- 1 Kłótnie na ulicach trwają od ponad 90 lat (12 opinii)
- 2 Weterani i przedszkolaki w jednym domu w Królewskiej Dolinie (48 opinii)
- 3 Jak król uciekł z Gdańska rybacką łódką (57 opinii)
- 4 Gdynia wita transatlantyk Sobieski (38 opinii)
- 5 Kapliczki - folklor w miejskim krajobrazie (146 opinii)
Monarcha czy(li) stary wałkoń?
Tradycja obrażania rządzących jest znacznie starsza niż potyczki słowne bezdomnego Huberta H. ze śp. prezydentem Lechem Kaczyńskim, czy kibiców piłkarskich z premierem Donaldem Tuskiem. Od twierdzy za nazwanie cesarza Wilhelma II hulaką i włóczęgą stróża Luckę uratował jedynie bystry adwokat.
Początek grudnia 1898 r. był tak ciepły, że ludzie na ulicach wciąż jeszcze nosili jesienne palta, zaś w koszarach na Biskupiej Górce wojsko wzięło się za porządki. Gdy jedni szorowali na dziedzińcu koszarowym stoły i krzesła, inni przy pompie czyścili swoje kurtki z drelichu. Wszyscy śmiali się przy tym i żartowali, więc pewno jedyną niezbyt z tego wszystkiego zadowoloną osobą był dozorca koszarowy Lucka. Przez pewien czas krążył po placu z założonymi do tyłu rękoma i mruczał coś pod nosem, w końcu jednak nie wytrzymał. Podszedł do tych przy pompie.
- Tylko wy mnie dziedzińca nie pobrudźcie... - powiedział, a tamci wybuchnęli gromkim śmiechem.
- Co ten stary gada! - rzekł do kolegów jeden z tych, którzy śmiali się najgłośniej. - Może dywany lepiej tutaj rozłóż! - rzucił w stronę dozorcy i żołnierze znowu zarechotali.
Lucka nie wytrzymał. - Wiecie co? Śmiejecie się jak monarcha - rzekł czerwony ze złości. - Monarcha jest jak hulaka i zapity włóczęga!
Tamci znowu zaczęli się śmiać, Lucka odwrócił się więc, odszedł parę kroków i znowu zawrócił.
- Monarcha u nas też taki... hultaj - oświadczył.
- To nie przystoi tak o najjaśniejszym panu mówić... - odrzekł któryś z żołnierzy, ale dozorca już nie słuchał. Odwrócił się i odszedł.
Całe to zdarzenie było zaledwie drobnym epizodem w życiu żołnierzy, pełniących służbę w koszarach na Biskupiej Górce. Nikomu nie mógł on wyjść na korzyść, więc pewno rychło poszedłby w niepamięć, gdyby nie jeden z obecnych wtedy na koszarowym dziedzińcu żołnierzy. Miał on jakieś tam pojęcie o prawie i wiedział, że ten, kto źle wypowiada się o monarchach, a zwłaszcza o miłościwie panującym cesarzu, podlega karze. Wystarczy tylko złożyć stosowne doniesienie.
Żołnierz dozorcy chyba zbytnio nie lubił, bo nie zastanawiał się długo. Złożył doniesienie i tym sposobem Lucka otrzymał pewnego razu wezwanie do sądu. Z ogólnie sformułowanego zarzutu wynikało, że prokuratura oskarżała go o obrazę majestatu.
Lucka zbyt lotnego umysłu nie miał, ale szczęście mu sprzyjało. Los przydzielił mu na obrońcę adwokata o odpowiednio lotnym umyśle. Mecenas Bielewicz wiedział, jak wybawić swego klienta z niezręcznej sytuacji.
- Sprawa, panie Lucka, jest do wygrania - pocieszał przestraszonego dozorcę. - Sąd uniewinni chyba pana, musisz pan jednak podczas procesu jak najmniej mówić.
- Aha. Nie mam mówić - Lucka pokiwał głową
- Mówić proszę tylko jak zapytają.
- Aha. Tylko jak zapytają...
- Jak zapytają czy przyznajesz się pan do winy, to proszę stanowczo zaprzeczyć.
- Aha. Zaprzeczyć...
- W najgorszym wypadku poprosisz pan o łagodny wymiar kary...
- Aha. Prosić o łagodny wymiar kary...
- W przypadku waszej, panie Lucka sprawy, będzie to co najwyżej kilka dni twierdzy...
- Aha. Co najwyżej kilka dni twierdzy...
- Zrozumiał mnie pan, panie Lucka? - zapytał dla pewności Bielewicz.
- Zrozumiałem. Co najwyżej kilka dni twierdzy... - Lucka pokiwał głową.
Lucka sądzony był przez gdańską I Izbę Karną w dniu 2 maja 1899 r. Powołując się na zeznania denuncjatora prokurator dowodził, że słowa, które oskarżony wypowiedział na placu koszarowym w dniu 3 grudnia 1898 r. odnosiły się do cesarza Niemiec Wilhelma II.
- Uważam, że oskarżony dopuścił się świadomej obrazy majestatu - zakończył dłuższe wystąpienie. - Dlatego domagam się kary sześciu miesięcy więzienia oraz utraty praw honorowych na rok czasu.
