• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Legendarny komandor: atakował Bismarcka, ciął w tartaku

Michał Lipka
28 września 2017 (artykuł sprzed 6 lat) 
Komandor Eugeniusz Pławski na mostku ORP Piorun. Komandor Eugeniusz Pławski na mostku ORP Piorun.

Był jednym z najsłynniejszych oficerów polskiej floty. Jego droga do służby pod biało-czerwoną banderą śmiało mogłaby posłużyć za scenariusz dla filmu przygodowego. Dowodził niszczycielem ORP Piorun i pierwszym polskim krążownikiem ORP Dragon. Mowa o komandorze Eugeniuszu Pławskim.



Eugeniusz Pławski przyszedł na świat 26 marca 1895 w Noworosyjsku. Z mundurem miał styczność od najmłodszych lat, gdyż jego ojciec Aleksander służył w wojsku rosyjskim (dosłużył się stopnia generała brygady).

Rodzice wychowywali przyszłego komandora w duchu patriotycznym dbając o to, by nieustannie pamiętał, że jest Polakiem. W jednym przypadku, jak po latach wspominał komandor, mogło to się skończyć źle dla całej rodziny Pławskich.

Gdy Eugeniusz był młodym chłopcem, na wizytację szwadronu, którym dowodził jego ojciec, przyjechał carski generał. Po skończonej inspekcji, już w mniej formalnej atmosferze, generał wziął małego Pławskiego na kolana i stwierdził, że będzie z niego dobry, dziarski Rosjanin. Ten niewiele myśląc zeskoczył na ziemię, po czym wykrzyczał generałowi w twarz, że nie jest Rosjaninem a Polakiem. Generał szybko opuścił dom Pławskich, a niedługo potem Aleksander otrzymał rozkaz przenoszący go na stanowisko komendanta jednego z najdalej położonych, niewielkich garnizonów znajdującego się przy granicy Mandżurii i Primorskiego Kraju.

Biorąc pod uwagę wojskowe tradycje rodzinne nie może dziwić dalsza droga edukacji, jaką wybrał Pławski - wstąpił do Korpusu Kadetów w Petersburgu. Po jego ukończeniu, w roku 1914 r., otrzymał stopień miczmana (porucznika marynarki).

Początkowy okres właśnie zaczynającej się wojny był dla młodego porucznika pełen wrażeń. Zaokrętowany na niszczycielu Derzkij brał udział w walkach w niemieckimi krążownikami GoebenBreslau. Podczas kolejnej bitwy, tym razem już z jednym z tureckich krążowników, Pławski został poważnie ranny w głowę i kilka miesięcy musiał spędzić na rekonwalescencji w szpitalu, z którego wyszedł na początku 1916 r.

ORP Piorun, polski niszczyciel, który brał udział w skutecznym pościgu i zatopieniu niemieckiego pancernika "Bismarck". ORP Piorun, polski niszczyciel, który brał udział w skutecznym pościgu i zatopieniu niemieckiego pancernika "Bismarck".
Choć dalsza kariera morska stała przed Pławskim otworem, to pod koniec sierpnia 1916 roku podjął decyzję o wstąpieniu w szeregi lotnictwa morskiego. Swą decyzje po latach tłumaczył następująco: "wmówiłem sobie, że wojna na morzu zaczyna być monotonna i że tylko w powietrzu są jeszcze możliwości do wyczynów i przygód".

Taką postawę można tłumaczyć młodym wiekiem (21 lat) naszego bohatera, tym bardziej, że ówczesne lotnictwo nie należało do najbezpieczniejszych. Mimo to nasz bohater swój pierwszy samodzielny lot odbył po zaledwie... 2 godzinach i 15 minutach lotów z instruktorem. Opatrzność widać jednak czuwała nad Pławskim, gdyż zakończył się on szczęśliwie.

Po zdaniu końcowych egzaminów Pławski rozpoczął służbę w lotnictwie morskim biorąc udział w kilku akcjach bojowych m. in. ze statku Aleksander II. Swą przygodę z lataniem zakończył w kwietniu 1917 r. na skutek błędu mechaników. Na skutek ich niedopatrzenia w czasie lotu pojawiły się problemy ze sterowaniem i Pławski ledwo się uratował awaryjnie wodując.

