• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Gdy niemieckie okręty broniły Gdyni i Gdańska

Michał Lipka
22 czerwca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Pierwszy z pancerników kieszonkowych nosił nazwę "Deutschland", jednak po zatopieniu innego okrętu z tej serii, "Admirala Grafa Spee", Hitler nakazał zmianę jego nazwy na "Lützow". Nie mógł bowiem znieść tego, że ktoś mógłby posłać "Niemcy" na dno... Pierwszy z pancerników kieszonkowych nosił nazwę "Deutschland", jednak po zatopieniu innego okrętu z tej serii, "Admirala Grafa Spee", Hitler nakazał zmianę jego nazwy na "Lützow". Nie mógł bowiem znieść tego, że ktoś mógłby posłać "Niemcy" na dno...

Pod koniec wojny niemieckie okręty zmuszone były do obrony swoich baz w Gdańsku i Gdyni. Ich załogi na własnej skórze doświadczyły tego, co sześć lat wcześniej przeżywali Polacy.



Zatoka Gdańska dysponuje wieloma naturalnymi zaletami. Do najważniejszych z nich możemy zaliczyć spokojne i dość głębokie, bo dochodzące do 118 metrów wody, otoczone z trzech stron lądem, z bezpośrednią bliskością dużych portów.

Po zakończeniu kampanii wrześniowej walory te doceniło również niemieckie dowództwo. W początkowych latach nad wodami Zatoki rzadko pojawiało się alianckie lotnictwo, dzięki czemu na tutejszym poligonie spokojnie do swych akcji mogły przygotowywać się i szkolić załogi niemieckich okrętów podwodnych.

Dlatego zbudowano tu szereg torpedowni, gdzie testowano nowe typy torped m.in. lotniczych. To tutaj z jednej z większych baz niemieckiej Kriegsmarine do swojego dziewiczego i - jak się miało okazać - ostatniego rejsu szykował się pancernik "Bismarck".

Nie wolno zapominać wreszcie o prężnie działającej wówczas stoczni w Gdańsku. Przez niemal całą wojnę produkowano w niej U-Booty serii XXI (w ciągu zaledwie siedmiu miesięcy z pochylni spłynęło ok. 120 tego typu jednostek) i XXIII. Co najważniejsze: pod koniec wojny prowadzono w stoczni ostatnie testy jednostek serii XXVI. Niemcy pokładali w nich wielkie nadzieje, gdyż liczyli, że zdołają one odwrócić losy bitwy o Atlantyk.

Pancernik kieszonkowy "Admiral Sheer" przetrwał walki na Zatoce Gdańskiej, ale został zatopiony w stoczni w Kilonii. Pancernik kieszonkowy "Admiral Sheer" przetrwał walki na Zatoce Gdańskiej, ale został zatopiony w stoczni w Kilonii.
Okręty te były silnie uzbrojone, gdyż dysponowały dziesięcioma wyrzutniami torped, ale ich prawdziwą zaletą była prędkość - dzięki zastosowaniu prototypowych turbin gazowych, jednostki te mogły osiągać prędkości podwodne dochodzące do 25 węzłów, dzięki czemu były praktycznie nieosiągalne dla większości jednostek eskortowych konwojów. Gdyby weszły do masowej produkcji, mogły odmienić nie tylko losy atlantyckich zmagań, ale być może i całej wojny.

Biorąc to wszystko pod uwagę, nie możemy się dziwić, że gdy losy wojny zaczęły zmieniać się na niekorzyść Niemców, postanowili oni bronić Zatoki Gdańskiej za wszelką cenę. Był również i inny powód - chęć opóźnienia marszu na Berlin.

Dlatego w rejonie Gdańska i Gdyni ruszyły gorączkowe prace fortyfikacyjne, a przy tworzeniu rejonów umocnionych często wykorzystywano naturalne warunki terenowe, takie jak lasy czy tereny podmokłe. O skali przedsięwzięcia mówią same liczby - obronę przed Armią Czerwoną miało prowadzić ok. 200 tys żołnierzy, którzy dysponowali przeszło 1800 działami, blisko 600 czołgami oraz ok. 100 samolotami.

