• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Urodziwa włamywaczka, czyli kradzież w kurorcie

Paweł Pizuński
9 marca 2011 (artykuł sprzed 13 lat) 
Pensjonat "Miramare" w Sopocie. Ten budynek stoi przy ul. Bolesława Chrobrego 47/49 do dziś. Pensjonat "Miramare" w Sopocie. Ten budynek stoi przy ul. Bolesława Chrobrego 47/49 do dziś.

Kradzież w hotelu "Miramare" (budynek tego pensjonatu stoi do dziś przy ulicy Bolesława Chrobrego) w Sopocie zgłoszono nadzwyczaj szybko. Jakaś kobieta z Polski, nie pierwszej, ale też i nie ostatniej młodości, twierdziła, że z jej pokoju ktoś skradł pieniądze i biżuterię.



Przedwojenna widokówka prezentująca sopocki Dom Zdrojowy. Przedwojenna widokówka prezentująca sopocki Dom Zdrojowy.
Przedwojenna widokówka z widokiem na plażę i molo w Sopocie. Przedwojenna widokówka z widokiem na plażę i molo w Sopocie.
Przedwojenny Sopot: widok na molo, cumujące przy nim łodzie rybackie. W tle Dom Zdrojowy i zabudowania szpitala reumatologicznego. Przedwojenny Sopot: widok na molo, cumujące przy nim łodzie rybackie. W tle Dom Zdrojowy i zabudowania szpitala reumatologicznego.
- Jak to się stać tutaj? - łamaną polszczyzną wypytywał ją policjant. Sopot był częścią Wolnego Miasta, więc policjant był Niemcem.
- Wyszłam dosłownie na chwilę - odpowiedziała kobieta, też po polsku. - Chciałam tylko coś kupić. Gdy wróciłam pokój był zamknięty na klucz, ale z kuferka zniknęły pieniądze i biżuteria.
- Podejrzewać coś pan? - zapytał policjant.
- No co też pan! Do Sopotu z mężem odpocząć przyjechałam. Nikogo tutaj nie znam...
- Ale ktoś rzucić się pan w oczy?
- No... Macie tu sporo przystojnych mężczyzn... - Polka uśmiechnęła się cokolwiek filuternie.
- Nie to ja pani mieć na myśl.
- Wiem... - spoważniała. - Niczego podejrzanego nie spostrzegłam.

Rozejrzała się bezradnie po pokoju. Dwóch policjantów kręciło się przy wyjściu na balkon. Oglądali parapety, później jeden coś zaczął mierzyć, ten drugi zaś usiadł przy stole i coś notował.

- Sprawdziliście okna? - zapytał po niemiecku trzeci z policjantów. Ten, który rozmawiał z Polką łamaną polszczyzną.
- Nic tam nie ma.
- Chcesz powiedzieć, że nie było włamania?
- Dokładnie. Ani przez balkon ani przez okna nikt nie wchodził. Zresztą... jak mógłby się tu ktoś dostać przez okno. Jesteśmy przecież na drugim piętrze...
- Znałem takiego jednego...
- O tego Żydka z Polski wachmistrzowi chodzi? Jak mu było?
- Koliński... Tam w Polsce to same Żydki - zaśmiał się wachmistrz.
- Ja jestem z Polski, ale Żydówką nie jestem... - odezwała się kobieta. Czysto po niemiecku.

Policjanci popatrzyli na siebie zaskoczeni. Nie przypuszczali, by kobieta znała niemiecki. Wachmistrz właśnie coś chciał powiedzieć, gdy rozległo się pukanie do drzwi. Do pokoju wszedł boy hotelowy.

- Pan wachmistrz na dół proszony... - powiedział niby cicho, ale wszyscy i tak słyszeli.
- Co się stało?
- Kazali powiedzieć, że znowu kogoś okradli.
- Co...? Gdzie...? - zapytał zdziwiony.
- Niedaleko stąd. Na Nordstrasse...

* * *

Wachmistrz poszedł do pensjonatu na Nordstrasse (dziś ul. Powstańców Warszawy). Był upalny, sierpniowy dzień, więc masa ludzi ciągnęła nad morze. Około południa udało się tam też pewne małżeństwo z Polski, ale w połowie drogi na plażę przypomnieli sobie, że baraszkowanie w wodzie warto byłoby jakoś uwiecznić. Wrócili do pokoju hotelowego po aparat fotograficzny, który trzymali w schowku w jednej z hotelowych komód. Aparat był na miejscu, ale pieniądze znikły.

Wachmistrz zastał ich na parterze, obok stylizowanej na paryski salon recepcji.

