• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kogel-mogel po sopocku. Straszne i śmieszne lata 90. w Sopocie

Tomasz Kot
25 marca 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 

Największą plagą lat 90. była przestępczość zorganizowana. Napady, haracze, wybuchy bomb, wreszcie kradzieże wszystkiego, co się ukraść dało. Bezczelność bandytów była równie wielka, jak bezradność policji i wymiaru sprawiedliwości. Również w Sopocie dochodziło do zdarzeń strasznych, bulwersujących i dziwnych.



W latach 90. zmorą były kradzieże samochodów. Kurort był sferą działań grupy "Nikosia", która kradła audi, mercedesy, volkswageny. Do typowych należała kradzież, jakiej dokonano 18 maja 1991 r. Sprzed Grand Hotelu skradziono wówczas nowego mercedesa, należącego do obywatela niemieckiego. Dodatkowym bonusem dla złodziei były znajdujące się w samochodzie dwa radia oraz 4 tysiące marek ukryte w schowku. Właściciel pojazdu swoje straty wycenił na 556 milionów ówczesnych złotych (55,6 tys. PLN).

Doktor Richter oddaje bilety

Więcej szczęścia miał dr Wilfried Richter z Berlina, który jako delegat weterynaryjny Międzynarodowej Federacji Jeździeckiej przybył w czerwcu 1991 r. do Sopotu na rozgrywane na hipodromie zawody CSIO. Złodzieje ukradli mu volkswagena golfa. Organizatorzy, nie wierząc w odzyskanie pojazdu, kupili niemieckiemu gościowi bilety kolejowe na powrót do domu.

Plotka głosi, że to Nikodem Skotarczak, jeden z tuzów przestępczego świata Trójmiasta przełomu lat 80 i 90., pomógł w odzyskaniu skradzionego samochodu sędziemu, który przyjechał na zawody CSIO na hipodromie. Ale odznaczenie "Zasłużony dla Miasta Gdańska" z rąk ówczesnego prezydenta Kazimierza Rynkowskiego otrzymał znacznie wcześniej, w 1983 r. Plotka głosi, że to Nikodem Skotarczak, jeden z tuzów przestępczego świata Trójmiasta przełomu lat 80 i 90., pomógł w odzyskaniu skradzionego samochodu sędziemu, który przyjechał na zawody CSIO na hipodromie. Ale odznaczenie "Zasłużony dla Miasta Gdańska" z rąk ówczesnego prezydenta Kazimierza Rynkowskiego otrzymał znacznie wcześniej, w 1983 r.
Może obawa przed międzynarodowym skandalem, może interwencja "Nikosia" sprawiły, że policja odzyskała samochód w ciągu 2 dni. W dodatku zaskoczyła złodziei w "dziupli", gdy do skradzionego golfa przykręcali tablice rejestracyjne z innego pojazdu. Dr Richter mógł oddać bilety i wrócić do domu samochodem. Nie wiadomo, czy Niemiec pojawił się na następnych zawodach.

Dwie nysy gonią poloneza

Zdarzały się wówczas również przestępstwa dokonywane przez "amatorów". Tak jak zdarzenie z 6 czerwca 1991 r., gdy dwóch złodziei ukradło poloneza. Pech chciał, że gdy wyjeżdżali tuż po północy skradzionym pojazdem z ulicy Kolejowej na ul. Podjazd, natknęli się na policyjną nyskę. Złoczyńcy stracili zimną krew i zaczęli uciekać aleją Niepodległości w kierunku Gdyni.

Policjanci ruszyli w pościg rzężącą i trzęsąca się nyską. Mimo rażącej różnicy prędkości, stróże prawa zdołali podczas pościgu utrzymać kontakt wzrokowy ze skradzionym pojazdem. Po przejechaniu granicy miasta, do sopockiego pościgu dołączyła... kolejna nysa, tym razem z policjantami z Gdyni. Teraz złodziei ścigały już dwa zdezelowane policyjne auta. Tego przestępcy nie byli w stanie znieść psychicznie i na wysokości przystanku SKM Gdynia Wzgórze św. Maksymiliana porzucili skradziony pojazd i uciekli między budynki. Mieli jednak pecha. Stróże prawa szybko ich dopadli i zatrzymali.

