• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Tragiczny finał strajku w przedwojennej Gdyni

Jan Szkudliński
31 października 2018 (artykuł sprzed 5 lat) 

Nie wiadomo, kto pierwszy wystrzelił. Nie wiadomo, czy była to wymiana ognia między ludźmi uzbrojonymi, czy też salwy oddane do bezbronnego tłumu. Wiadomo, że zginął 16-letni Stanisław Czapski. 9 czerwca 1936 r. zapisał się tragicznie w historii Gdyni.



Właśnie czytasz drugą część artykułu, którego część pierwszą opublikowaliśmy kilka dni temu.

Policja natomiast wątpliwości nie miała. Kierujący akcją naczelnik Czesław Karwowski i nadkomisarz Głuchowski jednomyślnie relacjonowali komisarzowi rządu, Franciszkowi Sokołowi, że pierwsze strzały padły z tłumu protestujących i że ich podwładni - a dokładnie mało im znani, sprowadzeni w poprzedzających feralny dzień tygodniach policjanci z okolic Tczewa i Wejherowa - odpowiedzieli ogniem bez rozkazu.

Wiadomo jednakże, że rany odniesione przez kilkunastu policjantów to obrażenia od rzucanych przez protestujących kamieni. Rany postrzałowe odnieśli wyłącznie protestujący, łącznie dziewięć osób.

"Dziennik Gdyński" wymienił nawet ich nazwiska i zawody:
  1. Franciszek Latczak, robotnik;
  2. Kozłowski Stanisław, robotnik,
  3. Masztal Michał, robotnik,
  4. Lis Józef, robotnik,
  5. Ziętak Władysław, robotnik,
  6. Michliński Franciszek, robotnik,
  7. Gajos Kazimierz, fryzjer,
  8. Kotlewski Antoni, robotnik.


I ostatni: Stanisław Czapski, szesnastoletni chłopak, pracujący jako goniec, który zapewne przyglądał się z ciekawości wydarzeniom. Trafiony zbłąkaną kulą zmarł w szpitalu jeszcze tej samej nocy, z 9 na 10 czerwca 1936 r.

Przypomnijmy: w ubiegłym tygodniu naszkicowaliśmy obraz trapionej kryzysem Gdyni lat 30., napięcia wśród robotników i bezrobotnych, których w mieście nie brakowało. Zajścia, które opisaliśmy na wstępie były właśnie ich konsekwencją.

Komisariat Rządu śledził sytuację, opierając się zapewne na informacjach pozyskanych od policyjnych informatorów. W odpowiednim sprawozdaniu za miesiąc maj 1936 r. Sokół informował władze, że po udanej manifestacji PPS w dniu Święta Pracy 1 maja 1936 r. w szeregach partii nastąpiło "pewne rozwydrzenie". Zdaniem Sokoła do partii zapisała się "ogromna liczba bezrobotnych (...) dyrygowana elementami radykalnymi - komunizującymi". Tak odmieniona partia "z dnia na dzień wykazywała co raz to agresywniejszą postawę". "Wybrykom bezrobotnych" kres położyć miało "energiczniejsze wystąpienie policji".

O robotników walczyła Polska Partia Socjalistyczna oraz radykałowie



Niepokój komisarza budziła jednakże rosnąca aktywność członków PPS, w tym próba zorganizowania zbiórki pieniężnej dla niewiele wcześniej amnestionowanych więźniów politycznych oraz zapewne dla osób aresztowanych 15 maja. Organizatorem tych działań miał być człowiek nazwiskiem Jędrzejczyk, którego komisarz Sokół określił jako "znanego warchoła i wichrzyciela wśród bezrobotnych". W powojennej propagandowej broszurze PZPR wśród 80 członków przedwojennej Komunistycznej Partii Polski figuruje Zygmunt Jędrzejczak. Czy to ta sama postać? Nie wiadomo.

Komisariat Rządu posiadał znakomite informacje na temat nastrojów w szeregach gdyńskiej PPS, której kierownictwo musiało ustępować przed "elementami radykalniejszymi (...) w obawie rozłamu". Po wojnie w partyjnej broszurze pisano, że komuniści "znaleźli zrozumienie (...) u szeregowych członków PPS", zaś szefowie socjalistów i gdyńskich związków zawodowych "robią wszystko, aby nie doszło do utworzenia jednolitego frontu klasy robotniczej".

