• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Wciąga, ale drażni. Gdańszczanin o "Odrzanii" Zbigniewa Rokity

Jan Hlebowicz
31 października 2023, godz. 13:00 
Opinie (47)
Lipiec 1954 roku. Odbudowywany Ratusz Głównego Miasta jeszcze stoi w rusztowaniach, ale przed Dworem Artusa montowana jest postać Neptuna na fontannie. Lipiec 1954 roku. Odbudowywany Ratusz Głównego Miasta jeszcze stoi w rusztowaniach, ale przed Dworem Artusa montowana jest postać Neptuna na fontannie.

Opowiedzieć niejako na nowo o Ziemiach Odzyskanych, które przecież wcale odzyskane nie były, zmierzyć się z powojennymi losami polskich granic, wymyślić "Odrzanię" i zaprosić Polaków na wyprawę po niej - wymagało odwagi. Właśnie tego typu książki, bezczelnie wtykające kij w mrowisko wielkich narracji, reinterpretujące utrwalane od lat mity, choć same niewolne od błędów i uproszczeń, zasługują na wnikliwą lekturę i mierzenie się z nimi strona po stronie - pisze Jan Hlebowicz, historyk i doktor nauk humanistycznych.



Choć w przypadku "Odrzanii" Zbigniewa Rokity słowo "mierzyć się" nie jest adekwatne. Bo autor zabiera nas w fascynującą, tolkienowską wręcz podróż po niezwykłej krainie składającej się z (w większości) poniemieckich ziem włączonych w granice Polski po II wojnie światowej. A my dajemy się zaprosić od pierwszej strony, by przez kolejne włóczyć się z Rokitą po Legnicach, Gorzowach, Brzegach, Wałbrzychach i Opolach.

"Odrzania. Podróż po ziemiach odzyskanych", Zbigniew Rokita, wydawnictwo Znak 2023. "Odrzania. Podróż po ziemiach odzyskanych", Zbigniew Rokita, wydawnictwo Znak 2023.
Wspólnie podziwiamy bloki wkomponowane w kunsztowne kamienice i wilhelmińskie gmachy otoczone przez dzikie parkingi. Uśmiechamy się, gdy za oparciem tapczanu odkryjemy przyklejone doń poniemieckie kozy. Słuchamy z otwartymi szeroko buziami, gdy Rokita opowiada nam legendę o wielkim raku z Morynia, który na przestrzeni dekad zmieniał swoje ubarwienie z czarno-czerwono-złotej na biało-czerwoną. Czujemy pewien niepokój, przechadzając się po "hałdzie niemieckich nagrobków" na Duńskiej, tam gdzie koniec Wrocławia. Niedowierzamy, gdy przywołuje historię Słubic, której mieszkańcy w 1972 r. zostali zmuszeni przyjąć rzesze Niemców poszukujących śladów swojej dawnej obecności.

Co ma Gdańsk do Odrzanii?



Coś jednak zaczyna wyraźnie zgrzytać, gdy w końcu lądujemy w Gdańsku, który nad żadną Odrą przecież nie leży. I w odróżnieniu od większości miejsc, po których oprowadza nas autor, rzeczywiście długo pozostawał z Rzeczpospolitą związany. A przed wojną, w przeciwieństwie do niemal wszystkich opisywanych przez Rokitę miejscowości, nie był wcale niemiecki (chociaż Niemcy w nim dominowali). Bowiem na mocy postanowień traktatu wersalskiego, ostatecznie od 15 listopada 1920 r., stał się Wolnym Miastem Gdańskiem pod auspicjami Ligi Narodów.

Pierwsza strona tej części Traktatu Wersalskiego, która dotyczy Wolnego Miasta Gdańska. Ten konkretny fragment opisuje przebieg granicy Wolnego Miasta z Polską. Pierwsza strona tej części Traktatu Wersalskiego, która dotyczy Wolnego Miasta Gdańska. Ten konkretny fragment opisuje przebieg granicy Wolnego Miasta z Polską.
I chociaż Rokita jest tego wszystkiego świadom, sam wprost przyznaje, że leżące u ujścia Wisły miasto traktuje jako osobne, to jednak ostatecznie rozkłada szerzej cyrkiel i Gdańsk, na siłę, do swojej Odrzanii anektuje.

O Gdańsku dość sztampowo



A potem zachęca nas, byśmy wybrali się z nim na gdańską starówkę, choć takowej w Gdańsku przecież nie ma, a na pewno nikt tak nad Motławą nie mówi. Jest Główne Miasto i Stare Miasto, ale Rokita nie bardzo je rozróżnia. Nie chcemy być jednak niegrzeczni więc człapiemy za autorem po nieistniejącej starówce, trochę znudzeni opowiadanymi w pośpiechu, wyeksploatowanymi już dawno w dyskursie publicznym historiami o rondzie granicznym, kremowo-niebieskich tramwajachsłużbie Güntera Grassa w Waffen-SS.

