• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Muszkatowa nalewka pani P.

Paweł Pizuński
25 grudnia 2010 (artykuł sprzed 13 lat) 
Reklamówka wytwórni machandla, brandy i likierów należącej do Heinricha Stobbe w Nowym Dworze Gdańskim (Tiegenhoff). Reklamówka wytwórni machandla, brandy i likierów należącej do Heinricha Stobbe w Nowym Dworze Gdańskim (Tiegenhoff).
Słynnego gdańskiego machandla z wytwórni Stobbego sprzedawała m.in. jadłodajnia przy ul. Ogarnej 23. Słynnego gdańskiego machandla z wytwórni Stobbego sprzedawała m.in. jadłodajnia przy ul. Ogarnej 23.
Reklamówka produkowanego w Gdańsku likieru. Reklamówka produkowanego w Gdańsku likieru.
Prostotą i szczerością przedwojenni twórcy reklamy bili na głowę dzisiejszych copywriterów. "Gotzen - dobre gdańskie likiery" - głosiła reklamówka tego trunku. Prostotą i szczerością przedwojenni twórcy reklamy bili na głowę dzisiejszych copywriterów. "Gotzen - dobre gdańskie likiery" - głosiła reklamówka tego trunku.

Gdańsk słynął zawsze z różnorodności piw, nalewek i wódek. Można powiedzieć, że większość miejscowych gospodyń wytwarzała jakieś swoje specjały i całkiem legalnie je sprzedawała. Stopniowo kres temu położyły przepisy i regulacje, które zaczęły się pojawiać w XIX w.



Spośród licznych gdańskich napojów gorzelnianych "Muskatkunstwein" wytwarzany przez panią P. [wyjaśnienie od redakcji: wszystkie opowieści Pawła Pizuńskiego powstają na podstawie relacji sądowych i kryminalnych zamieszczanych w XIX-wiecznej gdańskiej prasie. W przypadku tej historii, opinii publicznej podano jedynie pierwszą literę nazwiska głównej bohaterki] cieszył się dużym wzięciem. Według danych urzędu celnego bywały dni, kiedy musiała mieć go na składzie nawet 600 litrów, tak duży był jego zbyt.

Pani P. wytwarzała i sprzedawała swój napój całkiem legalnie. Była w posiadaniu nieograniczonej koncesji na ten wyrób, nie musiała więc oferować go pokątnie. "Muskatkunstwein" sprzedawały liczne przekupki w Gdańsku i chwaliły sobie nawet ten produkt, było bowiem w mieście liczne grono koneserów, którzy w napoju tym się rozsmakowali. W handlu jest to najbardziej pożądane. Lepiej, gdy produkt ma może mniej liczne, ale za to stałe grono nabywców, niż kiedy sprzedaje się on raz w dużych, innym zaś razem w niewielkich ilościach.

To, co handlowcom się podoba, niekoniecznie musi podobać się urzędnikom. Z racji swej działalności pani P. zawsze miała z nimi do czynienia. Czepiali się wszystkiego i twierdzili jeszcze, że taki jest ich obowiązek.

- Pani P. się nie dziwi. Nowe prawo o artykułach żywnościowych wyszło - tłumaczyli jej w ratuszu - Musimy sprawdzać, czy działacie zgodnie z prawem.
- Ze trzydzieści lat my napój ten sprzedajemy i zawsze dobrze było, jak więc to może być, że nagle coś jest nie tak...?
- Przepisy wydano nowe, ostrzejsze.
- A po co komu te wasze nowe przepisy, jak dotąd dobrze było?
- Nowe przepisy są dla bezpieczeństwa klientów. Żeby nikt się nie otruł.
- Moim napojem nikt się jeszcze nie struł, a niejednemu pomógł - odparła nadymając policzki. - Każdy, kto go pił może poświadczyć...
- Jak pani ten napój wytwarza?
- Jak to jak? Normalnie...
- Recepturę musi pani podać.
- Wasze niedoczekanie. Różni się mnie o to pytali i nie powiedziałam. To sekret firmowy jest.
- Ale nam zgłosić trzeba...
- Mowy nie ma...
- Pani nie rozumie... - odrzekł urzędnik ten najbardziej przemądrzały.
- Nie, nie rozumiem... - odparła zdenerwowana i wyszła mrucząc coś pod nosem.

