• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nieznane zdjęcia z egzekucji oprawców ze Stutthofu

Marcin Tymiński
11 lipca 2016 (artykuł sprzed 7 lat) 
Jedno z najciekawszych, przypadkiem odnalezionych zdjęć oprawców z niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Prawdopodobnie zrobiono je 24 maja w Gdańsku, gdy podsądni wyjeżdżali na wizję lokalną do obozu. Na zdjęciu stoją w drugim rzędzie od lewej, m.in.: Jan Breit, Wacław Kozłowski, Jan Preiss. W pierwszym rzędzie od lewej stoją nadzorczynie z obozu: Gerda Steinhoff, Jenny Wanda Barkmann, Ewa Paradies oraz SS-oberscharfuhrer Johann Pauls.   Jedno z najciekawszych, przypadkiem odnalezionych zdjęć oprawców z niemieckiego obozu koncentracyjnego Stutthof. Prawdopodobnie zrobiono je 24 maja w Gdańsku, gdy podsądni wyjeżdżali na wizję lokalną do obozu. Na zdjęciu stoją w drugim rzędzie od lewej, m.in.: Jan Breit, Wacław Kozłowski, Jan Preiss. W pierwszym rzędzie od lewej stoją nadzorczynie z obozu: Gerda Steinhoff, Jenny Wanda Barkmann, Ewa Paradies oraz SS-oberscharfuhrer Johann Pauls.

Zabijał ludzi drągiem, chochlą do zupy lub topił w szambie. W czwartek, 4 lipca 1946 roku, Wacław Kozłowski wraz z dziesięcioma innymi oprawcami z niemieckiego, nazistowskiego obozu koncentracyjnego Stutthof zawisł na szubienicy podczas publicznej egzekucji w Gdańsku. Do Muzeum Stutthof w Sztutowie trafiły nowe, oryginalne odbitki z tego wydarzenia.



To była przedostania publiczna egzekucja w powojennej Polsce. W dniu wykonania wyroku, na Wysokiej Górze (niem. Stolzenberg) przy ul. Pohulanka, w miejscu, gdzie dziś stoi osiedle mieszkaniowe i mieści się Wojewódzki Urząd Ochrony Zabytków zobacz na mapie Gdańska, już od rana gęstniał tłum. Każdy chciał zająć jak najlepsze miejsce. Ludzie zwalniali się z pracy, miasto zapewniło specjalne połączenia komunikacyjne, a na miejsce egzekucji dotarło też wiele zorganizowanych grup.

Kaźń obozowych katów oglądało łącznie kilkadziesiąt tysięcy gapiów. Milicjanci ledwo panowali nad zgromadzonymi ludźmi.

Do czasów dzisiejszych zachowała się oficjalna dokumentacja fotograficzna z tego wydarzenia. Na miejscu kaźni zdjęcia mogli robić tylko niektórzy dziennikarze i przedstawiciele władz. Opinia publiczna mogła zobaczyć m.in. fotoreportaż z egzekucji zamieszczony w "Przekroju" w numerze 66 z 1946 roku.

Niemal dokładnie 70 lat później, Muzeum Stutthof w Sztutowie otrzymało kilkanaście nowych, prawdopodobnie nigdy wcześniej niepublikowanych zdjęć z tej egzekucji. Muzealnikom przekazała je Fundacja Bowke, badająca m.in. najnowsze dzieje Pomorza.

- To cenny materiał dokumentalny - mówi Wirgina Węglińska, kustosz z działu oświatowego Muzeum Stutthof. - Prawdopodobnie wykonał je funkcjonariusz MO, Służby Bezpieczeństwa albo dziennikarz. Fotografie staną się uzupełnieniem naszych zbiorów.
Skazana Ewa Paradies tuż przed egzekucją rozmawia z ewangelickim pastorem. Jego na miejsce egzekucji przywieźli funkcjonariusze UB. Według relacji byłego naczelnika więzienia, inny pastor odmówił posługi przy skazanych. Skazana Ewa Paradies tuż przed egzekucją rozmawia z ewangelickim pastorem. Jego na miejsce egzekucji przywieźli funkcjonariusze UB. Według relacji byłego naczelnika więzienia, inny pastor odmówił posługi przy skazanych.
Pierwszy tak duży proces oprawców ze Stutthofu był wielkim wydarzeniem nie tylko w Gdańsku. Bardzo obszernie relacjonowały go ówczesne media, władzom zależało też na odpowiednim propagandowym nagłośnieniu wydarzenia. Mimo iż na ławie oskarżonych zasiedli szeregowi ss-mani, strażniczki z obozowej załogi i funkcyjni więźniowie, Polacy, w mediach przyrównywano go nawet do procesu w Norymberdze.

