• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historia zapomnianego kapitana

Michał Lipka
27 stycznia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Samotne opłynięcie Ziemi zajęło kpt. Henrykowi Jaskule 344 dni. Samotne opłynięcie Ziemi zajęło kpt. Henrykowi Jaskule 344 dni.

Nazwiska Leonida Teligi, Krzysztofa Baranowskiego czy Romana Paszke znane są nie tylko w świecie żeglarskim. Gdybyśmy jednak zapytali o Henryka Jaskułę, to byłby problem, bo choć odbył rekordowy i legendarny rejs, to dla wielu pozostaje całkowicie nieznany.



Henryk Jaskuła urodził się 22 października 1923 roku w Radziejowie (województwo małopolskie). Jego rodzina była biedna, więc ojciec późniejszego żeglarza wyemigrował w 1926 roku do Argentyny, do której na początku lat 30. ściągnął resztę rodziny.

Henryk rozpoczął naukę w szkole powszechnej. Choć początki nie należały do najłatwiejszych (głównie za sprawą nowego języka, który trzeba było opanować) ukończył ją jako jeden z prymusów. Wtedy też pojawiły się pierwsze marzenia o zostaniu inżynierem. Z dobrymi wynikami ukończył liceum i dostał się na wydział elektromechaniczny Uniwersytetu Narodowego La Plata.

Po wojnie przyszły kapitan zdecydował się na powrót do ojczyzny, by w niej kontynuować naukę. Został przyjęty na Akademię Górniczą w Krakowie, ale pojawił się problem - program nauki był diametralnie różny od argentyńskiego, dlatego też Jaskuła musiał rozpoczynać studia od początku.

W czasie nauki w Krakowie poznał Zofię Kiełtykę, z którą niebawem wziął ślub.

W roku 1951 Henryk Jaskuła obronił pracę magisterską i rozpoczął pracę w Zakładach Wytwórczych Silników Elektrycznych, a następnie w Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego.

Można zadać pytanie, skąd u inżyniera elektromechanika nagle wzięła się pasja morska? Przyczyna była prozaiczna - tęsknota za pozostawioną w Argentynie rodziną. W tamtych czasach dewizy były dobrem niedostępnym, stąd też podróż statkiem czy samolotem była praktycznie niemożliwa. Jaskuła wpadł zatem na pomysł odbycia rejsu jachtem.

Był tylko jeden, ale za to dość znaczny problem: Henryk Jaskuła nie miał żadnego doświadczenia żeglarskiego.

Jednak "dla chcącego nic trudnego", dlatego w wieku 40 lat inżynier zapisał się na kurs sternika jachtowego. Zdobył go w 1963 roku w Ośrodku Szkolenia Morskiego w Jastarni, a w 1971 roku uzyskał stopień jachtowego kapitana żeglugi wielkiej.

W tym samym roku na jachcie "Karawela" wziął udział w regatach Rias Bajas w Hiszpanii. Wydawać by się mogło, że kolejny rejs będzie już prowadzić do Argentyny. Niestety na drodze stanęła negatywna decyzja klubu morskiego "Stal-Stocznia", który nie wyraził zgody na taką wyprawę.

Jaskuła nie poddał się i rozpoczął poszukiwania klubu, który umożliwiłby mu odbycie upragnionego rejsu. Udało się - dzięki bydgoskiemu klubowi "Brda" w 1973 roku Jaskuła spełnił swe marzenie sprzed 10 lat i wyruszył w rejs do Argentyny, gdzie spotkał się ze swoją rodziną (niestety ojciec kapitana zmarł kilka lat wcześniej).

Prawdopodobnie w drodze powrotnej do Polski Henryk Jaskuła zaczął snuć pierwsze plany samotnego rejsu dookoła świata, bez zawijania do jakiegokolwiek portu.

Na początku oczywiście pojawiły się problemy - trzeba było wyszukać zakład, który zgodziłby się wybudować nowy, odpowiednio przygotowany na tak trudny rejs jacht. Choć Jaskuła uzyskał poparcie sekretarza generalnego Polskiego Związku Żeglarskiego, Wiesława Rogali, (Związek przekazał dotację w wysokości 2,5 mln złotych), ani Zakład Napraw Taboru Kolejowego w Bydgoszczy (nie, to nie jest pomyłka - w tych zakładach bowiem powstał m. in. jacht "Euros" na którym Jaskuła płynął do Argentyny) ani Warsztaty Lokomotywowni w Żurawicy albo nie podjęły się budowy albo oferowały któryś z aktualnie posiadanych jachtów, których stan pozostawiał wiele do życzenia.

Ostatecznie zapadła decyzja o budowie jednostki w gdańskiej stoczni jachtowej imienia Conrada Korzeniowskiego (tej samej, w której powstał s/y "Bieszczady" - czytaj więcej o jego ostatnim pechowym rejsie).

