• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Kradzież "po znajomości"

Paweł Pizuński
16 sierpnia 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 

Już prawie sto lat temu okradziony mieszkaniec Gdańska wiedział, że z prawdziwym problemem lepiej zwrócić się do znajomego policjanta osobiście, niż przedzierać się przez zbiurokratyzowaną procedurę oficjalnego zgłoszenia kradzieży.



Lesky wrócił do domu późno. Zegar wskazywał siedemnastą trzydzieści. Swojej żony Lesky nie zastał, bo wyszła do znajomej z sąsiedniej kamienicy. Poczuł się zmęczony, rozłożył się więc na tapczanie i nawet nie zauważył, kiedy zasnął.

Z drzemki wyrwał go dzwonek do drzwi. Był tak gwałtowny i nachalny, że od razu poderwał się z miejsca. Wzburzony otworzył drzwi. Na progu stał wachmistrz straży sądowej Kolecki, znajomy Lesky'ego z sąsiedniej kamienicy.

- Okradli mnie! - zakomunikował zdenerwowany.
- Czemu do mnie z tym przychodzisz?! - rzucił Lesky ze złością. - Idź na komisariat!
- Tam nic nie zrobią. Zanim wypiszą te papiery... Może pan komisarz coś poradzi? Co mam robić?! - Kolecki minę miał taką, jakby kataklizm zmiótł mu dom z powierzchni ziemi.

Lesky spojrzał na niego litościwie.
- Kiedy cię okradli?
- Jak byłem na spacerze. Wyszedłem na jakąś godzinkę. Przejść się chciałem - Koleckiemu trzęsły się ręce.
- Kiedy to się stało? - przerwał mu Lesky.
- Jakąś godzinę temu.
- Co zginęło?
- Zegar, kilka drobiazgów i papiery pożyczki wojennej...
- Dużo ich było?
- Warte były jakieś 8000 marek.
- Jak weszli do mieszkania?
- Drzwi i okna były nietknięte, przypuszczam więc, że mieli wytrych, albo dorobili klucze...
- Wejdź i zaczekaj chwilę!
- Co pan komisarz zamierza zrobić?
- Dziś mamy czwartek. Pierwszy czwartek grudnia. Mówią, że to szczęśliwy dzień. Sprawdzimy, czy to prawda. - odrzekł Lesky szykując się do wyjścia.
- Gdzie idziemy?
- Zobaczysz... - odrzekł Lesky tajemniczo.

* * *

Kiedy wychodzili dochodziła godz. 19. Szli tak szybko, że do celu dotarli po jakimś kwadransie. Na Dworcu Głównym było pełno ludzi. Obładowani paczkami, walizkami i kuframi przemieszczali się po peronach, tłoczyli się w przejściach i zapełniali poczekalnie. Lesky i Kolecki stanęli na peronie, przy budynku dworca, opodal jednego z okien. Z wnętrza poczekalni czwartej klasy rozchodził się blask kilku lamp.

- Przyjrzyj się uważnie wszystkim w środku - Lesky wskazał oświetlone wnętrze - Rozpoznajesz kogoś?

Kolecki przez dłuższy czas przyglądał się podróżnym w poczekalni, ale trudno było rozpoznać kogoś wśród opatulonych w ciepłe palta osób. Weszli do środka. Na ustawionych rzędami ławkach siedzieli mężczyźni w ciepłych czapkach i kobiety z kolorowymi chustami na głowach. Jedni rozmawiali z sobą, inni drzemali ze zwieszonymi głowami.

- Ten człowiek w kącie sali... - szepnął Kolecki. - Znam go. To Alojzy Sarrach. Niedawno pracował u mnie.

Lesky spojrzał we wskazanym kierunku. Na ławie w kącie sali siedział człowiek w średnim wieku w grubej kurtce z watoliny obszytej zwykłym płótnem. Na głowie miał cyklistówkę, a na kolanach tekturową walizkę spiętą paskiem. Udawał, że patrzy w okno, najwyraźniej jednak już ich dostrzegł. Spojrzał ukradkiem w stronę Koleckiego, po czym podniósł się z miejsca i klucząc pomiędzy rozłożonymi na podłodze tobołami ruszył ku wyjściu.

- Dokąd to panie Sarrach... - Lesky zagrodził mu drogę
- Czy my się znamy? - zapytał tamten zmieszany.
- Oczywiście Sarrach. Na końcu świata byłbym cię poznał - odezwał się Kolecki.
- A! To pan, panie Kolecki! Co pan tutaj robi? - Sarrach udawał zdziwionego.
- Wyobraź sobie, że ktoś mnie dzisiaj okradł - Kolecki spojrzał na niego z półuśmiechem. - Coś mi się zdaje, że to twoja sprawka!
- Żartuje pan sobie chyba! - Sarrach zaśmiał się, ale do śmiechu raczej mu nie było.

Sposępniał, obejrzał się za siebie i Lesky podążył tropem jego wzroku. Dostrzegł przemykającego ku wyjściu człowieka lat około trzydziestu. Miał na sobie płaszcz i spodnie przerobione z żołnierskiego munduru. Chyba tylko brązowa czapka nie pochodziła z demobilu. Gdy był już blisko wyjścia, przyspieszył nagle, ale Lesky zdążył złapać go za mankiet płaszcza. Tamten szarpnął się gwałtownie i uwolnił na chwilę, ale daleko nie uciekł. Ugrzązł wśród ludzi tłoczących się przy wyjściu.

