• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gorący lipiec nad morzem i na granicy

Jarosław Kus
30 lipca 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Ważki jak szarańcza i ślepy Maksym z ZSRR
  • Plażowicze podczas wypoczynku na plaży w Gdyni. Zdjęcie wykonane w roku 1938 lub 1939.
  • Pobyt wypoczynkowy prezydenta RP Ignacego Mościckiego w Juracie.
  • Prezydent Krakowa Mieczysław Kaplicki (w piżamie) w towarzystwie wojewody kieleckiego Władysława Dziadosza na plaży w Juracie w 1937 r.

Sezon wakacyjny w roku 1938 zaliczał się do wyjątkowo udanych, bo chociaż osiągnął dopiero półmetek, wybrzeże Bałtyku odwiedziło rekordowo dużo letników, których nie zraziło nawet, późniejsze niż zazwyczaj, "ustalenie się słonecznej pogody": tamtego lata nad morzem wypoczywało aż 15 tys. letników, co - zdaniem "Gazety Gdańskiej" - było liczbą "dotąd nie notowaną".



A trzeba zauważyć, że w tej liczbie zabrakło turystów wypoczywających w - "pokrzywdzonym" nowymi podatkami - "Orłowie, wchodzącym w granicę administracyjną Gdyni oraz miejscowości nad zatoką") i dowodziło "rosnącego zainteresowania polskim morzem z strony polskiego społeczeństwa".

Frekwencji nie zaszkodziły gwałtowne burze, takie jak ta, która przeszła nad Gdańskiem w poniedziałkowy wieczór 18 lipca, powodując "zalanie wodą" "większej części Sopot", Wrzeszcza i Oliwy.

A choć dla niektórych młodych ludzi, wraz z końcem kolonii, letni odpoczynek dobiegał już końca, nad morzem nadal przebywało sporo młodzieży z całego kraju. W Cetniewie funkcjonowały dwa obozy: Służby Młodych (czyli młodzieżówki sanacyjnego Obozu Zjednoczenia Narodowego) i Przysposobienia Wojskowego, a dwa kolejne Przysposobienie Wojskowe zorganizowało w Rozewiu i Garczynie.

Do morza garnęła się również młodzież, jeśli nie bezpartyjna, to - pomimo "najrozmaitszych przekonań politycznych" - "mocno skonsolidowana" ideą, "której na imię morze". W ten sposób nabierała kształtów koncepcja Stefana Żeromskiego, nazywającego morze "wielkim wychowawcą", "szumiącym, lazurowym rylcem", którym Bóg miał "rzeźbić duszę odrodzonej, nowej Polski". Bałtyk pozwalał Polakom nie tylko "wypłukać z siebie wszelki brud, wszelką słabość, wszelkie charłactwo niewoli", lecz również robotników gdyńskich, "pracujących dla morza i żyjących z morza", "wydrzeć z knajpy portowej" i "zamiast wódki dać (...) Wielką Wodę".

Ale i młodzież niemiecka się nie leniła, tyle że zamiast żagli wolała chyba uporczywe marsze w kierunku wschodnim...

Wybrzeże cieszyło się także sporym powodzeniem wśród amatorów nurkowania (również tych "osobliwych")...

i... letnich wyprzedaży (choć na nieco innych zasadach niż te dzisiejsze).

Tylko polscy rybacy nie mieli tamtego lata zbyt wielu powodów do radości...

Niestety, nawet - ukochany przez Żeromskiego - "wiatr od morza" nie był w stanie rozgonić czarnych chmur złowieszczo gromadzących się nad Gdańskiem. Bo gdyby jeszcze to były zwyczajne chmury burzowe... Przejęcie władzy przez hitlerowców w Niemczech i w Wolnym Mieście Gdańsku, remilitaryzacja Nadrenii, anschluss Austrii oraz - szykująca się właśnie - aneksja Czechosłowacji, nie pozostawiały żadnych złudzeń co do niemieckich zamiarów wobec Gdańska i polskiego Pomorza. W powietrzu zdawał się wisieć plebiscyt, którym chcieli Niemcy doprowadzić "prostą drogą do przyłączenia Gdańska do Rzeszy".