Aktem oskarżenia objęto wówczas łącznie 15 osób. Na ławie oskarżonych zasiedli: Johann Pauls, Niemiec, funkcjonariusz SS, nadzorczynie: Jenny Barkmann, Elizabeth Becker, Wanda Klaff, Eva Paradies, Gerda Steinhoff, Erna Beilhardt.

Pozostali podsądni byli Polakami, pełnili w obozie różne funkcje, w tym kapo: Aleksy Duzdal, Tadeusz Kopczyński, Kazimierz Kowalski, Wacław Kozłowski, Józef Reiter, Franciszek Szopiński, Jan BreitMarian Zielkowski.

Skąd na ławie oskarżonych znalazło się tylu Polaków? Perfidia niemieckiego systemu obozów koncentracyjnych polegała m.in. na tym, że część zadań niezbędnych dla utrzymania dyscypliny przerzucono na samych więźniów. Nagradzano tych bezwzględnych i brutalnych, którzy potrafili wywalczyć sobie lepszą pozycję wśród towarzyszy niedoli. Stojąc wyżej w obozowej hierarchii mogli bezkarnie znęcać się nad innymi i w różny sposób zabijać.

- W 1946 roku miałem 20 lat, chodziłem na proces - opowiada Czesław Maślak, emerytowany milicjant, zabezpieczający egzekucję, którego relacja znajduje się w zbiorach Muzeum Stutthof. - Sąd wielokrotnie pytał kapo Kozłowskiego, którego ujęto po wojnie w Wejherowie, dlaczego tak mordował. Zapadła mi w pamięć jego odpowiedź, którą powtarzał wielokrotnie, "dla chleba, dla chleba".
Od orzeczeń Specjalnego Sądu Karnego w Gdańsku nie przysługiwała apelacja, od razu stawały się prawomocne. 1 czerwca 1946 roku zapadło 11 wyroków śmierci, dwie osoby skazano na kary więzienia, dwie uniewinniono. Prezydent Polski, Bolesław Bierut nie skorzystał z prawa łaski.

Wbrew powszechnej praktyce, zgodnie z którą skazanych na śmierć o momencie egzekucji informuje się w ostatniej chwili, do jedenastki ze Stutthofu wiadomość o tym, że będą straceni dotarła dużo wcześniej. Jeden ze skazanych próbował popełnić samobójstwo, ale go odratowano. Wszyscy skazani pracowali w więziennych warsztatach krawieckich, szewskich, szwalni i pralni. W tym czasie jedna z byłych obozowych strażniczek wyszyła w trakcie pracy makatkę z polskim orłem.

W numerze 7/2003 Biuletynu Instytutu Pamięci Narodowej ukazała się rozmowa z Alojzym Nowickim, byłym naczelnikiem więzienia przy ul. Kurkowej w Gdańsku. Na niego spadł ciężar przygotowań do egzekucji, m.in. znalezienia ewangelickiego pastora, który towarzyszyłby skazanym Niemcom.

- Dostałem namiar z UB, że jeden pastor niemiecki ukrywa się w Sopocie. Dali mi adres, pojechałem samochodem, wlazłem na strych. Trafiłem go, jak raz był w szatach liturgicznych, z walizką. No to do samochodu i do więzienia. Parę dni posiedział z tymi więźniami. Jak wyjeżdżało te jedenaście samochodów, na każdym był jeden skazany, obok niego w pasiakach był jeden egzekutor, ten, który miał założyć stryczek, były więzień Stutthofu, a na jednym wozie kobieta. Do jednej szoferki wsiadł ksiądz, do drugiej pastor. Tylko ksiądz był do końca przy egzekucji, pastor <> gdzieś w tłumie - wspominał Alojzy Nowicki.
  • Kapo Władysław Kozłowski
  • Skazani Jan Brajt i Józef Reiter.
  • Kapo Władysław Kozłowski
  • Wanda Klaff


