• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Spółka złodziejsko-paserska

Paweł Pizuński
7 kwietnia 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Dom Handlowy Nathana Sternfelda mieścił się na rogu ul. Długiej i ul. Tkackiej. To tutaj pracowała Rosa Rhode. Dom Handlowy Nathana Sternfelda mieścił się na rogu ul. Długiej i ul. Tkackiej. To tutaj pracowała Rosa Rhode.

Rosa Rhode, pracownica domu handlowego mieszczącego się przy ul. Długiej w Gdańsku, została przyłapana na próbie kradzieży. Choć została za to skazana na rok więzienia, to nie ona poniosła najsurowsze konsekwencje tego czynu.



Matka obudziła ją na czas.

- Wstawaj do roboty... - burknęła zaspana, więc Rosa wygramoliła się z łóżka.
Opłukała się i ubrała, a później przygotowała coś do jedzenia.

- Tylko przynieś dziś co porządnego, bo ostatnio ledwo parę rzeczy było... - powiedziała matka, gdy Rosa szykowała się już do wyjścia.
- Kierownik jakoś dziwnie na mnie patrzy.
- Podobasz mu się, no to i patrzy... - zaśmiała się.

Rosa aż się skrzywiła. Kierownik był łysy, garbił się i z gęby mu cuchnęło, a matka mówiła jej, by była dla niego miła. "Uśmiechnij się, powiedz co miłego, to może on też będzie traktował cię lepiej" - powtarzała co jakiś czas, ale Rosa nie umiała. Nie potrafiła być miła dla kogoś, kto tylko gonił ją do roboty i jeszcze naśmiewał się z niej.

- Nie będę miła... - powiedziała do siebie, gdy była już na ulicy i powtórzyła później jeszcze parę razy.
Był marzec, więc tu i ówdzie śnieg jeszcze zalegał, ale wiosnę już było czuć. Nie tylko w powietrzu. W oknach wystawowych sklepów modniarskich również. W tym roku paniom polecano jasne płaszcze wiosenne z krótkim podniesionym kołnierzem, panom zaś ciemne peleryny zakładane na garnitur i kapelusze z szerszym niż dotąd rondem.

Dom handlowy Nathana Sternfelda, w którym Rosa pracowała, mieścił się na Langgasse (pol. ul. Długa). Ładne, zdobione drzwi, nad wejściem wielki szyld z nazwiskiem właściciela, a po bokach okna wystawowe, w których prezentowano towary dostępne w sklepie. Królowała galanteria skórzana, bielizna damska i męska oraz ubrania. Ale zegarki, buty i kapelusze wewnątrz też można było nabyć.

Rosa przyszła do pracy jak zawsze - na godzinę przed otwarciem sklepu. Stanęła przy ladzie i zaczęła segregować towar, który przywieziono dzień wcześniej. Panna sklepowa kazała jej to zrobić, więc pracowała.

Później też miała sporo pracy. Guziki trzeba było przyszyć, bo tu i ówdzie przy ubraniach się urywały, spodnie należało poprasować na zapleczu, bluzki i koszule poukładać na półkach, płaszcze szczotką tu i ówdzie przetrzeć, by lepiej wyglądały, a do tego zamieść czasami podłogę, kurze pościerać... Pracy tyle było, że dopiero około południa mogła przystąpić do akcji.

Najpierw przygotowała sobie towar. Miał być prima sort, więc tylko taki wybrała. Chusty na głowę były ładne. Kolorowe, z prawdziwego atłasu... Dwie powinny wystarczyć; jak nie do noszenia, to uszyć coś będzie można. Do tego fartuszek lniany. Cienki był, powinien więc się zmieścić. No i ta bluzka satynowa, którą już wcześniej do szuflady włożyła. Spodobała się jej, jak tylko do sklepu przywieźli.

Wybrane rzeczy chciała ukryć w izbie na zapleczu, ponieważ jednak stale ktoś się tam kręcił, przeniosła je do sklepu i włożyła do szuflady pod ladą w dziale z bielizną. Lada była wysoka. Sięgała jej prawie do piersi, jeśliby więc za nią stanęła, to nikt niczego nie zauważy, zwłaszcza że z tyłu niemal całkiem zasłaniała ją szafka z bielizną, a z boku kotara, za którą były drzwi na zaplecze. Teraz trzeba już było tylko niepostrzeżenie wszystko to ukryć pod suknią.

Stanęła przy ladzie i rozejrzała się wokół. W tej części sklepu były tylko trzy klientki i panna sklepowa, zajęta usługiwaniem jednej z nich. Nikt nie zwracał na nią uwagi, wysunęła więc ostrożnie szufladę i uniosła lekko suknię. Chusty zmieściły się, bluzka również, ale z fartuszkiem był pewien problem. Nie bardzo chciał wejść, musiała więc wyjąć jedną z chust.