Po tej przygodzie zdecydował się wrócić do służby na okrętach i 8 kwietnia 1917 roku zameldował się na pokładzie kontrtorpedowca Gniewnyj. Wkrótce na swej drodze ponownie spotkał krążownik Breslau i tym razem to Rosjanie byli górą w potyczce.

Mniej więcej w tym samym czasie Pławski wstąpił do Związku Wojskowych Polaków w Odessie.

Niebawem Rosja miała stać się teatrem dramatycznych wydarzeń: rewolucja, wojna domowa, wycofanie się z wojny.

Nie ominęły one również i Pławskiego, który w owym czasie dowodził już kontrtorpedowcem Zorkij. Cudem udało mu się ocaleć z rzezi oficerów, jaką urządzili komuniści.

Dowodzony przez niego okręt wszedł w skład Floty Czarnomorskiej. Gdy jednak Sewastopol dostał się w ręce Niemców, Pławski został aresztowany. Ponownie dała o sobie znać jego szczęśliwa gwiazda - po rozmowie z dowódcą frontu krymskiego, generałem von Kosch, opuścił więzienie (jak się okazało generał znał się z ojcem Pławskiego). Po zwolnieniu pojechał do Łucka, gdzie jego ojciec był dowódcą garnizonu.

Eugeniusz Pławski był pierwszym polskim dowódcą krążownika "Dragon". Eugeniusz Pławski był pierwszym polskim dowódcą krążownika "Dragon".
Po odzyskaniu niepodległości przez Polskę, obaj zdecydowali o wyjeździe do kraju. Generał Pławski miał do wykonania misję, otrzymał listy od atamana ukraińskiego Skoropadskiego do marszałka Józefa Piłsudskiego.

Po przybyciu do Polski Eugeniusz Pławski wstąpił w szeregi odradzającej się Polskiej Marynarki Wojennej. Pierwszym jego przydziałem była Flotylla Wiślana w Modlinie, a następnie stanowisko oficera operacyjnego w Batalionie Morskim. To wraz z nim zdobywał Pomorze, a 10 lutego 1920 roku dowodził pocztem, który podnosił nad wybrzeżem Bałtyku biało-czerwoną banderę (samą banderę podniósł starszy marynarz Florian Napierała). Potem Pławski był komendantem portu wojennego w Pucku, a następnie przeniesiono go do rezerwy.

Do czynnej służby Pławski powrócił w 1924 r. Skierowany do służby na okrętach, dowodził kolejno OORP Czajka, KrakowiakGenerał Haller. Okres jego dowództwa został jednak przerwany - w 1925 r. Pławskiego skierowano na roczny kurs do Tulonu, gdzie miał się kształcić w Szkole Podwodnego Pływania. Tę edukację przerwał z kolei przewrót majowy i nowy rozkaz wzywający go do natychmiastowego powrotu do Polski, gdzie objął stanowisko Szefa Regulaminów i Wyszkolenia Kierownictwa Marynarki Wojennej. Pławski jednak niezbyt lubił pracę za biurkiem, dlatego niebawem powrócił na morze, dowodząc kolejno obiema polskimi kanonierkami.

Dalsza kariera morska, przynajmniej na tym etapie, wiązała Pławskiego z okrętami podwodnymi - ponownie skierowany do Francji w latach 1928 - 1930 początkowo był kierownikiem polskiej szkoły podwodnego pływania, a następnie nadzorował budowę i odbiór pierwszych polskich okrętów podwodnych.

W 1931 roku otrzymał awans na stopień komandora podporucznika i otrzymał dowództwo ORP Żbik. Przez cztery lata dowodził dywizjonem okrętów podwodnych, a w roku 1936, już jako komandor porucznik, zameldował się do służby lądowej na - jak sam wspomina - ORP Fotel, czyli jako szef Broni Podwodnej w Kierownictwie Marynarki Wojennej.

Jako specjalista do spraw morskich tuż przed wybuchem II wojny światowej wszedł w skład delegacji, która we Francji starała się uzyskać pomoc wojskową. Na bezproduktywnych negocjacjach upłynął czas aż do wybuchu wojny. Pławski starał się zorganizować pomoc dla walczącej Polski, ale mimo ogromnych wysiłków w połowie września udało mu się zebrać dwa statki z uzbrojeniem. Na wszelką pomoc było już za późno.

