- 1 Zaśmiecone gdyńskie westerplatte (49 opinii)
- 2 Zapomniany minister i jego gdyńska historia (44 opinie)
- 3 Jeden z pierwszych w Polsce "bliźniaków" (72 opinie)
- 4 Upiorne syreny i największe pożary w Sopocie (30 opinii)
- 5 Następcy Haffnera wchodzą cali na biało (6 opinii)
- 6 Idź na spacer śladem linii Gdynia - Kokoszki (81 opinii)
Patroni tramwajów: Arthur Schopenhauer
W trzydziestym piątym odcinku naszego cyklu "Patroni gdańskich tramwajów" przedstawiamy sylwetkę Arthura Schopenhauera. Tydzień temu przedstawiliśmy fizyka i wynalazcę termometru rtęciowego - Daniela Gabriela Fahrenheita, a za tydzień opiszemy bł. Franciszka Rogaczewskiego.
Arthur Schopenhauer to jedno z najbardziej głośnych w świecie nazwisk związanych z Gdańskiem. Znacznie mniej znany jest fakt, że jeden z najważniejszych niemieckich filozofów XIX wieku przyszedł na świat jako poddany króla Stanisława Augusta. Co prawda powiązania z Polską były w tym czasie mocno już osłabione, gdyż od 1772 r. Gdańsk był zewsząd otoczony pruskim kordonem i np. matka filozofa, Johanna Schopenhauer, opisywała go w tym czasie jako w zasadzie wolne miasto, coś na kształt republiki kupieckiej.
Mały Arturek, urodzony w ojcowskiej kamienicy przy ul. Św. Ducha 114 (wg starej numeracji) 22 lutego 1788 r., miał zaledwie 5 lat, gdy w efekcie drugiego rozbioru Polski Gdańsk musiał się ugiąć i wpuścić do miasta Prusaków.
Niedługo po tym wydarzeniu rodzice Arthura podjęli decyzję o przeprowadzce do Hamburga, będącego w tym czasie wolnym miastem Rzeszy Niemieckiej. W pisanych prawie pół wieku później wspomnieniach, Johanna Schopenhauer przedstawiała ten fakt jako coś w rodzaju protestu swojego męża, Heinricha Florisa Schopenhauera, który miał być tak przywiązany do republikańskich wolności, że nie mógł i nie chciał żyć pod rządami absolutystycznych Hohenzollernów.
W rzeczywistości, jak zauważył historyk Peter Oliver Loew, pisana po tak długim czasie książka nie jest źródłem w pełni wiarygodnym. Przeprowadzka państwa Schopenhauerów mogła być zupełnie odosobnionym przypadkiem, a jej głównym powodem mogła być niezrównoważona osobowość Schopenhauera-ojca.
Młody Arthur wbrew oczekiwaniom rodziców nie przykładał się do nauki zawodu kupieckiego. Interesowały go raczej podróże po Europie i nauka języków.
Po przedwczesnej śmierci ojca skłócił się z matką i stał się mizoginem. Mając do dyspozycji fundusze odziedziczone po ojcu, w 1809 r. wstąpił na znany uniwersytet w Getyndze, dwa lata później przeniósł się na uczelnię berlińską, a w końcu trafił do Jeny i tam w 1813 r. doktoryzował się na podstawie pracy "Poczwórne źródło twierdzenia o podstawie dostatecznej".
Następnie udał się do Weimaru, gdzie poznał J. W. Goethego i pod jego wpływem napisał pracę "O widzeniu i barwach". Stamtąd pojechał do Drezna i zaczął tworzyć własny "system filozoficzny". Powstała wówczas jego najważniejsza praca "Świat jako wola i wyobrażenie". Choć początkowo nie zyskała ona rozgłosu, to jednak zapewniła Schopenhauerowi habilitację i możliwość wykładania na uniwersytecie w Berlinie jako tzw. Privatdozent.
Niewielkie zainteresowanie wykładami rozczarowało Arthura, który w 1831 r. przeniósł się do Frankfurtu nad Menem i, żyjąc z posiadanych kapitałów rodzinnych, poświęcił się całkowicie filozofii.
Znany był z niezwykle regularnego trybu życia i z hodowania pudli. Uważano go za "uczonego próżniaka", co nie było zupełnie ścisłe, gdyż w domowym zaciszu intensywnie zajmował się pisaniem kolejnych dzieł, jak np. "Wola w naturze", "O wolności woli ludzkiej", "O podstawie moralności" oraz dwutomowego zbioru "Parerga i paralipomena". Ta ostatnia książka zapewniła mu w końcu uznanie i międzynarodowy rozgłos, a pewien Anglik nazwał Schopenhauera "największym z żyjących filozofów niemieckich".