Jakiś miesiąc później dostała pismo, z którego wynikało, że ma zaprzestać sprzedaży swego napoju pod nazwą "Muskatkunstwein". Do dokumentu dołączono jakieś orzeczenie. Pani P. zdenerwowała się jeszcze bardziej. Poszła na ratusz.

- Jak pani produkuje swój płyn? - zapytał urzędnik z wielkim wąsem i z drucianymi okularami na nosie. Na białą koszulę nałożone miał ciemne narękawki, a jego biurko przedstawiało się imponująco. Blat wielki jak stół od bilardu, wszystkie krawędzie rzeźbione, a z boku, po prawej stronie, stał pięknie zdobiony pulpit z miejscem na kałamarz, stalówki, obsadki i pióro.
- Nie zdradzę receptury - nasrożyła się pani P.
- Może pani patent zgłosić, to wyrób będzie prawnie chroniony...
- Zdradzić recepturę bym miała i jeszcze za to zapłacić? Dziękuje bardzo.
- Jak sobie pani uważa - urzędnik zdjął okulary i zaczął przecierać szkła - Tak, czy inaczej musi nam pani wyjawić przynajmniej składniki, z których płyn jest wytwarzany.
- Tyle powiedzieć mogę - pani P. podeszła bliżej. Pochyliła się nad blatem biurka - najpierw daję rodzynki i muszkat, do tego kwas gronowy, kwasek cytrynowy oraz cukier. Wszystkie te składniki zalewam najpierw wodą, a później spirytusem. - powiedziała niemal szeptem.
- Ile tego spirytusu?
- A to panie zależy, jak się pozostałe składniki połączą.
- To tak na oko pani dodaje? - urzędnik spojrzał na nią z niejaką konsternacją.
- Nie na oko. Wcześniej trza popróbować...
- No dobrze pani P. - przerwał jej urzędnik niejako zgorszony - Tak mniej więcej ile tego spirytusu pani daje?
- Jakieś 12 - 15 procent.
- Ile procentowego?- urzędnik otworzył jakiś wielki kajet, wziął pióro i coś zapisał.
- A no przeważnie 92.
- Znaczy to więc, że składniki są mieszane?
- No, a jak niby inaczej. Mieszane...
- Jeśli tak, to ludzi w błąd pani wprowadza.
- A niby to dlaczego?
- Produkcja czegoś, co nazywa się "Wein", lub "Kunstwein", powinna być oparte na fermentacji, a nie na mechanicznym mieszaniu.
- Co to znaczy?
- To znaczy, że nie może pani sprzedawać tego napoju jako "Kunstwein". - odparł urzędnik za biurkiem wielkim, jak stół bilardowy
Pani P. wyszła z ratusza jeszcze bardziej zdenerwowana jak wcześniej. Miesiąc później dostała decyzję. Cały zapas "Muskatkunstweinu" miał być skonfiskowany.

* * *

Pani P. nie miała bynajmniej ochoty poddać się decyzji urzędników. Naraziłaby się wszak na duże straty, a poza tym, kto wie, czy nie musiałaby zaprzestać wytwarzania swego napoju. Utrzymywała się z tego od lat trzydziestu i szło jej całkiem nieźle. Dom odnowiła, pokoje pięknie umeblowała, służącą zatrudniła, a do tego stać ją było na kurację w Zoppot. Gdy dostała wezwanie do sądu, zirytowała się nie na żarty.

- Darmozjady! - powiedziała do syna, z którym wspólnie prowadziła zakład - Siedzą sobie za wielkimi biurkami w ciepłych gabinetach i o jednym tylko myślą...
- O czym mama? - zapytał syn.
- Myślą, żeby od biednych ludzi jak najwięcej pieniedzy wydusić - wyjęła z szuflady plik dokumentów - Chcą do sądu, to będą mieli sąd...
Z pliku dokumentów wybrała jeden. Koncesję na produkcję i sprzedaż "Kunstweinu".

