• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Życie i śmierć stolarza i sprzedawczyni z Wolnego Miasta. Apolonia i Roman Ogryczakowie

Tomasz Kot
27 maja 2021 (artykuł sprzed 3 lat) 
Sklep kolonialny Apolonii Ogryczak przy ul. Żabi Kruk. Przed 1 września 1939 r. Sklep kolonialny Apolonii Ogryczak przy ul. Żabi Kruk. Przed 1 września 1939 r.

Krótka uliczka w Oliwie (Siódmy Dwór) w kształcie wydłużonej litery "S"Mapka przecina kampus akademików Uniwersytetu Gdańskiego. Od północy opiera się o ulicę dr. Władysława Paneckiego, a z drugiej, po przecięciu ul. Tadeusza Czarnowskiego, dobija do ul. Ignacego Kurzyńskiego. Ta przebiegająca równolegle do Polanek uliczka nosi imię Apolonii i Romana Ogryczaków, działaczy Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku.



Stolarz i sprzedawczyni



Roman Ogryczak urodził się 14 lutego 1873 r. we wsi Utrata nieopodal Jarocina. W Wielkopolsce ukończył szkoły powszechną i zawodową. Jak to wówczas mawiano: "wyuczył się na stolarza".

Pod koniec wieku XIX przyjechał do Gdańska, gdzie założył mały warsztat stolarski przy Hirschgasse 8 (obecnie ul. DolnaMapka). Ponieważ interes szedł dobrze, Ogryczak przenosił się do coraz lepszych pomieszczeń i lokalizacji.

W 1904 r. ożenił się z Apolonią Tomaszewską.

Ostatecznie w 1912 r. osiadł w domu przy ul. Poggepfuhl 5 (Żabi KrukMapka). Wkrótce przedsiębiorczy stolarz kupił dom na własność. W 1925 r. otworzył w kamienicy sklep wyrobów stolarskich.

Apolonia Ogryczakowa z Tomaszewskich urodziła się 8 maja 1875 r. w Mogilnie. W Gdańsku pojawiła się w 1902 r.

Od początku prowadziła niewielki sklepik spożywczo-kolonialny. W 1914 r. przeniosła interes do kamienicy męża, gdzie wkrótce zaczął prężnie działać doskonale znany wśród miejscowych Polaków duży sklep towarów kolonialnych, reklamujący się na ulotkach i plakatach:

"Masło, wędliny, drób, owoce pierwszorzędnej jakości oraz wszelką żywność dobrze i tanio kupisz tylko w sklepie A. Ogryczak. Gdańsk, Poggenpfuhl 5".

Reklama sklepu należącego do Apolonii Ogryczak, działającego przy obecnej ulicy Żabi Kruk. Reklama sklepu należącego do Apolonii Ogryczak, działającego przy obecnej ulicy Żabi Kruk.
Dalszy rozwój placówki spowodował, że ostatecznie w 1935 r. Roman porzucił stolarkę na rzecz prowadzenia sklepu razem z żoną.

Działacze polonijni w Wolnym Mieście Gdańsku



Ogryczak od początku pobytu w Gdańsku włączył się w działania miejscowej Polonii. Działał w założonej przez Józefa Czyżewskiego "Jedności", skupiającej polską młodzież pracującą jako rzemieślnicy lub robotnicy.

Udzielał się także w polskich kołach i towarzystwach śpiewaczych, organizując liczne występy o charakterze narodowym. Po zakończeniu I wojny światowej działał w reprezentującej ogół Polaków Naczelnej Radzie Ludowej.

Ulica Żabi Kruk, dawna Poggenpuhl, na zdjęciu z początku XX wieku. Widok w kierunku Głównego Miasta. Ulica Żabi Kruk, dawna Poggenpuhl, na zdjęciu z początku XX wieku. Widok w kierunku Głównego Miasta.
Po powołaniu w 1921 r. Gminy Polskiej został członkiem zarządu tej organizacji. Był też ostatnim jej prezesem do momentu połączenia się tej organizacji ze Związkiem Polaków w Wolnym Mieście Gdańsku w maju 1937 r.