- Panienka pozwoli na zaplecze... - usłyszała nagle za plecami i aż serce jej zamarło.
Odwróciła się gwałtownie. Kierownik stał obok niej. Skąd on się wziął?

* * *

Trudno opisać nieprzyjemności, jakie ją teraz spotkały. Najpierw kierownik zaczął ją przepytywać. Stała zapłakana ze spuszczonymi oczami i zupełnie nie wiedziała, co ma powiedzieć. Później, w obecności dwóch panien sklepowych rozebrać się musiała, więc jej sekretna skrytka wraz z zawartością została odkryta. Później zjawili się policjanci, ale nie zadawali zbyt wielu pytań. Odwieźli ją tylko do aresztu i wszystko.

Pytania zaczęły się później. Z aresztu przewieźli ją do budynku, gdzie sąd się mieścił, wprowadzono ją do jakiegoś biura i kazano usiąść przy biurku, naprzeciw eleganckiego, młodego człowieka w szytym na miarę garniturze. Urzędnik przedstawił się, zapytał grzecznie o imię i nazwisko, zapisał coś w aktach, po czym spojrzał na nią. Nie ze złością, kpiną, drwiną czy wrogością. Można powiedzieć, że nawet z troską na nią patrzył.

Skrzyżowanie ul. Rajskiej (po prawej) i ul. Bednarskiej. To w tym rejonie miasta znajdowało się mieszkanie Rosy i jej matki. Żaden z widocznych na zdjęciu budynków nie zachował się do czasów współczesnych. Skrzyżowanie ul. Rajskiej (po prawej) i ul. Bednarskiej. To w tym rejonie miasta znajdowało się mieszkanie Rosy i jej matki. Żaden z widocznych na zdjęciu budynków nie zachował się do czasów współczesnych.

- Dlaczego panienka chciała ukraść te rzeczy? - zapytał.
- Bo takie ładne... - pokraśniała na twarzy - Mamie też by się spodobały.
- Mamie?
- Tak - odpowiedziała szybko - zwłaszcza bluzka jest ładna. Pasuje na mnie... - rozpromieniła się - ale pewno mama by mnie ją zabrała... - zmarkotniała tak szybko, jak wcześniej się rozpromieniła.
- Czy mama panience to uszyła? - Zaleski wziął do ręki halkę, którą Rosa miała na sobie wtedy, gdy kierownik nakrył ją na kradzieży.

Poniżej pasa halka miała wszytą kieszeń szerokości 50 i głębokości 75 cm.

- Mama umie szyć... - odpowiedziała Rosa cicho.
- Czy to mama kazała panience zabierać te rzeczy ze sklepu? - zapytał Zaleski i chociaż dziewczyna nie odpowiedziała, to jednak on zdążył już sobie wyrobić pogląd na sprawę.
- Sądzę, że panna Rosa Rohde zaczęła okradać sklep pana Sternfelda od momentu rozpoczęcia pracy, czyli od grudnia 1900 r. - stwierdził, gdy referował sprawę swemu zwierzchnikowi, radcy prokuratury panu Ziegnerowi - świadczą o tym rzeczy, które policja znalazła w mieszkaniu jej matki przy Paradiesgasse (pol. ul. Rajska). Zabezpieczono 42 fartuchy, 20 koszul, głównie męskich, 15 łańcuszków do zegarków, a do tego rękawiczki, chusteczki, spódnice... - odczytał z protokołu rewizji - Wartość skradzionych rzeczy szacuje się na 700 marek.
- O mój Panie Boże - Ziegner aż złapał się za głowę - Po co tej dziewczynie tyle tego?
- Nie jej... Sądzę, że dziewczynę nakłoniono do kradzieży.
- Kto nakłonił...
- Matka, Selma Rohde... - uśmiechnął się Zaleski - Jest krawcową. Ponoć większość skradzionych rzeczy przerobiła i sprzedawała kobietom z sąsiedztwa. Pozostałe nosiła sama, albo dawała córce.
- Koszule męskie też? - roześmiał się Ziegner.
- Z koszulami to inna sprawa. Przypuszczam, że większość była dla niejakiego Neuberta.
- A kto to taki?
- Ponoć to kochaś matki tej dziewczyny...
- Ciekawa rodzinka, nie ma co - Ziegner pokręcił głową - Wygląda na to, że z całej tej trójki jedynie ta złodziejka jest w miarę normalna...
- Wypadałoby się z tym zgodzić, gdyby nie jeden szczegół...
- Mianowicie...?
- Sądzę, że dziewczyna ma ograniczone zdolności poznawcze.
- Hm. Zawsze musi być jakiś szczegół...

* * *


Sprawę Rosy Rohde rozpatrywała gdańska Izba Karna 13 kwietnia 1901 r. Jak należało się spodziewać, zarówno Friedrich Neubert, jak i matka dziewczyny zaprzeczali, by wiedzieli, że rzeczy, które Rosa przynosiła ze sklepu pochodziły z kradzieży.