* * *

Pierwsza rozprawa w sprawie "Muskatkunstweinu" rozegrała się przed gdańskim sądem ławniczym już we wrześniu 1901 r. i zakończyła się uniewinnieniem pani P. oraz jej syna. Nie był to jednak koniec sprawy. Urzędnicy z ratusza wnieśli odwołanie i 10 lutego 1902 r. przed II izbą karną w Gdańsku, odbyła się rozprawa odwoławcza.

Kluczowe miały być orzeczenia rzeczoznawców - lekarza okręgowego dra Hasse i chemika sądowego Hildebranda.

- Pod nazwą wina lub nawet sztucznego wina nie można sprzedawać czegoś co nie przeszło procesu fermentacji lecz jest wytworem zwykłego, mechanicznego zmieszania składników. - odrzekli obaj zgodnie.
- Czyli, że w przypadku "Muskatkunstweinu" możemy mówić o wykroczeniu przeciw prawu o handlu i obrocie artykułami spożywczymi? - zapytał prokurator.
Tak jest. Sprzedaż mieszaniny kilku składników pod nazwą "Kunstwein" nie jest niczym innym, jak tylko wprowadzaniem klientów w błąd.

Prokurator triumfował. Złożył wniosek o ukaranie oskarżonych grzywną w wysokości 100 marek lub też 10 dniami więzienia, domagał się też konfiskaty całego zmagazynowanego zapasu napoju. Mimo to sędzia orzekł uwolnienie oskarżonych od kary. W uzasadnieniu podał: "Oskarżeni nie wiedzieli, co należy rozumieć pod nazwą "Kunstwein", nie mieli więc świadomości, że wytwarzając swój napój, wprowadzają w błąd klientów i że dopuszczają się wykroczenia przeciw prawu o handlu i obrocie artykułami spożywczymi".

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (55) ponad 10 zablokowanych

  • "Czepiali się wszystkiego i twierdzili jeszcze, że taki jest ich obowiązek" (1)

    Urzędnicy - zawsze tacy sami, niezaleznie od epoki i miejsca. Chyba nie wiedzą, że to oni są dla nas, a nie my dla nich, od czasu do czasu przydałoby się im o tym przypomnieć.

    • 75 3

    • takich urzedników sie premiuje w urzedzie miasta robiac z nich kierowników wydziałów

      wiec kazdy kolejny powiela ten schemat.

      "Chyba nie wiedzą, że to oni są dla nas, a nie my dla nich, od czasu do czasu przydałoby się im o tym przypomnieć."

      I to bardzo dobitnie przypomnieć. Gdyby każdy tak robił może troche zdjełoby sie im betonu z głowy. Teraz jak sie przejdziecie to każdy wygglada i mow nadal tak jakby pzpr rzadziła krajem. Utwierdzja ich w tym rezimowe przepisy prawne, ktore uwielbiaja stosowac .

      • 9 2

  • Istny, Świąteczny news (1)

    Aż chce się odrywać od telewizora i czytać rozprawki:)

    • 40 5

    • świąeczny, bo od napitków w te dni nie stronimy ;-)

      historyjka znacznie ciekawsza niż Kevin sam w domu ;-)

      • 14 2

  • Apetycznie brzmi ten przepis (1)

    A co na zakąskę?

    • 28 0

    • przepis

      a moze ktos z forumowiczow ma sprawdzone przepisy na gdanskie domowe naklewki? na Machandla na przyklad?

