• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Rewolwerowcy w mundurach władzy ludowej

Tomasz Kot
16 listopada 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 

Powojenne Trójmiasto było miejscem niebezpiecznym. Powszechna bieda, chaos, przemoc ze strony nowej władzy i wojenna deprawacja sprawiały, że nie można było być pewnym swojego mienia i życia.



Niemal codziennie dochodziło do napadów rabunkowych i pijackich burd. Gazety trójmiejskie z drugiej połowy 1947 r. wypełnione są sensacyjnymi doniesieniami ze strzelanin i procesów przestępców. Można odnieść wrażenie że to Chicago czasów prohibicji, a nie trzy miasta nad Zatoką Gdańską. Niechlubną rolę w tych wypadkach odgrywali nader często rozzuchwaleni funkcjonariusze nowej władzy. Małolaty w mundurach, którzy zasmakowali w władzy i przemocy lub byli frontowi żołnierze, dla których wojna nadal trwała. Zazwyczaj najpierw strzelali, a dopiero później pytali.

Borys K. miał 19 lat i skończonych pięć klas szkoły powszechnej. Do Sopotu przybył tuż po wojnie z Białegostoku. W kurorcie zaczął robić karierę w szeregach Milicji Obywatelskiej. Był tzw. wywiadowcą MO, czyli milicjantem działającym po cywilnemu.

Mimo młodego wieku Borys K. był już człowiekiem zasłużonym dla ludowej władzy. W jego dokumentach napisano, że miał spore osiągnięcia na polu walki z bandytyzmem. Dostał za to nawet odznaczenia i wyróżnienia. Sopocki milicjant miał też, jak to się wówczas mówiło, nieposzlakowaną opinię w miejscu pracy i zamieszkania. Uważał się również za malarza artystę, co rozgłaszał wszędzie, gdzie się pojawiał. Nie zachowały się informację o tym, czy malował jakieś obrazy. Miał też inne atrybuty potrzebne reprezentantowi "zbrojnego ramienia" nowej władzy. Był bezwzględny i lubił zaglądać do kieliszka.

Ochota na walizkę

W feralną środę, 4 czerwca 1947 roku, tuż po pracy wywiadowca Borys K. zabalował w jednej z orłowskich restauracji, gdzie wypił sporo wódki. Po libacji, pijany, wsiadł do trolejbusu linii 21, łączącej Orłowo z Sopotem. Pech chciał, że na siedzeniu obok usiadł wracający z wojaży Antoni Nehring z walizką. Milicjant zaczął się uważnie przypatrywać walizce współpasażera.

Trolejbus wjechał na czarna bazaltową kostkę, którą wyłożona była dwupasmowa aleja Stalina, od dawnej granicy polsko - gdańskiej do wiaduktu na Kamiennym Potoku zobacz na mapie Sopotu. Pojazd zwolnił i zatrzymał się na przystanku koło restauracji Bungalow (na wysokości dzisiejszego Aquaparku).

W tym momencie Borys K. wyszarpnął walizkę z rąk pasażera i wyskoczył z trolejbusu. Zataczając się zaczął biec wzdłuż alei Stalina w stronę centrum miasta. Poszkodowany wyskoczył za nim i zaczął go gonić. Do Nehringa dołączył jadący tym samym trolejbusem nieznany z nazwiska oficer Ludowego Wojska Polskiego.

- Stać! Zatrzymać się! Ręce do góry - krzyczał oficer po kilkudziesięciu metrach pościgu. Borys K. zatrzymał się na chwilę, ale tylko po to by wyciągnąć z kieszeni płaszcza swój służbowy rewolwer. Milicjant odwrócił się i trzykrotnie strzelił w kierunku goniących go mężczyzn. Jedna z kul o centymetry minęła głowę nieszczęsnego właściciela walizki, który natychmiast zaprzestał pościgu i schronił się za rosnącym przy ulicy drzewem. Oficer LWP również stracił entuzjazm do dalszego ścigania złodzieja. Tym bardziej, że nie miał przy sobie broni.

Obserwował jednak złodzieja z bezpiecznej odległości. Ten ostatni pognał dalej przed siebie z rozwianym prochowcem i rewolwerem w ręce. Po dalszych kilkudziesięciu metrach biegu, kiedy milicjant zdążył się już zdyszeć i zmęczyć, na jego drodze pojawiła się kobieta.

