• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Popędliwy woźny Jagdt

Paweł Pizuński
2 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Panorama Siedlec na przedwojennej pocztówce. Ze zbiorów Mirosława Baski. Panorama Siedlec na przedwojennej pocztówce. Ze zbiorów Mirosława Baski.

Emerytowany posłaniec Arndt z Siedlec przyszedł do woźnego urzędowego Jagdta pod wieczór 23 września.



- Moja stara przyprowadziła sobie gacha na noc... - powiedział płaczliwie i ciężko opadł na krzesło.
- Niemożliwe!
- Możliwe. Kogo jak ko...kogo, ale ciebie przyjacielu nigdy bym nie okłamał... - czknął i wymownie podniósł palec wskazujący do góry.
- Piłeś... - skonstatował Jagdt z uśmiechem.
- P-piłem... - skinął głową. - Jak tu nie pić. Nie da się - głowa opadła mu na piersi. - Jak w domu masz jędzę, to mu...musisz się zde... zdetoksy... - machnął ręką - zaszczepić się musisz.
- Co racja, to racja - potwierdził Jagdt spoglądając w stronę kuchni.

Jego żona piekła właśnie kotlety. Wstał, podszedł do kredensu i wyjął z półki dwa kieliszki oraz flaszkę szczepionki. Wódki, znaczy się.

- Co to za jeden? - zapytał, nim wypili.
- Kto?
- No ten gach.
- A bo ja wiem... - wzruszył ramionami Arndt - Ga...gach to g-gach, co nie... - czknął i głowa znowu opadła mu na piersi.

Jagdt ponownie napełnił kieliszki. Wypili.

- I siedzi tam jeszcze? - zapytał z niedowierzaniem Jagdt.
- Nie siedzi. Le...leży. Pojmujesz - znowu palec podniósł do góry. - Przy...przypuszczam, że jędza do łóżka go po...położyła.
- Jak to? W twoim domu? Do łó...łóżka?
- Wła... właśnie. - sięgnął po kieliszek i Jagdt szybko go napełnił.

Znowu wypili.

- I tak spo...spokojnie to mówisz? Ja bym g-gnoja zabił.
- Nie jestem spo...spokojny! - podniósł gwałtownie głowę i pięścią walnął się w pierś. - Tu...tutaj się wszystko go...gotuje przyjacielu - poderwał się z miejsca. - Przegnam go... Pomożesz dru...druhu? - znowu łyknęli.
- Na...natürlich! - krzyknął Jagdt i dalej się ubierać. Zanim wyszli, wypili jeszcze po kilka łyków szczepionki.

Siedlce na rycinie z końca XVII wieku. Siedlce na rycinie z końca XVII wieku.

* * *


W drodze do domu Arndta zajrzeli jeszcze do żandarma Hoyera. Wszyscy w Siedlcach go znali i, co tu dużo mówić, bali się go. Żandarm wyraził pełne zrozumienie dla problemu.

- Gach? W domu męża...? - mruknął pod nosem. - W domu szanowanego urzędnika państwowego? - pokręcił głową i sięgnął po szablę. - To niedopuszczalne.... - warknął, oręż przypiął, nagle jednak wątpliwości go naszły.
W czoło zaczął się drapać.
- Nie mogę iść - powiedział w końcu.
- Cze...czemu?
- Regulamin nie pozwala...
- Jak to nie p-pozwala?
- Zbyt daleko idąca ingerencja w życie osobiste, pojmujecie - powiedział. - Regulamin zabrania... - dodał i za nic nie chciał się ruszyć z domu.

Chcąc nie chcąc do mieszkania Arndta poszli we dwóch. Posłaniec na emeryturze i woźny urzędowy. Otworzyli drzwi, przeszli przez pogrążoną w ciemnościach sień i weszli do pokoju. W pomieszczeniu panował półmrok, dostrzegli jednak jakąś postać leżącą na sofie. Jest łajdak! Dopadli gacha! Judasz nie dość, że spał w najlepsze, to jeszcze pochrapywał z lekka.

