- 1 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (5 opinii)
- 2 Za telegram do Monako nie zapłacili. Tak organizowano Rajd Monte Carlo w Gdańsku
- 3 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 4 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 5 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 6 24-letnia Aneta Kręglicka w 1989 roku (97 opinii)
Wciąga, ale drażni. Gdańszczanin o "Odrzanii" Zbigniewa Rokity
Opowiedzieć niejako na nowo o Ziemiach Odzyskanych, które przecież wcale odzyskane nie były, zmierzyć się z powojennymi losami polskich granic, wymyślić "Odrzanię" i zaprosić Polaków na wyprawę po niej - wymagało odwagi. Właśnie tego typu książki, bezczelnie wtykające kij w mrowisko wielkich narracji, reinterpretujące utrwalane od lat mity, choć same niewolne od błędów i uproszczeń, zasługują na wnikliwą lekturę i mierzenie się z nimi strona po stronie - pisze Jan Hlebowicz, historyk i doktor nauk humanistycznych.
Choć w przypadku "Odrzanii" Zbigniewa Rokity słowo "mierzyć się" nie jest adekwatne. Bo autor zabiera nas w fascynującą, tolkienowską wręcz podróż po niezwykłej krainie składającej się z (w większości) poniemieckich ziem włączonych w granice Polski po II wojnie światowej. A my dajemy się zaprosić od pierwszej strony, by przez kolejne włóczyć się z Rokitą po Legnicach, Gorzowach, Brzegach, Wałbrzychach i Opolach.
Wspólnie podziwiamy bloki wkomponowane w kunsztowne kamienice i wilhelmińskie gmachy otoczone przez dzikie parkingi. Uśmiechamy się, gdy za oparciem tapczanu odkryjemy przyklejone doń poniemieckie kozy. Słuchamy z otwartymi szeroko buziami, gdy Rokita opowiada nam legendę o wielkim raku z Morynia, który na przestrzeni dekad zmieniał swoje ubarwienie z czarno-czerwono-złotej na biało-czerwoną. Czujemy pewien niepokój, przechadzając się po "hałdzie niemieckich nagrobków" na Duńskiej, tam gdzie koniec Wrocławia. Niedowierzamy, gdy przywołuje historię Słubic, której mieszkańcy w 1972 r. zostali zmuszeni przyjąć rzesze Niemców poszukujących śladów swojej dawnej obecności.
Co ma Gdańsk do Odrzanii?
Coś jednak zaczyna wyraźnie zgrzytać, gdy w końcu lądujemy w Gdańsku, który nad żadną Odrą przecież nie leży. I w odróżnieniu od większości miejsc, po których oprowadza nas autor, rzeczywiście długo pozostawał z Rzeczpospolitą związany. A przed wojną, w przeciwieństwie do niemal wszystkich opisywanych przez Rokitę miejscowości, nie był wcale niemiecki (chociaż Niemcy w nim dominowali). Bowiem na mocy postanowień traktatu wersalskiego, ostatecznie od 15 listopada 1920 r., stał się Wolnym Miastem Gdańskiem pod auspicjami Ligi Narodów.
I chociaż Rokita jest tego wszystkiego świadom, sam wprost przyznaje, że leżące u ujścia Wisły miasto traktuje jako osobne, to jednak ostatecznie rozkłada szerzej cyrkiel i Gdańsk, na siłę, do swojej Odrzanii anektuje.
O Gdańsku dość sztampowo
A potem zachęca nas, byśmy wybrali się z nim na gdańską starówkę, choć takowej w Gdańsku przecież nie ma, a na pewno nikt tak nad Motławą nie mówi. Jest Główne Miasto i Stare Miasto, ale Rokita nie bardzo je rozróżnia. Nie chcemy być jednak niegrzeczni więc człapiemy za autorem po nieistniejącej starówce, trochę znudzeni opowiadanymi w pośpiechu, wyeksploatowanymi już dawno w dyskursie publicznym historiami o rondzie granicznym, kremowo-niebieskich tramwajach i służbie Güntera Grassa w Waffen-SS.