Pytania niezadane



Może przez sztuczną obecność Gdańska w Odrzanii Rokita boi się też podążyć najtrudniejszymi, pełnymi ślepych zaułków, dziur i kolein drogami. Porzuca wciąż mocno nieczytelne, a przez to najciekawsze tropy. Jak choćby te związane z Gdańskiem jako "kolebką Solidarności".

Nie dziwię się trochę Rokicie, bo sam bywam mocno pogubiony, gdy co roku, w okolicach rocznicy Sierpnia '80, słyszę o tajemniczym "genie wolności i solidarności", którym rzekomo (a może naprawdę?) odznaczają się gdańszczanie - "zawsze twardzi, od zawsze hardzi", którzy nigdy nie dawali się niewolić.

Czym ów gen jest i od czego albo kogo pochodzi - nikt za bardzo nie jest w stanie wyjaśnić. Jedni jego korzeni upatrują w czasach, gdy Gdańsk był w Hanzie, prowadząc swą "wolną od kurateli jakichkolwiek władz" politykę opartą na "pragnieniu niezależności".

Inni ten "gen wolności" wiążą z kresowymi korzeniami części gdańszczan przybyłymi do nadmotławskiego miasta po 1945 r., ludźmi, którzy dobrze pamiętali dwie sowieckie okupacje, doświadczając śmierci bliskich, nocnych aresztowań i wywózek. Ich "kresowy brak złudzeń" wobec komunizmu miał ujawnić się po latach najpierw podczas Grudnia '70, a potem Sierpnia '80. I chociaż do tego wyjaśnienia jakoś mi bliżej, to przecież większych empirycznych potwierdzeń nie jestem w stanie wskazać.

Rokita przywołuje jedynie "kresową" interpretację. Innych, choć je zna, nie wylicza. Nie mówiąc już o próbie stworzenia własnej. Powołuje się wprawdzie na pewien niezwykle ciekawy, choć także szybko porzucony "solidarnościowy trop", wypowiedziany przez historyka sztuki prof. Jacka Friedricha. Czy bez płynącego z aktu powojennej odbudowy Gdańska poczucia dumy jego mieszkańców możliwa byłaby Solidarność? To dobre pytanie, które jednak nie zasłużyło sobie na wysiłek poszukiwania odpowiedzi.

Literacką włóczęgę kończymy w Malborku, kręcąc się między czteropiętrowymi blokami wyrosłymi po wojnie na terenie dawnego Starego Miasta, podziwiając wyłaniający się spomiędzy nich krzyżacki zamek.

Podróż z Rokitą po Odrzanii to przygoda - wciągająca, fascynująca, zachęcająca do osobistej wyprawy po "Odzyskanych". Niekiedy jednak drażniąca nieco zbyt szybkim tempem, pozwalającym jedynie prześlizgnąć się po powierzchni tematów wymagających zatrzymania, skupienia i głębszej refleksji.

O autorze

autor

Jan Hlebowicz

gdańszczanin, trzykrotny finalista obywatelskich edycji Olimpiady Wiedzy o Gdańsku, historyk, doktor nauk humanistycznych, pracownik Oddziałowego Biura Badań Historycznych IPN w Gdańsku.

Opinie (47) 6 zablokowanych

Wszystkie opinie

  • te ziemie nazywane 'niemieckimi' najpierw były polskie. nie zapominajmy o tym. (7)

    • 26 17

    • (2)

      ... a przedtem znów niemieckie, czeskie itd

      • 8 5

      • nie, niemcy byli daleko na zachód od Odry. Tam też mieszkali Słowianie, którzy założyli miasta jak Roztok. (1)

        • 7 6

        • Przez tysiąc lat przed przybyciem pierwszych Słowian ziemie te były germańskie.

          • 6 10

    • najsampierw były krasnoludzkie, o tym też się nie mówi

      • 19 0

    • (1)

      hm, a władcy pochodzili od Wikingów, to tacy starożytni Słowianie spod Przasnysza haha

      • 6 2

      • a króla Wikingów wybrała Pani Jeziora wręczając mu magiczny miecz boskiego pochodzenia

        • 3 1

    • A jeszcze wcześniej nie polskie.

      Bo wtedy nie było takiego czegoś jak Polska.

      Poczytaj też trochę o wędrówkach ludów.

      Tu naprawdę różne ludy mieszkały.
      Zresztą podobnie jak w całej Europie.