W latach 1921-32 był także członkiem zarządu amatorskiego Koła Miłośników Sceny, w którym pełnił również funkcję dekoratora teatralnego. Gdy trzeba było, stawał na deskach sceny jako aktor w sztukach wystawianych przez polonijne teatry amatorskie.

Także Apolonia udzielała się mocno w polskich organizacjach. Kobiety zresztą odegrały w ówczesnym Gdańsku ważną rolę. Tworzyły organizacje i towarzystwa, które skupiały polskie dziewczyny narażone na wynarodowienie.

Organizowały akcje charytatywne, budowały ochronki (przedszkola) i urządzały świetlice dla polskich dzieci. Do takich kobiet należała Apolonia, która zakładała Towarzystwo Polek w Gdańsku i jego oddziały we Wrzeszczu, Oruni, Nowym Porcie i Oliwie.

Przewodniczyła Towarzystwu Sług Polskich św. Zyty. Współpracowała m.in. Ze Zjednoczeniem Zawodowym Polskim i gdańskim oddziałem Polskiego Czerwonego Krzyża. Organizowała w swoim domu liczne zabawy połączone ze sprzedażą losów, zwane bazarami. Dochód z imprez przekazywała na cele społeczne Polaków w WMG.

Za swoje zasługi Apolonia została dwukrotnie odznaczona Srebrnym Krzyżem Zasługi (1931, 1937). W 1939 r. Ogryczakowie odrzucili propozycję wyjazdu z Gdańska mimo perspektywy zbliżającej się wojny, czego oboje byli świadomi. Czuli się w obowiązku pozostać w mieście.

Gehenna w Victoriashule



Roman Ogryczak wraz z wieloma innymi trafił 1 września 1939 r. do miejsca kaźni gdańskich Polaków w Viktoriaschule przy ul. Kładki 24/25Mapka.

Na miejscu został bestialsko i dotkliwie pobity.

Tu jednak zaczynają się rozbieżności co do dalszych losów Romana Ogryczaka. Relacje świadków są rozbieżne, a oficjalne dokumenty wystawione przez Niemców jedynie zaciemniają obraz.

  • Dawna Victoriashule, we wrześniu 1939 r. miejsce aresztowania i kaźni wielu Polaków mieszkających w Wolnym Mieście Gdańsku.
  • Pamiątkowa tablica na gmachu Victoriaschule, przy dzisiejszej ul. Kładki 24/25.
Wiele wskazuje na to, że Romana Ogryczaka, jako znanego i aktywnego działacza Polonii, pobito już podczas aresztowania i w ciężkim stanie przywieziono do Victoriaschule, gdzie spadły na niego nowe razy.

Na aresztowanych Polaków gdańskich na dziedzińcu szkoły czekał szpaler niemieckich bojówkarzy, bijących ich pałkami i deskami, z których wystawały gwoździe.

Jeśli ktoś upadł: tłukli i kopali. Jan Bianga (1910-82) w swoich wspomnieniach twierdził, że widział, jak Roman Ogryczak został powalony ciosem kolbą przez uzbrojonego Niemca.

Wielu z zatrzymanych widziało potem zmasakrowanego Ogryczaka leżącego pod murem budynku. Jego stan był tak ciężki, że wielu myślało, że już nie żyje.

Wedle relacji Bolesława Cyrsona (1905-79) polski działacz zmarł dopiero w obozie w Nowym Porcie, a żona zdążyła się z nim zobaczyć przed śmiercią.

Trudno ustalić ostateczną wersję, ponieważ wszystkie relacje były składane przez świadków po wojnie. Czasami wiele lat po jej zakończeniu, gdy okrucieństwa pozostałych lat wojny i zawodna pamięć zatarły nieco grozę pierwszych dni września 1939 r.

Śmierć Romana i tułaczka Apolonii



Wedle oficjalnej wersji stolarz z Żabiego Kruka trafił do obozu dla jeńców cywilnych w Nowym Porcie, gdzie przebywał przez pewien czas w izbie chorych. Ze zmasakrowaną twarzą i wybitym okiem, niezdolny do samodzielnego poruszania się, zmarł w wyniku pobicia przez Niemców.