- 4 lipca przed godziną 17 ledwo panowaliśmy nad ludźmi, były nas trzy kordony, staliśmy mocno trzymając się za ramiona, by nie dopuścić ludzi do ciężarówek, które wjechały na miejsce egzekucji - mówi Czesław Maślak.
Po dopełnieniu wszystkich procedur, gdy skazańcom założono na szyję pętle, samochody ruszyły ponownie. Oprócz jednego. Gdy ten nie mógł zapalić, była więźniarka zepchnęła Wandę Klaff z platformy auta. Po chwili nikt nie panował już nad zgromadzeniem. Ludzie wyrywali sobie kawałki odzieży powieszonych, każdy chciał też dostać chociaż kawałek sznura, gdyż takowy wedle ludowych przesądów przynosi szczęście. Gdy emocje opadły, zwłoki powieszonych zbrodniarzy przewieziono do Akademii Medycznej w Gdańsku.

Szubienice na Pohulance były przedostatnimi, jakie można było oglądać publicznie. 10 dni później w Poznaniu, także z udziałem publiczności, powieszono Arthura Greisera, gauleitera Poznania, wcześniejszego przewodniczącego Senatu w Gdańsku. W czasie egzekucji Greisera także doszło do ekscesów, władze odstąpiły więc od publicznego wykonywania wyroków śmierci.

Sprawiedliwość dopadła zaledwie kilka procent ludzi, którzy przyczynili się do śmierci kilkudziesięciu tysięcy ludzi w obozie. Spośród członków obozowej załogi na szubienicę trafił m.in. były komendant Max Pauly, człowiek, który według obozowej karty SS nie wyróżniał się żadnymi szczególnymi umiejętnościami. Na śmierć skazali go Brytyjczycy, nie odpowiadał jednak za zbrodnie w Stutthofie, a obozie w Neuengamme, gdzie przeniesiono go ze Stutthofu. Drugi komendant, Paul Werner Hoppe otrzymał w pierwszym procesie w 1955 r. karę pięciu lat i trzech miesięcy więzienia. W drugim procesie, w 1957 r., dziewięć lat. Wyszedł 1,5 roku przed upływem kary.

W Polsce, w 1947 roku udało się skazać na śmierć i wykonać wyroki na dziewięciu SS-manach, którzy pełnili w obozie wyższe funkcje. W trzecim i czwartym procesie w Polsce przed sądem stanęło 39 SS-manów i jeden więzień funkcyjny. Sąd wydał wówczas wyroki jednego dożywocia i kary od trzech miesięcy do piętnastu lat pozbawienia wolności.

W czasie gdy funkcjonował obóz przewinęło się przez niego ponad dwa tysiące członków SS. Przed sądami w Niemczech stanęło tylko pięciu SS-manów wyższych stopniem i dwóch więźniów funkcyjnych ze Stutthofu. Prokuratura w Bochum chciała postawić przed sądem głównego obozowego lekarza, Otto Heidla, ten jednak popełnił w więzieniu samobójstwo. Wszyscy, którzy byli sądzeni w Niemczech otrzymali łagodne wyroki, najwyższy wyniósł 12 lat więzienia. Łącznie wymiar sprawiedliwości osądził tylko stu SS-manów i sześć nadzorczyń, którzy pełnili służbę w Stutthofie.

Obóz koncentracyjny Stutthof - ponad 65 tysięcy ofiar

Maleńki krzyżyk z blachy aluminiowej wykonany przez więźniów Stutthofu. Znaleziono go podczas poszukiwań na terenie, który niegdyś zajmował obóz. Maleńki krzyżyk z blachy aluminiowej wykonany przez więźniów Stutthofu. Znaleziono go podczas poszukiwań na terenie, który niegdyś zajmował obóz.
Obóz w Stutthofie był pierwszym takim miejscem na obecnym terenie Polski, ale także najdłużej funkcjonującym spośród wszystkich niemieckich obozów koncentracyjnych w Europie. Przygotowania do jego budowy rozpoczęto już w połowie sierpnia 1939 roku. Pierwszymi więźniami obozu byli Polacy, członkowie Polonii w Wolnym Mieście Gdańsku. W kolejnych latach do obozu trafili więźniowie 23 narodowości. Polacy w 1945 roku stanowili zaledwie 35 proc. więźniów. Wśród osadzonych w Stutthofie znaleźli się m.in. norwescy policjanci, którzy nie chcieli kolaborować z III Rzeszą czy członkowie niemieckiej arystokracji zamieszani w zamach na Adolfa Hitlera.