Wydaje się dzisiaj oczywiste, że władzom PPS i związków zależało przede wszystkim na działalności legalnej, jednakże ich argumentacja nie mogła przekonać coraz bardziej zdesperowanych bezrobotnych podburzanych przez radykałów. Towarzysz Jędrzejczak na jednym z wieców miał przekonać zebranych do utworzenia przy Związku Zawodowym Robotników Budowlanych komitetu bezrobotnych, do której przyjmować miano każdego bezrobotnego bez żadnych ograniczeń. W ten sposób władze organizacji robotniczych przestawały z wolna panować nad sytuacją.

Rząd ogłasza zakaz poszukiwania pracy w Gdyni przez przyjezdnych



Równie trudno było panować nad położeniem Komisariatowi Rządu. Usiłowano zahamować środkami administracyjnymi napływ bezrobotnych do miasta. Jak wynika z artykułu zamieszczonego w "Gazecie Gdańskiej" na początku czerwca, rozważano nawet wprowadzenie reglamentacji pracy - prawo do uzyskania zatrudnienia na terenie miasta przysługiwać miało wyłącznie osobom potrafiącym udowodnić, że zamieszkują w Gdyni nieprzerwanie od co najmniej roku, i że w tym czasie przepracowali przynajmniej sześć miesięcy. Celem tegoż zarządzenia miało być "znaczne zahamowanie najazdu bezrobotnych do Gdyni", który "wnosi element fermentu socjalnego w spokojnej dotychczas robotniczej Gdyni".

Prawo do uzyskania zatrudnienia w Gdyni przysługiwało wyłącznie osobom potrafiącym udowodnić, że mieszkają tu nieprzerwanie od co najmniej roku, i że w tym czasie przepracowali przynajmniej sześć miesięcy. Nz. robotnicy budują bulwar Nadmorski.
Prawo do uzyskania zatrudnienia w Gdyni przysługiwało wyłącznie osobom potrafiącym udowodnić, że mieszkają tu nieprzerwanie od co najmniej roku, i że w tym czasie przepracowali przynajmniej sześć miesięcy. Nz. robotnicy budują bulwar Nadmorski.
Wsparcie wysiłków komisarycznego zarządu miasta można było dostrzec także w działalności niedawno utworzonego rządu. Minister opieki społecznej Marian Zyndram-Kościałkowski stwierdził, że "dostarczenie pracy, a przez to i chleba tym, którzy ich nie mają, stanowi główny cel wysiłków" jego ministerstwa. Jak dodał minister, to samo "stać się winno również szczytnem dążeniem każdego obywatela, którego los wyposażył w lepsze warunki bytu". Jak widzimy, ministerstwo nie planowało intensyfikacji rozdawnictwa, ale coś, co dzisiaj nazywamy zwykle "tworzeniem miejsc pracy" przy udziale tak władz, jak i zamożniejszych osób.

Robotnicy żądają podwyżki, bezrobotni - pracy



To jednak nie mogło już zahamować rozwoju sytuacji w Gdyni, gdzie rosła liczba bezrobotnych zamieszkujących często w urągających wszelkim standardom warunkach. Gromadzący się na Chyloni robotnicy zgłaszali postulaty zwiększenia stawki godzinowej dla murarzy.

Powojenna partyjna broszura wspomina także o postulatach politycznych, takich jak zwolnienie więźniów politycznych, likwidacja obozu w Berezie Kartuskiej oraz zawarcie przez Polskę sojuszu ze Związkiem Radzieckim, jednakże ówczesna prasa milczy na ten temat. Należy sądzić, że powojennych partyjnych propagandystów poniosła nieco wyobraźnia, gdy uwypuklali znaczenie marginalnej przed wojną KPP.

Niemniej rosnące napięcie udzielało się wszystkim stronom. Władze podejrzewały ogólnoeuropejską prowokację sterowanych z Moskwy komunistów. We Francji, nękanej przez falę strajków, dopiero co władzę objął rząd "Frontu Ludowego" Léona Bluma.