Nie było dnia bez nowych doniesień o kolejnych antypolskich incydentach na terenie Wolnego Miasta. Władze gdańskie nie kryły się ze swymi polskimi antypatiami, traktując miejscowych Polaków jak obywateli drugiej kategorii. Nawet krakowski "Ilustrowany Kurier Codzienny" co chwilę donosił o nowych przypadkach "szykan gdańskich": polskiego robotnika wyrzucono z pracy za odmowę wstąpienia do partii hitlerowskiej, innego natomiast pozbawiono mieszkania za posłanie dzieci do polskiej szkoły (cieszącej się - tak na marginesie - sporym uznaniem nawet poza granicami Polski).

Opinię publiczną zbulwersowała również zapowiedź planowego wyburzania polskich domów pod nową, niemiecką zabudowę Gdańska. Taki los szykowano m.in. "polskiemu hotelowi Continental, znajdującemu się naprzeciw dworca" - hotelu wprawdzie nie wyburzono, ale w końcu dzieła zniszczenia i tak dokonała wojna.

Na terenie Wolnego Miasta mnożyły się też ("w ostatnich czasach") konfiskaty dzienników polskich: bardzo często ich ofiarą padał wspomniany już Ilustrowany Kurier Codzienny. Powodem konfiskaty nie były jednak sprawy gdańskie, lecz krytyczne artykuły dotyczące III Rzeszy!

Informacje o plebiscycie okazały się tylko plotkami, jednak, publikowane przez prasę pogłoski o mającej wkrótce nastąpić zmianie na szczytach gdańskich władz rzeczywiście przybrały kształt realny. Tajemnicą poliszynela był, trwający od ostatnich wyborów, konflikt między gauleiterem gdańskiego NSDAP, Albertem Forsterem, a prezydentem Senatu Wolnego Miasta Arturem Greiserem. Prasa wróżyła rychłe zwycięstwo Forstera, ponieważ jako "syn siostry kanclerza Hitlera", był "bliższy kanclerzowi", będąc też "przez niego wyraźnie forytowany".

Ale zmiana nie nastąpiła tak szybko, jak się tego spodziewano: Forster przejął pełnię władzy dopiero rok później, już w przededniu wojny. Greisera natomiast nagrodził Hitler stanowiskiem namiestnika (Reichsstatthalter) okupowanego Kraju Warty.

Rosnącej pewności Niemców dowodził też "regularny pobór Gdańszczan do wojska niemieckiego". Bo chociaż był on "rzeczą znaną od lat" - i w pewnym sensie zrozumiałą (wobec braku perspektyw w WM, kariera wojskowa w niemieckich siłach zbrojnych wydawała się logicznym posunięciem...), teraz jednak "werbunek do Reichswery odbywał się na terenie W.M. Gdańska całkowicie jawnie".

Hitlerowcy szukali w swej walce z Polską sojuszników, dlatego też - dość niespodziewanie - postanowili otoczyć "troskliwą opieką", studiującą w Gdańsku młodzież ukraińską, znaną z antypolskiego nastawienia.

Oprócz działań typowo politycznych, niemieckie "zakusy na polski stan posiadania na Pomorzu" przybierały formę wojny ekonomicznej (prowadzonej nawet za polskie pieniądze!) i propagandowej.

Nic więc dziwnego, że "w sercach niemieckich" "polsko-gdańska granica płonęła jak rozpalone żelazo".

