• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dziwne przypadki Hermenegildy K.

Tomasz Kot
24 grudnia 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Nic dziwnego, że kiedy tuż przed świętami Hermenegilda K. przyszła do pracy zapłakana i zrozpaczona, opowiadając w jaki sposób została brutalnie napadnięta i obrabowana, wszyscy postanowili jej pomóc.



Działo się to tuż przed świętami Bożego Narodzenia 1947 roku, gdy Gdańsk leżał jeszcze w ruinach, ludziom żyło się biednie i z trudem zdobywano środki do życia.

Hermenegilda K. mieszkała w kamienicy przy ul. Traugutta 13 zobacz na mapie Gdańska we Wrzeszczu. Pewnej grudniowej nocy do kamienicy wdarło się 16 bandytów, którzy sterroryzowali mieszkańców domu. Rozbijali drzwi wszystkich mieszkań od parteru po drugie piętro. Wybijali szyby, łamali meble, wywalali szuflady, szukając kosztowności i pieniędzy. Zabierali co cenniejsze rzeczy, ubrania, jedzenie. Nie pogardzili nawet skromnymi prezentami przygotowanymi przez rodziców dla dzieci na święta.

Do mieszkania Hermenegildy K. wdarło się czterech opryszków. Jak później wspominała, najgorszy był ten z bielmem na oku i bagnetem w ręce, którym ukłuł w szyję przerażoną kobietę.

- Gdzie masz forsę zdziro? Gadaj! - wrzeszczał do przerażonej Hermenegildy.

Gdy ta osunęła się po ścianie, podszedł drugi, w tyrolskim kapelusiku z piórkiem i czarnych skórzanych rękawiczkach. Jego oblicze szpeciła olbrzymia blizna. Dwukrotnie uderzył kobietę w twarz.

- Mów panienko - wysyczał do ucha. - Mów, bo stanie ci się krzywda - uśmiechnął się przy tym złowieszczo. W ustach błysnął mu złoty ząb.

Hermenegilda K. jak zahipnotyzowana wpatrywała się w kosztowne uzębienie bandyty. Podniosła drżącą rękę i wskazała róg pokoju.

- Tam, pod dywanem. Klepkę pa... parkietu trzeba wyjąć - wyjąkała ze strachem w głosie.

Zbir w kapelusiku podszedł we wskazane miejsce, zdarł dywan z parkietu. Pstryknął palcami w stronę kompana z bielmem na oku. Ten podał mu bagnet. Złotozęby podważył klepkę i gwałtownym ruchem odrzucił ją na bok. Z wnęki po klepce wyciągnął kilka pierścionków i trochę gotówki. Pokręcił z niezadowoleniem głową, bo łup był skromny. W tym czasie pozostali bandyci opróżniali szafę z ubrań. Ładowali wszystko do wielkiego wora.

Ten z bielmem podszedł do skulonej i płaczącej Hermenegildy. Podniósł ją za włosy, zdarł z szyi złoty łańcuszek z krzyżykiem. Po tym bandyci opuścili mieszkanie.

Przychylny pracodawca, życzliwi znajomi

Hermenegilda K. pracowała jako sekretarka rady zakładowej Zjednoczenia Stoczni Polskich w Gdańsku. Zjednoczenie zarządzało wówczas wszystkimi gdańskimi stoczniami, zatrudniało ok. 160 osób.

Kiedy kobieta opowiedziała w pracy o swojej tragedii, wszyscy byli wstrząśnięci. Dyrekcja zwołała naradę, podobnie jak przedstawiciele związków zawodowych. Specjalną uchwałą podniesiono kobiecie pensję i awansowano ją o dwa stanowiska, co oznaczało większe pobory, dodatki i premie. Wydział zaopatrzenia przyznał Hermenegildzie K. w przyśpieszonym tempie przydziałowe kupony materiału, żeby miała co na siebie włożyć. Wszak po napadzie została z jedną spódnicą, jedną koszulą i cienkim płaszczykiem na grzbiecie...

Koleżanki i koledzy z pracy zorganizowali wewnętrzną zbiórkę pieniędzy na rzecz poszkodowanej. Niemal wszyscy zapraszali Hermenegildę do siebie na nadchodzące Boże Narodzenie. Nic dziwnego, że święta upłynęły jej w miłej, pełnej przyjaźni i prezentów atmosferze. Przy każdym spotkaniu Hermenegilda K. wzruszała się niezwykłą ofiarnością swoich kolegów z pracy. Płacząc dziękowała za pomoc, którą dostała w tak trudnym dla niej momencie.

Sielankę przerwała Milicja Obywatelska na początku stycznia 1948 r. Od jakiegoś czasu do komisariatu we Wrzeszczu docierały niepokojące wieści o kilkunastoosobowej bandzie przeprowadzającej brutalne napady na mieszkańców różnych dzielnic Gdańska. Największy z nich miał mieć miejsce w kamienicy przy ulicy Traugutta 13, gdzie mieszkała Hermenegilda K.

Sęk w tym, że milicjanci nic nie wiedzieli o tym napadzie, bo nikt go nie zgłosił. Sprawą zaczął się interesować Urząd Bezpieczeństwa.