Podawane są dwie daty zgonu: 28 września i w oficjalnych dokumentach - 30 września. Jako miejsce śmierci podawane jest jednak Victoriaschule.

Żonie ofiary udało się wydostać zwłoki Romana z obozu i pochować na starym cmentarzu katolickim na Chełmie. Po wojnie jego ciało ekshumowano i 14 września 1948 r. pochowano na cmentarzu Ofiar Hitleryzmu na Zaspie.

Grób Romana i Apolonii Ogryczaków na cmentarzu Ofiar Hitleryzmu na Zaspie. Grób Romana i Apolonii Ogryczaków na cmentarzu Ofiar Hitleryzmu na Zaspie.
Apolonię aresztowano na początku października 1939 r. Jeszcze w tym samym roku wywieziono ją do obozu koncentracyjnego w Ravensbrück. W obozie pracowała jako pończoszarka.

Trzykrotnie uniknęła komory gazowej. Uratowały ją koleżanki więźniarki.

W kwietniu 1945 r. w wyniku pertraktacji prowadzonych przez Międzynarodowy oraz Szwedzki i Duński Czerwony Krzyż wywieziono do Szwecji około 7500 więźniarek. Wśród nich znalazła się Apolonia Ogryczak.

11 grudnia 1945 r. Apolonia wróciła do Gdańska. Schorowaną krewną przyjął Kazimierz Banaś-Purwin (1890-1952) do swojego mieszkania przy Jaśkowej Dolinie 3Mapka.

Apolonia Ogryczak zmarła w gdańskiej Akademii Medycznej 18 czerwca 1949 r. Została pochowana obok męża na cmentarzu na Zaspie.

Ogrydziak nie Ogryczak



Od 1945 r. przez niecały rok Roman Ogryczak był patronem (bez żony) ulicy w Sopocie. W 1946 r. nazwę ulicy przemianowano na generała Jarosława DąbrowskiegoMapka.

Prawdziwe nazwisko stolarza z Żabiego Kruka brzmiało jednak Ogrydziak, co odkryto dopiero po jego śmierci. Prawdopodobnie zmiana ta wiązała się z tym, że tak nazwisko to zapisywali niemieccy urzędnicy, a właściciel zgodził się z takim brzmieniem, co zapewne ułatwiało mu funkcjonowanie w przedwojennym Gdańsku.

Nie ma śladu po kamienicy Ogryczaków, która została zniszczona w czasie działań wojennych. Obecnie mniej więcej w tym miejscu znajduje się blok mieszkalny oznaczony adresem Żabi Kruk 2 D.

Opinie (42) 2 zablokowane

  • (2)

    Jednak nie szewc???

    • 6 3

    • szewc zabija szewca .. b t r

      • 0 3

    • Ten cmentarz, p. redaktorze to nie Zaspa a Wrzeszcz Dolny. Przypominam również, że nie ma dzielnicy Morena. Tak na przyszłość.

      • 5 5

  • Kazimierz Banaś porzadny chłop

    Schorowaną krewną przyjął

    • 5 2

  • Doprawdy, co trzeba miec w glowie, (2)

    zeby wpasc na pomysl radosnego obchodzenia rocznic wybuchu II Wojny Swiatowej ...

    • 42 2

    • Wystarczy

      być urzędnikiem gdańskiego magistartu

      • 2 3

    • bo Polacy to masochiści

      całoNarodowo lubują się w hucznym obchodzeniu wszelkich tragedii narodowych.

      • 2 7

  • To jest o ludziach. Ich bohaterstwie. Poświęceniu dla Ojczyzny. Dla Polski

    Nie onbudynkach. Urbanistyce. Prlu, pisie itp. dulki i trzaskoskie vel tum

    • 18 6

  • Polakow w Gdansku sanacja, (jak dzisiejszy nowy lad) zostawila na pastwe losu. (1)

    Mamiono pomoca militarna a walizy byly juz spakowane do Zaleszczyk. Niepotrzebnie zgineli obroncy Poczty Polskiej, ktorych oszukano rychla odsiecza a nie kiwnieto nawet palcem w bucie Bednarskiego.

