- 1 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (177 opinii)
- 2 Największe starcie gdańskiej "Gry o tron" (28 opinii)
- 3 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (36 opinii)
- 4 Pozostałości baterii mającej bronić portu (73 opinie)
- 5 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 6 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
XVII-wieczna ucieczka na wieś, czyli jak gdańszczanie zostawali szlachtą
Dawny Gdańsk nie były środowiskiem przyjaznym dla człowieka. Wąskie uliczki, zaduch, brak słońca, śmieci, mało roślinności. A wystarczyło parę kroków, żeby dostać się do zielonej arkadii, pełnej pagórków, łąk, gajów, lasów, rzek i strumyków. Owszem, co bogatsi patrycjusze pozwalali sobie na mikroskopijne ogródki niemalże w centrum miasta, ale to była tylko namiastka przyrody. W upalne i parne dni, kto tylko mógł uciekał do prawdziwej zieleni.
Tak też zrobił przebywający w Gdańsku sekretarz poselstwa francuskiego Charles Ogier. Przedmieścia wprawiły Francuza w zachwyt. Jadąc w stronę Malborka pisał:
" (...) po drodze bujne i urodzajne pola. Wokół domy wiejskie, rozproszone, chociaż w niewielkich od siebie odległościach, wygodne, porządne, zbudowane z cegły. Rozkoszne ogrody, pieczołowicie uprawione, zamknięte i ogrodzone siecią kanałów. Na łąkach wprost nieprzebrana ilość bydła, a wsie bardzo liczne. Przyjemnie jest tam oglądać bociany jak budują swe gniazda na dachach domów (...)
Nie da się dokładnie ustalić daty początku ucieczki, a właściwie ekspansji gdańszczan na wieś, było to zjawisko trwałe i postępujące.
Powody tej migracji były różne: nie tylko miłość do przyrody i chęć odpoczynku od miejskiego gwaru, ale też chęć zainwestowania w ziemię. Dwór podmiejski był doskonałą lokatą kapitału.
Piekło się więc dwie pieczenie na jednym ogniu. Przyjemność obcowania z naturą połączona była z dobrym biznesem. Równanie wyglądało więc tak: zyski z renty gruntowej plus produkcja zboża i innych płodów plus pożyczanie chłopom na wysoki procent (lichwa) równa się relaks i dostatek.
Majątek na wsi wypadało także posiadać ze względów towarzyskich. Już w XV-wiecznych źródłach jako posiadacze i dzierżawcy różnych dóbr ziemskich na Pomorzu figurują takie tuzy jak: von der Becke, Bischof, Bock, Falke, Feldstete, Niederhoff.
W XVII wieku dochodzi do tego, że gdański patrycjat woli kupować i inwestować w ziemię, niż zajmować się niepewnym i ryzykownym handlem morskim. Faktem jest, że w tym czasie handel zdominowali bardziej przedsiębiorczy mieszkańcy Niderlandów, a flota gdańska z dwustu statków stopniała do pięćdziesięciu.
W XVII wieku na 62 rodziny patrycjuszowskie, połowa miała znaczne inwestycje w majątkach ziemskich.
Co z tego wynikało? Jak się okazało bardzo wiele. Patrycjat nie tylko inwestował w ziemię, nie tylko jeździł na wieś, nie tylko budował tam dworki. Patrycjat zaczął wyglądać, zachowywać się i myśleć jak szlachta.
Nie tylko w kwestii ubiorów, zachowań, czy zmian w mentalności. Patrycjusze gdańscy, tacy jak von Werben, Feldstete, Feber otrzymali nobilitacje z rąk królów i stali się pełnoprawnymi szlachcicami.
Skutki były dalekosiężne. Na przykład takie, że szlachcic mieszkający w swoim majątku, z daleka od Gdańska, ciągle był radnym miejskim. Tym samym decydował o sprawach, które - tak naprawdę - niewiele go już obchodziły.
Przykład szedł z góry na dół. Po najbogatszych patrycjuszach, także średniozamożni mieszczanie, drobni rzemieślnicy postanowili lokować oszczędności poza miastem.
Dopiero gdy kapitał uciekł z miasta, ktoś wreszcie przejrzał na oczy. W 1622 roku sprawa nabywania majątków ziemskich stanęła na porządku obrad rady. Zrodził się ostry konflikt, między tymi, którzy żądali wolności kupowania i tymi, którzy widzieli skutki takiej wolności.
Ponieważ o równości wobec prawa wtedy jeszcze nie słyszano, pojawiła się propozycja, żeby ograniczyć prawo zakupu ziemi tylko niektórym: tym biedniejszym, rzecz jasna. Zagrożona czuła się stara szlachta, która w ekspansji gdańskich patrycjuszy widziała (i słusznie) zagrożenie dla swoich interesów.
Doszło do eskalacji napięcia, zdarzały się wypadki pobicia, morderstwa, rabunków, podpaleń i niszczenia. Na czoło oburzonej szlachty pomorskiej wysunęła się rodzina Działyńskich.
W 1633 roku zdesperowani miejscy rajcy napisali listy do króla, prymasa i kanclerza. Gdańsk wprowadził też bojkot produktów i towarów wytwarzanych przez rodzinę Działyńskich i ich zwolenników.
Zostawmy w spokoju obie strony konfliktu. Najważniejszym efektem całego zamieszania były zmiany w wyglądzie (i to na lepsze) okolic Gdańska. Osuszono bagna, pojawiły się drogi, a przede wszystkim coraz liczniejsze drewniane i murowane dwory, letnie rezydencje i domostwa całoroczne.
Wokół dworów rozrosły się sady owocowe, a że klimat był łagodny, nie brakło w nich drzewek tak egzotycznych jak figowce, powszechna była też uprawa winnych latorośli. W stawach pływały łabędzie, po ogrodach przechadzały się pawie mające świadczyć o statusie i zamożności właściciela.
W upalne, wiosenne i letnie dni niezwykle popularne stały się wypady za miasto, kolasą, z winem i śpiewem, do siebie, albo na zaproszenie znajomych. Można sobie wyobrazić, że po takiej wyprawie nikomu nie chciało się szybko wracać do miasta.
O autorze
Piotr Rowicki
- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.
Opinie (34)
-
2012-05-30 22:05
nie mieli Spacerowej ?
widocznie nie było jeszcze wtedy korków na Spacerowej
ps . 200 lat od jej wybudowania a nadaL NIE MOŻNA dobudowac jeszcze 2-ch pasów ......- 7 7
-
2012-05-30 20:34
Do gno... nie do boju!
- 2 2
-
2012-05-30 16:46
(2)
Niewiele osób wie, że to właśnie od nazwiska Charles'a Ogiera wzięła się nazwa buńczucznego, krewkiego kobieciarza - "ogiera". Francuzki dyplomata tak opisuje swój pobyt na gdańskich Stogach: "Zaiste piękne tu pola, a chłopki jeszcze piękniejsze, jedno co mi się tu rzewnie nie podoba to fakt iż w ziemi leje jak po kartaczach kopane przez łotrzyków szukających bursztynów, a tubylcza ludność skora to pojedynków, szczególnie gdy więcej szabel po ich stronie (...)".
- 38 1
-
2012-05-30 20:14
FrancuSki dyplomata. (1)
FrancuZki - kobiety z Francji.
- 11 0
-
2012-05-30 20:33
Proszę mi wybaczyć ten karygodny błąd, szczęśliwie młodzież wychwyciła mój lapsus...
- 14 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.