Niemieckie nastroje psuła też młoda konkurentka Gdańska: jak zauważył pewien Gdańszczanin, towarzyszący ministrowi sprawiedliwości Austrii, Huberowi (prywatnie szwagrowi "premjera Goeringa") w jego gdyńskiej wizycie, to właśnie "Gdynia [stała się] solą w oku Niemców gdańskich", ponieważ "Polacy niepotrzebnie i tylko na złość niemieckiemu Gdańskowi zbudowali sobie port w Gdyni", który "różnemi przywilejami dla siebie dusił Gdańsk jak zmora - i prowadził bezwzględną konkurencję"!

Trudno się dziwić niemieckiemu rozgoryczeniu: w roku 1937 "wśród portów kontynentu europejskiego" Gdynia znalazła się na szóstym miejscu, zostawiając w pokonanym polu m.in. niemiecki Szczecin.

Cytując wicepremiera Kwiatkowskiego, Polacy "znali realną wartość Gdyni portu i Gdyni miasta", lecz na laurach spocząć nie zamierzali. Austriacki minister, podobnie jak i inni "Niemcy Wielkiej Rzeszy", tak bardzo "współczuł braciom gdańskim" walczącym o "jedność wielkiego narodu niemieckiego na ważnym posterunku niemieckiego Gdańska", że gdyńskie marzenia o świetlanej przyszłości już rok później stały się przeszłością...


Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 167 z 23-24 lipca 1938 r. oraz "Ilustrowany Kurier Codzienny" nr 196 z 18 lipca 1938 r., nr 198 z 20 lipca 1938 r., nr 199 z 21 lipca 1938 r., nr 201 z 23 lipca 1938 r. i nr 202 z 24 lipca 1938 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej oraz Małopolskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (30) 3 zablokowane

  • Czegos tutaj nie rozumiem.

    Na zdjeciu #33 podana jest Gdynia z 9.056.000 Ton rocznych przeladunkow. A na poprzednim zdjeciu #32 pisze ze Gdansk ma o 2 miliony wiecej od Gdyni. W takim razie Gdynia powinna byc siodma a Gdansk z szacunkowo 11 milionami powinien znalezc sie na tej liscie na czwartym miejscu po francuskiej Marsylii.

    • 1 0

  • Gdanski polityk niemiecki Hermann Rauschning mial

    bardzo bujne zycie. Po odejsciu z gdanska zamieszkal w Polsce, potem w Szwajcarii, jeszcze potem w Anglii. W 1941 roku wyjechal do USA od razu na tamto wybrzeze Pacyfiku do miasta Portland w stanie Oregon. Zmarl w 1982 roku w wieku 95 lat. Gdyby stale siedzial w Niemczech to pewnie zasiadl by na lawie oskarzonych w Norymberdze.

    • 5 0

  • Burza była tyle , że nie 18 lipca a 20 lipca

    ...Pamiętam tę noc było strasznie . Dzisiaj po takich opadach trojmiejskie betony zniknęły by niczym legendarna Atlantyda. Faktycznie lato 1938 i 39 były bardzo upalne choć nie straszono ocieplaniem się klimatu a raczej fanaberiami Artysty ze śmiesznym wąsikiem pod nosem. Mimo to dobrze wspominam te lata...bo byłem młody i wydawało mi się, że mogę wszystko. Jednak okazało się raczej, że wszystko może ze mną zrobić los i zaczęło się we wrześniu 1939 :-( Dziękuję Panie Jarosławie za przypomnienie tamtych lat. Każdy Pana artykuł ma to coś co przenosi w czasie czytelnika oczami wspomnień lub wyobraźni.

    • 15 0

  • Z 1938 roku (2)

    To mój VIS jest :)

    • 7 1

    • chyba raczej ZWIS

      bo VISa to raczej na tych zdjęciach nie ma, o ile w ogóle wiesz co to było...

      • 1 2

    • XD

      Lol

      • 0 3

  • Piekna plaza

    plaza taka czysta bez obrzydliwych meneli lezących we własnych śmieciach.

    • 14 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku Gdańsk po raz pierwszy stał się Wolnym Miastem?

 

Najczęściej czytane