- Zgadza się. Uszyłam tę cholerną kieszeń - powiedziała przed sądem Selma Rohde - W końcu jestem krawcowa, co nie? Córka nalegała, no to uszyłam. Gdybym wiedziała, że to do kradzieży...
- Ja też z kradzieżami nie miałem nic wspólnego - gorliwie zaprzeczał zarzutom prokuratury pomocnik handlowy Friedrich Neubert - Z panią Rohde utrzymywałem pewne stosunki, ale miały one charakter wyłącznie towarzyski. W końcu wynajmowałem u niej pokój, to kontaktować się wypadało... Owszem. Dostałem od pani Rohde kilka rzeczy. Na przykład w ostatnie Boże Narodzenie koszulę mi sprezentowała, ale bladego pojęcia nie miałem, że może pochodzić z kradzieży... Poza tym muszę też zaznaczyć, że za pokój płaciłem całe 100 marek. Jest to dostatecznie dużo, by obie panie Rohde żyły w miarę dostatnio...

Zupełnie odmienny pogląd na sprawę zaprezentował niższy urzędnik prokuratury Zaleski.

- Jeżeli ja miałbym rozstrzygać ten przypadek... - zaczął swą mowę końcową - to względem panny Rosy Rohde zastosowałbym okoliczności łagodzące. Dziewczyna ma ograniczone zdolności rozróżniania wagi swych czynów. Panna Rosa uważa, że skoro postępowała zgodnie ze wskazówkami osoby, której ufała, czyli matki, to nie robiła niczego złego - podszedł do ławy oskarżonych i spojrzał wymownie na Selmę Rhode - Co innego pozostali oskarżeni. Oni postępowali z pełnym wyrachowaniem i dlatego w przypadku Selmy Rohde i Friedricha Neuberta wnioskuję o surowszy wymiar kary - zakończył z naciskiem na "surowszy" i sąd przychylił się częściowo do tego wniosku.
Selmę Rohde potraktowano najsurowiej. Skazana została na dwa lata zuchthausu (pol. ciężkiego więzienia) i dwa lata nadzoru policyjnego. Co innego Friedrich Neubert. Wykręcił się karą czterech tygodni więzienia. Jeśli chodzi o Rosę Rohde to okoliczności łagodzące zostały uwzględnione i dziewczyna usłyszała wyrok 1 roku więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (12)

  • czy Rhode to nie aby kaszubskie nazwisko... (1)

    • 13 6

    • Teraz jest prokurator o takim nazwisku

      • 1 0

  • Kolejny ciekawy artykuł i fotki super

    • 33 1

  • Nic się nie zmieniło w kwestii złodziejsko-paserskiej a lat minęło kilkadziesiąt. W latach 80 na starym mieście w Gdańsku grasowali tzw. Amerykanie czy jakoś tak?!

    • 8 2

  • I zmowu rodzi sie pytanie

    Czy autor był tam wtedy w sypialni i słyszał co matka mówiła i więcej czy napewno dobrze odebrał jej emocje i tembr głosu ?

    • 7 24

  • Super

    Prosimy o więcej takich artykułów historycznych!

    • 27 2

  • Spółka złodziejsko-paserska (1)

    W pierwszej chwili myślałem, że znów ktoś zapomniał o swoich 10 mieszkaniach, ale zdjęcia za stare ....

    • 25 4

    • Bardziej mozna by było sugerować się

      że chodzi o budynek pewnej gazety ale to akurat w Warszawie

      • 0 0

  • budyn

    budy pewnie odbuduje na koszt miasta i tam bedzie mial nastepne mieszkania

    • 4 4

  • To i tak niezle jak na Gdansk poniewaz zgodnie z

    artykulem Pana Piotra Weltrowskiego zamieszczonym dzisiaj na tym portalu Gdansk znajduje sie az na 136 miejscu w dziedzinie przestepczosci. To juz Gdynia jest lepsza bo zajmuje 50 miejsce a Sopot chlubnie szczyci sie pierwszym miejscem w naszym kraju.

    • 4 2

  • Matka nie powinna

    mieć na imię Selma tylko szelma;)

    • 10 0

  • To ten lokal.

    Siedziałem tam przy kawie w grudniu 1981 gdy jacyś napastnicy w polskich mundurach strzelali do przechodniów pociskami gazowymi w z grubej blachy. Okna przezornie były przesłonięte szerokimi drewnianymi żaluzjami. Opisany w tekście żydowski sklep przeżył chyba jeszcze gorsze chwile kilkadziesiąt lat wcześniej gdy naziści doszli do władzy. Teraz przechodząc słyszę od naganiaczy że restauracja Euro serwuje kuchnię polską. Kuchnia ciężkostrawna nazwa niepolska, miejsce chyba wybitnie pechowe.

    • 1 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kiedy odbył się w Gdańsku ostatni proces o czary?

 

Najczęściej czytane