Krew na bieliźnie

Marta Krauze wracała do domu niosąc kosz z wypraną bielizną. Kobieta wystraszyła się widząc nadbiegającego mężczyznę z bronią i walizką w rękach, i przezornie zeszła mu z drogi. Sparaliżował ją jednak strach i zaczęła uciekać. Borys K. - mijając ją - strzelił do niej trzykrotnie z odległości dwóch kroków i pobiegł dalej.

Ranna kobieta upadła na ziemię, rozrzucając wokół zakrwawione pranie. Po chwili pochylił się nad nią oficer. Natomiast Nehring pobiegł przez przejazd kolejowy na Kamiennym Potoku na drugą stronę torów, aby poprosić dróżnika urzędującego w budynku nastawni o zatelefonowanie na milicję i pogotowie (nie było wówczas jeszcze przystanku Kamienny Potok i kładki nad nim, które powstały na początku lat 50 zobacz na mapie Sopotu.).

Na miejscu najszybciej pojawili się funkcjonariusze Urzędu Bezpieczeństwa, którzy będąc niedaleko miejsca zdarzenia, pojawili się zaalarmowani strzałami. Wkrótce przyjechało także pogotowie, które zabrało postrzeloną kobietę. Niestety Marta Krauze zmarła po przewiezieniu do szpitala, nie odzyskawszy przytomności.

Tymczasem funkcjonariusze udali się w pościg za mordercą. Wieczorem o tej porze roku po mieście chodziło jeszcze sporo ludzi i niektórzy z nich widzieli podejrzanie wyglądającego mężczyznę biegnącego z walizką. Po kilku godzinach funkcjonariuszom udało się ustalić adres podejrzanego. W nocy wkroczyli do mieszkania milicjanta. Nawet wyważenie drzwi nie zbudziło śpiącego pijackim snem Borysa K. Morderca leżał na skotłowanym łóżku, a wokół walały się powyciągane z walizki męskie ubrania.

Rozprawa K. odbyła się po dwóch miesiącach, w sierpniu 1947 roku. Wcześniej mordercę skierowano na badania psychiatryczne w szpitalu na Srebrzysku. Nie wykazały one niepoczytalności. Były już milicjant został skazany na karę dożywotniego więzienia. Nieposzlakowana opinia i wcześniejsza służba w MO uratowały go od stryczka lub strzału w tył głowy. Dalsze losy Borysa K. nie są znane. Nie można się jednak oprzeć wrażeniu, że gdyby nie to, że K. był "swój", dostałby wyrok śmierci, który był bardzo często orzekany przez ówczesne sądy.

Kula szybsza niż myśl

W czwartek, 21 listopada 1947 r., o godzinie 21 panna Emilia Cackowska wolnym, spacerowym krokiem, szła ulicą Liebermana (dziś Waryńskiego zobacz na mapie Gdańska) we Wrzeszczu. Towarzyszyło jej dwóch młodych mężczyzn. Młodzi ludzie flirtowali, śmiali się, rozmawiali. Nieopodal lokalu o nazwie "Club-Dancing" (przy ul. Waryńskiego 2, obecnie jest tam zakład fryzjerski) ich droga przecięła się z idącym chodnikiem z naprzeciwka Tadeuszem Blumem, pomocnikiem szoferskim. Kto kogo szturchnął pierwszy, kto spojrzał się krzywo, kto rzucił wyzwisko - nie wiadomo. Dość, że między Blumem a jednym z towarzyszy kobiety - Stanisławem Jędraszkiem wywiązała się bójka.

Gdy mężczyźni tłukli się po szczękach, panna Emilia zaczęła wzywać pomocy. Długo krzyczeć nie musiała. W "Club-Dancingu" siedziało czterech oficerów LWP tęgo popijając wódkę pod śledzia. Słysząc krzyki, jeden z nich - podporucznik Jan Ś. - wybiegł na zewnątrz, po drodze wyjmując pistolet z kabury. Widząc bijących się mężczyzn i wrzeszczącą kobietę bez namysłu strzelił dwukrotnie do - jak myślał - napastników. Blum trafiony w podstawę czaszki padł martwy na bruk. Jędraszek otrzymał postrzał w pachwinę. Brocząc krwią i jęcząc doczołgał się do stopni lokalu, na których stał wojskowy z pistoletem w ręce. Panna Emilia zamilkła.

