• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Niezwykłe życie przedwojennej Gdańszczanki

Marcin Stąporek
22 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Budzimira Wojtalewicz-Winke w swoim gdańskim mieszkaniu w rozmowie z autorem artykułu. Budzimira Wojtalewicz-Winke w swoim gdańskim mieszkaniu w rozmowie z autorem artykułu.

"Jakie ja miałam piękne życie" - mówi Budzimira Wojtalewicz-Winke w filmie "Jedenaste przykazanie". Widz, który ma świadomość, ile tragedii przeżyła ta siwowłosa kobieta, świadek historii XX wieku, powinien w tym momencie poczuć wielki szacunek dla jej charakteru i hartu ducha.



Pani Budzimira urodziła się 90 lat temu w Wolnym Mieście Gdańsku. Oboje jej rodzice reprezentowali zasłużone rody gdańskiej Polonii, a jednak wywodzili się z różnych światów.

Ojciec, Feliks Muzyk, był synem szewca, właściciela prężnego zakładu obuwniczego przy ul. Grobla II na Głównym Mieście. Matka, Bolesława Leszczyńska, pochodziła z rodziny o tradycjach szlacheckich; jej przodkowie osiedlili się w Gdańsku pod koniec XIX wieku i rozwinęli działalność jako armatorzy statków.

Ojciec Bolesławy oceniał to małżeństwo jako mezalians, wkrótce jednak miał się przekonać, że zyskał dobrego zięcia. Podczas gdy majątek Leszczyńskich topniał na skutek kryzysu gospodarczego, Feliks Muzyk piął się po szczeblach kariery w instytucjach finansowych i doszedł do wysokiego stanowiska prokurenta w polsko-brytyjskim The British and Polish Trade Bank. Jednocześnie był aktywnym działaczem polonijnym, członkiem wielu stowarzyszeń, szczególnie związanym z chórem "Lutnia".

Warto pamiętać, że dla ludzi pierwszej połowy XX wieku towarzystwa śpiewacze odgrywały niezwykle istotną rolę. Wielu gdańskich Polaków, na co dzień żyjących i pracujących w niemieckojęzycznym otoczeniu, jedynie na spotkaniach chórzystów miało kontakt z żywym słowem polskim. Nauka pieśni patriotycznych czy ludowych dawała zaś dodatkową wiedzę o Polsce i kształtowała postawy patriotyczne. "Lutnia", której kierownikiem i dyrygentem był Feliks Muzyk, była jednym z najważniejszych chórów polskich w Gdańsku.

Za swą patriotyczną postawę ojciec pani Budzimiry zapłacił najwyższą cenę po wybuchu II wojny światowej. Tymczasem mógł tego łatwo uniknąć, gdyż w sierpniu 1939 r. jego brytyjski przełożony proponował mu wyjazd wraz z rodziną do Anglii. On jednak odmówił i 1 września został zatrzymany przez Niemców wraz z całą grupą czołowych postaci Polonii gdańskiej. Byli wśród nich tacy ludzie jak Antoni Lendzion, księża Franciszek Rogaczewski, Bronisław KomorowskiMarian Górecki, komandor Tadeusz Ziółkowski, dr Stefan Mirau, Alf Liczmański, Wojciech Zwarra, Roman Ogryczak, Władysław Cieszyński i wielu innych.

Cała ta grupa została osadzona początkowo w tymczasowo zamienionej na więzienie szkole przy ul. Kładki (osławionej Victoriaschule), a po pewnym czasie znalazła się w miejscowości Stutthof, gdzie z rozkazu gauleitera Alberta Forstera powstawał najważniejszy w tym regionie obóz koncentracyjny.

Tam też nastąpił ostatni akt tragedii: w Wielki Piątek 22 marca 1940 r. rankiem, grupa najbardziej zasłużonych Polaków została wyprowadzona z obozu do lasu i tam, w tajemnicy przed innymi więźniami, rozstrzelana. Ich ciała pochowano w masowym, zamaskowanym grobie. Zbrodniarzom nie udało się jednak zatrzeć wszystkich śladów i po wojnie ciała zostały odnalezione, a po ekshumacji ponownie złożone na cmentarzu przy ul. Bolesława Chrobrego w Gdańsku.

O tym wszystkim nie wiedziała wtedy Budzimira Muzykówna, której wojenne przeżycia posłużyły za kanwę powieści niemieckiego dziennikarza Dietera Schenka "Jak pogoniłam Hitlera. Gdańszczanka-Polka w ruchu oporu" (ponieważ jest to powieść, a nie biografia, autor zmienił nazwisko swojej bohaterki i niektóre fakty). Część wojny spędziła w okupowanej Warszawie, gdzie wstąpiła do Armii Krajowej i w 1944 r. wzięła udział w powstaniu. Był to kolejny dramat w jej życiu osobistym, bowiem powstanie rozłączyło ją z narzeczonym, Tadeuszem Milewskim; dopiero po kapitulacji dowiedziała się, że jej ukochany (także pochodzący z gdańskiej rodziny polonijnej) poległ w piątym dniu walk.

