• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Na kłopoty (niekoniecznie) Hegerbarth

Paweł Pizuński
24 sierpnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Historia piekarza Adolfa Laskowskiego opisana w rubryce sądowej Danziger Neueste Nachrichten. Historia piekarza Adolfa Laskowskiego opisana w rubryce sądowej Danziger Neueste Nachrichten.

Gdy mającego skłonności do bigamii piekarza Laskowskiego oskarżono o morderstwo teściowej, z pomocą miał mu przyjść prywatny detektyw. Sprawy nie potoczyły się jednak tak, jak planował oskarżony.



Sędziwa wdowa po piekarzu Pilchowskim mieszkała w starej kamienicy przy ul. Ogarnej. Jej dzień powszedni był tak uregulowany, że dobrze nastawiony zegar byłby w stanie odmierzyć tych kilku cykli podczas których odpoczywała, jadła, robiła sprawunki i sprzątała. W zasadzie całe jej życie było przewidywalne. Do dnia i sposobu w jaki zaskoczyła ją śmierć.

Bo nie była to śmierć naturalna. 26 stycznia 1919 r. znaleziono ją u wezgłowia łóżka, powieszoną na chuście, której jeden koniec zaciśnięty był ciasno wokół szyi, drugi zaś przywiązany do jednej z nóg łóżka. Krewni pomyśleli, że być może wdowa popełniła samobójstwo, bo jakoś nie mogli sobie wyobrazić, by ktoś mógł dybać na jej życie.

Sensacja wybuchła, gdy patolog sądowy ogłosił wyniki sekcji zwłok, a rodzina przeszukała zawartość bieliźniarki i dwóch szaf. Najpierw okazało się, że w mieszkaniu brakuje kilku książeczek oszczędnościowych, a później lekarz stwierdził, że wdowa zmarła w sobotę 25 stycznia wskutek uderzenia w klatkę piersiową. Nie samobójstwo, lecz zabójstwo wchodziło tutaj w grę, sprawą zająć się więc musiała policja.

Podejrzani znaleźli się już kilka dni później. Piekarz Adolf Laskowski, mąż wnuczki Pilchowskiej, zajmował wraz z żoną lokal sąsiadujący z mieszkaniem zamordowanej. Gdy krótko po zabójstwie pośpiesznie wyjechał do Berlina, policjanci uznali, że musiał mieć coś wspólnego ze zbrodnią, ściągnęli więc go do Wolnego Miasta Gdańska. Wraz z nim przywieziono też i jego przyjaciela, cukiernika Alta. Obaj osadzeni zostali w areszcie śledczym i uznani za współwinnych morderstwa, ale ani Laskowski, ani też Alt nie chcieli przyznać się do winy. Uparcie twierdzili, że wdowy Pilchowskiej zabić nie mogli, ponieważ w dniu, w którym dokonano zabójstwa, byli daleko od miejsca zbrodni.

- W tamtą sobotę z Altem w Oliwie byliśmy... - powtarzał Laskowski sędziemu śledczemu.
- Masz świadków Laskowsky?
- Oczywiście.
- Kto to taki?
- To moja narzeczona.
Sędzia śledczy roześmiał się głośno.
- Czyja narzeczona? - zapytał z niedowierzaniem.
- Moja.
- Żonaty przecież jesteś, Laskowsky.
- I co z tego?
- Żona wie o tej twojej nowej narzeczonej? - zapytał sędzia z ironią.
- Jeszcze nie... - Laskowski opuścił głowę. - Ale wkrótce pewno się dowie...

* * *

Laskowski był młodym, 24-letnim człowiekiem z bujną blond-czupryną i lekko odstającymi uszami. Z panną M. z Oliwy zaręczył się jakiś czas temu, pod zmienionym nazwiskiem i w tajemnicy przed żoną. Jego wybranka była bardzo młodą dziewczyną. Pracowała jako służąca i dopiero niedawno uzyskała pełnoletniość. Potwierdziła, że pod koniec stycznia 1919 r. Laskowski z Altem byli u niej, ale nie potrafiła stwierdzić, jaki to był dzień miesiąca - piątek, czy też sobota. Z tego powodu obaj podejrzani pozostali w areszcie śledczym, co Laskowskiego trochę zirytowało. Najpierw zaczął zżymać się na policję, a w końcu wynajął prywatnego detektywa. Nazywał się on Hegerbarth i był barczystym, niskim mężczyzną po czterdziestce.

