• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wiatrakowiec nad morzem, panienki na morzu

Jarosław Kus
18 sierpnia 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate"
Autożyro, czyli wiatrakowiec, typu Cierva C.30. Właśnie taki pojazd był atrakcją na lotnisku w Rumi. Autożyro, czyli wiatrakowiec, typu Cierva C.30. Właśnie taki pojazd był atrakcją na lotnisku w Rumi.

Sierpień 1936 r. przyniósł wiele atrakcji ówczesnym miłośnikom wszelkiego typu komunikacji - powietrznej, wodnej, szynowej i kołowej.



W pierwszej połowie lat 30. na terenie Rumi-Zagórze powstało lotnisko cywilne, zapewniając dynamicznie rozwijającej się Gdyni połączenia lotnicze z całą Europą: obsługiwało ono około trzech tysięcy pasażerów rocznie, tym samym z powodzeniem konkurując z lotniskiem we Wrzeszczu (wówczas Danzig - Langfuhr).

Czytaj także: Pierwsze gdyńskie lotnisko

Rumski port lotniczy zajmował się nie tylko obsługą ruchu pasażerskiego - na jego płycie często odbywały się różne imprezy plenerowe. O jednej z nich informowała "Gazeta Gdańska" z 8-9 sierpnia 1936 r., zapowiadając "ciekawe pokazy lotnicze" zaplanowane na niedzielę.


Główną atrakcją programu miała być demonstracja jedynego w Polsce wiatrakowca, zwanego także autożyrem (lub autogiro). Pierwszy, w pełni funkcjonalny wiatrakowiec, zbudował w roku 1923 hiszpański inżynier, konstruktor lotniczy i pilot, Juan de la Cierva (1895-1936), wychodząc z założenia, że samolot z ruchomymi skrzydłami (wirnikiem) jest znacznie bezpieczniejszy niż tradycyjne konstrukcje, bowiem wykorzystanie zjawiska autorotacji zapewnia odpowiednią siłę nośną, gwarantując przy tym większe bezpieczeństwo lotu w przypadku utraty mocy silnika (lub silników).

Jak na ironię, Juan de la Cierva zginął właśnie w katastrofie "zwykłego" samolotu pasażerskiego Douglas DC-2 holenderskich linii lotniczych KLM 9 grudnia 1936 r. (chociaż przyczyną katastrofy nie była awaria silników, lecz gęsta mgła panująca tego dnia na lotnisku).

Cierva C.30-A, jedyne dostępne w Polsce autożyro, zakupiono w Anglii w 1934 r. "celem prób". To na jego pokładzie podpułkownik Bolesław Stachoń "dokonał (...) sensacyjnego lotu z Londynu na lotnisko warszawskie bez lądowania" - i to w trudnych, zimowych warunkach. Poza prezentacją "aparatu bez skrzydeł" planowano również urządzić pokaz balonów.

Sierpniowa pogoda sprzyjała nie tylko miłośnikom lotnictwa, równie dużym zainteresowaniem cieszył się wypoczynek nad wodą. W cytowanym już numerze "Gazety Gdańskiej", pośród wiadomości z Gdyni, opublikowano wyjaśnienie "sprawy rzekomego zaginięcia dwóch panienek", które udały się "na przejażdżkę żaglówką na zatokę" i - według relacji "pewnego pisma" - "miały ponieść śmierć we wzburzonych falach".


Tymczasem sprawa wyglądała nieco inaczej, a to za przyczyną niejakiego Wacława Pazucha, który zabrał w rejs żaglówką wspomniane "panienki". W pewnym momencie z żaglówki wypadło wiosło i Pazuch skoczył do wody, próbując je wyłowić. Niestety, bez powodzenia, a potem już - z powodu silnych prądów - nie był w stanie wrócić na pokład. Dopłynął więc do brzegu i... "nikomu słówka o wypadku nie szepnął"! Jakiś czas potem dryfujące w stronę Helu "panienki" uratował gdański statek "Paul Bennecke".