- Śpieszysz się dokądś? - zatrzymał go Lesky.
- Czego pan chce ode mnie?
- Jak się nazywasz?
- Nie ma pan prawa mnie zatrzymać!
- Mam, jestem z policji...
- Nie zrobiłem niczego złego.
- To się jeszcze okaże. Dokumenty proszę!

Zdenerwowany zaczął grzebać po kieszeniach, by w końcu wyjąć z płaszcza poplamiony i pogięty paszport. Podał go Leskyemu, a tymczasem dookoła nich zaczęli już gromadzić się ludzie.

- Maks Pampecki - odczytał Lesky. - Znacie się? - rzucił w stronę Sarracha.
- W żadnym wypadku! - odparł tamten bez namysłu.
- W takim razie muszę was zatrzymać.
- Za co?
- Za kradzież...
- My nic nikomu nie skradliśmy.
- Czyżby? To ty włamałeś się do mojego mieszkania! - odezwał się Kolecki.
- Nigdy czegoś takiego bym nie zrobił. Zna mnie pan przecież...
- No właśnie. Znam cię i dlatego sądzę, że włamałeś się do mojego mieszkania.
- Kiedy? - zapytał Sarrach ze złością.
- Dzisiaj po południu.

Grupa ludzi wokół nich gęstniała z każdą chwilą, wyszli więc z poczekalni na peron. Zarówno Sarrach, jak i Pampecki długo wypierali się kradzieży i Lesky zagroził w końcu, że zabierze ich na posterunek. Wtedy Sarrach przyznał się. Oświadczył, że istotnie włamał się do mieszkania Koleckiego, u którego pracował latem przez kilka dni. Zaczął prosić, by go nie aresztowano, przyrzekł nawet, że nazajutrz zwróci łup. Lesky odmówił.

- Dlaczego? - zdziwił się Kolecki.
- Pierwszy powód jest taki, że skoro Sarrach nie może teraz zwrócić skradzionych rzeczy, to znaczy, że kryje jakichś wspólników. Przypuszczam, że tamci dawno już zdążyli się ulotnić.
- A drugi powód? - zapytał Sarrach z rezygnacją.
- To proste. Przecież obaj jesteście złodziejami, a kradzieży tolerować nie można. To wbrew wszelkim prawom.

* * *

Robotnik Alojzy Sarrach i ślusarz Max Pampecki stanęli przed gdańską Izbą Karną 25 lutego 1920 r. Obaj przyznali się do winy, a Sarrach pokrótce opisał, jak dostał się do mieszkania.

Gdy pracował u Koleckiego udało mu się zdobyć odcisk kluczy, a Pampecki dorobił duplikaty. Później wystarczyło już tylko obserwować zwyczaje gospodarza. Gdy zauważyli, że popołudniami lubi wychodzić na miasto lub na dwugodzinny spacer, postanowili to wykorzystać. Nie spodziewali się, że komuś przyjdzie do głowy ścigać ich na dworcu, w chwili, gdy wywozić będą łup za miasto. Zdołali pozbyć się tylko części skradzionych rzeczy. Twierdzili, że sprzedali je jakimś ludziom, którzy odjechali pociągiem do Kartuz.

- Jacy to byli ludzie? - zapytał przewodniczący składu sędziowskiego.
- Nie wiem... - odpowiedział zarówno Sarrach, jak i Pampecki.
- Jak to oskarżeni nie wiedzą?
- Nie przedstawili się nam przecież. Kupili to, co chcieli i pojechali... - odpowiedzieli obaj, choć wiadomym było, że kłamią.

Wyrok zapadł dość surowy. Obaj dostali dwa lata, z tym że Sarrach wylądował w więzieniu ciężkim, a Pampecki zwykłym. Co do Koleckiego, to odzyskał większość skradzionych przedmiotów, łącznie z bonami pożyczki wojennej.

O autorze

autor

Paweł Pizuński

- historyk, autor m.in. Pocztu Wielkich Mistrzów Krzyżackich i Pierwszego Pitawala Gdańskiego. Opisywane przez niego historie kryminalne pochodzą z gdańskiej prasy z początku XX w.

Opinie (6) 1 zablokowana

  • czasy się zmieniły, ale

    kolesiostwo trwa :)

    • 7 2

  • Bajka

    Jakbym chciał poczytać bajki, to bym do książek zajrzał. Od zawsze było wiadomo, że rządzi ten, kto ma układy, znajomości. W tym wypadku "Ci dobrzy i sprawiedliwi".

    • 7 3

  • No proszę... (1)

    Komisarz Lesky to jednak miał wyczucie i prawdziwego nosa do przestępców. U nas by poszkodowany usłyszał pewnie, że patrol przyjedzie za X minut, a tu - przytomny komisarz i trefnisie złapani.

    • 4 1

    • mniej więcej

      jak komisarz Alex :)

      • 1 0

  • tak sobie mysle

    Lesky = Tusk,
    Sarrah = Kaczynski
    Pampecki = Kaczynski the 2nd
    Kolecki = polskie spoleczenstwo

    • 3 9

  • super niemiecki policjant. Ciekawe co robił Leski w latach 1939 - 1945?

    "łapał" w okupowanej europie wrogów rzeszy?

    • 3 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (1 opinia)

(1 opinia)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Gdzie zabrzmiał pierwszy carillon w Gdańsku?

 

Najczęściej czytane