Lądową obronę miały również wspierać okręty, i to nie byle jakie. W skład wsparcia morskiego weszły m.in. pancerniki kieszonkowe (zobacz ramkę pod tekstem) "Admiral Scheer" i "Lützow", ciężkie krążowniki "Prinz Eugen" i "Admiral Hipper", lekkie krążowniki "Leipzig" i "Köln" oraz liczne niszczyciele i mniejsze jednostki. Wspomniane okręty łącznie dysponowały 12 działami kalibru 280 mm, 16 działami 203 mm i 18 działami 150 mm swej artylerii głównej.

Rosjanie swe główne uderzenie postanowili przeprowadzić na styku niemieckich linii obronnych w rejonie Sopotu. Patrząc na liczbę użytych do ataku i obrony sił, nie możemy się dziwić, że praktycznie od samego początku walki były niezwykle zacięte i krwawe.

Szczegóły lądowych zmagań zmagań o Gdynię i Gdańsk opisywaliśmy już w Trojmiasto.pl

Jak zdobywano Gdynię w 1945 r.
Krwawe walki o Sopot
Radziecki film ze zdobywania Gdańska, Gdyni i Sopotu


Przypomnijmy zatem tylko, że dowodzący uderzeniem marszałek Konstanty Rokossowski liczył, że Gdynię zajmie w ciągu jednego dnia. Nie docenił jednak determinacji Niemców, którzy bardzo wolno wycofywali się w sąsiedztwo portu, gdzie obrońców ogniem swych dział wspierał "Lützow". Krwawe walki trwały do 28 marca, kiedy to ostatecznie Gdynia została zdobyta.

Ciężki krążownik Prinz Eugen przetrwał wojnę, ale po jej zakończeniu wykorzystano go do testów broni atomowej na atolu Bikini. Wrak okrętu do dziś spoczywa niedaleko Wysp Marshalla. Ciężki krążownik Prinz Eugen przetrwał wojnę, ale po jej zakończeniu wykorzystano go do testów broni atomowej na atolu Bikini. Wrak okrętu do dziś spoczywa niedaleko Wysp Marshalla.
Podczas wycofywania Niemcy osadzili na dnie portu duże, uszkodzone wcześniej okręty - pancernik "Gneisenau" zablokował wejście do portu, a niedaleko od niego znajdowała się jednostka, która swymi strzałami rozpoczęła II wojnę światową, czyli "Schleswig Holstein".

Także podczas zmagań w Gdańsku Niemców wspierały ich okręty. O skali ich zaangażowania może świadczyć przykład krążownika "Prinz Eugen", który w niecały miesiąc ostrzeliwał atakujących przeszło 240 razy, zużywając przy tym przy tym przeszło 4470 pocisków!

Aby przeciwdziałać artyleryjskiej nawałnicy od strony morza, Rosjanie wysyłali przeciwko niemieckim okrętom swe samoloty. Podczas jednego z nalotów udało im się uszkodzić "Prinz Eugena".

Jednym z ostatnich akcentów działania niemieckich okrętów była operacja "Walpurgisnacht", podczas której ewakuowano z Kępy Oksywskiej na Hel oddziały niemieckie.

Koniec zmagań o Gdańsk i Gdynię miał duże znaczenie militarne. Po pierwsze niemieckie okręty pozbawione swych baz nie mogły efektywnie wspierać działań lądowych. Ostatecznie musiały wycofać się z Zatoki Gdańskiej.

Dodatkowo, wraz z utratą Gdańska, Kriegsmarine straciła jedną ze swych trzech głównych baz remontowych, co skutecznie przekreśliło jakiekolwiek plany wznowienia działań podwodnych.