      • 0 0

  • ja pitole dziennikarze z trojmiasta dzisiaj robią.... (10)

    jak za PRLu ;D

    • 11 16

    • gotowce (5)

      jakbyś nie zauważył to są to gotowe newsy wrzucane o z góry ustalonej godzinie przez system

      • 8 4

      • nie zrozumiałeś kolegi

        jw

        • 2 5

      • zwłaszcza ten o pożarze w Sopocie (3)

        sam się napisał, system zadzwonił do strażaków, system wstawił zdjęcia czytelnika - pracują, pracują, jak inni dziennikarze i wiele innych zawodów: taksówkarze, kierowcy autobusów i tramwajów, maszyniści na kolei, lekarze, energetycy, pracownicy infolinii handlowych. Myślę że będzie tego z 10 proc. pracujących ;-)

        • 7 4

        • są zawody które pracują w święta i nikt się temu nie dziwi (2)

          ale dziennikarz szczególnie internetowy to chyba troche inny zawód
          i chyba świat by sie nie zawalił jakby troche poświetował - chyba że trojmiasto.pl ma misje.... i trzeba być 24/7 na posterunku 8;-]
          ;D:D

          • 2 0

          • ale jak mają misję (1)

            to chyba dobrze o nich świadczy, a nie źle? ;-)

            • 3 3

            • swiadczy tylko o tym

              ze dzial marketingu naciska. Jest ich wiecej niz tych probujacych cos pisac.

              • 2 1

    • jak za PRL-u?

      ile ty masz lat? za PRL-u nikt nie pracował i to nie w Święta tylko każdego dnia. To za wolnej Polski ludzie pracują, bo im się opłaca ;-)

      • 5 8

    • Za PRL-u nikt by nie pracował w święta ;-) (2)

      raczej robią za kapitalizmu ;-)

      • 4 0

      • hehehehe (1)

        sorki, widzę, że ktoś to już napisał, ale nieźle go zminusowali. o co chodzi, marksiści siedzą dziś przy kompach i minusują?

        • 0 4

        • głupota nie boli

          w święta pracują niezależnie od epoki "służby", np. lekarze itp.
          także dziennikarze - włacz radio lub telewizor, jesli nie wierzysz :P

          • 1 0

  • Stopniowo kres temu położyły przepisy i regulacje, które zaczęły się pojawiać w XIX w. (2)

    To samo co teraz-lewicowi politycy PO, PiS, SLD i innych peeseli też wszystko ograniczają, regulują i opodatkowują. Żeby za dobrze się przypadkiem nie żyło.

    • 24 5

    • oni nie musza niczego ograniczać zeby zle sie zyło nadal ludziom (1)

      bo w połowie lat 90-tych zamiast zmieniac ustrój kwasniewski z kolegami jednym aktem zalegalizowali całe praweo prl. A wiadomo jak je wtedy uchwalano.

      Teraz dodajac kolejne nakazy stworzyli panstwo absurdu gdzie nie da sie zyc normalnie juz.

      • 6 2

      • napisałbym wiecej

        "Wszyscy politycy to komuniści" wszyscy wychowywani karnie w Polsce to niewolnicy komunizmu. Nie tylko politycy.

        • 0 0

  • Nalewki sa bardzo smaczne. (3)

    • 15 3

    • wole piwo (2)

      • 2 2

      • ja też (1)

        • 2 1

        • ja tez wole piwo co nie zmienia faktu ze jakas wisnioweczka cz ctrynoweczka nie sa pyszne:)

          • 1 0

  • Browar w Gdańsku a wina miasta (2)

    Jeszcze nie tak dawno w Gdańsku mieliśmy słynny browar, w którym produkowano nie tylko piwo ale i pepsi itd.

    Miasto browar sprzedało, potem browar zamknięto i dziś mamy spuściznę.

    Dziękujemy Paweł.

    • 50 1

    • tak ale stolica kultury ..

      no wiesz.. super ;)

      • 7 0

    • Gdańskie rządzi!!!

      Tak! Wyjątkowo nie szli na rękę inwestorom. Po kupieniu browaru widać było nawet przez płot jak nowy właściciel robi remonty i porządki. A miasto zaczęło się z nimi procesować zamiast współpracować.

      No to jak się nie dba o biznes to biznes się pakuje i mówi idziemy tam gdzie jest lepszy klimat. To były lata '90, a jak wtedy łatwo można było znaleźć pracę to na pewno co niektórzy pamiętają.

      Do dziś mnie boli ta sprawa.... i o tym myślę idąc z kolejki we Wrzeszczu...