      W zasadzie jedynie Grecy mogą mówić że są u siebie od kilku tysięcy lat.

      • 8 2

  • Ostatnio reportaże wszelkiej masci

    Są właśnie takie: szybkie, przeslizgujące się, chcące powiedzieć wszystko naraz i mocno naciągające przedstawiana rzeczywistość do określonej tezy. Strasznie to męczy, bo każe śledzić autora, ale nie daje zagłębić się w temat.

    • 15 1

  • Ziemie Odzyskane. (1)

    Warto wspomnieć o ,,Ziemiach Zabranych" bo taki termin istniał i dotyczył terenów Zaboru Rosyjskiego. No i kojarzy się z książką ,,Nadberezency" czyli nowszą wersja ,,Pana Tadeusza".

    • 7 2

    • ,,Nadberezyncy"

      Florian Czarnyszewicz.
      Polska saga szlachecka, dwa pokolenia później...

      • 2 0

  • starówka (9)

    Szanowny autorze, wielu Gdańszczan jest dumnych z gdańskiej starówki, czyli starej, zachowanej i odbudowanej zabudowy Głównego Miasta, jak i również Starego Miasta. Podobnie ceni ją wielu ludzi w Polsce i uważa za jedną z najpiękniejszych.

    • 8 19

    • (6)

      Podobnie jak "gdańszczan" piszemy małą literą, tak i nie ma w Gdańsku starówki, lecz Stare i Główne Miasto. Oczywiście, zwykli ludzie, zarówno stąd jak i turyści mogą mówić, jak im się żywnie podoba, ale od publicysty i reportera można wymagać jednak nieco więcej staranności językowej.

      • 16 5

      • W Gdańsku jest

        Główne Miasto, Stare Miasto i (niemieckie) - Nowe Miasto. Niemcy postawili też w środku ul. Długiej - pocztę wyburzajac trzy kamieniczki (!) Zniknęły też przedproża jako ,,nieużyteczne".

        • 7 3

      • "zwykli ludzie mogą tak mówić"

        Och, dziękuję ci, niezwykły ludziu :D

        • 9 1

      • (2)

        Mieszkaniec Wolnego Miasta Gdańska to Gdańszczanin a to miasto jest wciąż wolne ...

        • 5 4

        • Już 15.11.2023 świętujemy powołanie naszego miasta - wolnego miasta (1)

          a co byście tak powiedzieli jak by się oderwać i zrobić strefę wolnocłową , nie płacić podatków na Warszawę i wprowadzić jeden 8% podatek dochodowy dla wszystkich przy czym z ostrymi karami za unikanie płacenia wraz z przepadkiem majątku. Wszyscy by płacili a dochody by wzrosły.

          • 2 4

          • W Uni czy nie?

            Jeśli nie w Unii to granice, szlabany, paszporty i cła. Chcesz tego?

            • 0 1

      • nazewnictwo jest drugorzędne, wiadomo o co chodzi

        zwał jak zwał

        • 1 0

    • Ludzie kochani, czytajcie ze zrozumieniem! (1)

      Autor recenzji nie napisał że w Gdańsku fizycznie nie ma Starówki. Takowa jest w Warszawie, Lublinie... W Gdańsku jest tak jak autor napisał Główne Miasto (to z Neptunem Kościołem Mariackim Ratuszem Głównomiejskim (sic!) Długim Targiem) i Stare Miasto oraz Dolne Miasto, Stare Przedmieście. Starówka to obszar Starego Miasta wydzielony w sposób wyrazisty i widoczny np. murem obronnym które wyraźnie odznacza się od reszty tkanki miejskiej. W Gdańsku taka sytuacja nie występuje. Stare Miasto to Żuraw kościoły Jana, Mikołaja, Katarzyny, Brygidy i Wielkim Mlynem ale kamienice się nie ostały jak i nie zostały odtworzone lub odbudowane. No to jaka to Starówka? I dlatego w Gdańsku nie ma Starówki. U mnie w rodzinie nikt nie mówi o Starówce w Gdańsku tylko o Głównym Mieście.

      • 1 1

      • Gdańsk to miasto specyficzne

        • 0 0

  • (1)

    Jeśli autor recenzji twierdzi, że starówka w tym zacnym mieście nie istnieje, to polecam nie czytać tej recenzji. Nauki nigdy dość, także w zakresie języka polskiego

    • 9 20

    • Gdzie masz w Gdańsku Starówkę??? Bo ja od urodzenia mieszkam w Gdańsku i nigdy nie byłem na "Starówce".