- Za co pan do mnie strzelał? - rzucił ranny w kierunku oficera leżąc na stopniach.
Podporucznik Ś. odwrócił się na pięcie i wrócił skonsternowany do lokalu.
- Dlaczego strzelałeś? - rzucił jeden z zaciekawionych kolegów.
- Zabiłem człowieka. Weź moją broń - odpowiedział podporucznik oddając pytającemu pistolet.

Na miejscu tragedii pojawili się milicjanci oraz przedstawiciele wojskowej komendy miasta. Ś. został aresztowany. Pogotowie zabrało do Akademii Medycznej Jędraszka, który przeżył to wydarzenie. Ciało Bluma pozostało na ulicy do czasu przybycia prokuratora.

Następnego dnia "Club - Dancing", znany także jako "Klub Gastronomiczny LWP", będący pod zarządem Polskiego Związku byłych Więźniów Politycznych, został zamknięty. Nie udało mi się odnaleźć informacji na jaką karę został skazany podporucznik Jan Ś. Prawdopodobnie była to kara wieloletniego więzienia, bo nie ma go liście skazanych na śmierć przez Wojskowy Sąd Rejonowy w Gdańsku.

Opinie (127) 4 zablokowane

  • ile czasu trzeba

    by ukarać winnych , zabójców morderców naszego narodu dosyć układu okrągłego stołu!

    • 8 2

  • (1)

    D.S,v.D a ps. Bociana znałeś.

    • 1 0

    • wielu było Bocianów...

      i jest.

      • 0 0

  • Jak się czyta wypociny co niektórych to rzygać się chce.

    • 0 5

  • Na foto z kioskiem piwnym

    pierwszy po lewej - najniższy - to Krzysiek O. przyjechał do Gdańska ze wsi niedaleko Sokółki. Mieszkał na Waryńskiego w domu sąsiadującym z domem pisarza pół Polaka a pół Indianian o nazwisku Sat-Okh.

    Pamiętam jak Krzysiek opowiadał mi jak siedział w domu na strychu i poprzez dziurę podbierał Rosjanom kabanosy...

    Zmarł na początku lat 1980.

    Pozostałych dwóch kojarzę z widzenia.

    • 13 1

  • W tamtych czasach we Wrzeszczu i Gdańsku rządził Heniek o pseudonimie Cygan. (5)

    Był Polakiem który z rodziną od czasów wojny mieszkał właśnie na ul. Waryńskiego. Daw. Liebermana rzeczywiście.

    Uderzeniem pięsci przebijał żebra. Widziałem jak uderzył jednego gościa a właściwie to nic nie zdołałem dostrzec tylko fakt że gość leżał już na podłodze.

    Nawiasem mówiąc był to jego brat , także nawiasem mówiąc brat ten żył z Niemką która tu pozostała a po latach postanowiła wyjechać do Niemiec... Polak się załamał i popadł w alkoholizm...

    Tamte czasy w niczym nie przypominają dzisiejszych , no może tym że wtedy też ludzie byli podzieleni... na my i oni - ludzie reżimu Moskwy, do tego stopnia że wielu poszkodowanych nawet nie szło na milicję...

    • 9 4

    • Macie dziadków z Gdańska albo starszych sąsiadów?

      Spytajcie o lata 40-50-60 te , o Heńka pseudonim Cygan. Pochodził z Wrzeszcza.

      Bywał na codzień we Wrzeszczańskich lokalach gastronomicznych.

      Zmarł na początku lat 70 tych. Niektórzy mówili że go otruto , badała to prokuratura m.in zrobiono sekcję zwłok.
      To nieznana szerzej prawdziwa postać- legenda Gdańska. Mistrz Pokera na skalę światową. Zajmował się dużym handlem.

      Niesamowity kozak , nie siedział ani 1 dnia w więziniu.
      Potrafił kobietom układać chodnik z banknotów o wysokich nominałach , prowadzący na parkiet....

      Długo by pisać.

      • 4 1

    • Szybko zacząłeś wieczór (1)

      • 3 1

      • Prawdę napisałem...

        Niewielki urywek w sumie.

        • 3 1

    • Nawiasem mówiąc nic nie zdołałem dostrzec, tylko jak fakt, który leżał na podłodze popadł w alkoholizm gdy postanowił wyjechać

      z Niemką do Niemiec

      "Uderzeniem pięści przebijał żebra. Widziałem jak uderzył jednego gościa a właściwie to nic nie zdołałem dostrzec tylko fakt że gość leżał już na podłodze.

