• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Strzały z miłości przy Zwirngasse

Paweł Pizuński
21 grudnia 2011 (artykuł sprzed 12 lat) 

Historia o tym, że jak ma się dwóch narzeczonych w tym samym czasie, to o kłopoty nietrudno, a i do strzelaniny może dojść.



Pamiątkowe zdjęcie przed kamienicą stojącą przy ulicy Przędzalniczej 1. Przy tej ulicy rozegrał się miłosny dramat Anny Ganshow, Ottona Zillgitta i Silbersteina. Pamiątkowe zdjęcie przed kamienicą stojącą przy ulicy Przędzalniczej 1. Przy tej ulicy rozegrał się miłosny dramat Anny Ganshow, Ottona Zillgitta i Silbersteina.
Nabrzeże Am Milchpeter. To tu stała knajpka, w której po przyjeździe do Gdańska pracowała Anna Ganshow. Nabrzeże Am Milchpeter. To tu stała knajpka, w której po przyjeździe do Gdańska pracowała Anna Ganshow.
Ktoś otworzył drzwi do mieszkania przy Zwirngasse (dziś to ulica Przędzalnicza zobacz na mapie Gdańska), w którym sternik Schröder wynajmował pokoje lokatorom. Jedna z mieszkanek, pani Schwarz , spojrzała na zegar na ścianie. Było około południa. Otworzyła drzwi swojego pokoju i wyjrzała na korytarz. Zobaczyła inną lokatorkę, Annę Ganschow z narzeczonym.

- Pani Schwarz, nas nie ma! - rzuciła Ganschow. Wraz z towarzyszem weszła do swojego pokoju i przekręciła klucz.

Pani Schwarz zamknęła drzwi. Chciała już usiąść w fotelu, gdy nagle ktoś znowu otworzył drzwi do mieszkania. Wstała, wyjrzała na korytarz i zobaczyła jakiegoś młodego osobnika. Pukał do pokoju Ganschow.

- Tam nikogo nie ma - powiedziała Schwarz.
- Pani nie kłamie. Widziałem, jak wchodzili.
- Panie! Odejdź pan! - zdenerwowała się Schwarz - Jeśli nikt nie otwiera, to albo panny nie ma, albo nie chce pana widzieć!
- Zamilcz pani, bo dziś jestem zły jak diabli - krzyknął tamten.

Nie słysząc odpowiedzi, wybił jedną z matowych szybek wstawionych w górnej części drzwi. Szkło rozbiło się, a wtedy drzwi do pokoju Ganschow też się otworzyły.

- Otto, nie denerwuj się! - Ganschow zwróciła się do przybysza i wyszła na korytarz. Pobladła, gdy dostrzegła pistolet. - Rozliczymy się - dodała, ale on nie słuchał.
- Teraz za późno, byśmy się rachowali - podniósł broń.

Chciał wejść do pokoju, ale Ganschow zatrzymała go i złapała za rękę. Chciała wyrwać mu broń, lecz tamten odepchnął ją lekko i wtedy pistolet wypalił. Pani Schwarz ciężko opadła na podłogę, Ganschow zaś wybiegła z piskiem z mieszkania. Przybysz wparował do pokoju.

- Stój pan tam, gdzie stoisz i nie ruszaj się, bo zastrzelę - wycedził przez zęby do tego w pokoju.
- Ja muszę iść na giełdę... - odezwał się tamten.
- Więcej nie będziesz pan musiał chodzić na giełdę... - odrzekł natręt z pistoletem i zamknął drzwi.

* * *


Sternik Schröder wrócił do siebie z pracy wcześniej niż zwykle. Właśnie rozglądał się za czymś do jedzenia, gdy usłyszał huk, a później do jego mieszkania wpadła fräulein Ganschow. Krzyczała przeraźliwie.

- Ratunku! On go zabije! - wykrztusiła po chwili i ciężko opadła na fotel.
- Kto kogo zabije? - zapytał Schröder.
- Mojego narzeczonego zabije.
- Kto zabije?
- Mój drugi narzeczony...