Złodzieje w policji

Samochody, tyle że wyłącznie polskich marek, kradziono także na zlecenie grupy policjantów pracujących w sopockiej drogówce. Kradzieży dokonywała grupa młodocianych rzezimieszków pod przywództwem właściciela warsztatu samochodowego. To w nim dokonywano przeróbek kradzionych aut.

W latach 90. na ulicach polskich miast dominowały wciąż auta wyprodukowane w Polsce: małe i duże fiaty oraz polonezy. Na zdjęciu maluch tankujący paliwo na stacji benzynowej zlokalizowanej przed hotelem Grand w Sopocie. W latach 90. na ulicach polskich miast dominowały wciąż auta wyprodukowane w Polsce: małe i duże fiaty oraz polonezy. Na zdjęciu maluch tankujący paliwo na stacji benzynowej zlokalizowanej przed hotelem Grand w Sopocie.
W latach 1990-91 grupa ukradła ponad 50 samochodów: polonezów, dużych i małych fiatów. Często odbywało się to podobny sposób: kompletnie pijany właściciel warsztatu jeździł z młodymi po Sopocie swoim gazikiem UAZ, wskazując samochody, które potem kradli. Każdy członek grupy działał też na własną rękę i wedle swojego widzimisię. W ostateczności doprowadziło to za kratki zarówno złodziei, jak i zlecających kradzieże oraz nadzorujących proceder policjantów.

Wszyscy strzelają, a konie idą na randkę

Pewien chaos panował w tamtych latach również w dziedzinie stosunków międzyludzkich. 8 maja 1991 r. mieszkańców Brodwina wystraszył niezidentyfikowany myśliwy, który wczesnym wieczorem urządził sobie polowanie na dziki na przylegającej do osiedla leśnej ścieżce. Wysoki, szczupły młody człowiek ubrany w kompletny strój myśliwski otworzył ogień z dubeltówki do podchodzących pod bloki dzików. Spacerującym po ścieżce, wystraszonym mieszkańcom wyjaśnił, że tylko odstrasza zwierzęta. Na szczęście nie trafił w biegającego w tym samym czasie po leśnej ścieżce mieszkańca Brodwina. Na tym jednak nie skończyły się wybryki młodzieńca. Około godziny 23 "myśliwy" strzelał do dzików między blokami. Nie wiadomo, czy strzelec zdołał coś ustrzelić, bo nie udało się go ująć ani nawet zidentyfikować.

Strzelano także przy alei Niepodległości. Tak twierdzili policjanci, którzy zarzucali personelowi sklepu z militariami urządzenie nielegalnej strzelnicy na podwórzu kamienicy, w której mieścił się lokal. Zdaniem mundurowych miłośnicy militariów ogrodzili podwórze kontenerami, rozmaitymi pojemnikami na śmieci, na których ustawili butelki oraz przedmioty, które posłużyły im jako cele i zaczęli strzelać. Kanonada wystraszyła mieszkańców i wyrządziła szkody w postaci uszkodzonej elewacji i pękniętej szyby. Zdaniem panów od militariów strzelano tylko raz, do puszki i z wiatrówki, a nie z broni automatycznej ostrą amunicją. W dodatku cała ta afera miała być efektem intrygi złośliwych sąsiadów.

Dwa konie uciekły z sopockiego hipodromu podczas odbywających się tam zawodów w skokach CSIO. Organizatorzy zorientowali się dopiero po kilku godzinach. Dwa konie uciekły z sopockiego hipodromu podczas odbywających się tam zawodów w skokach CSIO. Organizatorzy zorientowali się dopiero po kilku godzinach.
O wiele większym spokojem niż ludzie wykazywały się w tamtych czasach zwierzęta, które w pełnych napięcia chwilach znajdywały czas na relaks. Podczas wspominanego już CSIO w czerwcu 1991 r., ze stajni na hipodromie uciekły dwa konie. Zwierzęta okryte ocieplającymi derkami, przez nikogo nie niepokojone, przeszły przez całe miasto i dotarły w okolice molo, gdzie spacerowały po alejkach wzbudzając zdumienie spacerowiczów (była to sobota). Telefon wykonany przez zniecierpliwionego sopocianina spowodował, że dopiero wówczas przedstawiciele ekip biorących udział w CSIO rozpoczęli przegląd 102 koni startujących w zawodach. Okazało się, że zaginione zwierzęta: klacz Cumparsita i wałach Plankton, należą do jeźdźca Grzegorza Kubiaka. Całe i zrelaksowane zwierzęta wróciły do rywalizacji.