Jednym z najbardziej tragicznych epizodów w historii Stutthofu był tzw. "marsz śmierci", gdy Niemcy zarządzili likwidację obozu. W kolumnach ewakuacyjnych, które wychodziły z obozu głównie zimą 1945 roku zginęło 18 tysięcy więźniów. Położony ok. 35 kilometrów na wschód od Gdańska obóz zajmował łącznie ok. 120 hektarów powierzchni pomiędzy Stegną a Sztutowem. Oficjalnie przestał działać 9 maja 1945 roku, gdy Niemcy podpisały kapitulację. Wtedy też poddały się jednostki broniące się na Mierzei Wiślanej.

Historycy szacują, że w obozie w latach 1939-1945 przetrzymywano prawie 110 tysięcy osób. Ponad 65 tysięcy z nich zginęło. Od zeszłego roku na terenach, które zajmował niegdyś obóz (poza obszarem dzisiejszego muzeum mającego status Miejsca Pamięci) trwają prace poszukiwawcze prowadzone przez archeologów. Zorganizowało i koordynuje je Muzeum Stutthof. Ich celem jest pozyskanie zarówno nowych eksponatów związanych z historią obozu, jak i uporządkowanie terenu byłego obozu, by zminimalizować działalność nielegalnych eksploratorów.

Opinie (290) ponad 50 zablokowanych

  • Egzekucja

    I ja jako dziecko to musialam ogladac,a dlaczego bo chodzilismy po mame do stoczni a tendy wiodla droga na Pohulanke(nie.Stolzenberg potem Pohulanka krotko Wysoka Gora a teraz Chelm) Egzekucja byla na placu na przeciwko kosciola Chrystusa Krola. Wtedy wozono ludzi ciezarowymi samochodami do domu po pracy i chca niechcac tam wszystkim kazano sie zatrzymac.

    • 7 1

  • gdyby rzexnie miały szklane ściany (3)

    straszne to były czsy , ale tylko człowiek jest w stanie wymyśleć takie rzeczy tylko człowiek zabija dla korzysci dla interesu . PODZIELAM OPINIĘ JAK MOżNA ZE SPOKOJEM DUCHA MIESZKAĆ NA TERENIOE GDZIE DOKONYWANO ZBROIDNI nawet takiej jak mordowanie zwierzat , co głupstwa gadam ? drodzy państwo gdyby rzeźnie miały szklane ściany to wszyscy bylibyśmy wegetarianami a ! tak jak łatwo zamordowac zwierzę żeby je zeżreć tak łatwo zamordować człowieka

    • 3 10

    • Czasy to są straszne i teraz.

      Chyba każde uśmiercanie na masową i przemysłową skalę jest ohydne.
      Dlatego ubojnie nie mają szklanych ścian. Mnie zawsze "rozwalają" obrazki uśmiechniętych świnek, kurczaków i krówek widniejących czasem na produktach mięsnych. To jest dopiero potworne, heh.