Czując więc na plecach oddech ubeków, milicjanci odwiedzili mieszkańców pechowej kamienicy, by wypytać o zdarzenie sprzed kilkunastu dni. Spotkali się jednak z kompletnym brakiem zrozumienia ze strony mieszkańców, z których nikt nic nie wiedział o napadzie. No, prawie nikt, bo o napadzie wiedziała Hermenegilda K.

Kobieta została wezwana na komisariat, gdzie podczas przesłuchania przyznała się, że całą historię wymyśliła od początku do końca. Jak tłumaczyła, zrobiła to tylko dlatego, że chciała poprawić swój skromny byt, a przede wszystkim powiększyć swoją garderobę. Przecież władza też pewnie dostrzega, że nadal nie ma co na siebie włożyć...

Pod wrażeniem rozmachu w działaniu i ogromnej wyobraźni Hermenegildy K., milicjanci obiecali nie podejmować śledztwa. Postawili jednak warunek: kobieta musi napisać list, w którym przyzna się do mistyfikacji i który przekaże wszystkim kolegom z pracy i przełożonym. Hermenegilda K. miała także przeprosić wszystkich i zwrócić otrzymane dary, zarówno te materialne jak i pieniężne.

Załamana oszustka wraca do domu. Siada przy stole i pisze długie pismo. Opisuje w nim jeszcze raz cały napad z najdrobniejszymi szczegółami. Nie szczędzi w nim opisów krzywd, jakie ją spotkały. Z tym pismem udaje się do pracy. Kilka dni zajmuje jej dotarcie z epistołą do wszystkich. Wszystkich prosi o podpis, oznaczający że pracownicy ZSP przeczytali i zrozumieli jej historię - takie jest przecież życzenie MO.

Dopiero wtedy, gdy wszystkie podpisy są już zebrane, na samym dole swojej relacji dopisuje dwa zdania: "Co rzekomo zostało przeze mnie zmyślone. Co niniejszym odwołuję".

Milicjanci okazali się ludźmi bez poczucia humoru. Gdy po kilku dniach sprawdzili, czy w ZSP sprawa została wyjaśniona odkryli, że wszyscy nadal wierzą w wersję o napadzie. Pracownicy dopytywali się nawet śledczych, czy bandyci zostali już ujęci. Wtedy milicjanci jeszcze raz przyjrzeli się liście sporządzonej przez Hermenegildę K. W efekcie zaradną mieszkankę kamienicy przy ul. Traugutta 13 wezwał do siebie prokurator.

Nie wiadomo, jakie były dalsze losy Hermenegildy K. Jej sprawa rozpłynęła się w mrokach powojennej historii Gdańska. Biorąc pod uwagę surowość ówczesnego prawa, najprawdopodobniej została skazana na kilkuletni wyrok więzienia. Chyba że znów wymyśliła coś, co pozwoliło jej uniknąć kary.

Opinie (20)

  • ta dzielnica jest mega słaba

    • 20 9

  • Chytra baba :) (1)

    Artykuły o sprawach kryminalnych dawnego Trójmiasta bardzo przypadły mi do gustu. Ciekawią mnie takie dawne historie.

    • 55 0

    • bujda na resorach

      rozplynela sie w mrokach - tere fere...

      • 1 3

  • Od tej Hermenegildy krętactwa nauczył się taki jeden ryżawy, też z trójmiasta.... (2)

    • 33 37

    • chyba bliska rodzina pewnego donka

      • 7 6

    • Hermenegilda

      Hermenegilda żyła długo szcześliwie , przeprowadziła się na Żoliborz i urodziła syna Jarosława który odziedziczył spryt po mamie .

      • 1 0

  • Ee

    Takie tam pitu pitu. Życzę wszystkim spokojnych świat i an y rybka dobrze plywala hehe

    • 7 8

  • (2)

    Jak sie nazywa ta pani K.?? czy ma jeszcze status podejrzanej ze ukrywa sie jej nazwisko (sic!)

    • 9 1

    • może ma takie nazwisko, jak taki jeden niskawy jegomość, któremu wydaje się że jest wielki (1)

      • 12 5

      • ...i jest rudy

        • 4 8

  • Na Traugutta. .. (2)

    Na Traugutta zawsze można dostać z buta!

    • 23 2

    • niedługo gra

      UK Subs

      • 1 2

    • Pancury kojarzą mi się jednoznacznie: wiecznie n******* i brudne szczurki w za dużych morakeskach i glanach.

      • 2 2

  • Dziekuje

    za te opowiesc.

    • 7 0

  • A ja wiem, gdzie ona jest... (1)

    W zeszłym roku zajumała soki z wigilijnego stołu w Sosnowcu...a w tym opłatki z koszyka :D

    • 12 1

    • chyba w Radomiu ?

      • 0 0

  • Oczywiście ludność napływowa ze wschodu zdążyła juz całkiem ładną kamienicę oszpecić - co okno to inne.

    • 11 1

  • ulica Traugutta to chyba największa patologia w tej części Wrzeszcza, a w sumie ani to Wrzeszcz ani Gdańsk.

    • 6 5

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Jak się nazywała pierwsza gazeta wydawana w Sopocie?

 

Najczęściej czytane