W ostatnich miesiącach wojny udało jej się powrócić do Gdańska i była świadkiem zagłady swojego miasta w wyniku szturmu oraz późniejszego niszczenia przez żołnierzy marszałka Rokossowskiego.

Lata bezpośrednio po zakończeniu wojny pani Budzimira wspomina szczęśliwie, choć wiemy, że i wtedy życie jej nie oszczędzało. Gdy po sierpniu 1980 r. Gdańsk po raz kolejny stał się miejscem ważnych wydarzeń historycznych, ona nie mogła pozostać wobec nich obojętna. Choć była już wtedy starszą i schorowaną kobietą, w okresie stanu wojennego podejmowała się przekazywania materiałów służących konspiracyjnej działalności zdelegalizowanej "Solidarności".

Związane z tym przeżycia, świadomość że znów, jak podczas wojny, jest śledzona przez tajne służby, jej mieszkanie jest obserwowane, a telefon podsłuchiwany, okazały się już ponad jej siły. Jak opowiada w filmie "Jedenaste przykazanie", zaprzyjaźnieni z jej rodziną Niemcy zaproponowali jej wówczas złożenie wniosku o obywatelstwo Republiki Federalnej, do czego miała prawo jako urodzona w Wolnym Mieście. Musiałaby jednak wówczas zadeklarować "niemieckie pochodzenie". Na to, jak mówi, nie mogła się zgodzić, gdyż byłoby to sprzeniewierzenie się ideałom za które zginęli jej bliscy.

Jednak los potrafi płatać figle: jeden z niemieckich przyjaciół, owdowiały Herbert Winke oświadczył się Budzimirze, a ona zgodziła się na małżeństwo i w ten sposób znalazła się jednak w Niemczech. Nie straciła jednak kontaktu z ukochanym Gdańskiem i gdy po 1989 r. było to już możliwe, nieustannie podróżowała między swoimi dwoma mieszkaniami w Polsce i w Niemczech. Pozostała osobą pogodną, chętnie dzielącą się wspomnieniami, a jednocześnie wierną tradycjom rodzinnym.

W sobotę, w rocznicę rozstrzelania działaczy Polonii Gdańskiej, Muzeum Poczty Polskiej zaprasza wszystkich zainteresowanych na spotkanie z Budzimirą Wojtalewicz-Winke, które rozpocznie się o godz. 12. Warto przyjść i posłuchać, co ta niezwykła osoba ma nam do powiedzenia.

O autorze

autor

Marcin Stąporek

- autor jest publicystą historycznym, prowadzi firmę archeologiczną. Pracował w Muzeum Archeologicznym w Gdańsku i Wojewódzkim Urzędzie Ochrony Zabytków w Gdańsku. Obecnie jest pracownikiem Biura Prezydenta Gdańska ds. Kultury.

Wydarzenia

Wojna oczami czternastolatki

Opinie (39) 2 zablokowane

  • Uprzedzę uwagi czytelników (13)

    Gdańszczanka w tytule jest napisana wielką literą ze względu na to, że Gdańsk był wtedy państwem, w związku z czym Gdańszczanka pisze się tak jak Czeszka czy Słowaczka.

    • 48 0

    • (5)

      Myślę, że tutaj spór rozstrzygnąłby prof. Miodek.
      Poza tym jeżeli "Gdańsk był wtedy państwem" (a ściślej republiką) i jego nazwa brzmiała Wolne Miasto Gdańsk (Freie Stadt Danzig), to nazwa jego ówczesnej mieszkanki też powinna brzmieć odpowiednio.

      • 0 11

      • (3)

        ta? nazwij wg ciebie "odpowiednio" mieszkańca RPA i Zjednoczonych Emiratów Arabskich

        • 15 0

        • proste (1)

          republikaninpołudniowoafrykański i zjednoczonyemiratczykarabski

          • 12 0

          • jasne, i Stańczyk Zjednoczony Amerykański :P

            • 25 0

        • Murzyn i Arab?

          • 2 1

      • Wolnomiejskagdańszczanka?

        • 1 2

    • gdanszczanki mala litera

      • 1 6

    • Glupie tlumaczenie. Gdansk byl miastem-panstwem. Nigdy nikt nie pisal gdanszczanin wielka litera. Ewidentny blad redaktora, tlumaczony historia.

