpokutować. Sąd skazał go na grzywnę w wysokości 30 marek.

Gdzie pani Klaus widziała Löwensteina?

Dworzec Am Olivaer Tor, czyli Przy Oliwiskiej Bramie dziś. To tu kupiec Löwenstein w politycznym zacietrzewieniu pozbawił epoletów weterana I wojny światowej. Dworzec Am Olivaer Tor, czyli Przy Oliwiskiej Bramie dziś. To tu kupiec Löwenstein w politycznym zacietrzewieniu pozbawił epoletów weterana I wojny światowej.
Uważny czytelnik może zarzucić autorowi opowieści brak konsekwencji, gdyż raz przytacza słowa pani Klaus mówiącej, że widziała austriackiego kupca przy Bramie Oliwskiej, a innym razem, że na dworcu, co potwierdzają zresztą świadkowie zeznający w sądzie.

Tymczasem nie może być tu mowy o pomyłce czy niekonsekwencji. W roku 1918, gdy rozgrywały się wydarzenia spisane w tej opowiastce, przy Bramie Oliwskiej działał dworzec kolejowy o takiej właśnie nazwie.

Jego budynek istnieje zresztą do dziś - to podłużny, parterowy obiekt, który znajduje się na wysokości przystanku SKM Stocznia.

Dworzec przy Bramie Oliwskiej (niem. Am Olivaer Tor) powstał w 1870 roku jako zakończenie linii kolejowej Berlin-Gdańsk. Linię wybudowała prywatna spółka Hinterpommersche Bahn, ale 10 lat później odkupiły ją władze państwowe, które połączyły ją z prowadzącym do Gdańska od południa odgałęzieniem linii Berlin-Königsberg. W 1901 r. wybudowano Dworzec Główny w Gdańsku, przez co znaczenie dworca przy Bramie Oliwskiej bardzo spadło.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (27) 3 zablokowane

  • Nic nigdy na ten temat i tego opisywanego

    zdarzenia nie bylo mi wiadomo.

    • 13 6

  • kryminalow nie czytam ale sama anegdota i opis wydarzen bardzo ciekawy do dzis sadzilem ze Gdansk ominela czerwona r******ka ktora szalala w prusach wlasciwych tym bardzej,ze na zdjeciach z epoki mzona zobaczyc glownie parady i marsze kolumn jencow carskich.

    • 15 0

  • w 1920 Rosjanie /czerwoni szli do Niemiec. (1)

    zakładać komunizm.

    Kraj Rad Bawaria już istniał a Róża Luxemburg szalała...

    Nie wiem tylko czemu jakieś pretensje do Żydów były potem w Rzeszy... i czemu Piłsudski ich internował...

    • 4 2

    • Jak Roza Luxemburg mogla szalec w 1920 r., skoro zostala zabita w styczniu 1919?

      • 7 0

  • Teraz reklama niemieckiego Gdańska z okresu I wojny światowej a zaraz potem (15)

    reklama III rzeszy? Moze by tak napisac o koszmarnym zyciu polaków w tym cudownym miescie pod rządami niemiec?

    • 12 18

    • Polactwo doprowadzilo to miasto do upadku. Rozlazło się po wojnie jak robactwo i strawiło to niegdyś wspaniałe miasto. (2)

      • 2 6

      • Takie bzdury wypisują tylko imbe... - sam sobie dopowiedz. (1)

        • 5 2

        • to prusak, jest tutaj każdego dnia i ciągle na to samo kopyto

          • 2 1

    • Nie wiem, gdzie pan (pani?) dostrzega tu reklamę Niemiec i niemieckiego Gdańska? (5)

      Nic na to nie da się poradzić, że w XIX i początkach XX w. Gdańsk rządzony był przez Niemców. Tych czasów nie da się tak sobie po prostu wykreślić lub pominąć milczeniem, chociaż wielu próbowało to robić. Niemcy też (m.in. w Gdańsku właśnie) próbowali wykreślić z dziejów miasta pamiątki po polskich czasach i do czego to doprowadziło? M.in. do popularności faszyzmu i dyktatury hitlerowaskiej. Zyskali coś na tym? Przeciwnie. Stracili i to dużo. Między innymi Gdańsk.
      Zapewniam również pana (panią?), że przestępstwo, zbrodnia i zło nie ma narodowości, nie zna się też na polityce. Podobnie jak dobro jest apolityczne i internacjonalistyczne. A przestępcy? Czy popełniając zbrodnię kierują się racjami narodowymi lub politycznymi. Rzadko kiedy im się to zdarza, rzadko kiedy też są patriotami. Przeważnie są to pozbawieni jakiejkolwiek ideologii egoiści, dla których Naród, Wiedza, Historia itd. nic nie znaczą. Niestety - tacy ludzie też tworzyli historię (jak pan- pani sądzi. Kto zbudował faszyzm i komunizm - głównie przestępcy i egoiści właśnie), więc trzeba o nich pisać. Nie można odwrócić się do nich plecami i udawać, że ich nie było. Przez wiele lat historycy (przeważnie opętani jakąś ideologią) tak właśnie czynili i może dlatego historia była taka nudna, bo przeideologizowana.
      Pozdrawiam.

      • 7 1

      • (1)

        Tylko dlaczego okres złotego wieku Rzeczpospolitej i Gdańska pomija się tutaj milczeniem?