- Ty ło...łotrze! - wrzasnął Arndt i dalej szarpać tamtego za kołnierz. Gach od razu się przebudził.
- Co pan, panie Arndt - odepchnął go i uniósł się na łokciach. Chciał coś powiedzieć, ale zamknął się, gdy dostał w kark.
- Milcz ło...łotrze - wtrącił się Jagdt. - Jakim p-prawem tutaj śpisz!
- Pani Arndt prosiła!
- Ot, ka...kanalia! Na...nawet się nie wypiera... - Arndt znowu złapał tamtego za kołnierz.

Choć gach się opierał, wespół z Jagdtem zrzucił tamtego na podłogę i poczęstował kuksańcem. Wtedy nagle otworzyły się drzwi sąsiedniego pokoju. W progu stanęła pani Arndt. Miała na sobie tylko koszulę nocną, a we włosach papiloty.

- Co ty robisz pijaku...! - krzyknęła do męża - Przecież to pan Hermann...
- B-bądź cicho, nie...niewierna! - wymamrotał Arndt i jeszcze raz trzepnął tamtego w łepetynę.

Gach jęknął, chciał się podnieść, ale woźny urzędowy i posłaniec na emeryturze trzymali mocno. Mimo że wyrywał się i głośno protestował, wypchnęli go z pokoju w samej tylko koszuli i kalesonach.
- Pozwólcie mi się choć ubrać - krzyczał tamten, gdy wlekli go po podłodze pod drzwi wyjściowe.
Na próżno! W sieni Arndt poczęstował go kopniakiem, Jagdt walnął w głowę głownią szabli i Hermann wyleciał z hukiem na ulicę. Chciał wrócić po swoje rzeczy, ale nawet do drzwi nie doszedł. Jagdt pchnął go tak, że się przewrócił, a później Arndt rzucił mu rzeczy na środek drogi. Obolały ubrał się czym prędzej.
Zabudowa ogródków działkowych na Siedlcach. Zdjęcie z 1911 r. Zabudowa ogródków działkowych na Siedlcach. Zdjęcie z 1911 r.

* * *


Jagdt wyszedł od Arndta dopiero nazajutrz o trzeciej nad ranem. Wiadomo. Po przywróceniu porządku musiał się jeszcze z gospodarzem pokrzepić piwem. Pomocnik biurowy Hermann też spędził noc poza domem. Spał u znajomych, którzy mieszkali nieopodal domu Arndta, a w południe dnia następnego poszedł na skargę do najbliższego urzędu. Nie chodziło mu o Arndta, bo to pijak przecież. Dotknęło go zachowanie Jagdta, który bądź co bądź był osobą urzędową.

- Szablą do krwi w głowę mnie zdzielił! - żalił się - W samej tylko bieliźnie na ulicę wygnał!
- Działał z upoważnienia gospodarza - tłumaczyli woźnego urzędnicy. - Kim pan jest, żeby po nocy w cudzym domu nocować? I to wbrew woli gospodarza...
- Ale ja przecież jestem dobrym znajomym. Byłem się znaczy... - był bardzo zdenerwowany - Arndt mnie zna i dobrze wie, że ja i jego żona nigdy... No wiecie... - wydukał zmieszany. - Tego dnia Arndt wrócił do domu pijany i pani Arndt poprosiła, bym został na noc, bo męża się bała...
- Czemu się bała? Przecież to spokojny człowiek.
- Owszem. Jest spokojny, kiedy jest trzeźwy... Gorzej jak wypije. Staje się wtedy agresywny, zwłaszcza w stosunku do żony. Jest o nią chorobliwie zazdrosny. Ubzdurał sobie, że pani Arndt go zdradza.
- Bije ją?
- Nieraz uderzył... - przytaknął Hermann.
- To zmienia postać rzeczy - zawyrokowali urzędnicy i krótko potem sprawę wniesiono do sądu.