      • 1 8

    • Uwaga

      Brawo Wojtek

      • 3 0

    • Jednak... (3)

      w poradni językowej pwn znalazłam wypowiedź pana Mirosława Bańko, który uważa inaczej:
      "Jeśli chodzi zaś o gdańszczan, to sądzę, że słowo to należy pisać małą literą - zarówno wtedy, gdy myślimy o mieszkańcach dawnego czy współczesnego Gdańska, jak i wtedy, gdy mamy na myśli mieszkańców Wolnego Miasta Gdańska (które przecież nie przestało być miastem, mimo że przejściowo zyskało odrębny status prawny)".

      • 5 2

      • no to tez wyzej pisze, ze to miasto-panstwo, wiec piszemy mala litera. To teraz mamy niby sie zastanawiac kto kiedy sie urodzil, liczyc i pisac, ze albo Gdanszczanin, albo gdanszczanin. Bzdura.

        • 0 0

      • ale

        zyskało administracyjnie tereny wykraczające poza jego obręb, więc jednak tak...ale tego pewnie ów pan nie wiedział...

        • 0 0

      • a jak jest z ....

        ...mieszkańcami Watykanu?

        • 0 0

  • niezwykła osoba

    kawał historii ta Pani przeżyła, bardzo dobrze ze mowi sie o takich ludziach

    • 45 0

  • Bardzo pozytywna osoba, patriotka :) (2)

    • 26 1

    • taaa , z obywatelstwem RFN

      pełno takich 'Patroitów" !!

      • 6 14

    • patriotka nie sprzedaje Ojczyzny za niemiecką emeryturę

      • 5 10

  • (2)

    a informacja o tym ciekawym spotkaniu , które jest godz. 12 (bardzo chętnie bym się wybrał) pojawia się na portalu o godz. 10 tego samego dnia..... DZIĘKi

    • 41 2

    • No właśnie. Ja ją zobaczyłam dopiero teraz, 10 minut przed dwunastą. I już nie zdążę. (1)

      Nie można było podać jej najpóżniej wczoraj?

      • 17 1

      • przecież chodzi o to by Cię tam nie było

        • 5 0

  • Gdańszczanka to nie nazwa własna. (1)

    Pisze się "gdańszczanka".

    • 1 21

    • ale jak chce się Kogoś uhonorować to można chyba napisać z dużej litery, tak myślę. W każdym bądź razie ja tak robię. :-)

      • 2 0

  • Czyli jednak sprzeniewierzyła się ideałom i została Niemką

    -obywatelem RFN.
    Jeżeli jest inaczej proszę autora o sprostowanie, inaczej nie pójdę na spotkanie z volksdeutchem !

    • 13 36

  • taka patriotka, że na koniec została Niemką (4)

    zapewne z powodów finansowych. Typowa postawa Judasza, sprzedającego ideały za kilka srebrników. Obecnie identycznie postępują młodzi Polacy, wyjeżdżający na zmywak i dodatkowo opluwający z daleka Ojczyznę.

    • 12 43

    • Kompleksy Pani Stanislawo, wolny wybor to odwieczne prawo kazdego z nas

      • 17 3

    • Czy zna pani kogoś, kto napełnił żołądek tzw. patriotyzmem?

      Bo ja nie.

      • 9 2

    • nigdy nie bylan niemka - okropne posadzenia, obrazahace

      • 2 0

    • .....zostala niemka

      obrzydliwe, okropne pelne nieuzasadnionych podejrzen slowa, nigdy nie bylam niemka lecz zawsze od urodzenia polska wielka patriotka i ido konca zycia pozostane .
      niie bede sie przed panen tlumaczycnn nie jest pan tego wart skoro pan oczernia bezpodstawnie ludzi
      budzimira

      • 3 0

  • (1)

    Artykul taki se...podczas wojny to kazdy mial takie zycie. Takie były czasy. Wiele ludzi robilo cos waznego dla sprawy. Piszecie o latach wojennych nagle przeskok do lat 80. Bohaterka wyszla za maz i kursuje między Polska a Niemcami. Rzeczywiscie niezwykle..

    • 20 11

    • Może najpierw trzeba przeczytać książkę albo obejrzeć film ....

      .... a nie pisać takie frazesy. Nie każdy "w czasie wojny miał takie życie" i nie każdy "robił coś ważnego dla sprawy". Trzeba wrócić do szkoły i do podręcznika historii ....

      • 1 0

  • Zanim zaczniecie pisać na temat tej pani prosze najpierw obejrzeć film. To, że ta pani wyszła za Niemca to świadczy o tym , że umie wybaczać . Po mimo takich przejść w czasie wojny- nie zamknęła się w sobie. Wspaniała postać.

    • 30 4

  • Powinno się więcej pisać o życiu starszych ludzi.

    • 24 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Kto był autorem projektu Bursztynowej Komnaty?

 

Najczęściej czytane