Nóż, łom, gaz

Niezbyt bezpiecznie było w kurorcie w późnych godzinach nocnych. Próbowano kraść dosłownie wszystko. Na potęgę rabowano mieszkania. Dominowała amatorszczyzna i brutalność wykonania. Nie oszczędzano sąsiadów i znajomych. Wspomniana już szajka młodocianych, zanim przerzuciła się na samochody, rabowała mieszkania na terenie całego miasta. Wiosną 1990 r. obrabowali lokum sąsiada przy ul. Chopina. Weszli przez okno od strony ogródka. Wynieśli z mieszkania kolorowy telewizor Neptun, magnetofon Kasprzak, dwa tomy encyklopedii oraz radiomagnetofon produkcji japońskiej. Telewizor złodzieje wynieśli na rękach przez główne drzwi kamienicy i postawili na chodniku, przed pobliskim sklepem warzywniczym. Jeden z nich pilnował sprzętu, dwaj pozostali zatrzymali taksówkę, którą podjechali na postój przy dworcu. Stał tam brat jednego ze złodziei, który był taksówkarzem. Wraz z nim podjechali pod sklep i zapakowali telewizor do bagażnika. Udało im się go potem sprzedać za 1,8 miliona ówczesnych złotych (180 PLN).

Szczególnie narażeni na napaść byli przybysze z Zachodu, zapuszczający się w poszukiwaniu atrakcji w słabo zaludnione i ciemne miejsca, których powinni się wystrzegać. Przekonał się o tym pewien Niemiec, którego znaleziono nieprzytomnego i broczącego krwią, nad ranem 1 maja 1990 r. w pobliżu Łazienek Północnych, na wysokości nieistniejącego już dziś lokalu "Wodnik". Taksówkarz, który odnalazł nieszczęśnika, zawiadomił policję. Niemiec trafił do szpitala, dzięki czemu przeżył.

Okazało się, że obywatel RFN został napadnięty przez dwóch nieznanych mężczyzn. Jeden z nich zadał mu dwa ciosy nożem w brzuch i klatkę piersiową. Poszkodowany stracił skórzaną brązową kurtkę i zawartość portfela - 300 marek i 50 dolarów.

Sopot ul. Monte Cassino. Po tym, jak w mieście wprowadzono zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, można było ominąć ten zakaz wzorem z amerykańskich filmów pijąc piwo schowane w papierowej torebce. Sopot ul. Monte Cassino. Po tym, jak w mieście wprowadzono zakaz picia alkoholu w miejscach publicznych, można było ominąć ten zakaz wzorem z amerykańskich filmów pijąc piwo schowane w papierowej torebce.
Po kilku godzinach milicjanci zatrzymali w "Bungalowie" bawiącego tam sprawcę napadu, którym okazał się 23-letni Andrzej D. Przestępca miał przy sobie 300 marek, 50 dolarów i pobrudzony krwią nóż, a na sobie skórzaną kurtkę zdartą z Niemca.

Sprawca szedł w zaparte twierdząc, że nic nie zrobił, a kurtka jest jego własnością. Pech chciał, że kilka godzin przed napadem 23-latek był legitymowany przez milicyjny patrol i wówczas miał na sobie kurtkę dżinsową.

Mienie i zdrowie stracić mogli także autochtoni. W sobotni wieczór 8 czerwca 1991 r. u zbiegu ulic Prusa i Żeromskiego nieznany i nigdy nieujęty sprawca napadł na mieszkańca Górnego Sopotu. Bandyta obezwładnił ofiarę bronią gazową, a następnie przez pewien czas bił i kopał ją całym ciele. W wyniku napadu poszkodowany stracił zegarek marki "Poliot", 50 tysięcy złotych i dwa zęby.

