• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak partacz pokonał cechowych bursztynników

Piotr Rowicki
16 maja 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Zdobienie szkatuły wykonanej przez Christopha Mauchera pochodzącej ze zbiorów Muzeum Zamkowego w Malborku. Zdobienie szkatuły wykonanej przez Christopha Mauchera pochodzącej ze zbiorów Muzeum Zamkowego w Malborku.

Strony konfliktu są dwie. Pierwsza: cech bursztynników, mistrzowie, czeladnicy i uczniowie pracujący w "bałtyckim złocie". Druga: partacze, niezrzeszeni rzemieślnicy, samoucy, byli uczniowie lub czeladnicy. Wojna trwa całe stulecia.



W XVII wieku nastała złota era bursztynu. Wyroby z niego są towarem luksusowym, ekskluzywne i niezwykle drogie prezenty wręczane są koronowanym głowom i ważnym dostojnikom odwiedzającym miasto. Bursztyn z Gdańska pod postacią szkatuł, zegarów, naszyjników, figur szachowych, ołtarzyków i wielu innych, mniej lub bardziej potrzebnych przedmiotów, pojawia się w pałacach i dworach całej Europy. Dzieła gdańskich bursztynników są częstymi podarunkami dyplomatycznymi. Bursztynowe precjoza gaszą konflikty, otwierają serca i poskramiają złość.

Ale w Gdańsku trwa wojna. O to, kto może te cudeńka wytwarzać i na nich - niebagatelne sumy - zarabiać. Walczą legaliści, czyli cech bursztynników, mistrzowie, czeladnicy i uczniowie przeciwko szarej strefie, czyli partaczom. O dziwo, właśnie ci drudzy odnoszą wielkie zwycięstwo, jeden z nich staje się sławny w całej Europie, jego dzieła są rozchwytywane i kupowane na pniu. Aby zrozumieć przypadek Christopha Mauchera trzeba sobie powiedzieć nieco więcej o ówczesnej jantarowej branży.

Dziwna ta wojna bursztynowa. Wydaje się, że przewaga cechu jest miażdżąca. Po jego stronie jest władza, pieniądze i prawo. Cechowi mistrzowie z pomocą władz miasta i wydelegowanych z własnych szeregów cechowych katów dokonują nalotów na nielegalne warsztaty partaczy mieszczące się często poza miastem, np. w Szkotach. Gdy akcja się powiedzie, zajmowany jest nie tylko nielegalny warsztat, ale też całe wyposażenie wraz z drogocennym kruszcem.

Dlaczego więc partacze w ogóle istnieją?

Powodów jest kilka. Po pierwsze praca w bursztynie jest niezwykle intratna, więc odważnych nie brakowało. Po drugie: na wyroby partaczy jest nieustanny zbyt. Są tańsze, niż wykonane przez fachowca z cechu. A czasem - a tak było w przypadku Mauchera - lepsze. Właściwie to mało powiedziane, bo Christoph Maucher jest prawdziwym artystą, tworzy z polotem, spod jego ręki wychodzą oryginalne, niepowtarzalne dzieła sztuki. Łączy bursztyn z innymi materiałami. Szczególnie cenione i poszukiwane są maucherowskie łączenia bursztynu z kością słoniową.

Mauchera popierali magnaci, dwory europejskie, które zamawiały u niego wyroby, a nawet część rady miejskiej, która przez całe lata nie pozwalała "bezprawnemu" bursztynnikowi zrobić krzywdy. Kogoś może dziwić, że Rada Miasta działała wbrew własnym rozporządzeniom. Otóż, działał tu interes ekonomiczny stary jak świat, powszechnie nazywany łapówką. Prowizje z wielotysięcznych zleceń zagranicznych dla Mauchera częściowo lądowały w kieszeniach rajców.

Kim był ów słynny partacz? Pochodził z Badenii-Wirtembergii, nad Motławą pojawił się około roku 1670, gdy miał trzydzieści lat i za sobą kilkanaście lat służby u różnych mistrzów. Tuż przed przyjazdem do Gdańska służył u księcia Karola Euzebiusza von Lichtenstein, gdzie dał się poznać jako "rzeźbiący z wielką starannością w kamieniu". Nie wiadomo dlaczego porzucił posadę u księcia, w każdym razie po roku 1670 jego nazwisko pojawia się regularnie w księgach miejskich Gdańska. Powód zawsze jest ten sam: brak obywatelstwa miejskiego i nielegalna nauka zawodu u mistrza Nicolausa Turowa.

