- 1 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (5 opinii)
- 2 Te zabytki otwierają się po remontach (88 opinii)
- 3 Przymorze kiedyś i dziś. Porównujemy zdjęcia (145 opinii)
- 4 24-letnia Aneta Kręglicka w 1989 roku (97 opinii)
- 5 "Banany jedzą tylko dzieci bardzo bogate" (36 opinii)
- 6 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
Gdy nadchodzi listopad roku 1938, jesień nad Bałtykiem nadal się nie zmienia, wciąż jest "długo i wyjątkowo ciepło", co wprowadza pewien "zamęt [nie tylko] w umysły krawców i modniś". Lecz trudno, bo nawet - "ku zrozumiałej sensacji mieszkańców" - śliwki "dojrzewają po raz drugi": "owoce kolorem i smakiem niczym się nie różnią od pierwszego zbioru, a są nieco mniejsze od normalnych". Nie zmienia to jednak faktu, że zima w końcu nadejdzie, więc decyzja o wstrzymaniu "komunikacji lotniczej Gdynia Warszawa" chyba nie jest przedwczesna, choć sprawia, że "popołudniowe pisma stołeczne przychodzić będą na wybrzeże, aż do wiosny, pociągami".
Do groźnego pożaru zatem w Gdyni nie doszło, podobnie zresztą jak do kilku innych wydarzeń, do których doszło wyłącznie... na łamach gazet. Tak było z podejrzanymi "zabawami" dyrektora Ogrodów Miejskich w Gdyni: bohaterem tych doniesień był wprawdzie Zdrojewski, ale zupełnie "inny Zdrojewski, który podszywał się pod dyrektora Ogrodów Miejskich, lecz nim nie był i nie jest". Kto wie, może rzeczywiście kary dla plotkarzy to nie jest zły pomysł... Nie otrzymała też Gdynia, jak tego chciały niektóre dzienniki, nowego studia Rozgłośni Pomorskiej Polskiego Radia. Bo choć "w prasie warszawskiej ukazały się wzmianki o rzekomej budowie studia Rozgłośni Pomorskiej w Gdyni", to - jak zakomunikowała dyrekcja Rozgłośni Pomorskiej" - informacja ta była "niezgodna z rzeczywistością". Jak można przeczytać w oficjalnym komunikacie, "w Gdyni istnieje jedynie i istniał dotąd punkt mikrofonowo-transmisyjny, wykorzystywany dla koncertów Orkiestry Marynarki Wojennej i okolicznościowych przemówień". W listopadzie roku 1938 został on po prostu "z niedogodnego miejsca na Oksywiu (...) przeniesiony do gmachu Komisariatu Rządu m. Gdyni". Ot i cała tajemnica...
Lecz gdy "przy pracach pogłębiarskich w porcie natrafiono na szczątki fregaty szwedzkiej", udało się wyjaśnić inną tajemnicę z zamierzchłej przeszłości Gdyni. To kolejne takie znalezisko, bowiem zaledwie dziesięć lat wcześniej, "podczas prowadzenia robót czerpalnych" w porcie, "wydobyto części starego okrętu wraz z 2 armatami, kulami, kotwicą i beczkami do prochu". Odczytane wówczas "daty i napisy" dowodziły niezbicie ich "szwedzkiego pochodzenia z XVII stulecia", najprawdopodobniej "z czasów wojen szwedzkich", czyli z czasów, gdy pobliski "Puck spełnił na wybrzeżu podobną rolę, jak Częstochowa w głębi kraju". I podobnie jak Częstochowa stawił z powodzeniem czoła szwedzkim najeźdźcom.*
Niestety inne napływające z Gdyni wiadomości nie są już tak optymistyczne: oto pod Chwaszczynem jakiś "zbir zamordował wieśniaczkę" - i to "za plik zdewaluowanych banknotów niemieckich"! Na szczęście dość szybko "mordercę aresztowano" (stało się to "w Wielkim Kacku, przy pomocy ludności cywilnej", gdzie "bestialski morderca spod Chwaszczyna" - "najwyraźniej planując swą zbrodnię - "wynajął sobie mieszkanie"), tym niemniej zdarzeń bulwersujących Gdynię było znacznie więcej. Łączy je jedno - przed karzącym ramieniem sprawiedliwości trudno o schronienie: czy to na "niezamieszkałych terenach Grabówka", czy w porcie, "pomiędzy starym żelastwem"... Niestety, jak pokazuje przykład Gdańska, trudno też o dobre schronienie przed narodowo-socjalistycznym rajem gauleitera Forstera...