W tym momencie rozległ się kolejny huk wystrzału.

- Już go zabił... - wymamrotała Ganschow i zemdlała.

Schröder wyszedł z mieszkania, pozostawiając Ganschow pod opieką żony. Chciał iść po policję, ale przed drzwiami pokoju panny Ganschow było już dwóch żandarmów. W głębi korytarza pani Schwarz powoli dochodziła do siebie. Żandarm Stab zajrzał przez rozbitą szybę do wnętrza pokoju. Dostrzegł dwóch mężczyzn, z których jeden leżał na sofie i nie ruszał się, drugi zaś stał przy oknie i mierzył z pistoletu w stronę drzwi.

- Proszę natychmiast otworzyć! - krzyknął Stab przez drzwi.
- Odejdźcie, bo będę strzelał - odkrzyknął tamten.
- Co? - zdenerwował się sternik Schröder. - W moim domu? Takie rzeczy? - zanim ktokolwiek zdążył zareagować, jednym kopniakiem wyważył drzwi.

Wtargnął do środka i ruszył w stronę tego z pistoletem. Tamten próbował strzelić, ale pistolet nie wypalił. Przeładował i przystawił sobie broń do głowy. Padł strzał, ale niedoszłemu samobójcy niewielką wyrządził krzywdę, bo wciąż trzymał się on na nogach i ze zdumieniem patrzył na Schrödera. Ten długo się nie zastanawiał. Złapał pierwszy lepszy przedmiot, który był pod ręką i uderzył. Tamten osunął się na podłogę...

* * *


Postronnemu obserwatorowi trudno byłoby znaleźć źródło siły, z jaką panna Ganschow przyciągała do siebie mężczyzn i kłopoty. Ta 25-letnia kelnerka niczym szczególnym nie odróżniała się od swych koleżanek po fachu. Była wysoka i smukła, ale urodą nie powalała. Miała małe, brązowe oczka, upięte w kok włosy koloru polnej myszy i zadarty nos pokryty piegami.

Kiedyś pracowała w Szczecinie w restauracji. Tam odkrył ją w 1891 r. subiekt Silberstein. Spotykali się do czasu, aż ten wyjechał za pracą do Gdańska. Zatrudnił się tu jako pomocnik handlowy, ale o pannie Ganschow nie zapomniał. W lutym następnego roku wrócił do Szczecina i namówił ją na wyprawę do Gdańska. Tym sposobem wdzięczna postać panny Ganschow ozdobiła niezbyt eleganckie wnętrze miejscowej knajpki "Milchpeter". Karczma ta stała na lewym brzegu Motławy, nieopodal miejsca, w którym rzeka łączy się z Martwą Wisłą zobacz na mapie Gdańska. Z tego miejsca odpływały łodzie, które zapewniały przeprawę na Wisłoujście. Ruch był tu spory, przewijało się sporo klientów, z których niejeden stracił głowę dla kelnereczki ze Szczecina.

Jednym z nich był 25-letni Otto Zillgitt. Był wysoki, dość postawny, więc panna Ganschow zaczęła się z nim również spotykać. Dobrze było, dopóki Silberstein nie wiedział o istnieniu Zillgitta, a Zillgitt o istnieniu Silbersteina.

Kiedyś jednak prawda musiała wyjść na jaw i stało się to podczas spaceru po Jaśkowej Dolinie. Zillgitt natknął się na pannę Ganschow, gdy szła z Silbersteinem, ale wtedy jeszcze do awantury nie doszło. Narzeczona dwóch kawalerów powiedziała Silbersteinowi, że Zillgitt jest namolnym klientem restauracji, w której pracuje, zaś Zillgittowi oświadczyła, że Silberstein jest jej bratem, który właśnie wrócił z wojska.