Manekin w stanie surowym

Jesienią tego samego roku, w innym rejonie Sopotu, w ręce policji wpadł Grzegorz F.. Mężczyzna nad ranem wybrał się z walizką i siatkami, aby obrobić sklep z odzieżą przy ul. Grunwaldzkiej. Cicho (tak mu się wydawało) wyłamał zamek w drzwiach i wszedł do środka. Upchał fanty w swoich tobołkach, a na siebie założył eleganckie spodnie i dwa równie modne garnitury.

Gdy szykował się do opuszczenia sklepu, z przerażeniem spostrzegł, że po pomieszczeniu kręcą się ludzie w mundurach policyjnych. Złodziej zajęty przebieraniem w ciuchach nie zauważył, że na miejsce przyjechał patrol policji, wezwany przez zaniepokojonych sąsiadów. Stróże prawa jednak nie zauważyli zasłoniętego manekinami rzezimieszka. Policjanci nieświadomie odcięli mu wszystkie drogi ucieczki. Opryszek zamarł bez ruchu, udając dekorację wystawy.

Po pewnym czasie pojawili się na miejscu kolejni funkcjonariusze, ale wszyscy mijali sprawcę kradzieży, jakby był niewidzialny. Wzeszło słońce. Po pół godzinie złodzieja zaczęło wszystko swędzieć, po kolejnej zaczął się pocić. Po następnych trzydziestu minutach oddałby wszystko, co ukradł, za możliwość skorzystania z toalety. Kiedy już nie mógł wytrzymać, spróbował uciec wybiegając razem z szybą. Rabuś był jednak już mocno zmęczony udawaniem manekina i policjanci ujęli go bez trudu kilkanaście metrów od sklepu.

Niezbyt udany napad na bank

Specyfika kurortu przejawia się także w tym, że trudno tu było o udany skok na bank. Przede wszystkim dlatego, że w małych sopockich placówkach gotówka w kasie na ogół była symboliczna. Przekonali się o tym sprawcy napadu na placówkę Banku Gdańskiego 4 lutego 1997 r. Przeszli do historii, gdyż zrabowana przez nich suma była najmniejszą sumą w polskiej historii napadów na banki. Trzej młodzieńcy w kominiarkach i z bronią w ręku wzbogacili się o 2800 złotych. W dodatku wpadli w ręce policji dwa dni później.

Jeśli ktoś mówi, że dziś Sopot jest miejscem oferującym niewyrafinową, by nie powiedzieć tandetną rozrywkę, to co powiedzieć o latach 90., gdy organizowano tu m.in. walki bokserskie półnagich kobiet? Nocny klub Joker w Łazienkach Północnych. Jeśli ktoś mówi, że dziś Sopot jest miejscem oferującym niewyrafinową, by nie powiedzieć tandetną rozrywkę, to co powiedzieć o latach 90., gdy organizowano tu m.in. walki bokserskie półnagich kobiet? Nocny klub Joker w Łazienkach Północnych.


W stringach i policyjnej bluzie

Nie było dobrze. Ale czy mogło być dobrze? W lipcu 1998 r. sopocka policja zatrzymała 23-letniego Marcina B. z Warszawy. Młodzieniec paradował po Monciaku ubrany jedynie w górę od milicyjnego munduru i stringi. Pan Marcin przy pomocy okazałego dilda regulował ruch pieszych na deptaku. We krwi miał już 2,47 promila alkoholu. "Milicjantowi" postawiono zarzut publicznego i bezprawnego noszenia munduru. Ponieważ Marcin B. okazał skruchę, sąd wymierzył mu jedynie karę nagany.

Opinie (314) ponad 10 zablokowanych

  • (3)

    Pamiętam moje pierwsze wejście do Bungla. Idę uczesany, wykąpany, wypachniony, a tu z oddali dostrzegam pana o słusznej postawie z kijem bejzbolowym, który biegnie w moją stronę. Przebiega koło mnie i biegnie lać kogoś innego przy bramie. Puls 150, otarłem pot z czoła i poszedłem się bawić do środka.