Niespokojnie w całej Polsce



W Polsce przez całą wiosnę mnożyły się wystąpienia robotników, zwykle tłumione siłą; 23 marca podczas pacyfikacji strajku w Krakowie zginęło 10 osób. Do wystąpień robotniczych z ofiarami doszło też we Lwowie i Częstochowie. Wreszcie 8 czerwca po południu w Toruniu policja rozproszyła robotniczą demonstrację, używając broni palnej. Jeden z postrzelonych robotników, Julian Nowicki, zmarł. Wszystko to sprawiało, że do Gdyni ściągano naprędce dodatkowe siły policyjne.

Groszowa podwyżka prowokuje robotników z Gdyni



W niedzielę 7 czerwca odbył się na Chyloni wiec, na którym sekretarz Związku Zawodowego Robotników Budowlanych Teodor Zieliński przedstawił zaproponowaną poprzedniego dnia przez Inspekcję Pracy podwyżkę stawek godzinowych dla robotników o 5 groszy. Propozycja ta spotkała się z oburzeniem licznych zebranych, nad którymi działacze związkowi zapanować już nie umieli.

Według powojennej broszury partyjnej towarzysz Jędrzejczak, zaś według podanych do publicznej wiadomości przez komisarza Sokoła ustaleń policji "reemigrant z Francji Kaczmarek i bezrobotny marynarz Stołcha Olgierd", przekonali zebranych do proklamowania od poniedziałku 8 czerwca strajku robotników budowlanych. Jak odnotował komisarz, "Opuszczający wiec robotnicy śpiewali częściowo Czerwony SztandarMiędzynarodówkę" oraz że "na wiecu była spora liczba osób, które z robotami budowlanemi nie mieli nic wspólnego".

Atak na łamistrajków na kolei



Poniedziałek 8 czerwca, pierwszy dzień strajku, przebiegał raczej spokojnie, jeśli nie liczyć działalności straży strajku uniemożliwiającej pracę robotnikom budującym sieć wodociągową. Nazajutrz, 9 czerwca, strajkujący zebrali się ponownie na Chyloni, na wiecu. Wybrano komitet strajkowy i proklamowano kontynuację protestu.

Budowa elektrowni w Gdyni. Nieopodal niej doszło do zamieszek i starcia robotników z policją. Budowa elektrowni w Gdyni. Nieopodal niej doszło do zamieszek i starcia robotników z policją.
Grupa protestujących licząca około tysiąca osób, wracając z Chyloni w kierunku dzikich osiedli na Grabówku natknęła się na trwającą w pobliżu elektrowni (kilkaset metrów na południe od przystanku SKM Gdynia Grabówek) budowę bocznicy kolejowej. Oburzeni robotnicy zaatakowali "łamistrajków", co wywołało ostrą interwencję policji. Demonstranci rozproszyli się, jednakże zza okolicznych baraków zaczęli obrzucać policjantów kamieniami, raniąc kilku z nich. Należy pamiętać, że policjanci nie dysponowali najpewniej kaskami, tarczami ani żadnym strojem ochronnym, wskutek czego trafienie rzuconym kamieniem mogło mieć tragiczne konsekwencje.

Padają strzały, padają ludzie



Na Grabówek nadejść miały policyjne posiłki, na czele których znajdować się miał - by zacytować powojenną broszurę PZPR - "kierownik wydziału śledczego Nowakowski i jego zastępca Wilk, znani ze swego okrucieństwa wobec aresztowanych robotników". Wówczas miał miejsce kolejny atak protestujących, zdaniem policji, z użyciem broni palnej. Policja otworzyła ogień, z opisanym wyżej skutkiem: ośmiu rannych, jeden zabity.

Zapewne nigdy nie dowiemy się, czy strzelali tylko policjanci, czy też znajdujący się wśród demonstrujących prowokatorzy. Jednakże w panującej sytuacji sprowokowanie krwawego starcia było dziecinnie proste.

O reakcji prasy na te wydarzenia pisaliśmy m.in. w artykule Hochsztapler chciał zostać radnym Gdyni.

Masowe aresztowania, ale sytuacja się uspokaja



Po rozproszeniu demonstrantów natychmiast rozpoczęło się dochodzenie i aresztowania. Przebieg działań policji opisał dziennikarzom komisarz Sokół na konferencji prasowej w dniu 13 czerwca. Jeszcze w dniu zajść w areszcie znalazły się 24 osoby. Nazajutrz w areszcie znaleźli się także członkowie komitetu strajkowego, zaś w nocy ze środy na czwartek podczas obławy zatrzymano "18 osób nigdzie nie meldowanych". Łączna liczba osób aresztowanych zamknąć miała się w liczbie 50.