* * *


Rankiem 25 marca 1902 r. woźny urzędowy Jagdt i emerytowany posłaniec Arndt stanęli przed gdańską Izbą Karną. Pierwszy oskarżony był o bezprawną ingerencję, drugi zaś o znieważenie pomocnika biurowego Hermanna. W tym czasie sytuacja w domu Arndta zmieniła się radykalnie. Żona od niego odeszła.

Przed sądem pani Arndt zeznawała jako świadek. Mimo że mąż wciąż zarzucał jej zdradę, to jednak ona zaprzeczała stanowczo. Twierdziła, że męża nie zdradziła i nie było chyba nikogo, kto by jej nie wierzył... Trzeba było mieć naprawdę bujną wyobraźnię, by posądzać niską, wątłą i słabowitą kobietę o jakiś niecny romans. Co innego Arndt. Choć twierdził, że pił niewiele i że żony nawet nie tknął, jednak niewielu mu chyba wierzyło, zwłaszcza że świadkowie zeznali, że Arndt nieraz się upijał.

Jagdt też do winy się nie poczuwał. Twierdził, że działał w dobrej wierze, na wyraźną prośbę Arndta, i że jego interwencja była uzasadniona. Innego zdania był niższy urzędnik prokuratury Zaleski.

- Działania pana Jagdta należy uznać za zbyt daleko idącą ingerencję w życie rodzinne państwa Arndt - grzmiał z trybuny. - Nie może być tak, że urzędnik wchodzi do cudzego domu i poucza, jak małżonkowie mają się prowadzić! Nie może tego robić nawet, gdy jedna ze stron tego żąda...! - skwitował na koniec i sędziowie przychylili się do jego zdania.
Jagdt skazany został na 50 marek grzywny z zamianą na 10 dni więzienia, Arndt zaś zapłacić musiał 20 marek z zamianą na cztery dni.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (9)

  • A to moja żona Zofija.

    • 16 0

  • ale historyja!

    • 13 0

  • Całkiem prawdopodobne, że kości małżeństwa Arndtów, woźnego Jagdta

    spoczywają na terenie byłego Cmentarza św. Barbary na Siedlcach, czyli obecnie Parku Bema lub przy schodach na Suchanino przy Starodworskiej. Warto uśmiechnąć się do siebie w duchu, przebiegając przez park i pomyśleć, że może gdzieś tu, metry od nas znajdują się doczesne szczątki bohaterów tej pitawalowej historii.

    • 15 1

  • - Działania pana Jagdta należy uznać za zbyt daleko idącą ingerencję w życie rodzinne państwa Arndt

    - grzmiał z trybuny. - Nie może być tak, że urzędnik wchodzi do cudzego domu i poucza, jak małżonkowie mają się prowadzić! Nie może tego robić nawet, gdy jedna ze stron tego żąda...!

    Co za wspaniałe czasy! Teraz to urzędasy pchają się drzwiami i oknami chcąc ustawiać wszystkim życie rodzinne...

    • 16 2

  • Inne historie (1)

    Z innych historycznych ciekawostek, w pałacu oliwskim tak ze 100 lat temu mieszkała hrabina niemiecka, która często kazała lokajom przyprowadzać do siebie młodych chłopców. Gdy któryś nie za dobrze ją zaspokoił, kazała go chłostać.

    • 3 2

    • Piękne czasy...

      • 3 0

  • Kiedyś Siedlce to była przepiękna dzielnica. Właściwie to było prawie małe miasteczko przycupnięte do Gdańska. Była tutaj dosyć gęsta zabudowa, chyba 2 albo 3 kościoły, tramwaj jeździł krętymi uliczkami... dużo zieleni, a jeszcze dawniej nawet winnice.
    Niestety 2 wojna nie ominęła również tej dzielnicy i chyba prawie nic nie zostało odbudowane.
    Więcej zdjęć jest na fotopolsce. Polecam.

    • 4 0

  • Bardzo lubię Siedlce, to osiedle ma duszę:)

    • 2 0

  • Jak się męża bała to mogła koleżanke poprosic by została na noc, a tak narobiła problemów.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Katownia i Wieża Więzienna razem tworzą:

 

Najczęściej czytane