    • 89 0

    • Szacun dla Ciebie za Bungla :) (2)

      Tam naprawdę było kolorowo. Pytanie za 100 pkt: ile było tam barów?

      • 5 2

      • Piec barów o ile nnie pamięć nie myli. (1)

        • 7 0

        • ja widzialem 10

          • 1 0

  • (3)

    Szkoda ze nie żyłam w tamtych czasach , do dzis muzyka z lat 90 jest super . Teraz czasy sa słabe kiedy(tak mi sie wydaje) było o wiele lepiej mimo ze ludzie mieli mniej .

    • 80 5

    • były super albo mi się tylko tak wydaje bo byłem wtedy w średniej szkole.

      • 15 1

    • lata 90 thebest ale to nostalgia. moja babcia

      Wspomina lata swojej młodości jako super...mimo że to był początek lat 50

      • 19 1

    • Muzyka jak muzyka ,ale wtedy nawet w dni powszednie dyskoteki były pełne,a w Piątki i Soboty to musialeś mieć znajomości żeby wejść.Było po prostu w knajpach tanio ,w telewizji mało co było do oglądania no i nie było sr*jsznow i internetu dlatego ludzie się bawili .

      • 2 0

  • lata 90 to byl najlepszy czas. (17)

    Mielismy z chlopakami mocna grupe i sciagalismy haracze i robilismy napady. Bylem takim Don Corleone i wszystkim zarzadzalem mocna reka. Byl porzadek, kazdy wiedzial gdzie jego miejsce. Byly fajne mieszkaniowki z dziewczynami i dobre lokale do zabawy i zazywania najlepszego towar z Kolumbi.

    • 25 100

    • co minusujecie ? zazdroscicie ? (4)

      Ja do dzisiaj mam odlozone tyle kasy ze nie musze pracowac. Pokupowalem ziemie za grosze i mkeszkania za grosze i mam teraz legalny dochod z wynajmu. Siedze sobie codziennie w kasynie i czesto latam na Ibize.

      • 16 52

      • Przestań pić! (1)

        Majaczysz człowieku.

        • 35 2

        • serio myślisz że to jest niemożliwe? he he

          • 4 15

      • na Ibizę nie latają ludzie, którzy mają kasę

        • 13 2

      • to jestes Paweł jesli zyjesz z wynajmu wielu mieszkan.

        • 4 1

    • (4)

      Jezeli twoj podpis jest prawdziwy to wiem kim jesteś ty i twoja mocna grupa. Kradliście samochody i mieliście akurat tyle żeby się dobrze zabawić w weekend i udawać panów życia. Pierwszy lepszy kark mógł was unieść za kołnierz jak szczeniaka. Z tego co wiem niektórzy z tej grupy wyrośli na normalnych ludzi.

      • 26 0

      • Niektórzy wyrośli na ludzi (2)

        a na niektórych zapewne wyrosły kwiaty:)

        • 22 0

        • (1)

          Coś ty, oni nie mieli żadnych powiązań z mafią ani z nimi nie rywalizowali, zbyt cienkie bolki z nich były. Garstka szczeniaków, jak za dużo sobie pozwolili wystarczyło wysłać łysą pałę z kijem bejzbola. Nawet nie musiał nikogo obić, tylko pokazać co ma w łapie.

          • 13 0

          • a to w pl byla jakas mafia?

            z tego co wiem to wszystko trzymali w rekach dawni sb-cy i oficerowie wsi.

            • 1 0

      • Może i wyrośli ,ale ile krzywd rodzinom wyrządzili a Bóg to pamięta i za wszystko rozliczy.Życie minie szybko i przyjdzie rozliczenie za grzechy wyrządzone bliżnim.

        • 1 0

    • no i ..

      A teraz siedzę na necie i muszę Wam o tym opowiedzieć

      • 14 2

    • .....a potem sie obudziles :)

      i musialesc isc do szkoly.

      • 6 2

    • Fantasta.

      • 3 1

    • lol

      a teraz jesteś nikim

      • 0 0

    • Patologia i nicość.

