• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Zły konduktor. Dusił, okradł i wyrzucił

Tomasz Kot
2 marca 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
W pierwszej instancji za próbę morderstwa Bożeny P. Zbigniew S. został skazany na karę śmierci. Sąd apelacyjny zmniejszył karę do 25 lat więzienia. W pierwszej instancji za próbę morderstwa Bożeny P. Zbigniew S. został skazany na karę śmierci. Sąd apelacyjny zmniejszył karę do 25 lat więzienia.

W latach 80. mieszkańcami Trójmiasta wstrząsnęła próba zabójstwa kobiety w kolejce SKM. Sprawa bulwersowała ludzi tym bardziej, że niedoszłym mordercą okazał się konduktor.



Czy do polskiego prawa powinna wrócić kara śmierci?

Był późny niedzielny wieczór 27 maja 1984 r. 25-letni Zbigniew S. jak zwykle na wieczornej zmianie wsiadł o 21.42 do kolejki SKM na stacji Gdynia Leszczynki zobacz na mapie Gdyni. Niemal zawsze wsiadał tu i wysiadał, odkąd w 1981 r. został konduktorem. Stąd miał najbliżej do domu.

Skład jechał do Wejherowa, w kolejce było już bardzo niewielu pasażerów. S. nie mógł przestać myśleć o tym, że znów nie ma pieniędzy, a do wypłaty zostało jeszcze więcej niż tydzień. Męczyło go poczucie beznadziei. Czuł się przegrany i głupi. Po raz kolejny próbował wymyślić jakiś sposób na zdobycie pieniędzy.

Był tak sfrustrowany, że gdy idąc zamyślony do pracy potknął się o dziurę w chodniku, zaczął kląć na głos. Trwało to dobrych kilka minut. Skopał też kosz na śmieci, stojący przy przystanku autobusowym.

Idąc tunelem na stację pomyślał, że gdy pojawi się jakaś samotna kobieta, to przewróci ją na ziemię i udusi sznurkiem, który miał w konduktorskiej torbie. Gdy pół godziny wcześniej odciął kawałek walającego się w piwnicy sznura do wieszania bielizny, nie wiedział tak do końca, po co to robi. A może wiedział....

W egipskich ciemnościach tunelu przystanął na chwilę. Usłyszał, że przyjechała kolejka w stronę Gdańska. Włożył rękę do torby i złapał za sznurek. Po schodach zeszły cztery osoby. Odpuścił.

W SKM-ce otworzył sobie przedział służbowy na końcu składu, położył torbę na siedzeniu. Do kieszeni włożył bloczek biletowy oraz sznurek i ruszył do przodu przez niemal pusty pociąg sprawdzać bilety.

Tylko w jednej części składu jechało kilka osób. W oko konduktora wpadła 24-letnia blondynka, Bożena P., mieszkanka Rumi, pielęgniarka, która wracała do domu z pracy w gdyńskim szpitalu. Zbigniew S. stanął przy drzwiach wejściowych i czekał. Ostatni pasażerowie wysiedli o 21.51 w Rumi - Janowie.

Wtedy konduktor podszedł do siedzącej samotnie kobiety i ponownie poprosił o bilet.
- Ten bilet jest nieważny - rzucił do pasażerki.
- Słucham?
- Jedzie pani bez ważnego biletu. Dokumenty poproszę - z każdym zdaniem S. był coraz pewniejszy tego, co chce zrobić.
- To niemożliwe! - zdenerwowała się kobieta.
- Sprawdzałem dwa razy i nie ma mowy o pomyłce. Ten bilet jest nieważny! Będziemy pisać protokół - powiedział Zbigniew S.
Pociąg zaczął hamować na stacji w Rumi.
- Ale ja muszę już wysiadać. To moja stacja - kobieta wstała i ruszyła w kierunku wyjścia.
- Nigdzie pani nie wysiądzie! Albo pokaże mi pani ważny bilet, albo piszemy protokół - konduktor zagrodził drogę do wyjścia.

SKM-ka ruszyła. Kobieta patrzyła z niedowierzaniem i przerażeniem, jak za oknem znika jej przystanek.

- Proszę za mną do przedziału służbowego. Spiszemy protokół. Rano będzie musiała pani zgłosić się w kasie w Gdyni Głównej, żeby zapłacić karę.

W przedziale służbowym Bożena P. spytała, czy może zapalić papierosa. Mężczyzna skinął głową. Kobieta odwróciła się tyłem do konduktora i drżącymi rękami wygrzebywała z torebki paczkę "Carmenów". Wtedy Zbigniew S. zarzucił jej na szyję sznurek i zaczął dusić. Zaatakowana pasażerka usiłowała się bronić i zerwać dławiący ją sznur. Kobieta straciła oddech, przed oczami zaczęły latać mroczki, z ust wydobywał się charkot, nogi ugięły się pod nią i osunęła się na siedzenie.

Konduktor jeszcze chwilę zaciskał pętlę, nim dziewczyna osunęła się bezwładnie na podłogę.

