• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Jak Najjaśniejszy Pan u gdańskiego kupca się zadłużył

Piotr Rowicki
9 marca 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 

To historia, o której nie da się przeczytać w podręcznikach. A sprawa przecież nie jest wcale wstydliwa, czy przynosząca komuś hańbę: król Polski, Władysław IV zadłużył się w dobrej wierze u gdańskiego kupca, w imię obronności kraju (no i wymarzonej korony szwedzkiej). Tyle że potem nie miał z czego oddać.



Przysłowie mówi, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, ale przysłowia nie zawsze się sprawdzają. Tak było w przypadku siedemnastowiecznej wojny polsko-szwedzkiej o ujście Wisły (1626-1629). Ten trzeci, czyli Gdańsk, ucierpiał na niej najbardziej.

Pierwszym objawem, a właściwie negatywnym skutkiem, był drastyczny spadek obrotów w porcie. W roku 1625 przybyło do Gdańska 1097 statków, w czasie blokady, w roku 1627 - tylko 150. Redukcja handlu z Europą Zachodnią doprowadziła do znacznej obniżki cen znajdującego się w nadmiarze zboża oraz do dużego wzrostu cen towarów importowanych. Do tego cło od przybywających statków Szwedzi obracali na potrzeby wojenne.

Owszem, kupcy gdańscy dorobili się na wcześniejszej koniunkturze, ale co z tego, kiedy nie mieli ani jak inwestować, ani w co. Magazyny były pełne towarów, skrzynie czekały na załadunek, bezrobotni marynarze, cieśle, wyrobnicy i brać cechowa całymi dniami przesiadywali w szynkach, przy kuflu i kielichu, czekając na koniec wojny i lepsze czasy.

W 1629 pojawiła się szansa na przełamanie impasu. Walczące strony podpisały w Starym Targu rozejm i walki ustały, ale Bałtyk, zgodnie z postanowieniami rozejmu, dalej był blokowany przez szwedzką flotę. To oznaczało jedno: i Polska i Szwecja dały sobie czas na zebranie sił do nowej wojny.

Przygotowania do niej rozpoczął nowy król Polski, Władysław IV. Jednym z elementów polityki morskiej króla była wizyta w Gdańsku, 19 grudnia 1634 roku. Król chciał uzyskać od Gdańska poparcie w przyszłej wojnie. Nie tylko polityczne, ale przede wszystkim finansowe. I tu właśnie zaczyna się historia wspomnianego długu.

Miasto witało króla z honorami: była brama powitalna, występy, pokazy, zapaśnicy, fajerwerki, tańce ze światełkami i pantomima z toporami. Jednak gdy doszło do szczegółowych rozmów, fajerwerków zabrakło. Choć Gdańsk miał budżet porównywalny z całą Rzeczpospolitą, na wojnę, ani na flotę łożyć nie chciał.

Wyłamał się z tego postanowienia kupiec i armator gdański Jerzy Hewel. Trudno powiedzieć, co nim powodowało: umiłowanie dla władcy, chęć niesienia pomocy najjaśniejszej Rzeczpospolitej, czy sprytnie przemyślany interes. W każdym razie kupiec Hewel zgodził się sprzedać królowi dziesięć okrętów (na bardzo korzystny kredyt), do tego zobowiązał się udzielić finansowej pomocy w organizacji przyszłej polskiej floty.

W marcu 1635 obiecane okręty oddane zostały do dyspozycji króla, monarcha podjął decyzję o utworzenia Komisji Okrętów Królewskich, która zajęłaby się zaopatrzeniem i wyposażeniem okrętów. Dużą rolę w Komisji odgrywali przedstawiciele szlachty i mieszczaństwa gdańskiego. Na jej czele stanął starosta kościerski Gerard Denhoff. Organizacją floty mieli zająć się niemal wyłącznie gdańszczanie: Jerzy Hewel, burmistrz gdański Konstanty Ferber, Mikołaj Bodek, burgrabia królewski w Gdańsku, Herman von der Becke, Jan von Koldum, Krzysztof Rumler, Mikołaj Sander, Chrystian Stroband oraz Wilhelm Wolferson.

Statki miały imponujące nazwy: Słońce, Czarny Orzeł, Prorok Samuel, Fortuna. Miały też dzielnych i doświadczonych kapitanów: Teodor Barck, Jakub Petersen, Joachim Jansen, Piotr Martens, Hieronim Schonderman, Piotr Jacobson, Tomasz Jansen. Stworzenie floty kosztowało majątek: 379 500 złotych polskich, co stanowiło wtedy ok. jednej trzeciej budżetu Rzeczpospolitej.