      Każdy wiedział gdzie jego miejsce no i Nikoś dostał miejsce na cmentarzu ...Jak tylko kogoś przymknęli to od razu sypał kumpli.To tak lojalność patoli ...cha,cha,cha.Każdy wiedział jedni do dołu a drudzy na dołek ...Żyli z rozmachem ale krótko.A CHU im w dyfer.Każdy dzban dostał na co zasłużył.

      • 1 0

    • Meja to ty bar.........nie napisaleś .Traz tyrasz w stoczni za grosze .

      • 0 0

    • Wariat

      Racja lata 90 te były mega szacun dla ciebie hehehe trzymaj się mordo

      • 1 0

  • (1)

    Sopot wtedy był lepszy, nawet z tym przejsciem przez ulice na końcu monciaka. Teraz ten ohydny plac cały z betonu. Nie ma już klimatu z tamtych lat.

    • 102 12

    • niech mi ktoś jeszcze powie komu przeszkadzał skwer z ławkami obok fontanny rybaka? No i dlaczego właściwie nie ma tam tej pięknej fontanny? Za to jest jakaś płaksa ohydna fontanna sikająca wodą do góry jak wszędzie teraz.

      • 24 3

  • @Marco (3)

    Ale dlaczego Ci...wstyd???
    Taka była moda- jaka była!
    Ja tez chodziłam w "bananówie" i chodakach.Dzwony tez miałam i szwedy.Teraz to moze smieszne,ale wtedy-cool!!

    • 43 2

    • oczywiście masz rację, tylko w obecnych czasach wygląda to trochę obciachowo ale taka była wtedy moda.

      • 9 0

    • dzwony to lata 70 a nie 90 (1)

      cos ci dzwoni ale nie w tym kościele

      • 5 7

      • powrot byl na przelomie 80/90

        jak ze wszystkim co wraca

        • 4 1

  • Strzelano także przy alei Niepodległośc

    ... Tak twierdzili policjanci, którzy zarzucali personelowi sklepu z militariami urządzenie nielegalnej strzelnicy na podwórzu kamienicy, w której mieścił się lokal. Zdaniem mundurowych miłośnicy militariów ogrodzili podwórze kontenerami, rozmaitymi pojemnikami na śmieci, na których ustawili butelki oraz przedmioty, które posłużyły im jako cele i zaczęli strzelać. Kanonada wystraszyła mieszkańców i wyrządziła szkody w postaci uszkodzonej elewacji i pękniętej szyby. Zdaniem panów od militariów strzelano tylko raz, do puszki i z wiatrówki, a nie z broni automatycznej ostrą amunicją. W dodatku cała ta afera miała być efektem intrygi złośliwych sąsiadów.

    Fantazja poniosła Pana Redaktora ;)... Pracowałem w tym sklepie 11 lat i uczestniczyłem w tym tzw "wydarzeniu"..

    ...Historia trywialna- otrzymaliśmy "świeżą" dostawę ASG (Air Soft Gun) , zresztą długo oczekiwaną przez maniaków ASG..
    Z Panem Wąsem dotarliśmy na miejsce, godzina 9:30 sobota.. Na podwórku dzieciaki ;) obserwowały jak testujemy repliki a że dobre serce mieliśmy to i dzieciakom daliśmy popykać w kierunku kibelka z "elektryka", co wypluwał kulki plastikowe bezszwowe 6mm... Ale Pani tzw doktorowej to się nie spodobało i trzeba było było znaleźć kozła ofiarnego i padło na Padrego ;/..Pan
    " zmiazdzak " ( wtajemniczeni wiedzą skąd ta ksywa ) udzielił stosownych wyjaśnień i kolega stracił pracę...

    Pozdrawiam serdecznie dawną ekipę z M.pl ;D..

    • 35 3

  • Fajne czasy (4)

    Ja dopiero zaczynałam pod koniec lat 90 tzw.zycie nocne :-) ale są wspomnienia. Bungalow. Grand zero .póznej Derby

    • 43 5

    • Derby, hmmm tam łatwe kobiety chodziły (2)

      Buahaha

      • 21 3

      • Łatwie ? Moze tak ale trzeba było mieć sporo kasy zeby z tamtąd laske wyrwać.