Pierwsze prace ruszyły w grudniu 1977 roku. Budowany jacht był typu "Opal IV", miał przeszło 14 metrów długości, szerokość blisko 4 metrów i powierzchnię żagli 80 metrów kwadratowych. Dodatkowo wyposażony był w silnik Volvo o mocy 35 KM oraz radio, które pozwalało tylko na odbiór, więc do kontaktu na krótkim dystansie jednostkę wyposażono w UKF-kę). Jacht nie posiadał żadnej tratwy ratunkowej, bo na jej zakup zabrakło czasu.

23 września 1978 roku odbył się uroczysty chrzest jachtu wraz z nadaniem mu nazwy "Dar Przemyśla". W tym właśnie mieście kapitan Jaskuła zgromadził sporą liczbę entuzjastów morskich, wraz z którymi założył Przemyski Okręgowy Związek Żeglarski.

Po zakończeniu niezbędnych przygotowań i zaprowiantowaniu, 12 czerwca 1979 roku kapitan Henryk Jaskuła wyszedł z portu w Gdyni w rejs swojego życia. Na pokładzie znalazły się konserwy mięsne, wojskowa grochówka, 500 litrów wody oraz kilka piw i 24 butelki spirytusu.

Trasa wiodła wokół Przylądka Dobrej Nadziei, po południowej stronie Australii i Nowej Zelandii i wokół przylądka Horn. Był to najdłuższy w historii samotny rejs non stop - trwał 344 dni. Poprzedni rekord ustanowiony przez Robina Knox-Jonstona wynosił 313 dni.

Kapitan Jaskuła powrócił do Gdyni 20 maja 1980 roku. Rejs zakończyłby się nieco wcześniej, ale dygnitarze oraz media nie zdążyły z przybyciem na powitanie, dlatego jeden dzień kapitan Jaskuła krążył po wodach Zatoki Gdańskiej. Był pierwszym Polakiem i trzecim w historii żeglarzem, który samotnie opłynął kulę ziemską bez zawijania do jakiegokolwiek portu. W Gdyni witały go tysiące ludzi a pierwsze słowa, jakie wypowiedział po zejściu na ląd brzmiały "Polsko kochana! Twój syn powrócił". Kapitan Jaskuła za swe osiągnięcia odznaczony został m.in. Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski.

Niestety, niebawem po powrocie do kraju zaogniły się stosunki między kapitanem Jaskułą a Przemyskim Okręgowym Związkiem Żeglarskim. Kapitan planował bowiem kolejny rejs dookoła świata oraz chciał, by "Dar Przemyśla" cumował w porcie w Gdyni.

Zarząd POZŻ zdecydował jednak o cumowaniu jednostki w Nicei i rejsach po Morzu Śródziemnym. Ponieważ nie osiągnięto porozumienia, kapitan Jaskuła zrezygnował z funkcji wiceprezesa ds. morskich POZŻ.

Niebawem spotkał go kolejny cios - jego ukochany jacht, który odbywał rejs na Kubę, idąc zbyt blisko brzegu uderzył w próg skalny i osiadł na mieliźnie w połowie tonąc. Wrak dość szybko rozszabrowano. Henryk Jaskuła bardzo mocno to przeżył - nigdy więcej nie powrócił już do żeglowania...

Opinie (52)

  • Syreny ich zjadły..

    • 0 0

  • poprostu dzisiaj w nocy mi się śniłeś..... (1)

    Witaj Henryczku! To co jw. to autentyczna prawda. Może dlatego,że wczoraj wieczorem (też "nie wiedzieć dlaczego") myślałem o starych znajomych - m.in. o Kaziku Płonce. A może też to, że 24 listopada skończyłem 73 lata i człowiek zaczyna powoli robić rachunek sumienia i rozliczać się z przeszłością... Ale jakby na to nie patrzeć i ile by o tym nie mówić cieszę się, że widzę Cię na zdjęciach w dobrej kondycji i Daj Boże - w dobrym zdrowiu !!! i tak trzymać!!! I zawsze stopy wody pod kilem !!! Twój nie do końca objawiony idol - choć poznaliśmy się wiele lat temu osobiście i gościłem Cię w swoim mieszkaniu w Połańcu - j. st.m. - instruktor żeglarstwa PZŻ (niestety już w stanie spoczynku); b. komandor nieistniejącego już KŻ "OTAGO"przy Elektrowni im. T. Kościuszki w Połańcu Wojciech Jan Grzybowski. A` hoj!!! Pozdrawiam Cię bardzo,bardzo serdecznie. serdecznie!!! Wojciech.

    • 3 0

    • ???

      Kto tu jest czyim idolem?

      • 0 0

  • czy jak plynie sie yachtem mozna byc na bani i nikt tego nie sprawdza? (2)

    "Na pokładzie znalazły się konserwy mięsne, wojskowa grochówka, 500 litrów wody oraz kilka piw i 24 butelki spirytusu."

    • 1 28

    • Spirytus służy bprzede wszystkim do odkurzania. Należy o tym pamiętać!

      • 0 0

    • nie powie chyba nikt ze piwo bylo potrzebne jako odzywka do wlosow ;)

      • 0 3

  • marzenia się spełniają :) (4)

    • 26 1

    • Nie! Ktoś mądry dziś powiedział że, marzenia trzeba spełniać...