Radzieccy oficerowie na tle powstającego u-boota przejętego w gdańskiej stoczni. Radzieccy oficerowie na tle powstającego u-boota przejętego w gdańskiej stoczni.
Losy okrętów walczących w 1945 r. na Zatoce Gdańskiej potoczyły się różnie. "Admiral Scheer", który dość szczęśliwie przetrwał ataki radzieckiego lotnictwa podczas operowania w Zatoce Gdańskiej, ostatecznie został zatopiony w kilońskiej stoczni. Co ciekawe, resztki wraku spoczywają tam do dziś. gdyż po wydobyciu z niego wszystkiego, co cenne, alianci po prostu zasypali wrak gruzem i ziemią.

Operującego w Kanale Piastowskim, łączącym Zalew Szczeciński ze Świnoujściem, "Lützowa" poważnie uszkodził brytyjski nalot i ostatecznie zatopili go sami Niemcy. Po zakończeniu wojny Rosjanie podnieśli wrak, by wykorzystać go do testowania wytrzymałości na nowe bomby lotnicze dużego kalibru.

Najdalszą drogę przebył "Prinz Eugen". Po zakończeniu wojny jednostkę przejęli Anglicy, którzy następnie przekazali ją Amerykanom. Okręt wykorzystano do testów atomowych na atolu Bikini, gdzie sprawdzano jego odporność na nowy w tym czasie rodzaj broni. Wrak spoczywa niedaleko Wysp Marshalla.

Pancerniki kieszonkowe - tym mianem określano trzy okręty typu Deutschland, zbudowane w okresie międzywojennym. Niemcy ograniczeni Traktatem Wersalskim mogli budować okręty o wyporności do 10200 ton. Ale dzięki zastosowaniu nowatorskich, lekkich stopów metali oraz spawania kadłuba, znacznie ograniczyli wyporność nowych jednostek, która oficjalnie mieściła się w przyjętych limitach, choć nieoficjalnie ich wyporność wynosiła 11500 ton. Okręty dysponowały silnym uzbrojeniem artyleryjskim (6 dział kalibru 280 mm) i sporą prędkością (przeszło 28 węzłów), co miało rekompensować niezbyt silny pancerz. Był to jednak jeden z najciekawszych projektów jednostek pancernych z okresu II wojny światowej, tak pod względem konstrukcji, jak i rozwiązań technologicznych.

Jako ciekawostkę możemy tu podać fakt, iż pierwsza jednostka nosiła nazwę "Deutschland", jednakże po zatopieniu innego okrętu z tej serii, którym był "Admiral Graf Spee", Hitler nakazał zmianę nazwy na "Lützow". Nie mógł bowiem znieść tego, że ktoś mógłby posłać "Niemcy" na dno...

Opinie (98) ponad 20 zablokowanych

  • Komuś się coś pozajączkowało. (1)

    "(...)Przez niemal całą wojnę produkowano w niej U-Booty serii XXI"

    A to ciekawostka :D

    • 4 0

    • I "szereg torpedowni"...

      • 0 0

  • Naprawde glupi ci ps gdanszczanie

    • 0 0

  • a co to za artykul o bandytach niemieckich zalosne

    • 2 3

  • Coś jak " Europejczycy bronili macierzy (1)

    przed Azjatami" ? polityka historyczna w rozkwicie ! ja tego nie kupuję, ale inni ?

    • 0 0

    • w zasadzie gdyby ten artykuł był po niemiecku

      to tytuł by się obronił !

      • 0 0

  • Do krytykantów

    Niemieckie okręty broniły Gdyni przed Ruskimi, przecież nie przed Polakami bo Polacy nie mieli na Bałtyku nawet łodzi wiosłowej. Tak więc nie należy robić rabanu o takie stwierdzenie bo może nie jest ono najszczęśliwsze, ale też nie jest niezgodne z prawdą.

    • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym roku papież Jan Paweł II odwiedził Gdańsk?

 

Najczęściej czytane