        • 17 4

      • No tak Ty to pewnie do żarku chodziłes. Tam same dziewice .ale wystarczyło jedno piwo z sokiem i juz po dziewictwie:-)

        • 9 0

    • W Bungalow to atmosfera skończyla się w roku 1992-93 roku ,więc co ty tam pamiętasz.

      • 0 0

  • a Siouxie,Sfinx,Ground Zero,Żar Tropików... (6)

    Festiwale Marlboro Music Festiwal na molo, noce świętojańskie. Sopot żył. Tu powinna być impra cały rok. Jak Miami czy wybrzeże Californii. Kto pamięta koncert "after party" Blues Brothers w Kawiarecie? Była moc,alkoholu w barze zabrakło.Z kija skończyło sie nawet paskudne EB Red

    • 55 5

    • Ogniska na plaży i inni ludzie ;)..

      • 34 2

    • (1)

      Koncert Björk na placu przy molo! Co prawda w 2003 chyba ale to jeszcze był ten klimat...

      • 31 2

      • jeszcze w 2000 byl koncert moloko w lipcu

        W tym Sopocie wybrzmiewala jeszcze atmosfera sopockich imprez, na ktorych wiecej ludzi sie integrowalo w klimacie plazy, skwerów, kin i okolicznych pubow.

        Podobnie bylo na imprezie BOLS'a na ktorej wystepowaly chyba touch and go i pare innych.

        Na placu zdrojowym istnialy jeszcze lokale gastronomiczne dla ludzi normalnie zarabiajacych. Bez tych ludzi kultura w miescie znikla. Zostalo tylko glupie sprzedawnaie glupcom lansu za wszelka cene.

        • 10 0

    • (2)

      Festival Malboro Music wspominam do dziś - koncert Foo Fighters (wtedy zaczynali), H-Blockx (kto pamięta kawałek Move?), nawet grał poseł Kukiz i Piersi.

      Z kolei w Gdyni super koncerty na Skwerze przy Akwarium - organizował chyba przede wszystkim rmf. Na rozpoczęcie wakacji mega koncerty, wypasione imprezy, w trakcie i na zakończenie też.

      Podobało mi się to, że w Gdyni było chyba najwięcej dobrych koncertów.
      Sopot i dyskoteki nie były za bardzo w moim typie. A w Gdańsku na tamten czas nic ciekawego się nie działo jeśli chodzi o muzykę na żywo.

      • 17 3

      • nie tak do konca

        bo byly imprezy tematyczne na fortach i w kaponierze. od trance do punk. nie zapominajac o cyklicznych flower power.

        • 4 0

      • Do tego rozpoczynający (nikt jeszcze nie wiedział, jak wielką) karierę Radiohead. Paradise Lost i grający przez death metalowym Vaderem nikomu nieznany zespół... Myslovitz. Działo się.

        • 2 0

  • Przypomnijcie który to prezydent uniewinnił tego bandyte Nikosia.? (3)

    Za jakich to rządów to były czasy ???
    I jacy to Politycy wtedy byli w parlamencie?
    Wtedy brali ostro w łapę dlatego bandyci robili co chcieli .
    Dzisiaj nadal są w parlamencie.

    • 48 9

    • I nadlal biorą w łapę

      ale nie od zwykłych bandytów a od międzynarodowych koncernów.

      • 36 4

    • walesa i kwasniewski uniewinnili ich najwiecej

      • 4 1

    • Nikos

      Nikos to był człowiek z charakterem, ktogo znał ten wie.

      • 6 3

  • Klimat Sopotu skończył się około 1992 roku (3)

    Lata 80-te i sam początek dziewięćdziesiątych to był czas kiedy Sopot to było coś - okno na świat w PRL-u.
    Potem wszystko zbadziewiało.

    • 58 10

    • Dokladnie tak...

      • 8 5

    • .....Sopot...lata 80-te i 90-te (1)

      ...tak ..prawda...Super Sopot był do 92'....a pózniej .....badziewie....

      • 18 5

      • bez przesady.

        w non stopie do 94-go jeszcze tez sie mozna bylo pobawic (pozdro dla starej zalogi). derby jeszcze tez byly ok.

        • 3 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie w Gdańsku znajduje się Bastion Strzelecki i Bastion Jerozolimski?

 

Najczęściej czytane