      • 0 0

    • czyli nie taki zly byl ten PRL (2)

      skoro mozna bylo spelniac marzenia, nawet takie. chcialbym zyc w latach 70-tych

      • 3 10

      • a wiesz ile się musiał napocić (1)

        żeby urzeczywistnić marzenia?

        • 1 3

        • a teraz to myslisz ze mozna latwo i bez pracy?

          chyba ze jestes jasiem mela to znajdziesz sponsorow

          • 2 2

  • Zapomniany Kapitan

    Nikt kto zajmuje się żeglarstwem nie zapomina takich postaci jak Henryk Jaskuła.
    Kapitan jest wśród nas. Co rok po zakończeniu rejsu Solo Non Stop Dookoła Świata na zalewie solińskim odbywają a się regaty Samotników o puchar Kapitana Henryka Jaskuły w tym roku to już 37-te regaty. W dniu 22.07.2017r.organizatorem jest Jacht Klub SALING z Przemyśla w miejscowości Chrewt.nad zalewem solińskim. Zapraszamy , też zapominalskich. Niejednokrotnie gdy zdrowie pozwala Kapitan Jaskuła zaszczyca nas swoją obecnością.

    • 1 0

  • Poprawcie błąd!

    Henryk Jaskuła urodził się w Radziszowie!
    To jest wieś w powiecie skawińskim (małopolskie).
    Podany jako miejsce urodzenia Henryka Jaskuły Radziejów to miasto powiatowe w kujawsko-pomorskim... Nie ma nic wspólnego z bohaterem artykułu...

    • 0 0

  • (1)

    Napisał Pan Henryk najpiękniejszą książkę o żaglach w okresie PRL jaką czytałem. A czytałem wszystkie

    • 0 0

    • Rozumiem subiektywną ocenę, ale przy całym szacunku dla niewątpliwego wyczynu kpt. Jaskuły ... jego książka to raczej suchy dziennik podróży, niż jakaś porywająca beletrystyka. Czytałem wiele zdecydowanie lepszych książek napisanych przez polskich żeglarzy.
      By trzymać się tylko przykładów z okresu PRL-u. Książka Kuby Jaworskiego (1140 GMT Newport) albo Iwony Pieńkawy (Otago, Otago na zdrowie!) albo Teresy Remiszewskiej (Z goryczy soli moja radość)... Te pozycje przeczy jednym tchem, do dziś zdarza mi się do nich wracać. Książkę Henryka Jaskuły - czytałem tylko z ciekawością... ale tylko raz.

      • 0 0

  • (3)

    kpt Jaskuła popłynął także w ramach terapii anty-alko, w swojej książce pisał o tym oględnie, a zmagał się z alkoholizmem lata. Z polskich sławnych kiedyś żeglarzy warto przypomnieć też tych dawnych np. Jana z Kolna, Arciszewskiego, Beniowskiego. Każda ich historia to gotowy scenariusz do mocnego filmu.

    • 9 13

    • Co ma Arciszewski, Beniowski czy Jan z Kolna ze współczesnymi żeglarzami?

      • 0 0

    • Tak on lubil wypic.

      Pamietam chcielismy wyjsc z Darlowka w 1969 roku. My, zaloga mlodociana i podpity kapitan. Oficer odprawiajacy nie zezwolil z tego powodu wyjsc w morze. Musielismy przenocowac w porcie az do wytrzezwienia kapitana.

      • 0 0

    • jaka teapia ?

      człowieku co ty za bzdury piszesz. I pewnie jeszcze ten rejs zorganizował mu lub AA. Czytałem książkę kpt. Jaskuly i niczego takiego się nie doczytałem. Może wskażesz w którym miejscu o tym pisze

      • 9 1

  • rekordy (2)

    Nie powinno się mieszać ludzi, którzy uprawiają zawód kapitana, aby zarobić na chleb, z tymi kapitanami żaglówek, którzy robią to dla zabawy. Najczęściej za kasę sponsorów.

    • 1 3

    • No to nie mieszaj!

      Przecież nikt w komentowanym artykule nie "mieszał" zawodowych marynarzy z żeglarzami! Czynisz to tylko Ty, w swoim komentarzu...
      Btw - najczęściej żeglarze uprawiają swoje hobby za własną kasę. Chyba nie widzisz w tyn niczego złego?

      • 0 0

    • na chleb to najlepiej zarabiać w piekarni matole. Albo we młynie skąd zapewne pochodzisz ?

      • 1 0

  • Historia-zapomnianego-kapitana

    "...rozpoczął pracę w Zakładach Wytwórczych Silników Elektrycznych M7 W TARNOWIE, a następnie w Biurze Projektów Budownictwa Wiejskiego W PRZEMYŚLU", później w zakładach przemysłu terenowego w Przemyślu.
    Trudno mi się zgodzić z opinią, że zapomniany. Kpt. Jaskuła nigdy nie pchał się na afisz, ale do dziś jego nazwisko wiele mówi ludziom morza.

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kiedy dokładnie Gdynia uzyskała prawa miejskie?

 

Najczęściej czytane