      • 4 2

    • Tak, głupstwa gadasz. Nie porównujmy zbrodniczego zamachu człowieka na drugiego człowieka do zabijania zwierzęcia dla mięsa. Pomiędzy gatunkami w przyrodzie nie ma równości - wilk zawsze będzie polował na zająca, lew czasem nawet upoluje człowieka. Ten, kto zdoła zwyciężyć czy uciec, przeżyje, ten kto nie zdoła, może zostać zjedzony. TAK, relacje międzygatunkowe opierają się na kłach, pazurach i prawie silniejszego. Człowiek jest wszystkożerny, a mięso jest bardzo ważnym składnikiem jego diety, tyle że nie potrzebuje potężnych kłów i pazurów, bo ma zdolność wynajdywania różnych narzędzi, także narzędzi do zabijania zwierząt (polowania, chwytania w sidła, itd). Co więcej, człowiek OD ZAWSZE zabijał zwierzęta dla jedzenia i skór/futer - pierwsze społeczności to były plemiona myśliwych i zbieraczy. Można wręcz powiedzieć, że to jedzenie mięsa oraz wykorzystywanie zwierząt do pracy (siła pociągowa, pozyskiwanie nabiału) stworzyło podstawy kultury i cywilizacji ludzkiej. Może Ci się to nie podobać, masz prawo żyć bez mięsa, a nawet mleka i jajek, jeżeli ich pozyskiwanie również uważasz za niedopuszczalne - ale nie mów, że wszyscy co myślą i działają inaczej popełniają zbrodnię, bo to nieprawda. To raczej wasze wegetariańsko-wegańskie podejście jest anomalią na tle historii Ludzkości, a nie podejście osób akceptujących jedzenie mięsa i korzystanie z pracy zwierząt. Czy Ci się to podoba, czy nie, jest coś takiego jak ŁAŃCUCH pokarmowy i człowiek znajduje się na górze takowego (nie na szczycie, bo krokodyl, lew czy tygrys też może zjeść człowieka i wtedy to człowiek będzie niżej).

      Tym, o co należy walczyć, jest DOBROSTAN zwierząt, a nie ich "prawa". Powinno się minimalizować cierpienia zwierząt hodowlanych, troszczyć się o zwierzęta domowe, nie zabijać bez potrzeby. Jestem przeciwny polowaniom "dla sportu" (zabijanie bez potrzeby), korridy (męczenie i zabijanie dla sportu), znęcaniu się nad zwierzętami "dla zabawy" przez zwyrodnialców i ubojowi rytualnemu w stylu muzułmańskim lub żydowskim (niepotrzebne zadawanie dodatkowych cierpień poprzez zakaz ogłuszania zwierząt). Natomiast człowiek był, jest i będzie istotą wszystkożerną, a więc także MIĘSOŻERNĄ.

      • 2 0

    • gdyby rzeżnie miały szklane ściany

      No cóż ,jak wynika z Twojego opisu to bys wolał ,ażeby zamiast uboju zwierząt wprowadzono ubój ludzi. Twoje myslenie nie ma nic wspólnego z człowieczeństwem ,bo chyba wolałbyś ażeby za zabicie zwierzęcia lepiej zabić człowieka .No cóż są ludzie i mordercy.

      • 1 0

  • (4)

    Wygląda na to, że powieszeni zbrodniarze nie spadali z dużej wysokości tak jak na szubienicach z zapadnią i nie ponosili natychmiastowej śmierci poprzez rozerwanie rdzenia kręgowego, lecz konali kilka minut dusząc się w czasie zwisania. Jeśli się mylę, to proszę o sprostowanie.

    • 11 1

    • i co z tego .................

      ile osob zakatowali w powolny sposob ???

      • 4 0

    • (2)

      To prawda - w prl-u wykonywano karę śmierci przez powieszenie w tzw. "niskim zrzucie" (ang. Short drop), które jest bardziej bolesne, niż "wysoki zrzut". W anglii powieszenie następowało przez "wysoki zrzut" (ang. High drop), gdzie dochodziło do przerwania rdzenia kręgowego i praktycznie natychmiastowej śmierci. Oglądałem niedawno nagrania z egzekucji niemieckich zbrodniarzy hitlerowskich w więzieniu w landsbergu i powieszeni w "wysokim zrzucie" w ogóle się nie szamotali, nie dygotali, nie cierpieli - przerwanie rdzenia jest natychmiastowe, utrata przytomności i śmierć - również.

      inna sprawa, że tacy zbrodniarze nie zasłużyli na szczególnie litościwe traktowanie. Nie jestem zwolennikiem tortur, ale też nie uważam, aby należało się specjalnie troszczyć o to, aby zmarli szybko i bezboleśnie.
      przy okazji, wielkiego zbrodniarza niemieckiego amona goetha wieszano kilka razy - raz zerwał się sznur, drugim razem okazał się za długi, itd, dopiero za którymś udało się go powiesić. Nie ma dziś pewności, że nie było to celowe działanie.

