- 1 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (37 opinii)
- 2 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (61 opinii)
- 3 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (24 opinie)
- 4 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (78 opinii)
- 5 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (4 opinie)
- 6 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (222 opinie)
Wariat z pistoletem biegał po Gdańsku
Choć wydaje się, że uzbrojeni szaleńcy na ulicach są znakiem rozpoznawczym naszych czasów, to z podobnymi przypadkami w Gdańsku miano do czynienia także na początku XX wieku.
- Komisarz śpi - usłyszał głos pani Lesky.
- Proszę budzić. Pilna sprawa - rozpoznał głos żandarma Meyera.
- Co się stało? - w głosie pani Lesky zabrzmiał niepokój.
- Strzelanina w mieście...
- Jezus Maria!
- Jedna osoba nie żyje...
- Święty Boże!
- Dwóch rannych...
- Rany Boskie! Wstawaj Franzi! Znowu jakaś rewolucja - pani Lesky wpadła do sypialni wyraźnie przestraszona. - Trzeba się pakować!
Lesky był już na nogach. Przed chwilą założył skarpetki, teraz próbował wciągnąć spodnie.
- Co się stało Meyer? - zapytał Meyera ochrypłym głosem.
- Strzelanina była - usłyszał - Jednego zabili, dwóch jest rannych.
- Jakieś rozruchy?
- Nie wiem... Powiedzieli mi tylko, że mam jechać po pana, więc przyjechałem.
W pośpiechu zeszli schodami na podwórze. Przed kamienicą stał policyjny powóz. Ruszył, jak tylko wsiedli.
Mówiąc o strzelaninie Meyer mocno przesadził. Owszem, na rogu Samtgasse [dziś to ul. Aksamitna - przyp. red.] i Wallgasse [dziś to ul. Wałowa - przyp. red.] leżał trup, a dwóch rannych odwieziono już do lazaretu, ale tak poza tym panował spokój. W grupie osób stojących na ulicy Lesky dojrzał sierżanta Brauna. Rozmawiał z jakimś młodym mężczyzną.
- Co tutaj się stało sierżancie? - zapytał.
- Wariat jakiś strzelał. Przedstawił się jako urzędnik policji kryminalnej, ale to na pewno nie był żaden z naszych.
- Jak wyglądał?
- Młody, dość wysoki. Szary prochowiec i czarny kapelusz. Nic więcej powiedzieć się nie da.
- Zabity to kto?
- Bruno Dzuck czeladnik rusznikarski. Był z bratem i kilkoma innymi w restauracji stoczniowej, a po wyjściu pokłócili się. Wtedy pojawił się tamten. Powiedział, że jest z policji kryminalnej i chciał wlepić im mandat. Gdy tamci zaczęli się stawiać wyjął pistolet i strzelił do tego tutaj... - Braun wskazał na nieboszczyka.
- A ci ranni?
- Jeden to brat zabitego. Dostał w nogę, ale wyliże się. Temu drugiemu też nic nie będzie. Zwykłe draśnięcie.
Lesky pochylił się nad trupem. Dzuck leżał skulony na boku z rękoma zaciśniętymi na brzuchu. Oczy miał szkliste, martwe, a usta wykrzywione, jakby wciąż odczuwał ból. Opodal stało dwóch młodych ludzi i o czymś dyskutowali.
- Znaliście go? - zapytał tamtych.
- To nasz kolega.
- Dlaczego się pokłóciliście?
- To on zaczął - niższy wskazał na nieboszczyka. - Wypił trochę za dużo i zaczął mi wymyślać.
- Dokąd poszedł ten co do was strzelał?
- Oddalił się w tamtą stronę - palcem wskazał skrytą w ciemnościach Wallgasse
Lesky spojrzał w tamtą stronę. Niebo zrobiło się jakby jaśniejsze. Zerknął na zegarek. Było kilka minut po czwartej, więc 18 kwietnia 1920 r. nad Gdańskiem pomału zaczynało świtać.
- Nic tu po nas. Jedziemy do bazy - powiedział do Brauna. - A wy, Meyer, powiedzcie tym z kostnicy, żeby zabrali trupa. I dopilnujcie, żeby wyjęli mu kulę z brzucha. Trzeba ustalić z jakiej broni padł strzał. Może była zarejestrowana.
Ruszył w stronę powozu i już po chwili wraz z Braunem jechali w stronę Prezydium Policji.
- Byłbym zapomniał - odezwał się Braun. - Wczoraj pod wieczór była jeszcze jedna strzelanina. Jakiś wariat wysiadł z tramwaju na Pfefferstadt [dziś to ulica Korzenna - przyp. red.] i wdał się w spór z niejakim Krenzem. Najpierw go popchnął, a później strzelił do niego z pistoletu. Na szczęście chybił.
- Cholera! Zupełnie jak na Dzikim Zachodzie... Brakuje tylko bandy Indian i szeryfa...
- Szeryf się znalazł. Jakiś strażnik miejski usłyszał strzał i jak zobaczył tamtego z bronią też strzelił. Niestety tamten uciekł...
- Przesłuchałeś świadków?
- Szef najwyraźniej mnie nie docenia - Braun spojrzał na niego z wyrzutem. - Przesłuchałem wszystkich. Jeden rozpoznał nawet tego, który strzelał. Myśli pan, że to ten sam, który zabił Dzucka?
