- 1 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (146 opinii)
- 2 Największe starcie gdańskiej "Gry o tron" (28 opinii)
- 3 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (36 opinii)
- 4 Pozostałości baterii mającej bronić portu (73 opinie)
- 5 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 6 Nietypowa willa prezesa banku nad miastem (55 opinii)
Katastrofa kolejowa, która wstrząsnęła nie tylko Gdańskiem
Był ranek, 18 maja 1939 r. Przez dzisiejszą stację Gdańsk Główny w Wolnym Mieście Gdańsku z prędkością ok. 75 km/h przetoczył się polski pociąg ekspresowy z Warszawy do Gdyni. Nie zatrzymał się, a 300 metrów za stacją wypadł z torów. Pociągiem podróżowało ok. 150 osób. Odkrywamy kulisy największej katastrofy kolejowej w Gdańsku.
Postępująca hitleryzacja życia w Gdańsku i rosnące tam poparcie dla budowy eksterytorialnej autostrady, przecinającej polskie Pomorze, odbiła się też na transporcie kolejowym. Ówczesne władze miasta zabroniły polskim pociągom pasażerskim, jadącym główną magistralą kolejową z głębi Polski do Gdyni lub Helu, zatrzymywać się na stacjach w Gdańsku i Sopocie.
By dotrzeć do Wolnego Miasta koleją, należało wysiąść w Tczewie i przesiąść się lub podróżować wcześniej w wagonach dołączanych do specjalnego pociągu. Wciąż jednak o infrastrukturę kolejową w WMG dbali polscy kolejarze. W tym zakresie mieszkańcy Gdańska mieli największe wątpliwości wobec ówczesnych kolejarzy. Zarzucano im brak profesjonalizmu.
Po godz. 23:29, w środę, 17 maja 1939 r., z Warszawy Zachodniej do Gdyni wyruszył tzw. kurier (nr 605), czyli pociąg ekspresowy. Skład, który do Trójmiasta jechał przez: Mławę, Działdowo, Brodnicę, Laskowice Pomorskie, i był ciągnięty przez parowóz (seria Ok22), składał się z drewnianego wagonu ochrony i prawdopodobnie ok. ośmiu wagonów pasażerskich, tzw. pulmanów. Podobnie jak obecne wagony pasażerskie, do każdego przedziału było wejście z korytarza. Do Tczewa feralny skład musiał przybyć przed godz. 6:00. Odłączono od niego wagony do WM Gdańska, a w ich miejsce podpięto dwa wagony pociągu, który nadjechał z Elbląga. Później - o 6:14 - skład wyruszył w kierunku Gdańska.
Przez śródmieście Gdańska skład - parowóz z ośmioma wagonami pasażerskimi - przejechał między godz 6:30 a 7:00. Minął stację Gdańsk Główny (ówcześnie Danzig Hauptbahnhof) i 300 metrów za nią wypadł z torów . Parowóz obróciło o 180 stopni. Wagony powypadały z torów i przechyliły się. Tory z sosnowym podkładem zostały zniszczone, a ich szyny powyginane. Jeden z wagonów pasażerskich uderzył w semafor.
Ciężko ranni zostali maszynista oraz palacz. Dzień po katastrofie polskie gazety donosiły o śmierci obu mężczyzn w szpitalu. Nic się nie stało 150-200 pasażerom podróżującym feralnym składem. Jedynie kilkanaście osób odniosło drobne kontuzje.
W gazetach codziennych wydawanych niemal w całej Polsce napisano, że brak ofiar wśród pasażerów należy zawdzięczać najnowszej, stalowej konstrukcji wagonów pasażerskich.
Akcja ratownicza i przywracanie ruchu przebiegały sprawnie. Już o godz. 14 w dniu wypadku, dzięki wybudowaniu nowego rozjazdu, magistralą pojechały pociągi w obu kierunkach. Składy omijały miejsce wypadku bocznymi torami. Usuwanie skutków zajęło jednak polskim kolejarzom kilka dni.
Śledztwo w sprawie katastrofy prowadziła ówczesna gdańska policja. Według świadków, za wszelką cenę dążyła do obarczenia winą polskich kolejarzy z załogi pociągu.
Po ekspertyzie sporządzonej przez naukowców z gdańskiej Technische Hochschule, czyli obecnej Politechniki Gdańskiej, za winnego wypadku uznano maszynistę. Tory w miejscu wypadku były według członków komisji przystosowane do jazdy z prędkością tylko 20 km/h, tymczasem po wypadku prędkościomierz w parowozie wskazywał prędkość 78 km/h. Ponadto maszynista miał być pijany.