- Dużo państwo stracili? - zapytał.
- Ponad 900 złotych - młodzieniec ubrany był w białe, dopasowane spodnie i kremowy, przewiewny pulower. Wyglądał jak amant z amerykańskiego filmu.
- Na którym piętrze macie państwo pokój?
- Na trzecim - odpowiedzieli zgodnie. Oboje mogli mieć po dwadzieścia parę lat.
- Pokój był zamknięty?
- Jasne że tak... Schowek też.
- Żaden z zamków nie był uszkodzony?
- Nic takiego nie zauważyłem - odpowiedział młody człowiek.
- Kręcił się tu kto...? - wachmistrz zwrócił się do recepcjonisty.
- Nie... raczej nie... chociaż może... - bąkał niezdecydowany.
- Tak, czy nie? - zniecierpliwił się wachmistrz.
- Była tutaj taka kobieta. Bardzo urodziwa... - recepcjonista jakby się rozmarzył. - Usiadła w rogu sali, przy stojaku z prasą, ale później gdzieś znikła.
- Gdzie poszła?
- Nie wiem.
- Mówiła coś?
- Nic szczególnego. Zapytała tylko o cennik i czy może zaczekać na znajomego, a później poszła.
- Znajomy przyszedł?
- Nie. Nikt chyba nie przyszedł, bo wyszła sama.
Wachmistrz opuścił hotel i wrócił do "Miramare". Spieszył się bardziej, niż chwilę wcześniej...

* * *

To była rzeczywiście bardzo ładna i szykowna kobieta. Na Dworcu Głównym w Gdańsku nie było mężczyzny, który by się za nią nie obejrzał. Wysoka brunetka o głęboko wciętej talii, z nosem lekko zadartym i spojrzeniem niemal dziewczęcym. Biały toczek z przypiętą woalką na głowie i upięte w kok włosy nadawały rysom jej twarzy powagi, lekki żakiet w czerwone kropki i pąsowa sukienka podkreślały smukłość sylwetki, a buty na wysokim obcasie uwydatniały kształtne łydki. Z niewielkiej torebki wyjęła jakiś dokument i podeszła do przechowalni bagażu.

- Tutaj jest mój bagaż - powiedziała do bagażowego.
- Jak się pani nazywa?
- Czerwińska...

Bagażowy spojrzał na nią spode łba.

- Ten pan chce z panią rozmawiać - wskazał głową policjanta, który stał przy filarze i gapił się na nią.

Odwróciła się w jego stronę. Cień zdenerwowania przemknął po jej twarzy, ale zniknął błyskawicznie. Wachmistrz pomyślał, że ta kobieta mimo wszystko miała nerwy ze stali.

- Zmuszony jestem przeszukać pani bagaż - powiedział sucho, po przedstawieniu się.
- Może mi pan powiedzieć, jaki jest powód tego nietaktu? - zapytała z udawanym spokojem.
- Oczywiście. Podejrzewam, że to pani poszukujemy.
- Z jakiego powodu?
- Kradzieży, szanowna pani, kradzieży.
- Absurd - uroczo wydęła wargi. Zaśmiała się cicho.
Proszę podać bagaż tej pani - wachmistrz nakazał bagażowemu i ten zniknął na chwilę wśród półek, na których stały walizki, kufry i paczki rozmaitej wielkości i kształtu.

Wrócił po chwili niosąc w ręce pudło na kapelusze i spory kufer oklejony znaczkami reklamowymi hoteli z całej chyba Europy. Wachmistrz pobieżnie przejrzał zawartość bagażu, ale były tam tylko części garderoby, jakieś papiery i torebki z jedzeniem. Dużo więcej znalazł w torebce, którą kobieta ściskała pod pachą. Był tam bilet do Paryża i pęk małych, uniwersalnych kluczyków.

- Zestaw godny włamywacza - powiedział wachmistrz z przekąsem.
- Może mi pan powiedzieć, czego pan szuka? - zapytała zniecierpliwiona.
- Mamy podstawy przypuszczać, że dokonała pani dwóch kradzieży w Sopocie.
- Dziwaczne przypuszczenie... - zaśmiała się, ale można było wyczuć zdenerwowanie.
- Doprawdy, szanowna pani? Zmuszony będę zaprowadzić panią na kontrolę osobistą. Tutaj niedaleko jest posterunek policji kolejowej.
- Żartuje pan chyba...
- W żadnym wypadku - odpowiedział poważnie.

Rozejrzał się dookoła. Inni podróżni dostrzegli już, że dzieje się coś ekscytującego, przystawali więc i przyglądali się im. Wachmistrz zamknął kufer i pudło z kapeluszami, po czym chciał ująć ją pod rękę, ona jednak wyszarpnęła ramię podenerwowana, ujęła się rękoma pod boki i opuściła twarz, ale wachmistrz zdołał dostrzec cień rezygnacji.

- Dobrze - powiedziała po chwili. - Przyznaję się. Proszę mi tylko tego wszystkiego oszczędzić.

Policjant skinął głową. Zabrali bagaż i wyszli z budynku. Chwilę później dojechali do gmachu Prezydium Policji w Gdańsku.