- Kolega się myli. Nie było żadnej obrazy cesarskiego majestatu - zaoponował obrońca Bielewicz. - Mówiąc o "monarchach" oskarżony nie miał bynajmniej na myśli cesarza...
- Kolega chyba żartuje - prokurator przerwał mu z ironią. - Cesarz Wilhelm jest monarchą, więc obelga jego dotyczyła.
- Szanowny kolega się myli. Jestem w stanie dowieść, że w niektórych rejonach Niemiec określenie "monarcha" używane jest w znaczeniu wypowiedzianym przez oskarżonego.
- Jestem ciekaw jak kolega chce tego dowieść?
- To proste. Ja też mam swojego świadka - obrońca uśmiechnął się tajemniczo i na jego wniosek powołano nowego świadka.
Na salę rozpraw wszedł schludnie ubrany mężczyzna w średnim wieku.
- Zechce pan powiedzieć sądowi, z jakiej prowincji Rzeszy pan pochodzi - poprosił Bielewicz.
- Pochodzę z prowincji Szlezwik-Holsztyn.
- W jakim znaczeniu jest tam używane słowo "monarcha"?
- Wyraz ten ma u nas szereg znaczeń, ale w mowie potocznej oznacza najczęściej starego wałkonia... - odrzekł tamten i nawet przewodniczący sądu nie mógł powstrzymać się przed uśmiechem.
- Bardzo panu dziękuję. Nie mam więcej pytań. To, co świadek zeznał, wystarczy by dowieść, że oskarżony daleki był od zamiaru obrazy majestatu... - odparł Bielewicz i postawił wniosek o wyrok uniewinniający.
- Nie tak szybko, panie kolego... - zaoponował prokurator. - Żołnierz, który miał okazję być świadkiem popisu oratorskiego pana Lucka zeznał, że wyraźnie mówił on o miłościwie nam panującym cesarzu. Może więc lepiej będzie zapytać oskarżonego o to, co chciał wtedy powiedzieć?
- Nie mogę mówić za wiele... - wyszeptał Lucka.
- Musi oskarżony zeznawać, jeśli sąd tego zażąda...
- Aha. Muszę zaprzeczyć...
- Czemu oskarżony zaprzecza?
- Ja o łagodny wyrok proszę...
- O jaki wyrok oskarżony prosi? - zapytał zdziwiony przewodniczący.
- Co najwyżej o kilka dni twierdzy...
- Oskarżony przyznaje się więc do winy? - nawet prokurator osłupiał.
Lucka zgłupiał kompletnie. Nie wiedział, co odpowiedzieć, prokurator ponowił więc wniosek o karę sześciu miesięcy więzienia. Na szczęście przewodniczący sądu był innego zdania.
- Na podstawie tego, co zdążyłem zauważyć - zaczął - stwierdzam, że oskarżonemu obcy jest jednak nikczemny sposób myślenia. Dlatego uwalniam dozorcę Lucka od zarzutu świadomej obrazy cesarskiego majestatu...
Chciał już zamknąć posiedzenie, ale na koniec zwrócił się jeszcze do oskarżonego.
- A tak między nami, panie Lucka... Dam panu jedną radę. Lepiej, jeśli na przyszłość będzie pan trzymał język na wodzy.
O autorze
Paweł Pizuński
- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.
Opinie (11) 2 zablokowane
-
2011-07-25 18:27
wałkoń !
- 2 1
-
2011-07-25 19:22
wałkoń = monarcha (1)
to jak powiedzieć o ex premierze?
- 7 9
-
2011-07-25 20:29
badzmy sprawiedliwi
do obecnego pasuje jak ulal - walkon
latawiec warszsawa-gdansk itp
do pierwszego w kolejnosci ex juz nie - wiele mozna o nim powiedziec, ale nie, ze walkon :)- 10 2
-
2011-07-25 21:23
czekam na II tom
Z niecierpliwością czekam na wydanie II tomu :)
- 5 1
-
2011-07-25 22:19
o naszym obecnym władcy też mozna powiedzieć monarcha po szlezwidzku :D
- 7 2
-
2011-07-25 22:46
Jak by na tym zdjeciu poprawic nieco
wasy potem zdjac ta paskudna czape i uczesac z rozdzialkiem to mamy wypisz wymaluj Hitlera. Bo oczy i ksztalt buzi jak u Adolfa.
- 6 2
-
2011-07-25 23:09
TO JAK POWIEDZIEC O PREMIERZE OD PILECZKI KOPANEJ TEN KTORY MA TOLE .. :)
- 6 2
-
2011-07-26 06:28
A jak nazywac śmierdzącego lenia który gra w gałe ?
I myśli tylko o karierze w uni lub na innym dobrze płatnym stołku a dla którego Polskośc to nienormalnośc?
- 7 2
-
2011-07-26 10:17
Swoją drogą lektura super.
Dziękuję autorowi i tłumaczowi.- 2 1
-
2011-07-26 19:08
kjop
brawo sędzia - czy dziś są tacy?
- 4 0
-
2024-04-02 18:13
to do czego porównać obecnego prezydenta RP ?
- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.