      Nawiasem mówiąc był to jego brat , także nawiasem mówiąc brat ten żył z Niemką która tu pozostała a po latach postanowiła wyjechać do Niemiec... Polak się załamał i popadł w alkoholizm..."

      HU HA HA

      • 3 1

    • Bo jeszcze by i tam dostali po d*pie :)

      • 3 1

  • Skutki bratniej wizyty ze wchodu

    Trwają do dziś. Cwaniactwo, ściemnianie i oszukiwanie szeroko pojętych instytucji władzy. Postawa obywatelska to donosicielstwo.

    • 12 2

  • tak jak teraz chłopaki z solidarności

    działali w podziemiu, mają broń i immunitety tyle, że nie muszą wyrywać walizek bo kradną w białych rękawiczkach

    • 11 0

  • Ludzie byli bardziej honorowi - a sądy skuteczniejsze ... teraz ludzie nie maja honoru , a sądy pobłażliwe (7)

    • 60 15

    • (6)

      Zależy jak się rozumie honor. W naszej mentalności honorem było zawsze dać się wyrżnąć w pień, byle za ojczyznę. I stąd nasze różne romantyczne powstania które szans powodzenia nie miały a jedynie osłabiły ruchy niepodległościowe.

      Co do sądów - nie sztuką jest sprawić aby sądownictwo skazywało każdego kto się przed sądem pojawi. Wówczas sędzia niewiele różnił się od prokuratora.

      • 12 7

      • wówczas sędzia NICZYM się nie różnił od pospolitego mordercy (3)

        • 8 3

        • dzisiaj wielu sędziów (2)

          to też swołocz

          • 11 0

          • absolutnie się zgadzam, dlaczego by miało być inaczej przecież ci zbrodniarze nie zostali usunięci ze swoich stanowisk w 1989r. (1)

            tylko kilka instytucji zostało nieruszonych po sowieckiej okupacji, sowiecki wywiad wojskowy w Polsce - WSI (wcześniej WSW) prokuratura i właśnie sędziowie, te instytucje są takie jak były za komuny, bo nie zostały oczyszczone ze zdrajców i współpracowników sowieckiego okupanta...

            • 5 1

            • Ale jak sobie wyobrażasz odsunięcie od stanowisk urzędników po 89 roku tylko dlatego że rozpoczęli pracę w czasach PRL? To kto by wtedy wyroki orzekał? Zrobisz łapankę z ulicy i powiesz "ty, ty i ty od dzisiaj będziecie sędziami bo wszystkich starych wywaliliśmy"?

              Należy sobie zdać sprawę z tego że prawo nie działa wstecz. Jeżeli ktoś wydawał wyroki zgodne z obowiązującym przed 89 rokiem prawem dzisiaj nie możesz go ruszyć bo na jakiej podstawie? A jeżeli masz na myśli stalinowskie wyroki to policz ile lat minęło i zastanów się czy naprawdę ci ludzie dalej orzekają wyroki

              • 4 6

      • (1)

        Bez powstań bylibysmy dzisiaj Niemcami i Rosjanami!

        • 11 10

        • Niestety, nasze powstania nie przyniosły żadnego pozytywnego skutku a jedynie nasiliły represje i wytrzebiły środowiska niepodległościowe. Realnie wiec nam szkodziły a nie pomagały.

          • 8 11

  • Wtedy władza się nie cackała z mordercami, dozywocie albo stryczek, (4)

    dziś 15 lat a wychodzi po 8.

    • 79 9

    • wtedy władza nie cackała się również z całkowicie niewinnymi ludźmi, których skazywała na śmierć (2)

      np. za odmienne poglądy polityczne...

      • 11 2

      • (1)

        I tak też będzie gdy nadejdzie IV RP.

        • 6 6

        • co? już trzęsiesz portkami gadzie z SB, czy gdzie tam byłeś?

          IV RP już była przez 2 lata i jakoś nic takiego, ani w ogóle nic złego się nie działo dziadu z komuszej rodziny, więc możesz przestać się trząść ze strachu

          • 6 10

    • zależy z jakimi mordercami. Ci którzy mordowali w imię komunizmu mieli się dobrze

      • 23 7

  • Może kolejny artykuł

    o kapitanie Żbiku? Cholera jasna....co to za tematy.

    • 1 5

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Sprawdź się

Sprawdź się

Dawna ul. Marchlewskiego w Gdyni, obecnie nazywa się:

 

Najczęściej czytane