      • 2 0

      • Coś źle działa ta automatyczna korekta. Wstawia wielką literę po kropce kończącej skrót, tak jak w przypadku "ang.", np. (ang. high drop) - nie powinno to mieć miejsca. Nie jestem również pewien, czy to ja napisałem słowo "Anglia" przez małe "a", czy korekta tak zmieniła.

        • 0 0

      • fakt

        że nie zasłużyli na litość. Dziwię się, że dla takich zwyrodnialców nie przywrócono po wojnie np. nabijania na pal. Szubienica to zbytek łaski dla ludzkich śmieci.

        • 0 0

  • dziwie sie ze tylko pare czlonkow Waffen SS powieszono

    powinno sie wszyskich co do jednego ,bez procesu -tam nie bylo niewiniatek

    • 9 2

  • Jenny Wanda Barkmann tak wygladala juz po fakcie

    https://en.wikipedia.org/wiki/Jenny-Wanda_Barkmann#/media/File:Biskupia_Gorka_executions_-_17_-_Barkmann.jpg

    • 1 1

  • ciekawa konstrukcja szubienicy - podwójna w lustrzanym odbiciu

    ma jakąś nazwę? Dubler, dublet?

    • 2 1

  • My Polacy (1)

    Jak to sie stalo ze na lawie oskarzonych bylo tylu Polakow ? Bardzo prosto , dac nam troche wladzy nad wspolbracmi i potrafimy byc przskur..v..ysynami .

    • 9 2

    • należy uściślić, nie ma czegoś takiego jak Polacy

      jest to wymysł, nazwa umowna przydzielona jednostce administracyjnej
      założonej przez Watykan i Rosję w 1945r.

      Wiele rzeczy staje się jasne jeśli nie popełniamy tego błędu.

      • 1 1

  • niby tamte czasy... (2)

    mają być przestrogą dla kolejnych pokoleń (kto tak mówi jest prześmiewcą)... tak. dopóki ktoś nas nie przeprogramuje. i niech przestrogą będzie "nasza" postawa wobec "nowych innych" - pomijam fakt, czy powinniśmy czy nie, weźmy tylko pod uwagę "naszą" postawę do innych (chęć zemsty, chęć wypędzenia, chęć kopnięcia najlepiej w głowę). każde podwórko zbroczone jest krwią bliźnich i każda granica powstała na cierpieniu brata i siostry (jesteśmy z tej samej gliny - i nie trzeba wierzyć). jesteśmy po tej samej stronie czy tego chcemy czy nie... nie nasyłajmy brata na brata, nie dajmy się manipulować.

    • 4 4

    • Ale masz fazę! (1)

      A jednak zbrodniarz pozostaje zbrodniarzem a ofiara ofiarą.
      My mamy obowiązek i prawo o tym pamiętać.

      • 3 4

      • nie wymyślaj teorii sprzecznych z praktyką

        poza tym przypominam ci, że twoje miejsce jest pod stołem,
        pamiętaj o tym

        • 2 2

  • Dajcie spokój!

    większość Niemców urodzona jest po wojnie, więc nie ma tam "oryginalnych" nazistów w większości. Ale nawet ci żyjący nie są już nazistami. Pewnie jest parę tysięcy pacanów jak w każdym państwie...
    Żaden Niemiec wysokiej rangi i zwykły obywatel nie planuje ataku na jakiekolwiek państwo. Po prostu - z Zachodu nam nic nie grozi, więc po co wypisujecie jakieś idiotyzmy?

    • 0 8

  • Takie PUBLICZNE egzekucje zwyrodniałych zbrodniarzy musiały mieć żaden inny skutek jak tylko bardzo dobry, edukacyjny i pozytywny moralnie wpływ na ludzi, którzy to obserwowali. Dzisiaj żyjemy niestety w czasach wykastrowanych, w czasach fałszywego humanitaryzmu, który działa przeciwko praworządnemu obywatelowi.

    • 9 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Katalog.trojmiasto.pl - Muzea

Sprawdź się

Sprawdź się

Od jakiego wyrazu utworzono nazwę Brzeźno?

 

Najczęściej czytane