Odtąd zaczął się kształtować swego rodzaju "snobizm na Schopenhauera", a jego prace "wypadało" czytać i rozmawiać o nich w towarzystwie. Nie doczekał się jednak Schopenhauer, w odróżnieniu od innych głośnych myślicieli, następców, pozostając w historii filozofii zjawiskiem odrębnym i oryginalnym.
Być może jedną z najciekawszych cech stworzonego przez niego systemu było odwołanie się do elementów zaczerpniętych z systemów filozoficzno-religijnych... Indii. Jak pisał "W ciągu ostatnich pięćdziesięciu lat trzy rzeczy wpłynęły na nas: filozofia Kanta, nieporównane postępy nauk przyrodniczych (...), wreszcie zaznajomienie się z literaturą sanskrycką, z braminizmem i buddyzmem, tymi dwiema najstarszymi i najbardziej rozpowszechnionymi religiami ludzkości". W tym czasie w Europie rosło zainteresowanie duchowością Indii, pojawiały się tłumaczenia najważniejszych dzieł i Schopenhauer znał m.in. przekłady "Bhagawadgity", "Upaniszady", a także pewne pisma buddyjskie czy lamaistyczne.
Pesymistyczny i stroniący od ludzi filozof doczekał się spokojnej śmierci, która zastała go przy śniadaniu w jego własnym domu we Frankfurcie nad Menem, 20 września 1860 r.
O autorze
Marcin Stąporek
- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.
Opinie (26) 2 zablokowane
-
2017-08-30 10:19
No cóż chodzi o to aby Niemiec w Gdańsku poczuł się jak u siebie
- 9 12
-
2017-08-30 09:21
domu Schopenhauera nie ma - jest fasada i kompletne niewykorzystanie postaci w celach promocyjno (2)
turystycznych. Zamiast stworzyć "prawdziwy" dom, zrobić wnętrza i festiwal schopenhauerowski jest g..wno i Budyń w tomacie. Oraz przeeksploatowany Grass, choć też po łepkach - tutaj zachowała się we Wrzeszczu oryginalna chata, ale zamiast niej otrzymany jasełkową inscenizację w Sierocińcu.
Mądrzy nami nie rządzą.- 21 6
-
2017-08-30 09:44
Nie do konca sie zgadzam. (1)
To ze jest fasada, nie ma nic wspolnego z budyniem. Jeszcze niedawno o Schopenhauerze sie nie mowilo, moze nawet odtworzyciele tego domu z lat 50ych o nim nic nie wiedzieli. Zeby stworzyc tam muzeum, trzeba by bylo wysiedlic mieszkancow. Schopenhauer nie byl wiazany z Gdanskiem, bo z tad wczesnie, jeszcze jako dziecko wyjechal i chyba nigdy o tym miescie nie wspominal. Juz bardziej znana byla jego matka, ktora byla autorka wspomnianych pamietnikow i wrogiem prusakow, co ja troche w oczach powojennych mieszkancow rehabilitowalo. A co do "festiwali schopenhauerowskich" to tez nikogo nie przyciagna. Wystarczy poswiecic mu miejsce w (nowym) muzeum miejskim, nazwac park, jakas wazna ulice (a nie zaulek w Oliwie). A Grass i Walesa to wspolczesne legendy, Grass jest wciaz czytany i sluzy wielu turystom jako przewodnik po Gdansku i lacznik z przeszloscia.
- 5 3
-
2017-08-30 09:58
był związany z Gdańskiem jako miastem IRP i była jego słynna rodzina
oczywiście - ludzi należy wysiedlić, wnętrza zmienić. W przypadku Grass z Wrzeszcza również należy mieszkańców przesiedlić, ale tak się robi na całym świecie. Każde duże i wiele małych miast w Niemczech ma swój "dom"
Festiwal by nie przyciągnął? Np. festiwal-bitwa erystyczno - krasomówcza. Co roku, w śródmieściu, choćby publicznie, na zadany temat i pojedynki. To, że w lata 50-tych nie słyszano, nie znaczy że Budyń po 20 kadencjach dalej ma być głuchy. "Był sobie Gdańsk" Januszajtisa gdzie o filozofie było i to sporo ma już 50 lat.
Rezygnowanie z domów to idiotyzm - wielkie muzeum miejskie to gargantuizm Historia in situ to jest to, po gdańsku robią Teleranek- 3 2
-
2017-08-30 09:45
Mój sąsiad ze Świętego Ducha Artur Schopenhauer
brzmi dumnie
- 14 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.