* * *

Z zeznań zatrzymanej kobiety wynikało, że nazywała się Anna Czerwińska i że pochodziła z Rosji. Ojczysty kraj opuściła z rodzicami po wybuchu rewolucji i zamieszkała w Polsce, gdzie ukończyła gimnazjum. Krótko potem wyszła za mąż i zamieszkała w Kiszyniowie. Do Sopotu przyjechała na początku sierpnia i będąc w pensjonacie "Miramare" zdecydowała się na kradzież. Zauważyła kobietę, która wychodząc z hotelu zawiesiła na desce w portierni klucz do swego pokoju. Za jego pomocą Czerwińska weszła do apartamentu, po czym posługując się zestawem uniwersalnych kluczy otworzyła kufer z pieniędzmi i biżuterią. Później w podobny sposób dokonała kradzieży w hotelu na Nordstrasse i udała się do Gdańska. Nie spodziewała się, że policja tak szybko wpadnie na jej trop.

- Jak się to panu udało? - zapytała wachmistrza, gdy skończył przesłuchanie.
- To proste, szanowna pani - uśmiechnął się - Kiedy wróciłem do "Miramare", powiedziano mi, że kobieta podobna do tej, którą opisano mi w hotelu na Nordstrasse mieszkała u nich czas jakiś. Kiedy powiedziano mi, że kazała swój bagaż odstawić na dworzec kolejowy w Gdańsku obawiałem się, że nie zdążę. Na szczęście przyjechałem na czas...
- Niestety - uśmiechnęła się ze smutkiem.
- Jedno tylko mnie zastanawia... - spojrzał na nią przenikliwie - Ile kradzieży ma pani na swym koncie?
- Dlaczego pan sądzi, że były inne?
- Wiele rzeczy o tym świadczy. Jak zdążyłem się zorientować włada pani kilkoma językami, wozi z sobą pęk wytrychów, ma pani dwa paszporty, a do tego te naklejki hotelowe na kufrze... Mam wrażenie, że wiele jeszcze tajemnic pani skrywa.
- Powiedziałam panu prawdę... - uśmiechnęła się znowu, tym razem trochę weselej. - A jeżeli pan sądzi, że coś ukrywam, to musi mi pan tego dowieść.

* * *


Skradzione w Sopocie pieniądze i biżuterię Anna Czerwińska miała przy sobie. Parę dni później policja zwróciła je prawowitym właścicielom. Co zaś się tyczy samej włamywaczki, to policji udało się ustalić niewiele ponad to, co ona sama zeznała podczas przesłuchania.

Nie udało się to też sądowi przysięgłych, przed którym Anna Czerwińska stanęła 22 października 1933 r. Skazano ją na dwa lata i trzy miesiące domu poprawy, chociaż przewodniczący sądu radca Claassen stwierdził, że wyrok powinien być surowszy.

- Tak łagodny werdykt oskarżona tylko jednemu zawdzięcza - powiedział. - Oskarżoną ratuje fakt, że wszystkie skradzione w Sopocie kosztowności wróciły do swych właścicieli...

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (20) 1 zablokowana

  • Sopot (1)

    Perła Bałtyku !

    • 20 5

    • szczegulnie centrum haffnera.

      piękny beton, nie ma co ;)

      • 0 0

  • Pięknie (1)

    Dzielna niemiecka policja uchwyciła złą kobietę rosyjskiego pochodzenia :)

    • 19 5

    • może szpiegiem była :)

      • 0 0

  • Piękna kobieta zawsze oskubie

    :P
    Najwięksi twardziele odpadną. Chyba, że są homo...

    • 23 2

  • chyba "w kącie" nie "na kącie" :D

    • 7 0

  • Na swoim KONCIE

    ..nie kącie. Kąt- konto, w kącie, na koncie- tak trudno zapamiętać różnicę?

    • 13 3

  • I NIC SIE NIE ZMIENIŁO

    W sezonie do Sopotu napływają wszyscy kieszonkowcy z całej Polski z ' skubią ' Turystów jak LECI ;!!

    • 19 1

  • :)

    podobała mi się ta historyjka :)

    • 18 2

  • ile trzeba ukrasc (1)

    zeb na starosc takie historyjki opowiadac

    • 4 20

    • to po co czytasz zamiast krytykowac innych napisz co ty potrafisz Autor ma cenna i ciekawa wiedze

      • 4 1

  • I to są ciekawe artykuły historyczne!!! A nie przepisywanki lipki

    Brawa dla Pana Pizuńskiego!!!

    • 15 6

  • Super :D

    Bardzo fajna historia, oby więcej takich się pojawiało z chęcią przeczytam ;)

    • 20 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto ufundował pomnik Jana III Sobieskiego, stojący w centrum Gdańska?

 

Najczęściej czytane