      Znajomi gdańszczanie oraz rodzina i krewni nigdy nie używali okreslenia "Starówka "

      • 0 0

  • "na pewno nikt tak w Gdańsku nie mówi" (4)

    Drogi autorze recenzji, większość Gdańszczan na tę część miasta mówi właśnie "starówka" ewentualnie "stare miasto".

    Taka sytuacja.

    • 17 17

    • Bookingi tak mówią ale nie gdańszczanie. (1)

      Bookingi tak mówią ale nie gdańszczanie.

      • 10 4

      • Bzdura.

        Gdańszczanie mówią tak właśnie. Choć "elity" od lat twierdzą że Starówka to jest tylko w Warszawie, a Stare Miasto w Krakowie :D

        • 3 3

    • Jaka większość? Przyjezdni, turyści i osiedlający się tutaj tymczasowo to nie gdańszczanie.

      Ty też raczej nie jesteś gdańszczaninem. Nowy Dwór Gdański to nie Gdańsk!
      GND- Gdańsk Nadal Daleko

      • 0 0

    • W Gdańsku mówi się "jadę do Gdańska" a nie "jadę na starówkę" - koniec i kropka. Jak ktoś mówi inaczej, to znaczy że nie pochodzi z Gdańska

      • 0 0

  • Jasiu, a tatuś w IPN'ie zatrudnił cię przed czy po tym jak rozmontował radiową Trójkę?

    • 11 10

  • Panie Autor, dobrze Pan wie kto gen ten wymyślił -

    tylko nie można powiedzieć - bo jak to, ikonie "gdańszczańskości" cokolwiek wytknąć?

    • 15 12

  • Gdańsk patrząc całościowo to jednak Ziemie Odzyskane Panie Autorze. (3)

    • 11 6

    • Odzyskane? (1)

      Gdańsk przed 1945 r. był kiedykolwiem polski? Owszem, po wypędzeniu Krzyżaków uznawał zwierzchność polskiego króla, w zamian za liczne przywileje. A jednoczesnie był członkiem Hanzy, a dominującymi językami był niemiecki i holenderski. Potem był miastem już stricte pruskim, choć niestety prowincjonalnym i biednym, gdzie do 1945 r. 90% mieszkańców stanowili Niemcy. Dopiero po 1945 r. stał w 100% polski, zasiedlony przez ludność napływową. W historię o polskości pięknie wpisała się, i chwała za to, odbudowa starówki, pod hasłem "odbudujmy Gdańsk piękniejszy niż kiedykolwiek", w sensie ten pruski był brzydki.
      Ps. Tak, wiem - wg oburzonych purystów językowych starówki w Gdańsku nie ma, mimo że zdecydowana większość mieszkańców i turystów tego terminu używa.

      • 5 5

      • ,,Potem był miastem stcricte ruskim"...

        To potem nastąpiło z drugim rozbiorem w 1793 roku, kiedy Prusakow przywitano kamieniami.
        A przy okazji Polska Armia liczyła 18 tys. żołnierzy przy 12 milionowym państwie a Prusy miały 189 tys. wojska przy... 2 milionach ludności!

        • 2 4

    • Raczej: zdobyte, podbite, zajęte.

      • 2 4

  • a mnie panie mądry drażni słowo ,,gdańszczanin,, (4)

    może się pan pochylisz nad polszczyzną i wytłumaczysz ludziom, że istnieje gdańszczan a nie gdańszczanin, jestem gdańszczanem a nie gdańszczaninem tak samo jak są gdańszczanki a nie gdańszczaninki, odmieńcie sobie przez wszystkie przepadki to zakumacie

    • 6 29

    • (3)

      A słownik języka polskiego to raz widziałeś z daleka na wystawie w księgarni, co?

      • 16 0

      • Nie nigdy nie widział.

        Do szkoły też nie chodził.

        • 10 0

      • właśnie o to chodzi (1)

        że jakiś dekiel sobie wymyślił taka bzdurę i wpisał do słownika a wszyscy myślą, że co w słowniku to tak ma być, takie bzdury już widziałem w tych słownikach jak warszawianin, krakowianin a nawet koninianin a powinno być warszawiak, krakowiak, koniniak, o gdyniakach nie wspominam zamiast gdynianinach, takich kwiatków w tych słownikach jest sporo, tylko nie ma takiej ustawy w Polsce, że słownik podaje prawdę, to tylko kwestia wiary

        • 0 12

        • Słowniki PWN mają walor normatywności

          Więc tak, to, co w nich jest, staje się automatycznie normą językową. Niezależnie od opinii takich analfabetów jak ty

          • 8 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Który klub sportowy powstał w Gdańsku jako pierwszy?

 

Najczęściej czytane