Z archiwów miejskich dowiadujemy się, że w latach 1676-77 Maucher pomagał Turowowi w pracy nad wielkim krzesłem bursztynowym dekorowanym płaskorzeźbami z kości słoniowej, stanowiącym prezent wielkiego elektora dla cesarza Leopolda I.

Cech nie narzekał na Mauchera. Cech nienawidził go z całego serca i próbował wszelkimi możliwymi sposobami pozbyć się "dyletanta" z miasta. Skarga goniła skargę. Jakże musieli zgrzytać zębami zacni gdańscy mistrzowie, bursztynnicy z dziada pradziada, słysząc że "przybłęda Maucher" tworzy dla Londynu "Sąd Parysa" i "Zwycięstwo Perseusza", realizuje kolejne zlecenia dla elektora brandenburskiego, jego dzieła podziwia cesarz Leopold i król francuski Ludwik XIV.

Można sobie zadać pytanie, dlaczego partacz Maucher nie mógł zostać członkiem cechu i wykonywać swojego zawodu zgodnie z prawem?

Odpowiedź nie jest prosta. Przede wszystkim cech bursztynników miał swoje surowe reguły, prawa i zasady. Działał w Gdańsku od roku 1477, choć ślady działalności pierwszych bursztynników pochodzą z końca X wieku. Już wtedy książęcy rzemieślnicy wyrabiali paciorki, pierścionki, wisiorki, kostki i pionki do gry, amulety.

Zgodnie ze statutem gdańskiego cechu, w mieście nie mogło pracować więcej niż 40 bursztynników. Jeśli nawet zwolniło się miejsce, dostanie się do cechu było wielce skomplikowane. Dziś można tę procedurę określić jako biurokratyczno-korupcyjną. Należało zgromadzić wiele dokumentów: świadectwo urodzenia, chrztu, obywatelstwa małego i dużego. Do tego trzeba było wnieść wiele opłat, nakarmić i napoić brać cechową, a potem za własne pieniądze kupić funt bursztynu i na oczach starszyzny obrobić go zgodnie z zasadami cechu.

Można sobie wyobrazić, że mającego zlecenia z całej Europy Mauchera stać było na znacznie więcej niż tylko na nakarmienie i napojenie kilkudziesięciu towarzyszy, kupienie materiału i narzędzi potrzebnych do egzaminu. Tylko czy komuś o takim talencie i umiejętnościach, o takich koneksjach i znajomościach, potrzebny był do szczęścia cech i jakikolwiek egzamin?

Maucher nie mógł pozwolić sobie na takie upokarzające widowisko. Wolał żyć i pracować poza prawem. Udowodnił wytworami swych rąk, że aby stać się doskonałym bursztynnikiem nie musi zapisywać się do cechu. Chociaż koledzy z branży go wyklęli, jego dziełom nic to nie zaszkodziło.

Jedna ze szkatuł wykonana przez tego wyklętego gdańskiego rzemieślnika zachowała się do dzisiaj w Muzeum Zamkowym w Malborku, podobno wykonana była z dwudziestu odmian bursztynu, chociaż po trzech stuleciach nie łatwo się o tym przekonać.

Dzieła dawnych i współczesnych mistrzów bursztynników można oglądać w Muzeum Bursztynu w Gdańsku.

O autorze

autor

Piotr Rowicki

- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.

Opinie (10) 2 zablokowane

  • PARTACZ

    CÓŻ, NIE PIERWSZY RAZ MOŻNA PRZEKONAC SIĘ,ŻE DYPLOM Z NIKOGO NIE ROBI ARTYSTY....

    • 80 1

  • Co robil widac ! wiec udowodnil iz posiada talent wrodzony i chyba tego mu zazdroscili.