        • 1 4

        • może

          dlatego, iz ten okres jest świetnie opracowany w publikacjach. A tematyka "pruska" nie?

          • 2 2

      • Niemieckie obozy koncentracyjne (2)

        Przestępstwo, zło i zbrodnia niejednokrotnie miała narodowość. Niemiecki faszyzm sprawił, że zdecydowana większość obywateli narodu niemieckiego była w tamtym okresie zbrodniarzami lub popierała zbrodnie. Wszyscy Niemcy wiedzieli o nalotach bombowych na miasta, zdecydowana większość o zagładzie Żydów.

        • 2 2

        • (1)

          Śmieszne, pan pisze u góry o historii Gdańska a a tu odrazu ktoś się wymądrza o obozach . Autor tyko opisuje historie każdy pamięta z histori o obozach nie trzeba tego podkreslać ( są specjalne jednostki, stowarzyszenia, organizacje które nad tym czówają ) a wiązanie tego z tym tematem jest aż za nadto nad wyraz to jak bym ktoś napisał artykuł o proklamowaniu cesastwa Niemieckeigo z 1871 roku a ktoś nagle wyskoczy " ale niemcy zrobili obozy koncetracyjne" to nie logiczne ukazywanie wydarzeń

          • 2 0

          • Odniosłem się do stwierdzenia "Zapewniam również pana (panią?), że przestępstwo, zbrodnia i zło nie ma narodowości, nie zna się też na polityce." Historia uczy, że przestępstwo, zbrodnia i zło niejednokrotnie ma narodowość i te narodowe zbrodnie ludobójstwa mają ścisły związek z polityką. Przecież Niemcy Hitlera i partię faszystowską wybrali w demokratycznych wyborach.

            • 0 2

    • wszyscy (5)

      mieszkamy w historycznych Prusch Królewskich więc jesteśmy prusakami ;P

      • 1 3

      • (4)

        Prusaku, pisz o sobie.

        • 1 1

        • gdybyś w XVII wieku (3)

          pojechał z nszych rejonów do Warszawy,tamtejsi nazywaliby ciebie prusakiem. Chyba, że jak większośc, mylisz pojęcia prusak z I RP i prusak obywatel państwa pruskiego.

          • 2 0

          • (2)

            Pominę dywagację czy aby na pewno Warszawiacy nazwaliby Prusakiem Polaka mieszkającego w Gdańsku, czy Gdańszczaninem. Mamy wiek XXI. Historia uczy, że państwo pruskie było jednym z trzech państw zaborców, że w czasach zaborów polskość była dyskryminowana, Polacy prześladowani i dzisiaj słowa "Prusy" i "prusak" kojarzą się jednoznacznie.

            • 2 2

            • widać (1)

              kiepsko znasz historie I RP. W jej czasach prusakiem określano każdego mieszkańca Prus Królewskich, nieodłącznej cześci RP. Ale widać łatwiej czytać prl-owskie książki niz pamiętniki XVII wieczne...
              Mamy wiek XXI i czas skończyć z nacjonalistycznym bełkotem. Bądźmy Polakami a nie nacjonalistami.

              • 1 1

              • "Młody, wykształcony, z dużego miasta" ukazuje 'swoje' zdanie

                Wyraźnie nie potrafisz czytać ze zrozumieniem.

                "Nacjonalistyczny bełkot" he he, stwierdzenie bardzo g-wniane. Wątpię, czy jako osoba "nowoczesna" i taka politycznie poprawna w ogóle rozumiesz to pojęcie "nacjonalizm".

                • 1 1

  • Chore (1)

    To jest chore. Tutaj ciągle coś jest na temat Niemców w kontekście historycznym, niemieckich żołnierzy, itp. Szkoda, że o polskich żołnierzach nic nie ma. Wydawało mi się, że żyjemy jeszcze w Polsce...

    • 10 19

    • Może dlatego, że Gdańsk to miasto niemieckie, a w Gdynii wtedy jeszcze Kaszubi w krzakach na przystani po

      połowie sr*li?

      • 4 2

  • Ten dworzec nie wygląda dziś (2)

    najlepiej, szkoda. I jeszcze jakaś palanteria pobazgrała budynek sprayami.

    • 2 0

    • Polactwo=biedota umysłowa... :( (1)

      • 1 5

      • ja myślę, że to robota prusaków

        • 2 1

  • Szanowana męskość

    Niemki od pokoleń odnoszą się ze czcią do mężczyzn, a zwłaszcza swoich mężów nawet wówczas, kiedy wracali jako żołnierze pokonani. Dlatego oni nigdy nie czuli się ludźmi przegranymi, dlatego niemiecka potęga gospodarcza budowana przez tych niby "przegranych" niemieckich mężczyzn sprawiła, że dzisiaj są potęgą wygrywającą na wszystkich frontach. W przeciwieństwie do Polski. W Polsce polscy mężczyźni są przez polskie kobiety traktowani zdecydowanie inaczej jak mężczyźni niemieccy, co widać na wszystkich frontach.

    • 8 2

  • Dziękuję autorowi

    zawsze sie zastanawiałem co to za dziwny budynek z zegarem tak daleko od torów a teraz juz wiem;)

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Grodzisko wczesnośredniowieczne w Sopocie, popularnie zwane "Górą Zamkową" jest:

 

Najczęściej czytane