• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Panaceum doktora Cohna, czyli lek na wszystko

Paweł Pizuński
9 stycznia 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Wejście do apteki przy Długim Targu. Wejście do apteki przy Długim Targu.
Koncesja na prowadzenie apteki w Wolnym Mieście Gdańsku. Koncesja na prowadzenie apteki w Wolnym Mieście Gdańsku.
Dawne apteki sprzedawały nie tylko leki, ale także np. wodę mineralną. Dawne apteki sprzedawały nie tylko leki, ale także np. wodę mineralną.

Apteka "Minerva" przynosiła swojemu właścicielowi całkiem przyzwoity dochód, nie poprzestał on więc na jednym punkcie sprzedaży leków. W 1880 r. utworzył dwie filie w Gdańsku, dzięki czemu obroty firmy wzrosły. Framaceta miał jednak w głowie jeszcze jeden pomysł na rozwój firmy.



Nazywał się on "Eisenpillen". Był to białawy proszek bez zapachu i bez wyraźnego smaku. Jego wynalazca, Dr Cohn, twierdził, że proszek jest lekiem na wiele przypadłości, od kataru poczynając, a na podagrze, reumatyzmie i chrapaniu kończąc. Rappaport produkował i sprzedawał "Eisenpillen" w swojej aptece, ale myślał już o rozszerzeniu oferty, głównie na Niemcy.

W tamtych czasach "od pomysłu do przemysłu" droga nie była daleka. Kluczowa - jak zawsze - była reklama. Trzeba przecież poinformować mieszkańców Hesji, Bawarii czy Saksonii, że w Gdańsku produkuje się i sprzedaje cudowny lek "Eisenpillen".

Jak to zrobić? Umieścić stosowne ogłoszenia w popularnych gazetach Berlina, Monachium, Hamburga i Lubeki. Dzięki nim czytelnicy tych pism będą mogli dowiedzieć się, że za jedyne 20-30 marek zakupić można flakonik cudownego środka, który gwarantuje wyleczenie z wielu chorób.

Na efekty akcji reklamowej nie trzeba było długo czekać. Niebawem nawet z najodleglejszych krańców Niemiec napłynęły zamówienia. Rappaport zdecydował o zatrudnieniu przedstawiciela na Austrię. Doktor Benk, w zamian za wikt, mieszkanie i 200 marek miesięcznej pensji zajął się promocją i sprzedażą Eisenpillenu w terenie rozległego państwa Habsburgów.

Warunki umowy wydawały się dla obu stron korzystne. Pensja Benka była dobra, ale Rappaport też nie stracił, bo spółka mogła poszczycić się już 300 markami dziennego obrotu. Wszystko szło tak dobrze, że rzutki właściciel apteki "Minerwa" zaczął myśleć o podboju dalszych rynków zbytu, gdy nagle pojawiły się pierwsze rysy w tym sprzysiężeniu.

Pewnego razu panowie mocno się listownie posprzeczali: Benk przywłaszczył sobie pieniądze, Rappaport nawymyślał mu od łotrów, Benk odpowiedział, tamten zmniejszył mu pensję. No i się zaczęło.

Skończyło się tym, że Benk zgłosił się do policji i zadenuncjował aptekarza z Gdańska. Stwierdził, że jest on oszustem, a jego "Eisenpillen" to zwykły kant, bo nie dość, że na nic nie pomaga, to jeszcze dużo kosztuje.

- Patrzcie panowie - postawił policjantom przed oczami flakonik z uzdrawiającą zawartością. - Ten środek kosztuje 20 marek. Wiem z jakich składników się go wytwarza. Wiecie panowie, ile w sumie kosztują?
- Nie wiemy - odpowiedzieli zapytani.
- Góra pięć marek - popatrzył na słuchaczy - Czy to nie jest oburzające?
- W istocie, to oburzające - policjanci zgodnie pokiwali głowami.
- W ulotce z reklamą piszą, że pomaga. Na niestrawności, na reumatyzm, na boleści - przeczytał z ogłoszenia. - Bzdury to są. Eisenpillen na nic nie pomaga, a co najwyżej szkodzi.
- Szkodzi? - zapytali tamci.
- A tak, drodzy panowie, szkodzi - pokiwał głową. - Tak mi się przynajmniej zdaje... - dodał.