Gdyby prądy morskie ułożyły się inaczej, "panienki" trafiłyby - być może - do Sopotu, gdzie organizowano psie wyścigi. Większość miłośników psów dojeżdżała jednak do Sopotu tradycyjnymi środkami komunikacji, dlatego z myślą o nich przygotowano pociągi podmiejskie, które - na czas wyścigów - miały zaplanowany specjalny "postój na placu wyścigowym".



Będąc już w "Sopotach" można było skorzystać z zaproszenia na dwa koncerty symfoniczne i - odbywającą się w "ogrodzie zakładowym" "rewję mody jesiennej".



W Gdańsku natomiast sierpień upływał pod znakiem drogowej rewolucji: oto bowiem "prezydent policji gdańskiej wydał w ostatnich dniach przepisy o ruchu ulicznym".

Ulice "gdańskiego rejonu policyjnego" podzielono na: "główne, o ruchu jednokierunkowym, zupełnie zamknięte" oraz takie, "na których szybkość pojazdów jest ściśle określona". Rozporządzenie dość szczegółowo wymieniało ulice i obowiązujące na nich zasady poruszania się pojazdów i pieszych.

Bardzo interesująco, z dzisiejszego punktu widzenia, wyglądają przepisy dotyczące zwłaszcza tych ostatnich: "ruch i mijanie się przechodniów możliwe jest tylko w prawo", a "chodzenie parami, trójkami, itd., możliwe jest jedynie, jeśli nie tamuje ruchów innych przechodniów". Po chodnikach i ścieżkach zabroniono poruszania się tragarzom z ciężarami oraz osobom w... ubraniach farbujących! Zakazany był również "marsz w oddziałach" po chodnikach i ścieżkach.



Co ciekawe, przepisy regulują również ruch, obecnie niespotykanych, "pojazdów psich". I tak np. "w okresie od października do marca, dla każdego psa znajdującego się w zaprzęgu" jego kierowca zobowiązany był "mieć siennik i koc, na których pies mógłby odpocząć podczas postojów".

Wprawdzie ten typ komunikacji odszedł już w przeszłość, ale - mimo wszystko - nadal warto pamiętać chociażby o "naczyniu do pojenia psa"...

Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 180 z 8-9 VIII 1936 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.

Opinie (9) 1 zablokowana

  • das ist majn wjatrakowjec.majn tatusz go pilnował za ciecia we wojnw.

    • 5 7

  • piekne czasy... (1)

    I wyścigi psów w SOPOTACH

    • 10 2

    • Piękne czasy!?

      Rodzący się faszyzm i klimat wojny!?

      • 0 3

  • Czuję się oszukany.

    Auto-gyro piękne, ale gdzie są te panienki.
    Będe brutalnie szczery, wiatrakowce znam dobrze podobnie jak inne statki latające, kliknąłem ze względu na panienki na morzu. A tu taka siara.
    Toż to zwykły clickbait.

    • 13 2

  • Panienki na morzu to coś słabo kumate (1)

    Wystarczyło dać żagiel w łopot, zatrzymać żaglówkę i nie uciekać. Żadna filozofia tylko chwila pomyślunku.

    • 6 1

    • waclaw spitolił bo to pasztety były

      co tu się rozpisywać

      • 2 0

  • no i gdzie te panienki

    nie ma żadnych fotek? to po co ja w to klikam .. oszustwo.

    • 6 1

  • Przy okazji przypomniec nalezy ze

    85 lat temu zginal nasz pierwszy i wybitnie utalentowany konstruktor lotniczy Zygmunt Pulawski. Z jego smiercia nasze lotnictwo zupelnie siadlo. A moglismy miec samoloty nawet lepsze niz Niemcy mieli w 1939 roku. Wielki pech Zygmunta Pulawskiego, naszaego przemyslu lotniczego i samej Polski.

    • 5 0

  • Gdanskie przepisy o wyposazeniu pojazdow o psim napedzie baaarrrdzo szlachetne i madre .Lecz jak do przepisow o poruszaniu sie pieszych dostosowano poruszanie sie narodowo-socjalistycznych towarzyszy partyjnych w grupach ;) ?

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile lat ma Gdynia?

 

Najczęściej czytane