Bajka ta tylko na moment uzdrowiła sytuację. Wkrótce Zillgitt i Silberstein dowiedzieli się, że są rywalami, ale póki co do konfrontacji nie doszło. Silberstein był na to za spokojny, zaś Zillgitt zbyt rozkochany, by źle myśleć o narzeczonej.

Do pierwszego incydentu doszło w 1892 r. Tego dnia obaj rywale spotkali się w restauracji "Milchpeter". Ich luba kończyła właśnie pracę i chcieli odprowadzić ją do miasta. Po drodze cała trójka rozmawiała nawet ze sobą, w pewnym jednak momencie zaczęli się spierać. Zillgitt uznał, że narzeczona zbytnio faworyzuje Silbersteina, wyjął więc z kieszeni broń, którą nosił od pewnego czasu i strzelił w powietrze. Zrobił to dla postrachu, od tej pory narzeczona zaczęła się jednak od niego odwracać.

Dlatego 22 marca 1893 r. pojawił się u rusznikarza Hessa i kupił broń, która była ponoć trzykrotnie niebezpieczniejsza od tej, którą dotąd posiadał. Gdy trzy dni później ujrzał pannę Ganschow z Silbersteinem na ulicy, zdenerwował się. Ruszył w ich stronę, lecz ci uciekli. Zillgitt poszedł za nimi, po czym wtargnął do pokoju panny Ganschow i zaczął strzelać...

* * *

Silbersteinowi nic strasznego się nie stało. Kula zdarła mu tylko skórę na potylicy. Panna Ganschow też szybko doszła do siebie. Gorzej z Zillgittem. Żandarm Stab doprowadził go na posterunek i chciał przesłuchać, lecz ten zemdlał. Trzeba było odwieźć go do lazaretu, tu jednak okazało się, że rana, którą sobie zadał, była groźniejsza, niż się zdawało. Postrzelił się w głowę, w okolicach prawego ucha i choć kulę wyjęto, to jednak wciąż odczuwał skutki postrzału.

Zillgitta przesłuchano miesiąc później w lazarecie.

- I dlaczego, chłopcze, to zrobiłeś? - zapytał sędzia śledczy Kreft.
- Zdenerwowałem się. Pan sędzia nie rozumie?
- Nie rozumiem.
- Narzeczona mnie oszukała i miałem patrzyć na to obojętnie?
- Twój konkurent mógłby powiedzieć i zrobić dokładnie to samo. Jego panna Ganschow też oszukała, ale on nie wziął rewolweru i nie poszedł strzelać, jak jakiś osioł.
- Tyle że ja czułem się jak ten, którego chcą wystawić do wiatru. Ganschow brała ode mnie pieniądze, ale trzymała z Silbersteinem.
- Panna Ganschow brała od was pieniądze?
- A tak. Brała. I to dużo.
- Sprytna ta panna... - mruknął pod nosem Kreft.
- Ażeby pan sędzia wiedział. Kuta na cztery nogi... Zresztą nie tylko ona. Wszystkie one takie są. Jak co potrzebują, to słodkie są i kochające, a jak nie to...

* * *

Zillgitt stanął przed sądem w lipcu 1893 r. oskarżony o usiłowanie zabójstwa, bezprawne pozbawienie wolności, opór przeciwko władzy i zniewolenie. Wciąż był słaby. Na rozprawę sprowadzono go z lazaretu z obandażowaną głową, a zeznania składał tak cicho, że przewodniczący sądu musiał posadzić go bliżej przysięgłych.

Za to Silberstein rozkwitał. Lekka rana, którą odniósł w marcu dawno się zabliźniła, a na dodatek chyba to jego właśnie panna Ganschow ostatecznie sobie wybrała. Byli już ponoć po słowie, ale ona nie spieszyła się ze ślubem. Póki co pożyczała tylko od niego pieniądze.

Policjanci, którzy badali sprawę twierdzili, że jedynie szczęśliwy zbieg okoliczności sprawił, że nikt podczas strzelaniny nie ucierpiał. Puszkarz Hess zasługę tę przypisał sobie.