- Jestem niewinny, panie Hegerbarth - powiedział Laskowski podczas pierwszego ich spotkania. - Nie popełniłem tej zbrodni, proszę więc wyciągnąć mnie z więzienia.
- Zobaczę, co da się zrobić.
- Nie mogłem zabić tej kobiety - przerwał mu Laskowski. - Tamtego dnia nie byłem nawet na Ogarnej.
- To już pan mówił.
- Niech pan znajdzie rzeczywistego sprawcę - Laskowski znowu mu przerwał. - Jak pan widzi, panie Hegerbarth, mnie samemu zależy, by prawda wyszła na jaw.
- Może się pan nie obawiać, panie Laskowsky. Prawda wyjdzie na jaw... - zapewnił tamten, po czym pożegnał się i spiesznie opuścił salę widzeń.

Do roboty zabrał się jeszcze tego samego dnia. Wypytywał nie tylko wszystkich lokatorów kamienicy, w której mieszkała wdowa Pilchowska, ale też i tych, którzy feralnego dnia mogli znajdować się w jej pobliżu. Już po kilku dniach z efektami swojej pracy udał się do sędziego śledczego.
- Wybierze się pan sędzia ze mną do więzienia? - zapytał.
- W jakim celu, panie Hegerbarth?
- Prawdopodobnie wiem, kto zabił wdowę Pilchowską.
- Doprawdy? - zapytał sędzia śledczy z niedowierzaniem. - Kto to zrobił?
- Zanim panu powiem, musimy spotkać się z podejrzanymi.
- Z Altem i Laskowskim? - zdziwił się sędzia.
- Tak, panie sędzio. Zarówno z jednym, jak i drugim.
- Dobrze, chodźmy- sędzia sięgnął po płaszcz i kapelusz.

Pół godziny później byli już w więzieniu. Laskowskiego widok Hegerbartha nie zaskoczył, ale sędziego śledczego raczej się nie spodziewał. Mimo to wciąż był pewny swego.

- Wiecie panowie, kto zabił babcię? - zapytał.
- Tak mi się zdaje - odrzekł Hegerbarth.
- Doskonale. Kto to taki?
- Wydaje się, że to pan, panie Laskowski...
- Czy pan oszalał?!
- Nie, panie Laskowski. Mam świadka, który twierdzi, że w dzień zabójstwa zmienił pan ubranie.
- I co z tego? - zaśmiał się Laskowski.
- A to, że jeśli się pan przebierał, to musiał pan być w swym mieszkaniu na Ogarnej...

* * *
Laskowski szybko przyznał się do winy. Uczynił to jeszcze tego samego dnia, przed Hegerberthem i sędzią śledczym, ale zaraz po tym stwierdził, że Pilchowska zginęła wskutek... nieszczęśliwego wypadku.