Komisarz Rządu w Gdyni Stefan Franciszek Sokół w czasie wygłaszania przemówienia. Komisarz Rządu w Gdyni Stefan Franciszek Sokół w czasie wygłaszania przemówienia.
Mimo krwawych zajść strajk trwał, choć miał już spokojniejszy przebieg. Jak się zdaje, wszystkie strony były w szoku z powodu obrotu wydarzeń.

W czwartek 11 czerwca przypadało Boże Ciało. Po procesji miała miejsce - jak informował "Dziennik Gdyński" - "odruchowa manifestacja ludności (...) przeciwko ostatnim smutnym zajściom spowodowanym przez wywrotowców czyli komunistów". Zebrani demonstranci mieli ze skweru Kościuszki przejść pod gmach Komisariatu Rządu (ob. Urząd Miejski). Jak pisał dziennikarz, "Społeczeństwo miejscowe potępiło te antypaństwowe wystąpienia komunistów i ich popleczników", nie pozostawiając żadnej wątpliwości co do powodów robotniczego wystąpienia.

Premier odwiedza Gdynię



W piątek 12 czerwca do Gdyni przybył nowy premier, generał Felicjan Sławoj-Składkowski, który osobiście zapoznawał się z sytuacją. Komisarz Sokół zabrał go do osiedli robotniczych, by mógł osobiście przekonać się, w jak koszmarnych warunkach mieszka najuboższa część mieszkańców "Białej Gdyni". Prowizoryczne zabudowania "Drewnianej Warszawy" czy "Pekinu" w żadnym razie nie przypominały eleganckich kamienic, jakie można było oglądać na zdjęciach czy filmach wykonanych w jedynym polskim mieście portowym.

Po ulicznych zamieszkach zakończonych śmiercią 16-letniego chłopaka do Gdyni przyjechał ówczesny premier Felicjan Sławoj-Składkowski (nz. przemawia podczas spotkania w Sejmie). Po ulicznych zamieszkach zakończonych śmiercią 16-letniego chłopaka do Gdyni przyjechał ówczesny premier Felicjan Sławoj-Składkowski (nz. przemawia podczas spotkania w Sejmie).
Premier Składkowski, z zawodu lekarz, osobiście rozmawiał z niektórymi robotnikami; miał im powiedzieć: "Życie nasze jest takie, jak życie małżeństwa (...). Pokłócą się, a nawet pobiją, a jednak ze sobą żyć muszą (...). Idealnie w Polsce nie jest, a żyć musimy". Premier przy odjeździe zadeklarował interwencyjne przekazanie 600 tys. zł na różne prace publiczne, by dać bezrobotnym jakiekolwiek zatrudnienie.

Koniec strajku bez oczekiwanych zmian



Ostatecznie strajk zakończono przy zagwarantowaniu warunków sprzed eskalacji protestu. Kontrolerzy z Wojewódzkiego Funduszu Pracy stwierdzili, że gdyńscy pracodawcy, zamiast zatrudniać bezrobotnych zarejestrowanych w mieście, sprowadzają robotników "z dalszych okolic lub innych województw", a ponadto zmuszają ich do pracy "do 16, a nawet 20 godzin". Dlatego, jak donosił "Dziennik Gdyński", Fundusz pracy "przestrzega przeto wszystkich przedsiębiorców przed stosowaniem takich metod, które burzą spokój i wprowadzają rozgoryczenie wśród bezrobotnych". Łamiącym przepisy grożono użyciem "wszelkich środków (...) w myśl istniejących ustaw i przepisów". Trudno wyrokować, czy pracodawcy ulękli się. Komisarz Sokół miał na jednej z konferencji prasowych gorzko oznajmić, że niektórzy pracodawcy "robią wrażenie dorożkarzy" którzy "dosiedli pojazdów, zarabiają grube pieniądze, przy czym ani o konia, ani o pojazd starań żadnych nie zdradzają".