Zbigniew S. ściągnął pierścionek i obrączkę z palców kobiety. Z podłogi zebrał zerwany podczas szamotaniny złoty łańcuszek z wisiorkiem. Przedmioty wcisnął do skarpetki. Rozejrzał się, czy w międzyczasie nikt nie wsiadł. Ale nie, SKM-ka wciąż była pusta.

Gdy pociąg znajdował się między stacjami Reda Pieleszewo i Wejherowo Śmiechowo, konduktor zdarł z ofiary skórzaną kurtkę i otworzył drzwi przedziału służbowego. Podciągnął do nich kobietę i wypchnął ją na zewnątrz. Po chwili zauważył, że w przedziale została torebka Bożeny P. Szybko ją przeszukał i zabrał kilka drobiazgów. Potem torebka została wyrzucona za okno.

Trudno w to uwierzyć, ale brutalnie duszona, a następnie wyrzucona z jadącego pociągu kobieta przeżyła. Wypchnięta z pociągu stoczyła się po nasypie na trawę i zatrzymała się tuż przy stalowym słupie podtrzymującym trakcję elektryczną.

Upadek spowodował, że pielęgniarka odzyskała przytomność. Wstała i - zataczając się i padając - poszła w kierunku widocznych, pobliskich zabudowań Pieleszewa. W domu, do którego dotarła, udzielono jej pomocy. Gospodarz wybiegł na drogę i zatrzymał przejeżdżający obok przypadkowy samochód, który zawiózł ją do szpitala w Wejherowie.

O godzinie 23 o wypadku powiadomiona została milicja. Śledczy podjęli błyskawiczną akcję. Ponieważ o tej porze jeździło już tylko kilka składów SKM, bez trudu ustalili, o który chodzi. Zatrzymano pociąg na stacji i aresztowano całą załogę. Podczas rewizji znaleziono przy Zbigniewie S. przedmioty należące do napadniętej.

4 lutego 1985 r. niedoszły morderca został skazany na karę śmierci, którą w drugiej instancji zamieniono na 25 lat więzienia. Bożena P. zeznawała podczas rozprawy, ale nigdy już nie wróciła do pełnej sprawności fizycznej.

Opinie (64) 1 zablokowana

  • (1)

    "Czul się przegrany i głupi".... Mistrzostwo świata. Hehehe

    • 9 1

    • To tak jak Jarosław Kaczyński po każdych wyborach

      • 5 5

  • =

    Pewnie w Renomie robi... .

    • 10 1

  • Szanowna Redakcjo, wypadałoby podać źródło (tytuł gazety) (2)

    • 6 1

    • Pewnie Wieczór Wybrzeża :-)

      • 2 0

    • własnie kiedys to było cos czysta przyjemnosc rano dziennik bałtycki głos wybrzeza a wieczorem kupowałes wieczór wybzeza

      ludzie czekali pod kioskiem na dostawę gazet,a dzieci na komiksy w nich

      • 2 0

  • W aktualnych czasach to nie on ale ta kobieta miala by problem .....

    to nie zart ....

    • 5 2

  • Naginanie historii

    "Skład jechał do Wejherowa, w kolejce było już bardzo niewielu pasażerów. S. nie mógł przestać myśleć o tym, że znów nie ma pieniędzy, a do wypłaty zostało jeszcze więcej niż tydzień. Męczyło go poczucie beznadziei."

    Niemożliwe, aby z komuny brakowało pieniędzy. Wg obecnych legend to była kraina miodem i mlekiem płynąca.

    • 9 1

  • Karol Kot, tak jakoś mi sie skojarzyło pod koniec;)

    • 5 0

  • Zbigniew S.

    "ikona" SKM

    • 6 1

  • (2)

    dobrze napisane, propsy dla autora

    • 4 1

    • co to są "propsy"? (1)

      • 1 0

      • Chciał być dowcipny i napisać dropsy, ale nie wyszło...

        • 1 1

  • Kazdy oszust lub bandyta,złodziej powinien pracowac jako niewolnik dla rodziny ofiary !!! (1)

    Tak długo aż odda wszystko co nakradł plus drugie tyle,a jesli kogos zabił to do konca zycia jako niewolnik chyba ze go po 20 latach rodzina podaruje!!I jeszce jedno bandyta zabije jedną osobę możne dostać maksymalnie dożywocie a raczej 25 lat ale jesli zabije kolejna to kolejnego wyroku juz niema dla seryjnego mordercy t sprawa idealna.W USA przynajmniej wyroki sumują.

    • 7 1

    • odstrasza ! nie ma znaczenia w jakim stopniu wystarczy ze

      chocby jedna osobe uratuje ( moze twoje dziecko ... ) i juz wystarczy !

      • 0 1

  • Pytanie do autora tekstu : (1)

    po co ten artykuł?

    • 6 4

    • jeśli nie wiesz po co

      to wracaj spowrotem na fejsa i wiochę.pl

      • 3 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Obroną Poczty Polskiej w Gdańsku 1 września 1939 r. dowodził:

 

Najczęściej czytane