Tymczasem w Polsce katastrofę uznano za zamach. Wydarzenia z 18 maja 1939 r. miały podważyć zdolność zarządzania liniami przez polskich kolejarzy. Według wielu osób miejsce wypadku było nieprzypadkowe - katastrofa miała miejsce przed budynkiem, w którym swoją siedzibę miały organizacje polonijne, w tym polscy harcerze. Dziś mieści się tu dyrekcja gdańskiego oddziału PKP przy ul. Dyrekcyjnej 2/4 . Do 1 października 1933 swoją siedzibę mieli tam też polscy kolejarze, którzy pod naciskiem i po konfliktach z władzami Gdańska musieli przenieść się do Torunia.
Katastrofa kolejowa z 18 maja 1939 r. wzbudzała ogromne kontrowersje i napięcia wśród polskich mieszkańców Gdańska i całego Pomorza. Pojawiały się kolejne próby wykolejenia polskich pociągów przejeżdżających przez Wolne Miasto. 27 maja 1939 r., nieopodal Biskupiej Górki, nieznana osoba włożyła kostkę brukową w zwrotnicę. Nie zrobiła tego na szczęście precyzyjnie i zwrotnica jednak zmieniła położenie. Nadjeżdżający polski pociąg nie wykoleił się, a bruk, który miał spowodować wypadek został rozłupany na dwie części przez koło lokomotywy.
Opinie (104) 7 zablokowanych
-
2013-04-01 12:30
Wina kolejarzy i wina pilotów, pijany maszynista i pijany generał w samolocie- skąd my to znamy ?
Róznica jest jednak zasadnicza- wtedy w Polsce uznano to za zamach, dzisiaj i premier i prezydent udają, że tam w smoleńsku nic się nie stało- strach ma wielkie OCZY !!!
- 7 13
-
2013-04-01 12:28
największą kolejową katastrofą Trójmiasta i okolic jest SKM i jej prezes!
Może jakieś opracowanie na ten temat Panie Macieju?
- 9 0
-
2013-04-01 11:59
gdynia by night
faszyści nic się nie zmienili po dzień dzisiejszy,to xenofobiczne parchy które nienawidzą POLAKÓW,często bywam w NIEMCZECH i obserwuję to zjawisko po dzień dzisiejszy,
- 6 7
-
2013-04-01 09:26
Pewnie już nie długo...... (1)
- skończą sie męczarnie z remontem/przebudową.... ?! - cholera wie jak to nazwać !! - tej linii z Warsiawy do Gdyni - i ten artykół - należy w związku z tym -traktować jak.... memento ! ?? :))))) !
- 14 8
-
2013-04-01 11:11
ortografia,
Kłania się i woła rozpaczliwie ortografia. Stosuj moje zasady, krzyczy!
- 4 2
-
2013-04-01 10:35
Już o godz. 14 w dniu wypadku, dzięki wybudowaniu nowego rozjazdu, magistralą pojechały pociągi w obu kierunkach.
DROGA PKP/SKM - moze warto uczyc sie od najlepszych?
- 17 0
-
2013-04-01 10:29
wow jakie tlumy -
ile ludzi obserwuje miejsce wypadku
- 2 0
-
2013-04-01 10:26
w dzisiejszych wagonikach byłoby co najmniej stu zabitych pasażerów
- 7 2
-
2013-04-01 10:24
Dźwig
Na zdjęciu widać kolejowy dźwig parowy biorący udział w akcji ratowniczej. Identyczne cztery dźwigi pracowały w latach 60-tych w Stoczni Gdańskiej,prawie relikt minionej epoki pary- ale były piękne w swojej spokojnej pracy, tak łagodnie rozpoczynały napinanie stropów i podnoszenie..i ta para na gwizdek- jak parowozy.
- 16 2
-
2013-04-01 10:21
Rarytas na zdjęciu nr 1.
W lewej sekwencji zdjęcia widać wyrażnie duży fragment Fundacji Rennerów,która była domem spokojnej starości dla wdów po gdańskich kupcach.Po tym budynku,którego część została uszkodzona w trakcie amerykańskiego nalotu w 1943 , a resztę rozebrano w 1963 , pozostało wyjątkowo mało dokumentacji fotograficznej.
- 15 0
-
2013-04-01 10:13
przetoczył się przez dworzec z prędkością 75 km/h?
to jakie prędkości osiągał poza terenem dworca.
Dziś 75 km/h to jeden z lepszych rekordów.
PkP i nieudolne dzisiejsze rządy maja się czego wstydzic-jesteśmy za murzynami- 30 5
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.