Poszukiwanie winnych



Nad zdarzeniami z 9 czerwca wkrótce zapadła cisza. Gdyńska PPS do końca miesiąca nie przejawiała większej aktywności. Wkrótce nadeszły uroczyste obchody Święta Morza i Targi Gdyńskie, zajmując uwagę miasta. Prowodyrzy zamieszek otrzymali na początku lipca względnie niskie, kilkumiesięczne wyroki więzienia.

Sam Franciszek Sokół w swoich napisanych w roku 1947 wspomnieniach winą za sprowokowanie czerwcowych zajść obciążył "hitlerowców". Jednakże w doniesieniach prasowych sprzed wojny nie sposób znaleźć jakichkolwiek wzmianek o niemieckiej inspiracji. Wręcz przeciwnie, o zajścia wprost oskarżano komunistów ("Gazeta Gdańska" oskarżyła też Żydów).

W niemieckojęzycznych gazetach z Wolnego Miasta - nawet w nazistowskim "Der Danziger Vorposten" - o tragicznych skutkach strajku robotników budowlanych napisano tylko krótkie notatki bez krzykliwych nagłówków. Cóż, w roku 1947 żyjący w Polsce były sanacyjny urzędnik musiał bardzo uważać na to, co mówi i pisze, by nie spotkał go los tak wielu innych, którzy przepadli w kazamatach Urzędu Bezpieczeństwa. Ale to już zupełnie inna historia.

O autorze

autor

Jan Szkudliński

- doktor historii, badacz historii Gdyni i Pomorza, pracownik Muzeum Gdańska.

Opinie (48)

  • refleksja (5)

    Przedwojenne rządy sanacji a zwłaszcza nieudolność kliki Sokoła nie są powszechnie znane obecnemu pokoleniu.

    • 48 5

    • Ale swoja dzielnice w Gdyni ma. (2)

      • 4 1

      • Warto sprawdzić zanim napisze się bzdurę (1)

        W Gdyni nie ma dzielnicy o nazwie "Sokółka"

        • 7 1

        • Ja wiem ale tak popularnie te dzielnice ludzie nazywaja.

          No i tez jest ulica w tej "dzielnicy". Tak ze z ciebie taki orzel jak ciezarna kura na grzedzie.

          • 0 4

    • ale artykuly o o tym okresie jakby coraz bardziej obiektywne, coraz smielej odbrazowiajace, jakby rozwiazac tajne sluzby cenzorsko-historyczne z ipn moze prawdziwy obraz dotarlby szerzej do spoleczenstwa

      • 8 2

    • Nie wiem czy informacje o Franciszku Sokole jakie

      wyczytalem na Wikipedii sa prawdziwe. Ale jezeli sa to osoba Franciszka Sokola zasluguje na duze uznanie. Jak chcesz go i jego wspolpracownikow krytykowac to podaj konkretne i wiarygodne przyklady. Kazdy balwan jak ty moze takie bzdury pisac nie podpisujac sie nawet.

      • 5 0

  • (2)

    Proszę przejrzeć sobie ogólnodostępne akty urodzeń, ślubów i zgonów z lat 1874-1918 z naszego regionu i zobaczyć jakie nazwiska tu dominowały przed 1920.

    Od razu widać, że praktycznie ci wszyscy strajkujący to nie stąd, lecz innych regionów Polski.

    • 12 21

    • Amerykę odkryłeś

      A kto miał zbudować 100-tysięczne miasto? Lokalni rybacy?

      • 44 0

    • tak samo bylo ze strajkiem grudniowym

      • 5 0

  • Wiele bym dał by choć na jeden dzień przenieść się do przedwojennej Polski (3)

    • 25 10

    • ale gdzie do slamsow czy na salony?

      • 11 0

    • A na cholerę? Tam nędza, nigdzie nie było zasięgu, nie mówiąc o wi-fi

      • 9 0

    • Bylem. Jest klopot z powrotnym.

      • 8 0

  • I tak by zginoł w 39

    • 9 10

  • GWE już wtedy było stanem umysłu (2)

    "(...) pierwsze strzały padły z tłumu protestujących i że ich podwładni - a dokładnie mało im znani, sprowadzeni w poprzedzających feralny dzień tygodniach policjanci z okolic Tczewa i Wejherowa - odpowiedzieli ogniem bez rozkazu" - i wszystko jasne.

    • 14 19

    • A teraz wracaj na ziemie pradziadków. Za Bug.

