• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Elegant z Hotelu de Berlin. O kelnerze, który chciał stać się kupcem

Paweł Pizuński
1 grudnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 
Handel uliczny na ulicach Gdańska w połowie XIX wieku. Drzeworyt wykonano na podstawie obrazu Wilhelma Stryowskiego. Handel uliczny na ulicach Gdańska w połowie XIX wieku. Drzeworyt wykonano na podstawie obrazu Wilhelma Stryowskiego.
Obraz J.C. Schultza z 1837 roku przedstawia Długie Pobrzeże nad Motławą. Obraz J.C. Schultza z 1837 roku przedstawia Długie Pobrzeże nad Motławą.

10 lutego 1868 r. do składu kupca galanteryjnego Sternfelda wszedł młody i elegancki człowiek. Zlustrował półki, regały i wieszaki z garderobą, w końcu jego wzrok zatrzymał się na drewnianym stojaku z męskimi płaszczami.



- To jest to, czego mnie trzeba - rzekł ni to do siebie, ni to do pana Sternfelda. Wskazał coś palcem i niemal pędem ruszył w tym kierunku. - Po ile ten hawelok (dawna nazwa płaszcza - przyp. red.) stoi? - zapytał.
- Który szanowny pan sobie życzy? - Sternfeld podszedł do stojaka.
- Ten. Ciemnobrązowy. - elegant wskazał jeden z wiszących tam płaszczy z peleryną.
- Widzę, że zna się szanowny pan na rzeczy. To wybór godny konesera - Sternfeld zdjął hawelok z wieszaka - Tkanina najprzedniejszej marki, a do tego jaki fason...
- Ile kosztuje? - ponownie zapytał nieznajomy.
- 16 talarów i 15 groszy.
- Można przymierzyć?
- Ależ jak najbardziej. - Sternfeld podał płaszcz i pomógł w przymiarce - Moim zdaniem pasuje na pana idealnie - cmoknął z zachwytem.
- Myśli pan? - nieznajomy podszedł do lustra.
- Oczywiście! Pasuje, jakby dla szanownego pana był szyty - zachwalał Sternfeld.
- To w takim razie kupię - oznajmił młody człowiek i uśmiechnął się promiennie.
- Jestem pewny, że nie będzie pan żałował. To jest proszę pana towar prima sort! - zachwycał się Sternfeld - Zapakować...?
- W tym problem... - nieznajomy podrapał się po głowie - Mam prośbę... Nie mam niestety przy sobie wymaganej sumy. Jestem kupcem z Królewca i zaszedłem do pańskiego składu w drodze na spotkanie. Zapłacę teraz część należności - nieznajomy przeliczył gotówkę w portfelu. - Mam przy sobie 2 talary i 15 groszy - wyjął pieniądze i wręczył je Sternfeldowi. - Resztę dam przy odbiorze.
- Jak sobie szanowny pan życzy - Sternfeld skłonił się usłużnie. - Gdzie mam płaszcz posłać?
- Zatrzymałem się w hotelu "de Berlin" - odparł tamten. - Proszę pytać o kupca Rosina.
- O której godzinie najwygodniej będzie panu towar odebrać?
- Za godzinę. Można?
- Oczywiście - odrzekł Sternfeld i spojrzał na zegar. Było kilka minut po pierwszej.

* * *

Posłaniec pana Sternfelda, zjawił się w hotelu "de Berlin" dokładnie godzinę później. Było kilka minut po drugiej, gdy zapukał do drzwi. Wszedł, gdy usłyszał głośne "Proszę wejść, otwarte".

- Przyniosłem hawelok, który szanowny pan sobie życzył - rzekł od progu.
- Bardzo dobrze - odrzekł tamten.

Rosin rozpakował paczkę i zabrał się za przymierzanie płaszcza. Przez dobrych kilka minut przeglądał się w lustrze.