- Do swojej narzeczonej pojechałem z Altem w piątek, 24 stycznia. W trójkę poszliśmy na spacer, a na noc zatrzymaliśmy się w hotelu w Oliwie.
- Z narzeczoną tam byliście? - zapytał sędzia śledczy.
- Co też pan.... To bardzo porządna dziewczyna. Z Altem w hotelu spaliśmy, a nazajutrz, po południu, wróciliśmy do Gdańska. Chciałem przygotować się na wyjazd, poszedłem więc do mieszkania przebrać się.
- Wasz kolega był tam z wami?
- Alt? Nie, on poszedł do restauracji coś zjeść.
- Co powiedziała żona na te wasze wyjazdy?
- Nie było jej w domu. Dzień wcześniej zawiozłem ją do matki. Chora była...
- Co za czuły mąż... - zauważył z ironią sędzia śledczy, ale Laskowski udał, że nie usłyszał.
- Wieczór już był, jak wszedłem do mieszkania - mówił dalej. - Pilchowska usłyszała, jak otwieram drzwi i zaczęła wyzywać. Obrzucała obelgami mnie i moją żonę, powiedziałem jej więc, by się zamknęła. Na próżno. Wyzywała dalej, więc się zdenerwowałem. Wszedłem do jej pokoju, a wtedy ona sięgnęła po rondel z gorącą wodą, co stał na kuchence spirytusowej - przerwał, by zaczerpnąć powietrza. - Chciała oblać mnie tą wodą, wytrąciłem jej więc rondel z ręki i wtedy się to stało.
- Co się stało?
- Zdaje się, że niechcący uderzyłem ją kolanem...
- Niechcący?! - zapytał wzburzony Hegerberth. - Co za bzdura! Pewno niechcący też ułożyliście jej zwłoki, by zdawało się, że Pilchowska powiesiła się i niechcący też wzięliście jej książeczki oszczędnościowe.
- Ja tego nie zrobiłem... To Alt to zrobił...
- Tak? A skąd on wiedział o wszystkim, u licha?
- Powiedziałem mu, jak tylko się spotkaliśmy i wtedy przypomniałem sobie, że na Ogarnej zostawiłem karton z drobiazgami. Zapytałem Alta, czy może go przynieść i on się zgodził. Poszedł do mieszkania i wtedy to pewno zmienił ułożenie zwłok i wziął te książeczki. Musicie go przesłuchać.

* * *

Sędzia śledczy przesłuchał Alta krótko po Laskowskim. To, co zeznał, pokrywało się z zeznaniami narzeczonego panny M..

Laskowski stanął przed przysięgłymi 26 lutego 1920 r. Powtórzył wszystko, co wcześniej powiedział Hegerbarthowi i sędziemu śledczemu, a ponieważ jedyny świadek dramatu na Ogarnej, cukiernik Alt, mówił to samo, sąd uznał, że główny oskarżony mówił prawdę.

Za uszkodzenie ciała ze skutkiem śmiertelnym piekarz Laskowski skazany został na pięć lat więzienia i tylko prasa wyraziła obawę, iż kwalifikacja prawna czynu nijak mogła się mieć do rzeczywistego ciężaru jego winy. Bo czy nie mogło być tak, że Laskowski z pomocą Alta zamordował Pilchowską, by ją później obrabować? Obaj chcieli uciec z pieniędzmi do Niemiec i ściągnąć tam też narzeczoną Laskowskiego. Myśleli o nowym życiu, ale zbrodnia wydała się. Alt i Laskowski wylądowali w areszcie śledczym, ale grypsy więzienne znane były od dawna. Z ich pomocą obaj uzgodnili swe zeznania i w ten sposób uniknęli procesu o zabójstwo, czy też nawet morderstwo...

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (7) 1 zablokowana

  • kolejna ciekawa historia

    ....dziekujemy

    • 12 0

  • Zawsze jak czytem te ciekawe historie, zastanawia mnie jedno

    Od wykrycia sprawcy do jego osądzenia i skazania mija zwykle kilka miesięcy. Jak to możliwe, że gdy nie było komputerów udawało się robić to tak sprawnie, a teraz, gdy w sądownictwie pracuje armia ludzi procesy trwają latami? A może ktoś powie, że tę szybkość uzyskiwano dzięki pozbawieniu oskarżonego prawa do skutecznej obrony, czytaj: choroby adwokata, nieodbierania wezwań do sądu itd

    • 11 0

  • Drżyjcie, niewierni mężowie! (1)

    Tak los odpłaca za zdradę swej żony.

    • 3 0

    • Biedna jesteś.

      • 0 0

  • uwielbiam stare historie z okolic :)

    • 6 0

  • historie z początku XX wieku, to jest to!

    • 6 0

  • A co z narzeczoną?

    Ciekawe jak się potoczyły jej losy, może związała się z innym człowiekiem i to uratowało ją od podobnych problemów.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Tytuł księcia Gdańska przysługiwał w początku XIX wieku, w dobie wojen napoleońskich i pierwszego Wolnego Miasta osobie:

 

Najczęściej czytane