* * *

Zaraz po złożeniu denuncjacji dr Benk gdzieś przepadł, ale pożądany efekt uzyskał. Rappaport i Cohn wylądowali w areszcie śledczym, a wraz z nimi znalazł się tam też pracownik apteki "Minerva" nazwiskiem Meyer-Becker. W aktach zapisano, że "sprzyjał on w przedmiocie oszukańczych interesów".

W Gdańsku zanosiło się na sensacyjny proces. W areszcie znaleźli się ludzie, którzy w mieście wiele znaczyli. Rappaportem wymiar sprawiedliwości interesował się już wcześniej. W latach 1880-1882 14-krotnie karano go "dotkliwymi grzywnami", ale tym razem sprawa wydawała się poważniejsza. Ponieważ pojawiło się kilku medyków, którzy twierdzili, że "Eisenpillen" może być groźny dla zdrowia, prokuratura zamierzała oskarżyć Rappaporta i jego wspólników o przestępstwo "przeciw życiu". Groziła za to kara wieloletniego więzienia, więc każdy z osadzonych w różny sposób próbował ratować się z opresji.

Dr Cohn wybrał wyjście bardzo eleganckie - zmarł przed procesem, co było bardzo wygodne dla Rappaporta i Meyer-Beckera, bo mieli na kogo kogo zrzucić odpowiedzialność. Na wszelki wypadek zatrudnili jednak dobrych adwokatów: dra Sellsa z Berlina i radcę prawnego Schulza z Gdańska. Obaj znali się na swoim fachu. Jeszcze zanim doszło do procesu zdołali oddalić zarzut przestępstwa przeciw życiu, bowiem dokonana przez fizyka miejskiego ekspertyza "Eisenpillenu" wykazała, że wytwarzany przez Rappaporta środek, nie był groźny dla życia.

Mimo to Rappaporta z aresztu nie zwolniono.

- Dlaczego mnie tutaj jeszcze trzymacie? - irytował się.
- Bo jest pan oskarżony o oszustwo - odparł sędzia śledczy.
- O jakie oszustwo?
- Mam panu przypomnieć, co wypisane było w ogłoszeniach zamieszczanych przez was w prasie? Pisaliście, że środek leczy niestrawność, reumatyzm..., a on tymczasem na nic nie pomaga...
- O, ja bardzo pana przepraszam! O leczniczych zaletach "Eisenpillenu" zaręczał świętej pamięci doktor Cohn. Poza tym mam listy od wielu pacjentów. Piszą, że środek im pomógł...
- A my mamy orzeczenia kilku uznanych lekarzy. Twierdzą, że wasz środek nawet kataru nie uleczy.
- To są tendencyjne orzeczenia! Konkurencja je zleciła.
- Żadna konkurencja - przerwał mu sędzia śledczy. - To są orzeczenia niezależnych ekspertów.
- Zaczynam podejrzewać, że nie ma ekspertów niezależnych. Przynajmniej gdy chodzi o leki.
- Nie obrażaj pan ludzi, panie Rappaport. Nie wszyscy lekarze są tacy, jak ten pana Cohn.

* * *


Rappaporta i Meyer-Beckera sądziła gdańska izba karna 10 lipca 1884 r. pod zarzutem oszustwa w 24 przypadkach, usiłowania oszustwa w trzech i wymuszenia w jednym. Zgodnie z oczekiwaniami prokuratury obrona starała się dowieść, że o oszustwie mowy być nie może.