      • 6 5

    • Nie wiedziałem, że Tczew też ma gwe... a teraz wyjść wieśniaku i nie wracaj.

      • 2 1

  • (5)

    Co się stało z budynkiem pokazanej na zdjęciu elektrowni w Gdyni? Nadal istnieje?

    • 9 3

    • To nie jest ta kotłownia na terenie stoczni w której 8 lat temu Bear Grylls z Discovery Channel kręcił odcinek Szkoły Przetrwania?

      • 4 0

    • elektrownia gdynia EC1 (3)

      Obecnie jest tam cementownia która codziennie pyli i pokrywa okolice tonami cementu. Gdzie jest ochrona środowiska?

      • 4 3

      • EC 1 z 1936 roku. (2)

        Faktycznie. To ta EC 1 z 1936 roku. Obecnie Przemiałownia Gdynia, cemex polska. Obok dużego suchego doku na Energetyków i zaraz przy terminalu kontenerowym GCT.

        Jest jeszcze EC 2 uruchomiona w 1942 przez Niemców i o ile mnie pamięć nie myli to jeszcze 2001 roku funkcjonowała jako kotłownia opalana węglem. Charakterystyczny budynek z czerwonej cegły z wysokim szarym kominem w czerwono-białe pasy na szczycie. Jeździła suwnica bramowa z chwytakiem i sypała węgiel. Na Kadłubowców obok gafako i Energomontażu. To właśnie tam "skakał" Bear Grylls.

        Przy Naucie też podobna kotłownia (B-117)

        • 5 0

        • Dla zainteresowanych EC1 (1)

          Do wygoolgania 36 stronicowa publikacja na bibliotececyfrowej ze szczegółowym opisem, zdjęciami, schematami.

          Tytuł:
          Elektrownia parowa "Gródka" w porcie gdyńskim (odbitka przeglądu elektrotechnicznego - zeszyt 23 - 1936 rok)

          • 4 0

          • Teraz przypomnialem sobie ze pracujac kiedys w

            Stoczni Komuny Paryskiej pracownicy nazywali tylnia brame wjazdowa do zakladu Brama Gródek.

            • 4 0

  • PRACA (3)

    Może obecnie należy wprowadzić też schemat zatrudniania jaki był dawniej. Lepsza praca i większe zarobki dla rodowitych Gdynian co płacą podatki w swoim mieście, a nie w innych wsiach i miasteczkach.

    • 12 16

    • (1)

      A co z tymi, którzy płacą podatki w Gdyni, a pracują w okolicznych miejscowościach i gminach? Ci są spoko, prawda?

      • 9 1

      • ci są najlepsi

        dochód bez kosztu i kłopotu.

        • 1 1

    • super

      ale też są tacy co nie są w Gdyni zameldowani ale podatki tu opłacają. Taki mały adolfik z Ciebie. Segregacji się zachciewa.
      Inna sprawa jakby nie ci przyjezdni to w Gdyni dalej byś flądry łowił i onucach chodził.

      • 6 1

  • Po 1945 roku komusze dranie podpierani przez ssovieckie bagnety (4)

    strzelali do ludzi wielokrotnie. Platforma Okupacyjna też strzelała do protestujących górników gumowymi kulami i waliła pałami jak zomowcy jaruzelskiego i kiszczaka w 1981.

    • 16 35

    • i sokola

      • 0 2

    • Wypociny z palca.

      • 7 3

    • AWS - czyli Solidarność. strzelała do rolników w Nowym Dworze Gdańskim

      Władza już tak ma, że boi się suwerena i strzela.

      • 5 2

    • I tak dużo rzadziej, niż za II RP.

      • 0 0

  • Czy Polacy mieli pozwolenie na bron przed wojna? (3)

    • 9 0

    • ci lepsi tak

      • 0 0

    • tak mieli. od zawsze obywatel polski mial bron, chlopi byli obywatelami i nie mieli broni... tak jest do dzis (1)

      tzn. ty i ja to plebs.

      • 6 1

      • Wcale nie wstydze sie tego.

        • 2 0

  • Chłopcy z Grabówka, chłopcy z Chylonii...

    • 17 1

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile stanowisk ogniowych liczyła 11. Bateria Artylerii Stałej znajdująca się na Kępie Redłowskiej?

 

Najczęściej czytane