- 1 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (80 opinii)
- 2 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (76 opinii)
- 3 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (6 opinii)
- 4 Upiorne syreny i największe pożary w mieście (33 opinie)
- 5 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (38 opinii)
- 6 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (85 opinii)
Patroni tramwajów: Daniel Gabriel Fahrenheit
W trzydziestym czwartym odcinku naszego cyklu "Patroni gdańskich tramwajów" przedstawiamy sylwetkę Daniela Gabriela Fahrenheita. Tydzień temu napisaliśmy o rzeźbiarzu i architekcie - Andreasie Schlüterze, a za tydzień opiszemy filozofa Artura Schopenhauera.
Fahrenheit, obok Schopenhauera i Heweliusza, należy do najgłośniejszych w świecie nazwisk dawnych gdańszczan. Można je napotkać nawet w tak zaskakującym kontekście, jak nazwa perfum wytwarzanych przez Christiana Diora, tytuł powieści dystopijnej "Fahrenheit 451" Raya Bradbury'ego czy tytuł głośnego w swoim czasie filmu "Fahrenheit 9/11" o zamachach terrorystycznych w 2001 r.
Z kolei w Gdańsku mamy kamienicę w miejscu narodzin fizyka przy ul. Ogarnej, "klatkę meteorologiczną" na Długim Targu, hotel przy ul. Grodzkiej i tramwaj Pesa Swing nr 1015, a jednak mimo wszystko wciąż czujemy, że można by lepiej wykorzystać to nazwisko w celach marketingowych.
Czytaj także: Zero w skali Fahrenheita. Niewykorzystana magia nazwisk
Z drugiej strony, przy bliższym zbadaniu okazuje się, że postać sławnego fizyka okrywa mgiełka pewnej tajemnicy. Na przykład nie wiemy, jak mógł wyglądać: nie odnaleziono żadnego jego wizerunku. Z niewiadomych powodów od kilku lat na licznych stronach internetowych jako portret Fahrenheita prezentowany jest wizerunek Jamesa Watta, szkockiego wynalazcy młodszego od Fahrenheita o pół wieku, konstruktora pierwszej udanej maszyny parowej.
Kilka lat temu badacze z Politechniki Gdańskiej próbowali stworzyć hipotetyczny wizerunek fizyka w oparciu o badania szczątków jego krewnych, nie wiadomo jednak, czy uzyskana w ten sposób podobizna ma cokolwiek wspólnego z prawdziwą twarzą Daniela Gabriela Fahrenheita.
Czytaj także: Dzięki naukowcom z PG wiemy, jak mógł wyglądać Fahrenheit
Co zaś wiemy o Fahrenheicie pewnego? Okazuje się, że jego życiorys daje się zbadać dość dobrze. Przyszedł na świat w Gdańsku 24 maja 1686 r. w rodzinie kupca i armatora Daniela Fahrenheita oraz jego żony Konkordii (pochodzącej z patrycjuszowskiego rodu Schumannów).
Pierwsze imię Daniel wziął po ojcu, drugie - Gabriel - było popularne w rodzinie matki.
Chłopiec uczył się w Szkole Mariackiej przy ul. Podkramarskiej. W 1701 r. miał rozpocząć studia w Gdańskim Gimnazjum Akademickim, ale wydarzyła się nieoczekiwana tragedia: oboje rodziców znaleziono martwych w ich domku na Winnikach (w rejonie dzisiejszej ul. Zakopiańskiej).
Po pogrzebie rada miejska wyznaczyła opiekunów odpowiedzialnych za majątek rodzinny i wychowanie dzieci. Piętnastoletni Daniel został przeznaczony do zawodu kupieckiego; po krótkim kursie w Gdańsku wysłano go na dalszą naukę do firmy Hendrika van Beuningena w Amsterdamie.
Daniel Gabriel posłusznie terminował w firmie, jednak cały swój wolny czas, jak się okazało, poświęcał na naukę obróbki szkła, szlifowania soczewek i budowania rozmaitych instrumentów.
Gdy osiągnął pełnoletność, uwolnił się spod kurateli opiekunów i udał się w podróż po Europie. Interesował się hutami szkła, ale także nawiązywał kontakty z ówczesnymi uczonymi, z których największy wpływ wywarł na niego Ole Rømer w Kopenhadze. Pojawił się też na krótko w Gdańsku, gdzie odebrał przynależną mu część spadku po rodzicach i nawiązał kontakt z profesorem Gimnazjum Akademickiego Pawłem Paterem.