- Po pierwsze nikt nie dowiódł, że "Eisenpillen" ma negatywny wpływ na zdrowie - argumentował dr Sells. - Mało tego: nikt nigdy nawet nie starał się dochodzić, czy środek ten ma właściwości lecznicze.
- Pozwolę sobie zaprotestować - odezwał się prokurator - Jest orzeczenie gdańskiego fizyka...
- To za mało, by wyrokować o wpływie danego leku na zdrowie. Na dodatek dowody oszukańczej działalności wskazują bardziej na winę pana Benka. To on rozpisywał się o nadzwyczajnych właściwościach "Eisenpillenu".
- I tutaj się szanowny kolega myli - zaoponował prokurator. - Jest kilka takich pism. Pan Rappaport nieopatrznie je podpisał. Poza tym mamy zeznania świadków. Praktykant aptekarski Boulewitsch i służący pana Rappaporta, Schiedemann zeznali, że oskarżony wiedział o oszukańczych praktykach.
- Domagam się przesłuchania obu świadków.
- Są do pańskiej dyspozycji.

* * *

Zeznania Boulewitscha i Schiedemanna obciążały zarówno Rappaporta, jak i Meyer-Beckera. Tuż przed aresztowaniem ten ostatni namawiał nabywców "Eisenpillenu" do zniszczenia przysłanych im flakoników ze środkiem i robił to ponoć na polecenie Rappaporta.

Na próżno dr Sells i radca prawny Schulz dowodzili, że oszukańcze praktyki, jakie zarzuca się oskarżonym, uprawiane są przez wszystkich wytwórców leków, a takie rzeczy, jak zawyżanie ceny i wartości leczniczej farmaceutyków należą niemal do zwyczajów. Sędziowie uznali Ignacego Rappaporta winnym oszustwa i skazali go na 2 lata więzienia oraz 1180 marek grzywny. Skazany też został Meyer-Becker. Za sprzyjanie oszustwu dostał 6 miesięcy więzienia.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (7) 1 zablokowana

  • BARDZO CIEKAWA HISTORIA;-)

    • 11 2

  • Pacz, do dzisiaj nic się nie zmieniło

    "oszukańcze praktyki, jakie zarzuca się oskarżonym, uprawiane są przez wszystkich wytwórców leków"
    Np. szczepionek na świńską grypę...

    • 22 1

  • hahaha!

    "Ten środek kosztuje 20 marek. Wiem z jakich składników się go wytwarza. Wiecie panowie, ile w sumie kosztują?
    - Nie wiemy - odpowiedzieli zapytani.
    - Góra pięć marek - popatrzył na słuchaczy - Czy to nie jest oburzające?"

    ktoś ostatnio zapytał jak sie te proporcje mają w przypadku naszych obecnych firm farmaceutycznych? Zgaduje,że na"oburzeniomierniku" skończyłaby się skala.

    • 21 1

  • Danzig miał nawet swoja wode mineralną ale dzisiaj ma juz tylko wode z kranu!! (1)

    ale co sie dziwic nadal jestesmy zacofani wporównaniu do tego Niemieckiego miasta ciekawe kiedy wruci do swojej świetnosci za 50 lat?

    • 4 5

    • wydaje mi się, że najpierw trzeba by było nauczyć się pisać poprawnie "wróci", żeby móc mówić o jakimkolwiek powrocie do świetności.

      • 1 0

  • Kiedys w medycynie teraz w polityce

    Bartosz oszukuje pacjentów tak jak kiedyś oszukiwali. Nic sie nie zmieniło na lepsze.

    • 4 0

  • Cohndominium

    No tak Gdańsk był wtedy prawdziwym "cohndominium"

    • 1 3

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Obecną siedzibę Urzędu Miejskiego w Gdańsku postawiono na miejscu budynku, w którym przed 1 września 1939 roku funkcjonowały biura:

 

Najczęściej czytane