- Jak ci się chłopcze widzi? - zapytał.
- Bardzo dobrze szanowny pan wygląda - odpowiedział dobrze wyuczonym tekstem.

Rosin przestał kręcić się przed lustrem. Podszedł do posłańca i wręczył mu parę monet.

- Dobrze się spisałeś - poklepał go po ramieniu i otworzył drzwi do sąsiedniego pokoju. - Poczekaj tutaj chwilę, zaraz wrócę - powiedział i zniknął za drzwiami.

Posłaniec szybko przeliczył napiwek. Wyszło mu pięć groszy. "Takie panisko, a napiwek groszowy" pomyślał i rozejrzał się po obszernym pokoju. Rzeczywiście w takim apartamencie chciało się mieszkać. Ściany w draperii, żyrandol i lustro z kryształu, dwa fotele obite skórą, dębowy stół i szafa. "Drugi pokój pewno równie elegancki" - pomyślał chłopak. Rosin właśnie z niego wyszedł.

- Zaczekaj tutaj - rzekł do posłańca. - Zaraz wrócę. Muszę rozmienić pieniądze i przy okazji coś w recepcji załatwić - dorzucił i wyszedł z pokoju, jakby bardzo się spieszył.

Posłaniec został w pokoju sam.

* * *

Kelner Kreft przyniósł posiłek do jednego z hotelowych pokoi na pierwszym piętrze. W chwili, gdy odkładał tacę na stolik, opodal drzwi wyjściowych, odruchowo spojrzał w stronę okna. Akurat jakiś czarny pakunek spadał z nieba wprost na hotelowy dziedziniec. Kreft dyskretnie wyjrzał przez okno. Na dziedzińcu leżał zwinięty w tobołek elegancki płaszcz męski, a ciemny odcień materiału odbijał się od bieli świeżo spadłego śniegu.

Kreft, choć kształcony nie był, wiedział, że płaszcz jako byt nieożywiony sam z góry spaść nie mógł. Ktoś go zrzucił i musiał to być jakiś śmiertelnik z wyższego piętra, bo bogowie płaszczy przecież z nieba nie zsyłają. Jedno tylko pozostawało zagadką. Kreft nie znał żadnego śmiertelnika, który będąc przy zdrowych zmysłach wyrzuciłby przez okno tak elegancki płaszcz. Zaprzątnął teraz do pracy całą swą zdolność dedukcji i wyszło mu, że jeśli tym śmiertelnikiem nie jest wariat, to musi to być albo pijak, albo też... Oczywiście! Złodziej.

Kreft poczuł, że działać trzeba szybko. Wyszedł czym prędzej z pokoju, zapominając nawet o napiwku i biegiem zszedł na parter. Wywołał z recepcji kierownika hotelu. Zdążyli w samą porę. Jakiś młodzieniaszek otwierał właśnie drzwi, które wychodziły na dziedziniec...

* * *

Rosin bardzo się zdenerwował, gdy poczuł czyjąś rękę na ramieniu. Odwrócił się gwałtownie i zmieszał się nieco widząc przed sobą kierownika hotelu.
- Szanowny pan czegoś szuka? - zapytał tamten.
- Płaszcz wypadł mnie przypadkiem z okna.
- To pański płaszcz? - kierownik wskazał hawelok, który leżał na dziedzińcu.
- Oczywiście! - Rosin zirytował się nieco. - A czyj niby miałby być? Kupiłem go dziś rano. Właśnie przysłano mi go ze sklepu.
- To jakim sposobem wyfrunął on szanownemu panu przez okno?
- Nie lubię takich pytań. Powtarzam. Płaszcz wypadł mi przypadkiem...
- Zechce szanowny pan wybaczyć te pytania, ale musimy dbać o majątek i bezpieczeństwo naszych gości. Dlatego interesuje nas tajemnica tego haweloka - oświadczył kierownik hotelu. - Jeśli wszystko będzie w porządku przeprosimy szanownego pana.
- Mam gdzieś pańskie przeprosiny - Rosin zdenerwował się.