    Zapewne cech z zawisci i zadrosci bal sie najzwyczajniej jego konkurencji bo jak widac w dziedzinie artystycznej obrobki i wykonania roznych dziel byl lepszy od innych. Zazdrosc i zawisc doprowadza czesto do takich zachowan i cech tez tak dzialal chcac go zniszczyc zamiast wykorzystac jego talent i sie od niego czegos nauczyc. Zazdrosc o umiejetnosci jest tu chyba powodem wszystkiego w tym sporze.

    • 27 0

  • a teraz odwrotnie, partacze to cwaniaczki zrzeszeni w różnych klikach, stowarzyszeniach wzajemnej adoracji

    realizujący i partacząc robotę zamówień publicznych za niezłakasę

    • 49 0

  • Pośrednicy nieruchomości też by chcieli miec monopol na swoje usługi... w końcu to się kończy!!

    niech rynek werfikuje dobrych a nie monopole...

    • 26 0

  • Korupcję dzielimy na korupcję nielegalną, czyli karalną ...

    oraz korupcję legalną, czyli tę niekaralną. Ta niekaralna jest tańsza "dla swoich" natomiast droższa lub niedostępna dla "obcych" spoza kręgu rodziny lub znajomych. Nic poza tym się od tej pory nie zmieniło.

    • 7 0

  • Sam przymierzam sie do zrobienia stolu czy szkatuly wysadzanymi w calosci z bursztynu (1)

    Chodzi to juz za mna od roku, przygladalem sie w muzeach, robilem fotki, szukalem na necie, nigdy czegos takiego nie robilem, tak zrobil bym to sam dla siebie, ostatecznie sprzedal bym za duzy hajs bo partia oszustow prowadzi do tego zeby zlowiek zdechl z glodu. Jesli chodzi o fakt kto ma wytwarzac produkty z bursztymu, licencjonowany czy zwykly obywatel to mnie to rybka, byle nie made in china, liczy sie wykonanie i jakosc a nie podpis jakiegos znanego producenta, bynajmniej w moim mniemaniu. Sami wiemy dobrze teraz ze uczelnie to produkcje bezrobotnych, polak ma taka tendecje ze jest wmiare uniwersalnym ludziem niz inni z europy, potrafi sie dostosowac. Generalnie sam fakt wojenki to nic innego tylko bitka o wplywy do kieszeni urzedasow, moim zdaniem sam produkt swiadczy o kwalifikacjach a nie to ze sype co chwile grubymi pieniedzmi za szkolenia, certyfikaty. Zloto baltyku jest bardzo ladnym materialem ozdobnym, oczywiscie delikatnym, sadze ze dam rade na poczatek ze szkatulka.

    • 8 5

    • duże wyzwanie, ale bardzo dobrze - trzeba mierzyć wysoko

      jeśli mogę coś doradzić to zaopatrz się w dużą ilość masek przeciwpyłowych, bo często się zapomina się przy tego typu przedsięwzięciach o własnym bezpieczeństwie.

      • 0 0

  • ze skatulka nie powinna byc ploblema

    powodzenia

    • 6 0

  • Nic się nie zmieniło

    Weźmy chociaż korporacje taksówkarskie. Monopole zawsze biorą się z państwowych licencji, wprowadzanych pod płaszczykiem dbania o klienta, choć w rzeczywistości w trosce o zysk kliki korporacyjnej, która w ten sposób eliminuje konkurencję, jak i o kasę ustawodawcy, który za łapówkę wprowadza takie barbarzyńskie prawo.

    • 2 0

  • partacz a fachowcy

    a propo fachowcow sam znam takiego w miescie gdansku fenomenalne wyczucie metalu niebywala zdolność lacznia metali oraz ta nutka artyzmu co nadaje wyrobom zauważalnego szyku ten wybitny samouk zrezygnowal z walki tak tak walka bo bycie w dzisiejszych czasach artysta to walka i poszedł do pracy w stoczni a był i jest wielki tak to o tobie piotrze pisze

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Wejście w historię

wystawa, spotkanie

Promocja i dyskusja nad książką o historii 318. Dywizjonu Myśliwsko - Rozpoznawczego "Gdańskiego"

spotkanie

Sprawdź się

Sprawdź się

Obecną siedzibę Urzędu Miejskiego w Gdańsku postawiono na miejscu budynku, w którym przed 1 września 1939 roku funkcjonowały biura:

 

Najczęściej czytane