- Wiesz Braun, co to jest statystyka?
- Oczywiście. Jest kłamstwo, wielkie kłamstwo i statystyka...
- A wiesz, co to rachunek prawdopodobieństwa?
- Wiem. Przydaje się do gry w ruletę...
- No więc, jakie może być prawdopodobieństwo, żeby w jednym mieście i w jednym czasie znalazło się dwóch takich wariatów, co to łażą po ulicach i strzelają do ludzi? - Lesky wyjrzał przez okno. Dojeżdżali do Targu Drzewnego. - To jeden i ten sam człowiek. Mam nadzieję, że kazałeś go aresztować?
Braun spojrzał na Leskyego z pretensją.
- Kazałem obserwować dom, w którym facet mieszka i kantor, w którym pracuje. Przypuszczam, że już go mają...
Franz Kessler miał 23 lata i był kupcem. Narozrabiał już podczas wojny. Służył w marynarce i kiedy jego kanonierka kotwiczyła w Lipawie wdał się w strzelaninę w porcie. Posadzili go na półtora roku, ale nawet połowy wyroku nie odsiedział, bo była amnestia i wyszedł na wolność.
Żandarmi, których Braun wysłał na poszukiwanie Kesslera, złapali go około południa. Szedł właśnie ulicą w stronę domu. Był pijany, ale nie tak, by nie można go było przesłuchać. Lesky wziął go do pokoju, w którym jego ludzie grywali z nudów w karty i maglował go przez parę godzin. Facet pamiętał, że pił w jakimś lokalu w Nowym Porcie, że pokłócił się z Krenzem i że wyrzucono go z knajpy na Starym Mieście, ale tego, że zastrzelił Dzucka i postrzelił dwie inne osoby przypomnieć sobie nie potrafił.
Szczęściem badania pocisku, który wyjęto z brzucha Bruna Dzucka dostarczyły tak potrzebnego dowodu. Kula wystrzelona została z browninga, który Kessler cały czas miał w kieszeni płaszcza.
Do domu Lesky wrócił wieczorem. Wszedł do przedpokoju, zaczął ściągać buty i zamurowało go. Opodal drzwi do pokoju stały dwie pękate walizki, a kawałek dalej trzecia.
- Nie rozbieraj się - powiedziała pani Lesky na powitanie. - Zaraz wyjeżdżamy. Spakowałam wszystkie nasze rzeczy.
- Dokąd chcesz wyjeżdżać?
- Jak najdalej stąd. Wyprowadzamy się. Tylko wariat i samobójca może mieszkać w takim mieście - powiedziała kategorycznie.
Leskyemu sporo czasu zajęło, by wyperswadować żonie ten pomysł.
Co stało się z Kesslerem? Dwa miesiące i siedem dni później stanął przed sądem przysięgłych. Chociaż zaklinał się, że nie działał świadomie i że wszystkiemu winna jest wódka, sądzono go za zabójstwo i próbę zabójstwa. Dostał sześć lat i sześć miesięcy ciężkiego więzienia.
O autorze
Paweł Pizuński
- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.
Opinie (22) 5 zablokowanych
-
2012-07-18 12:42
mrożąca krew w żyłach historia (1)
szok !
- 10 4
-
2012-08-16 11:27
kobieto, jak ci sie moze krew zamrozic w zylach, za duzo brazylijskich fimow sie naogladalas
- 0 0
-
2012-07-18 15:08
6 i pół roku za zabójstwo i 3 próby? Taniocha. Czyżby pruska surowość była mitem? (1)
- 12 0
-
2012-07-23 09:46
tak, tylko 6 lat w owczesnym ciezkim wiezieniu
to nie to co obecne wczasy.....
- 0 0
-
2012-07-21 12:28
SZUKAŁ BUDYNIA PO MIEŚCIE
ale go wcześniej dorwali :(
- 1 0
-
2012-07-21 11:04
czyli w Gdańsku od zawsze mieszkała chołota
A nie tylko po 45 roku.
- 1 0
-
2012-07-20 19:18
DLACZEGO...
dziś mnie może być tak ładnie zabudowany Targ Węglowy,
jak na zdjęciu-pocztówce, ściślej po prawej stronie ?- 1 0
-
2012-07-18 12:16
Czy to prawda, że gamonie ze straży adamowicza (2)
planują uzbroić się w prawdziwe pistolety na ostrą amunicję?
- 52 6
-
2012-07-18 13:13
chron nas Panie Boże, bo sie przeprowadze na wies gdzie (1)
reka " naszej sprawiedliwosci" POslancow BUUUUdynia nie siega!
- 16 0
-
2012-07-20 14:08
Jarek to ty ?
- 4 5
-
2012-07-19 16:59
dwa nurty
Ubecja dzieli się na dwie frakcje: klasyczno-kiszczakowską i wołomińsko-pruszkowską. Ta druga frakcja jest bardziej aktywna od pierwszej.
- 2 0
-
2012-07-19 10:11
Pamietam to z opowiadań
Bo Lesky to mój dziadek ze strony matki
- 0 1
-
2012-07-18 18:45
wariaci z pistoletami pracują w ubecji i powodują konflikty międzynarodowe
- 3 1
-
2012-07-18 18:45
Kiedyś to policja szybko działała ..............
a teraz afery, tajemicze samobójstwa, przekręty, 'pancerne brzozy' - jednym słowem POrażka
- 10 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.