      • 0 0

  • cały urzad tego miasta nalezalo poddac dekomunizacji mentalnej (2)

    oprócz ciagle odkładanej dekomunizacji niedemokratycznego prawa.
    Ktos tu celnie zauwazył. Pewnie miał do czynienia.

    "Chyba nie wiedzą, że to oni są dla nas, a nie my dla nich, od czasu do czasu przydałoby się im o tym przypomnieć."

    I to bardzo dobitnie przypomnieć. Gdyby każdy tak robił może troche zdjełoby sie im betonu z głowy. Teraz jak sie przejdziecie to każdy wygglada i mow nadal tak jakby pzpr rzadziła krajem. Utwierdzja ich w tym rezimowe przepisy prawne, ktore uwielbiaja stosowac .
    odpowiedz
    popieram opinię 0/nie zgadzam się 0

    • 19 3

    • kto minusuje?

      • 0 2

    • Praga

      Bierzmy przykład z Czechów: tam dwukrotnie w historii miał przypadek wymierzania sprawiedliwości na rajcach miejskich - po prostu mieszkańcy wparowali do urzędu i wyrzucili włodarzy przez okna (a trochę wysoko tam jest:).
      Może to by pomogło naszemu miastu?

      • 2 1

  • (7)

    może łaskawie byście napisali coś o Polskim Gdańsku a nie kolejne gramoty z czasów protonazistowkich niemieckich czy "pruskich" okupantów?
    żyjacych w jakichś danzig czy zoppot (obie nazwy mają korzenie słowiańskie o czym miłosnicy germani zdają się nie wiedzieć wolą je przekręcać i tak przedstawiać)
    inna sprawa że z tej historyjki widać jednoznacznie skąd bierze sie mentalnosć dzisiejszych urzędników

    • 12 21

    • żyjesz w poslkim Gdańsku (1)

      i każdego dnia masz na ten temat 100 informacji. A jak raz na tydzień napiszą o Gdańsku sprzed 100 lat to też nikomu nie szkodzi ;-)

      • 6 3

      • ze świeczką tu szukać historii Polskiego Gdańska

        • 4 4

    • Gdańsk nigdy nie był w 100% polski (3)

      Nie zmienisz historii.
      Zawsze były tutaj wpływy oprócz polskich,niemieckie,holenderskie czy francuskie.Gdańsk był miastem wielokulturowym,a że jesteś przedstawicielem typowego "polactwa" i dla ciebie wszystko co niepolskie jest złe, i trzeba to za wszelką cenę zniszczyć, to nigdy tego nie zrozumiesz.

      • 9 4

      • lepiej być jak to określasz "polactwem" (co już wskazuje na wielki szacunek do Polaków) niż jakimś germanofilem

        • 2 4

      • gdańsk przez wieki był właśnie Polski

        i był wówczas wolny i był również członkim hanzy właśnie dzięki owej wolności
        jak wtargnęli tu niemcy to skończyła się wolność i sielanka a zaczęła sie zbrodnia i urzędnicze absurdy
        o czym wiedział nawet ojciec shopenhauera - rodowity niemiec - który po zaborze spakował manele i stąd wyjechał wiedząc że właśnie skonczyła się WOLNOŚĆ

        • 6 2

      • Och to nie tak...

        Ja też jestem zmęczony wałkowaniem tych staroci z złowrogim wujaszkiem H. w tle.

        A chętnie poczytałbym o czymś z lat 1945-1990.

        No tak, ale zaraz usłyszę że to gloryfikacji komuny.

        • 0 0

    • tak jest

      o przodkach Janka kOSA Z 4 PANCERNYCH w szczegolnosci bo to najwybitniejszy i jedyny polski gdanszczanin

      • 0 2

  • mogła w sądzie mówić, że to seria kolekcjonerska (1)

    • 38 3

    • A może o to właśnie chodziło i tak naprawdę urzędnicy mieli rację. Tylko ręce związane :/

      Tak jak ostatnio :/

      • 0 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w 1967 r. pojawiła się ekipa "Czterech pancernych"?

 

Najczęściej czytane