Tyle tylko, że 12 września 1635 roku w Sztumskiej Wsi zawarto rozejm między Polską a Szwecją i cały ten kosztowny "wyścig zbrojeń" okazał się nie całkiem potrzebny. W międzyczasie cztery statki zatonęły, a dwa kolejne zostały skonfiskowane i wcielone do innych flot innych państw.

Koniec wieloletniej wojny król Władysław świętował również w Gdańsku. Jego przyjazd w styczniu 1636 roku był jeszcze bardziej huczny i owacyjny, niż poprzedni. Król postanowił spędzić w zaprzyjaźnionym mieście cały karnawał. Balom i hulankom nie było końca. Jedno z najwystawniejszych przyjęć miało miejsce w gdańskiej kamienicy zwanej Lwim Zamkiem, gdzie gospodynią była Brygida Schwarzwald.

Biorący udział w przyjęciu Charles Ogier tak o nim pisał: "Liczne toasty, zainicjowane przez najjaśniejszego króla, dotarły aż do nas, więc wychylaliśmy takie same puchary i o takiej samej pojemności jak władca. Ilekroć zaś chciał on obmyć ręce, obsługiwały go przy tym aż cztery obecne tam kobiety o doskonałej prezencji. [...] Przez cały ten czas towarzyszyła nam muzyka wokalna i instrumentalna."

Kiedy w roku 1640 zmarł Jerzy Hewel okazało się, że pożyczona od niego (na korzystny kredyt) flotylla wojenna nie została spłacona. Spadkobiercy nie byli patriotami, a może mieli jakieś pilne wydatki, w każdym razie zaczęli domagać się natychmiastowego uregulowania długu, bo król królem a kasa powinna się zgadzać.

Król pieniędzy oddać jednak nie zamierzał. Z tej to przyczyny resztki "królewskiej armady" (Prorok Samuel", Nowy Czarny Orzeł, Czarny Orzeł i Biały Orzeł) odprowadzono do Amsterdamu, gdzie sprzedano je za łączną sumę 102 724 złotych polskich. Polska flota przestała istnieć.

Czytaj także: Bitwa pod Oliwą w 1627 roku, czyli Słońce zaszło w południe

O autorze

autor

Piotr Rowicki

- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.

Opinie (21) 4 zablokowane

  • Nic się nie zmieniło

    Dług Polski wynosi 32 tys. złotych polskich nowych na jednego podatnika.

    • 4 0

  • Ładna opowiastka ale napiszcie jak Gdańsk u Niemca się zadłuża to będzie ciekawsze.

    • 1 1

  • GDZIE TEN POTĘŻNY I DUMNY GDAŃSK Z DAWNYCH LAT (1)

    GDAŃSK BOGATSZY I LEPIEJ ZORGANIZOWANY NIŻ CAŁA RP,OBECNIE MOŻNA TYLKO POMARZYĆ.

    • 4 0

    • Bo wtedy Gdańsk był wolny.

      Powiązany z królem polskim umowami a nie wiernopoddaństwem, z polityczną autonomią, miał własną walutę, wojsko, cła.

      A teraz jest całkowicie zniewolony przez Polskę.

      • 2 0

  • co to za

    nazistowskie nazwiska w artykule som?

    • 0 0

  • Ciekawe

    Najbardziej zabawne , ze wszyscy z wymienionych Gdanszczan maja niemieckie nazwiska, ale Gdansk niezmiennie zawsze polski... :-)
    Co do artykulu to bardzo ciekawy, i pokazujacy slabosc Rzeczypospolitej, jesli tak ogromne wtedy panstwo ma dochod jak jedno miasto, znaczy ze bylo kiepsko zarzadzane, pokazuje tez jaka byla konstrukcja tego panstwa - posiadac dojna krowe (prusy z Gdanskiem na czele) ktora utrzyma cala farme... niestety w czasach obecnych jest podobnie - miejsce krowy sie zmienilo z Gdanska na Gorny Slask :-)

    • 0 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Majówkowe zwiedzanie Stoczni vol.7 (2 opinie)

(2 opinie)
20 zł
spacer

Vivat Gdańsk! Rekonstrukcje historyczne na Górze Gradowej

pokaz, spacer

Gdynia wielu narodowości

spotkanie, wykład

Sprawdź się

Sprawdź się

Ile jest trójmiejskich ofiar stanu wojennego?

 

Najczęściej czytane