* - W czasie wojny polsko-szwedzkiej (1655-1660) Puck był oblegany przez Szwedów trzy razy. Najpierw królewska twierdza Puck odparła zimowe oblężenie w marcu roku 1656 roku. Kolejny atak nastąpił latem roku 1657, gdy szwedzki desant zajął Hel i wylądował pod Puckiem, gdzie został odparty. Jesienią wojska szwedzkie znowu zaatakowały twierdzę, lecz niebawem wycofały się spod wałów. Na czele obrońców Pucka stał "zakonnik franciszkanin", który - niczym przeor Kordecki z jasnogórskiego klasztoru - "potrafił tak zagrzać do walki załogę Pucka, że Szwedzi od oblężenia Pucka odstąpili". W ten sposób Puck stał się jedynym pomorskim miastem-twierdzą, które - oprócz Gdańska - Szwedom nie uległo.
Źródło: "Gazeta Gdańska" nr 244 z 25 października 1938 r., nr 251 z 3 listopada 1938 r. i nr 252 z 4 listopada 1938 r., "Dziennik Bydgoski" nr 240 z 19 października 1938 r., nr 241 z 20 października 1938 r. i nr 252 z 3 listopada 1938 r. oraz "Słowo Pomorskie" nr 253 z 4 listopada 1938 r. Skany pochodzą z Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej oraz Kujawsko-Pomorskiej Biblioteki Cyfrowej.
Opinie (9) 2 zablokowane
-
2023-11-13 07:34
Opinia wyróżniona
Super art. i jak mocno na czasie:)
zwłaszcza tytuł o czym sie mówi a o czym nie mówi w Gdyni:)
- 10 1
-
2023-11-13 08:53
Opinia wyróżniona
Która
Pasażerka z Rumi była tak majętna?
- 7 1
-
2023-11-12 17:41
Opinia wyróżniona
Kolejny bardzo ciekawy zestaw artykułów.
Jak widać, pogoda i wtedy bywała zmienna.
- 30 1
Wszystkie opinie
-
2023-11-12 17:41
Opinia wyróżniona
Kolejny bardzo ciekawy zestaw artykułów.
Jak widać, pogoda i wtedy bywała zmienna.
- 30 1
-
2023-11-13 01:07
(4)
Faszysci z WMG już się szykowali do ataku na Polskę i zapewne panował nie pokuj społeczny w Gdynii
- 8 6
-
2023-11-13 05:11
To tak jak obecnie po 15 października
Znowu się szykują
- 4 5
-
2023-11-13 07:36
(1)
A co to jest ten nie pokuj, analfabeto?
- 6 4
-
2023-11-13 08:49
Koleś robi sobie beke, a niektórzy biorą to na poważnie ;))
- 3 3
-
2023-11-26 07:51
Co to " nie pokuj" ??
Do szkoły analfabeto !!- 0 1
-
2023-11-13 07:34
Opinia wyróżniona
Super art. i jak mocno na czasie:)
zwłaszcza tytuł o czym sie mówi a o czym nie mówi w Gdyni:)
- 10 1
-
2023-11-13 08:53
Opinia wyróżniona
Która
Pasażerka z Rumi była tak majętna?
- 7 1
-
2023-11-13 13:00
Niestety, o czym od dziesięcioleci się celowo w Polsce nie mówi, okupacja niem iecka w czasie I wojny światowej bardzo zubożyła
polskie, a b. rosyjskie tereny, jak rejon Łodzi. Np. pod koniec wojny zrabowano i wywieziono do Niem iec wiele fabryk włókienniczych. Bogaty Z/d Oskar Kohn się przed tym ustrzegł, bo latami wysokim oficerom niemieckim z komendantury miasta fundował alco i prstytutki. Gdyby tam takich nadal działających fabryk było więcej, osobnik z miasteczka Łask pod Łodzią tam by po 1928 zajęcie znalazł, a nie ruszał do Gdyni po pracę. Skoro się chyba nie udało, to pewnie dlatego zatrudnił się jako parobek w gospodarstwie rolnym. On by siedział w Łodzi, a ta Kaszubka by żyła. Gdyby nie Niemcy.
- 1 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.