Pytania niezadane
Może przez sztuczną obecność Gdańska w Odrzanii Rokita boi się też podążyć najtrudniejszymi, pełnymi ślepych zaułków, dziur i kolein drogami. Porzuca wciąż mocno nieczytelne, a przez to najciekawsze tropy. Jak choćby te związane z Gdańskiem jako "kolebką Solidarności".
Nie dziwię się trochę Rokicie, bo sam bywam mocno pogubiony, gdy co roku, w okolicach rocznicy Sierpnia '80, słyszę o tajemniczym "genie wolności i solidarności", którym rzekomo (a może naprawdę?) odznaczają się gdańszczanie - "zawsze twardzi, od zawsze hardzi", którzy nigdy nie dawali się niewolić.
Czym ów gen jest i od czego albo kogo pochodzi - nikt za bardzo nie jest w stanie wyjaśnić. Jedni jego korzeni upatrują w czasach, gdy Gdańsk był w Hanzie, prowadząc swą "wolną od kurateli jakichkolwiek władz" politykę opartą na "pragnieniu niezależności".
Inni ten "gen wolności" wiążą z kresowymi korzeniami części gdańszczan przybyłymi do nadmotławskiego miasta po 1945 r., ludźmi, którzy dobrze pamiętali dwie sowieckie okupacje, doświadczając śmierci bliskich, nocnych aresztowań i wywózek. Ich "kresowy brak złudzeń" wobec komunizmu miał ujawnić się po latach najpierw podczas Grudnia '70, a potem Sierpnia '80. I chociaż do tego wyjaśnienia jakoś mi bliżej, to przecież większych empirycznych potwierdzeń nie jestem w stanie wskazać.
Rokita przywołuje jedynie "kresową" interpretację. Innych, choć je zna, nie wylicza. Nie mówiąc już o próbie stworzenia własnej. Powołuje się wprawdzie na pewien niezwykle ciekawy, choć także szybko porzucony "solidarnościowy trop", wypowiedziany przez historyka sztuki prof. Jacka Friedricha. Czy bez płynącego z aktu powojennej odbudowy Gdańska poczucia dumy jego mieszkańców możliwa byłaby Solidarność? To dobre pytanie, które jednak nie zasłużyło sobie na wysiłek poszukiwania odpowiedzi.
Literacką włóczęgę kończymy w Malborku, kręcąc się między czteropiętrowymi blokami wyrosłymi po wojnie na terenie dawnego Starego Miasta, podziwiając wyłaniający się spomiędzy nich krzyżacki zamek.
Podróż z Rokitą po Odrzanii to przygoda - wciągająca, fascynująca, zachęcająca do osobistej wyprawy po "Odzyskanych". Niekiedy jednak drażniąca nieco zbyt szybkim tempem, pozwalającym jedynie prześlizgnąć się po powierzchni tematów wymagających zatrzymania, skupienia i głębszej refleksji.
O autorze
Jan Hlebowicz
gdańszczanin, trzykrotny finalista obywatelskich edycji Olimpiady Wiedzy o Gdańsku, historyk, doktor nauk humanistycznych, pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku.
Opinie wybrane
-
2023-11-01 00:56
Niestety (1)
Właśnie skończyłem czytać Odrzanie i jestem rozczarowany jej bylejakością.Nie wiem co w niej jest fascynującego i odkrywczego .Moim zdaniem nic.To jest mieszanina cytatów z innych książek (najczęściej lepszych) rozmów z lokalnymi historykami i członkami rodziny. Czytanka dla tych którzy niewiele wiedzą o powojniu.Niestety.
- 11 2
-
2023-11-01 02:24
Sporo teraz wychodzi takich pozycji.
Byle szybko, po łebkach, grubym drukiem, szerokie marginesy (więcej stron)... I do kasy.
- 6 0
-
2023-10-31 17:26
Panie Autor, dobrze Pan wie kto gen ten wymyślił -
tylko nie można powiedzieć - bo jak to, ikonie "gdańszczańskości" cokolwiek wytknąć?
- 15 12
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.