    • 21 11

    • Nie Nie sanacja tylko tzw. alianci

      Ci bohaterscy francuzi i anglicy. Ps. Poczytaj coś z historii.

      • 3 5

  • (7)

    Żabi Kruk wraz z dużą częścią sąsiednich uliczek dolnego miasta to ofiary okropnej urbanistyki. Walnięto autostradę przecinającą miasto na części, ludzi wpuszczono w zasikane brudne tunele i high live. Do tego bloki z wielkiej płyty postawione obok zabytkowych kościołów haha. Super. Wygląda to jak jakiś Kaliningrad sprzed 20 lat.

    • 39 4

    • coz rosjanie i 1 armia wojska polskiego wyslala ultimatum do poddania sie wojsk wermachtu okrozonych (4)

      w Gdansku po stopniowym uwalnianiu pomorza zachodniego i oslaniajac front bialoruski od uderzenia na Berlin. Dowodctwo zdecydowalo inaczej narazajac na olbrzymie bombardowania miasta i koszmar ludnosci cywilnej. nikt juz sie nie matyczkowal z bydlakami skoro wiadome bylo istnienie obozow zaglady taki jak pobliski stutthof. gaulaiter foster zapakowal sie na swoja lodz i prawie uciekl niezauwazony ale zostal zatrzymany i pod grozba ostrzalu z dzialka umieszczonego na zwyklym statku towarowym przeladowanym ludnoscia cywilna musial ciagnac na holu do hamburga. Pieklo to malo do opisania co sie dzialo w gdansku wiosna 45'

      • 7 4

      • no Wowka poprawiasz się, (1)

        mniej patetyzmu, bardziej rzeczowo, popracuj nad literówkami, przypomnę że wojska niemieckie wysyłały ultimatum do obrońców moskwy, leningradu, stalingradu itd. , wszyscy bronili swoich domów, rodzin, kraju, bez znaczenia, Polacy, Niemcy, Rosjanie, a Gdańsk, nie był miastem polskim

        • 1 5

        • Nie był też miastem niemieckim

          Jurgen

          • 6 0

      • (1)

        Zamienienie Gdańska 45 w twierdzę to był okropny błąd. Z Kaliningradem było podobnie, i mało co powojenny Gdańsk też tak by skończył.

        • 2 2

        • alianci podobnie

          np. zrównali nalotami z ziemią całe miasto Caen, wraz z francuskimi cywilami - bo wojska niemieckiego przed inwazją tam nie było...
          miało to powstrzymać nadciągające niemieckie czołgi w D-Day ... ale efekt był całkowicie odwrotny. to zrównane doszczętnie miasto przez wiele dni blokowało anglików przed wydostaniem się na równiny normandii ... a miejscowa ludność nie witała wcale anglików kwiatkami.

          • 2 2

    • PRL (1)

      Mnóstwo takich "perełek". A moją ulubioną jest Instytut Łączności na Jaśkowej Dolinie. Do willy Steffensów doklejono PRLowskiego klocka i kilka innych w byłych ogrodach np. przy Batorego. Tych architektów i urbanistów powinno się karać nawet pośmiertnie, bo pewnie większość z nich już nie żyje i zostawiło swoją obrzydliwą "spuściznę".

      • 5 3

      • Zgadzam się. Niestety dziś nie jest inaczej. Jeszcze rozumiem takie podejście w czasach powojennej biedy i zniszczeń- jako prowizorka. Ale tego co wyrabia się obecnie, gdzie nagle, magicznie zmieniają się plany zagospodarowania przestrzennego, więc powstają szkaradztwa typu obecna wyspa booking, przepraszam- spichrzów, lub Forum albo Bastiony Wałowa...

        • 9 0

  • Ludzie żyją tak długo jak się o nich pamięta.

    • 40 3

  • Cześć i Chwała.

    • 29 2

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Jaki gdańszczanin dowodził pierwszym królewskim okrętem kaperskim Zygmunta Starego?

 

Najczęściej czytane