Chciał już odejść, ale kierownik go zatrzymał

- Rozumiem zdenerwowanie, ale musimy wszystko sprawdzić. Kazałem już przywołać chłopca, który przyniósł ten płaszcz. Jeśli potwierdzi się to, co pan powiedział, to przeprosimy, a za hotel nie będzie pan musiał płacić.

W tym momencie w recepcji pojawił się posłaniec od pana Sternfelda i przywołany przez Krefta policjant. Rosin próbował się jeszcze jakoś wycofać, ale kierownik zablokował mu drogę.

* * *


Jan Karol Rosin nie był kupcem z Królewca, lecz kelnerem z Gdańska. Pracował do tej pory w różnych restauracjach, znudziło mu się jednak przenoszenie talerzy i od dłuższego czasu rozglądał się za nową, lepszą posadą. Wziął sobie do serca starą naukę, która mówi, że "szata czyni jednak człowieka" i postanowił przede wszystkim zrewolucjonizować swój wygląd. Uznał, że dzięki pewnym zabiegom zyska nie tylko w oczach płci przeciwnej, ale też i ewentualnych chlebodawców.

Przebudowa wizerunku jest kosztownym przedsięwzięciem. Trzeba zadbać o fryzurę, wąsy, paznokcie, cerę i zęby, zainwestować też trzeba w ubiór. Z bielizną był najmniejszy kłopot, bo wszelkie jej mankamenty łatwo można ukryć. Ze stosownym obuwiem, z szytymi na miarę spodniami i z odpowiednim surdutem Rosin jakoś sobie poradził. Wszystkie te atrybuty gentlemana przyjął wraz z posadą kelnera. Problem był tylko z kapeluszem, laską no i oczywiście płaszczem. Ponieważ portfel świecił pustkami, Rosin musiał kombinować.

* * *


Rosin stanął przed gdańskim sądem kryminalnym w dniu 3 marca 1868 r. Nie wypierał się bynajmniej swojej winy. Przyznał się do zamiaru kradzieży haweloka, oskarżono go więc o próbę oszustwa. Groziło mu kilka miesięcy więzienia, ale skończyło się tylko na jednym, do którego dodano grzywnę w wysokości 50 talarów. Gdy Rosin oświadczył, że grzywny nie będzie mógł zapłacić, sąd wymierzył karę zastępczą - dodatkowy miesiąc więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (11)

  • Zdaje się, że (1)

    obraz Schultza nie przedstawia Długiego Pobrzeża, lecz Szafarnię, nieprawdaż?

    • 11 3

    • To nie jest żadna Szafarnia

      Na tym fragmencie widać nabrzeże Wyspy Spichrzów, w tle są spichrze na Ołowiance

      • 2 0

  • (1)

    bardzo fajny artykuł :) zawsze jakaś odskocznia od tego co się dzieje w dzisiejszych czasach :)

    • 19 1

    • owszem - fajnie poczytać takie opowieści, ale w sumie to czasy nie różnią się aż tak bardzo :)

      • 3 0

  • (1)

    Gdzie sie znajdował Hotel de Berlin?

    • 10 0

    • up!

      tez jestem ciekawa

      • 0 0

  • tak sie przenieśc w czasie

    Wciągająca historia i fajnie się czytało :)

    • 2 0

  • Bardzo fajnie, że ktoś coś takiego robi.

    Oby tak dalej - miło się czytało ;)

    • 2 0

  • po co

    no po co pytam sie promujecie tych niemcow?czy wam kazano z gory?

    • 2 10

  • fajne

    ale tez brak mi opisu gdzie byl hotel de berlin

    • 1 0

  • fajnie jest iść przez miasto i kojarzyć co kiedyś w konkretnym miejscu było i się działo

    .........

    • 2 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym z gdańskich ratuszy mieści się Sala tzw. Mieszczańska ?

 

Najczęściej czytane