Po wyjeździe z Gdańska poświęcił się już bez reszty sprawom nauki. Na pewien czas próbował osiąść w Berlinie, jednak ostatecznie wrócił do Amsterdamu, gdzie mieszkał, próbując utrzymać się z prywatnych wykładów przedmiotów ścisłych.
Jednocześnie z zapałem próbował konstruować pewne nowatorskie przyrządy, do czego konieczne były badania nad rozszerzalnością cieplną ciał stałych (zwłaszcza szkła) oraz cieczy i gazów.
Już przed Fahrenheitem próbowano konstruować termometry, w których zbiorniczek i cienka rurka wypełniane były spirytusem. Problemem było jednak precyzyjne wyskalowanie instrumentów oraz to, że nie nadawały się one do pomiaru wyższych temperatur (spirytus wrze już przy 78,3 °C).
Daniel Gabriel Fahrenheit jako pierwszy zastosował zamiast spirytusu rtęć, co umożliwiło np. oznaczenie punktu wrzenia wody. Dzięki szczegółowym badaniom udało mu się też wyeliminować wady związane z rozszerzalnością cieplną samego szkła.
Termometry rtęciowe budowane osobiście przez Fahrenheita cieszyły się sporym uznaniem, a sprzedając je, uczony popularyzował jednocześnie skalę termometryczną, którą dziś zwiemy skalą Fahrenheita.
Osiągnięcia Fahrenheita w mało wówczas zbadanej, a mającej duże znaczenie praktyczne dziedzinie, przyczyniły się do uznania w środowiskach naukowych. Już w 1723 r. brał udział w zebraniach londyńskiego Royal Society, a w maju 1724 r. został przyjęty na członka tego prestiżowego towarzystwa naukowego.
W rozprawach wydawanych przez Royal Society publikował wyniki badań nad temperaturami wrzenia niektórych substancji (spirytusu, wody destylowanej, kwasów azotowego i siarkowego), budową termometrów, zjawiskiem przechłodzenia wody. Wyznaczał też gęstość (ciężar właściwy) substancji i opisywał zależność temperatury wrzenia od ciśnienia. Poza termometrem, próbował konstruować chronometr, "młyn wodny" (rodzaj pompy do wymiany wody w amsterdamskich kanałach) a nawet... perpetuum mobile.
Splendory naukowe nie zapewniły mu jednak powodzenia materialnego i przez cały czas żył raczej skromnie.
Zmarł nieoczekiwanie w wieku 50 lat, podczas pobytu w Hadze, 16 września 1736 r. Przyczyny śmierci nie ustalono, ale liczni biografowie przyjmują, że mogło się do niej przyczynić systematyczne zatruwanie organizmu oparami rtęci.
Pochowano go w kościele klasztornym św. Wincentego w Hadze, gdzie jego szczątki spoczywały do 1857 r. - potem wszystkie kości z krypty grobowej zostały, jak ustalił Andrzej Januszajtis, usunięte, i nie wiadomo, co się z nimi stało.
W większości krajów europejskich temperaturę mierzymy dziś używając skali Celsjusza, która okazała się w praktyce wygodniejsza niż ta zaproponowana przez Fahrenheita. Nadal jednak korzystamy z termometrów wypełnionych rtęcią - wynalazku, który zawdzięczamy genialnemu fizykowi urodzonemu w Gdańsku.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (29) 6 zablokowanych
-
2017-08-24 08:22
A kiedy to sławna tramwajarka Henia Krzywonos będzie miała swój tramwaj?
- 2 1
-
2017-08-24 09:25
Przedproże domu rodzinnego no niestety widac na zdjeciu ze nic z niego nie zostało !
Tak urzędasy zadbały o tą kamienicę!
- 2 0
-
2017-08-24 13:07
konwersja C na F
temperatura w F = 1.8 x temp C +32
więc 20C to 1.8x20+32= 68F
100C=212F- 0 0
-
2017-08-24 13:16
Port Lotniczy Gdańsk im. D. G. Fahrenheita
I tyle :)
- 4 1
-
2017-08-25 12:26
Rtęć w termometrach
"Nadal jednak korzystamy z termometrów wypełnionych rtęcią (...)" - raczej do niedawna korzystaliśmy, dopóki UE nie zakazała
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.