Niedługo po tym Pławski został wyznaczony na stanowisko dowódcy niszczyciela Ouragan. Nie był to jednak powód do dumy. Jak wspominał sam Pławski:

"Dziesięć lat temu [czyli w roku 1930] zostałem zaproszony na herbatę na Ouragana wraz z żoną. Niestety, o ile tamten Ouragan, dawał wspaniałe świadectwo postępu techniki francuskich arsenałów i był dumą Francji, o tyle ten, na pokładzie którego znalazłem się jako dowódca, wyglądał bardzo, ale to bardzo żałośnie".
Kapitulacja Francji zastała okręt podczas remontu. W dużym pospiechu załadowano więc na pokład wszystkie możliwe i dostępne części i skierowano jednostkę do Anglii. Pławski był załamany tą sytuacją, gdy - jak sam wspomina niczym "piorun z nieba" - dotarła do niego wiadomość, że wyznaczony został na stanowisko nowoczesnego niszczyciela, któremu nadano nazwę ORP Piorun.

Dla Pławskiego oprócz samej nominacji dużym zaskoczeniem było uzbrojenie okrętu, w skład którego obok nowoczesnej artylerii weszły... pałasze. Zdziwionemu dowódcy sytuację wyjaśnił brytyjski oficer łącznikowy, który stwierdził, że jest to standardowe wyposażenie na brytyjskich okrętach. Pławski na wszelki wypadek sprawdził, czy na pokładzie nie ma halabard i lanc, po czym już na poważnie zabrał się za przygotowywanie okrętu do służby.

Bez wątpienia najsłynniejszym dokonaniem Pławskiego i dowodzonego przez niego okrętu była akcja przeciwko niemieckiemu pancernikowi Bismarck. Pisaliśmy o niej szczegółowo w artykule Największy sukces polskiego okrętu wojennego. Przykre jest natomiast to, że po samej akcji na pokładzie Pioruna zjawiła się komisja z Kierownictwa Marynarki Wojennej, która sprawdzała doniesienie jednego z polskich oficerów, jakoby podczas operacji Pławski nie wykonał ataku torpedowego. Brytyjczycy jednak docenili zachowanie polskiego okrętu i jego dowódcy: otrzymał on bowiem Distinguished Service Cross, który jest trzecim najwyższym angielskim odznaczeniem za odwagę w działaniach na morzu.

Kolejne miesiące upłynęły Pławskiemu głównie na służbie konwojowej, gdy rozkazem admirała Świrskiego skierowany został jako attaché do Szwecji. 3 maja 1942 roku Eugeniusz Pławski otrzymał awans na stopień komandora, a już rok później spełniło się jedno z jego największych marzeń: wyznaczony został na dowódcę pierwszego w historii polskiego krążownika ORP Dragon.

Ostatnie lata wojny komandor Pławski spędził na stanowiskach szefa sztabu Kierownictwa Marynarki Wojennej i inspektora wyszkolenia.

Grób komandora Pławskiego, jego żony i szwagierki na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni. Grób komandora Pławskiego, jego żony i szwagierki na Cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni.
Po zakończeniu wojny Pławski zdecydował się na wyjazd z rodziną do Kanady. W wieku blisko 53 lat musiał zacząć życie niemalże od nowa - by zapewnić byt swojej rodzinie wraz z innym oficerem marynarki komandorem Namieśniowskim pracował w tartaku, kopał rowy, później prowadził audycje radiowe dla Polonii.

Ponieważ stan zdrowia komandora nieustannie się pogarszał, zmuszony został, by poddać się operacji, po której nie mógł już wrócić do pracy fizycznej. W urzędzie pracy los po raz kolejny się do niego uśmiechnął, spotkał tam bowiem byłych oficerów kanadyjskiej marynarki wojennej. Dzięki nim podpisał kontrakt z Kanadyjską Królewską Policją Konną: oficjalnie jako tłumacz (znał pięć języków), nieoficjalnie jako pracownik wywiadu.

Eugeniusz Pławski zmarł 22 maja 1972 roku w Vancouver. Dzięki staraniom jego syna prochy komandora spoczęły na cmentarzu Marynarki Wojennej w Gdyni 16 czerwca 2004 r.

Opinie (40) 3 zablokowane

  • Miczman

    Należy się pewne sprostowanie: miczman to nie porucznik. To już nie chorąży, a jeszcze nie podporucznik. Stopień ten nie występował nigdy w Polskiej Marynarce Wojennej...

    • 2 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7

20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

W którym wieku miał miejsce tzw. "złoty okres" Gdańska?

 

Najczęściej czytane