- Dałem oskarżonemu złe naboje - stwierdził podczas rozprawy. - Od dłuższego czasu leżały w sklepie, więc miały mniejszą siłę rażenia. Dałem je oskarżonemu, bo od razu wydał mi się podejrzany. Pytał mnie, czy pistoletem, który kupił, da się zabić człowieka.

Z tego powodu prokurator zamierzał postawić Zillgittowi zarzut usiłowania morderstwa, ale ocaliła go opinia lekarzy. Uznali oni, że był zbyt porywczy i nerwowy, by komu zrobić krzywdę. Dodatkową okolicznością łagodzącą był fakt, iż nikt poważniej nie ucierpiał.

Ciężej ranny został jedynie sprawca zdarzenia, uznano więc, że działał on w przypływie gwałtownego wzburzenia i wydano dość łagodny wyrok. Zillgitt skazany został na dwa lata i osiem miesięcy więzienia, skonfiskowano mu też pistolet, którego użył w zamachu.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (15)

  • Super historia (1)

    widać, że panie zawsze były i pewnie będą takie same w kwestiach sercowo-finansowych.

    • 37 11

    • skoro piszesz zawsze takie były i będą to bierzesz pod uwagę swoją matkę, siostrę i córkę ? Każdy człowiek to odrębna historia i charakter - czytałam o podobnych mężczyznach ale nie smiałabym napisac ze zawsze tacy sa

      • 6 7

  • uwielbiam...

    takie historie, i jeszcze to, że rzecz się działa w moim ukochanym Gdańsku.
    Dziękuję :)

    • 32 2

  • różnica pomiędzy strzałami z miłości a strzałami miłości?;)

    dobra historia:)

    • 10 0

  • Taaak...

    Zawsze jak spotykam się z jakąś fajną panną, to strzelam z miłości.

    • 2 5

  • To moja ulubiony wątek i ulubiony autor.

    Pozdrawiam Pana świątecznie i noworocznie.

    • 14 0

  • Ile jeszcze waść będziesz biadolił o danzig strasse itp d*pskich tematach (2)

    chcesz iść w historie to pokaz to co było wcześniej bo panowanie Volksdeutschów w Gdańsku było krótkie i nic ciekawego nie wprowadziło. Tylko gwałty morderstwa lżenie Żydów i Polaków.
    Wstyd i nędza a waść w kkółko macieju o tym samym.
    Utrwalaczem niemców jesteś w mieście gdzie nie ma ani jednego niemca???

    • 5 23

    • ooo

      patridiota się odezwał.

      • 9 3

    • nic nie zrozumiałem z tego posta

      do kogo to pytanie?

      • 3 2

  • Baba łajdaczka

    To jej się należała kulka. W każdym razie dziwię się, że Silberstein z nią został. A swoją drogą nieładnie sprzedawać "wybrakowane" naboje. Jeszcze się tym chwalił... Widać prawo było wtedy zupełnie inne. Ciekawa historia.

    • 3 0

  • Wszystkie one takie są. Jak co potrzebują, to słodkie są i kochające, a jak nie to...

    i nic w temacie się nie zmieniło

    • 2 2

  • Przędzalnicza

    tak mało ludzi wie o istnieniu tej ulicy, a ja mieszkałam tam 20 lat...Ciekawi mnie gdzie był nr 1, bo teraz jest tylko nr 6.

    • 4 0

  • (1)

    typowe niemieckie obyczje jak coś nie pasuje to strzelać

    • 2 4

    • oczywiście.

      Przedstawiciele pozostałych nacji rozwiązują wszelkie nieporozumienia emocjonalne przy stole negocjacyjnym. W żadnej innej nacji zbrodnie w afekcie miłosnym się nie zdarzają.

      • 2 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile metrów miał pierwszy wybudowany odcinek mola w Sopocie?

 

Najczęściej czytane