- 1 30 lat od tragedii autobusowej w Kokoszkach (186 opinii)
- 2 Był las i błoto, dziś jest 6 mln pasażerów (306 opinii)
- 3 Największe starcie gdańskiej "Gry o tron" (30 opinii)
- 4 O morderstwie na jachcie i upartej nudystce (36 opinii)
- 5 Kronika oblężenia Gdańska w 1734 r. Część 2 (12 opinii)
- 6 Pozostałości baterii mającej bronić portu (73 opinie)
Jak Najjaśniejszy Pan u gdańskiego kupca się zadłużył
To historia, o której nie da się przeczytać w podręcznikach. A sprawa przecież nie jest wcale wstydliwa, czy przynosząca komuś hańbę: król Polski, Władysław IV zadłużył się w dobrej wierze u gdańskiego kupca, w imię obronności kraju (no i wymarzonej korony szwedzkiej). Tyle że potem nie miał z czego oddać.
Przysłowie mówi, że gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta, ale przysłowia nie zawsze się sprawdzają. Tak było w przypadku siedemnastowiecznej wojny polsko-szwedzkiej o ujście Wisły (1626-1629). Ten trzeci, czyli Gdańsk, ucierpiał na niej najbardziej.
Pierwszym objawem, a właściwie negatywnym skutkiem, był drastyczny spadek obrotów w porcie. W roku 1625 przybyło do Gdańska 1097 statków, w czasie blokady, w roku 1627 - tylko 150. Redukcja handlu z Europą Zachodnią doprowadziła do znacznej obniżki cen znajdującego się w nadmiarze zboża oraz do dużego wzrostu cen towarów importowanych. Do tego cło od przybywających statków Szwedzi obracali na potrzeby wojenne.
Owszem, kupcy gdańscy dorobili się na wcześniejszej koniunkturze, ale co z tego, kiedy nie mieli ani jak inwestować, ani w co. Magazyny były pełne towarów, skrzynie czekały na załadunek, bezrobotni marynarze, cieśle, wyrobnicy i brać cechowa całymi dniami przesiadywali w szynkach, przy kuflu i kielichu, czekając na koniec wojny i lepsze czasy.
W 1629 pojawiła się szansa na przełamanie impasu. Walczące strony podpisały w Starym Targu rozejm i walki ustały, ale Bałtyk, zgodnie z postanowieniami rozejmu, dalej był blokowany przez szwedzką flotę. To oznaczało jedno: i Polska i Szwecja dały sobie czas na zebranie sił do nowej wojny.
Przygotowania do niej rozpoczął nowy król Polski, Władysław IV. Jednym z elementów polityki morskiej króla była wizyta w Gdańsku, 19 grudnia 1634 roku. Król chciał uzyskać od Gdańska poparcie w przyszłej wojnie. Nie tylko polityczne, ale przede wszystkim finansowe. I tu właśnie zaczyna się historia wspomnianego długu.
Miasto witało króla z honorami: była brama powitalna, występy, pokazy, zapaśnicy, fajerwerki, tańce ze światełkami i pantomima z toporami. Jednak gdy doszło do szczegółowych rozmów, fajerwerków zabrakło. Choć Gdańsk miał budżet porównywalny z całą Rzeczpospolitą, na wojnę, ani na flotę łożyć nie chciał.
Wyłamał się z tego postanowienia kupiec i armator gdański Jerzy Hewel. Trudno powiedzieć, co nim powodowało: umiłowanie dla władcy, chęć niesienia pomocy najjaśniejszej Rzeczpospolitej, czy sprytnie przemyślany interes. W każdym razie kupiec Hewel zgodził się sprzedać królowi dziesięć okrętów (na bardzo korzystny kredyt), do tego zobowiązał się udzielić finansowej pomocy w organizacji przyszłej polskiej floty.
W marcu 1635 obiecane okręty oddane zostały do dyspozycji króla, monarcha podjął decyzję o utworzenia Komisji Okrętów Królewskich, która zajęłaby się zaopatrzeniem i wyposażeniem okrętów. Dużą rolę w Komisji odgrywali przedstawiciele szlachty i mieszczaństwa gdańskiego. Na jej czele stanął starosta kościerski Gerard Denhoff. Organizacją floty mieli zająć się niemal wyłącznie gdańszczanie: Jerzy Hewel, burmistrz gdański Konstanty Ferber, Mikołaj Bodek, burgrabia królewski w Gdańsku, Herman von der Becke, Jan von Koldum, Krzysztof Rumler, Mikołaj Sander, Chrystian Stroband oraz Wilhelm Wolferson.
Statki miały imponujące nazwy: Słońce, Czarny Orzeł, Prorok Samuel, Fortuna. Miały też dzielnych i doświadczonych kapitanów: Teodor Barck, Jakub Petersen, Joachim Jansen, Piotr Martens, Hieronim Schonderman, Piotr Jacobson, Tomasz Jansen. Stworzenie floty kosztowało majątek: 379 500 złotych polskich, co stanowiło wtedy ok. jednej trzeciej budżetu Rzeczpospolitej.
Tyle tylko, że 12 września 1635 roku w Sztumskiej Wsi zawarto rozejm między Polską a Szwecją i cały ten kosztowny "wyścig zbrojeń" okazał się nie całkiem potrzebny. W międzyczasie cztery statki zatonęły, a dwa kolejne zostały skonfiskowane i wcielone do innych flot innych państw.
Koniec wieloletniej wojny król Władysław świętował również w Gdańsku. Jego przyjazd w styczniu 1636 roku był jeszcze bardziej huczny i owacyjny, niż poprzedni. Król postanowił spędzić w zaprzyjaźnionym mieście cały karnawał. Balom i hulankom nie było końca. Jedno z najwystawniejszych przyjęć miało miejsce w gdańskiej kamienicy zwanej Lwim Zamkiem, gdzie gospodynią była Brygida Schwarzwald.
Biorący udział w przyjęciu Charles Ogier tak o nim pisał: "Liczne toasty, zainicjowane przez najjaśniejszego króla, dotarły aż do nas, więc wychylaliśmy takie same puchary i o takiej samej pojemności jak władca. Ilekroć zaś chciał on obmyć ręce, obsługiwały go przy tym aż cztery obecne tam kobiety o doskonałej prezencji. [...] Przez cały ten czas towarzyszyła nam muzyka wokalna i instrumentalna."
Kiedy w roku 1640 zmarł Jerzy Hewel okazało się, że pożyczona od niego (na korzystny kredyt) flotylla wojenna nie została spłacona. Spadkobiercy nie byli patriotami, a może mieli jakieś pilne wydatki, w każdym razie zaczęli domagać się natychmiastowego uregulowania długu, bo król królem a kasa powinna się zgadzać.
Król pieniędzy oddać jednak nie zamierzał. Z tej to przyczyny resztki "królewskiej armady" (Prorok Samuel", Nowy Czarny Orzeł, Czarny Orzeł i Biały Orzeł) odprowadzono do Amsterdamu, gdzie sprzedano je za łączną sumę 102 724 złotych polskich. Polska flota przestała istnieć.
Czytaj także: Bitwa pod Oliwą w 1627 roku, czyli Słońce zaszło w południe
O autorze
Piotr Rowicki
- z wykształcenia historyk, z pasji prozaik i dramatopisarz. Jego ostatnia książka - Fatum, to zbiór opowiadań kryminalnych, których akcja dzieje się w XVII wiecznym Gdańsku. Dla trojmiasto.pl opisuje życie w Gdańsku w jego złotym wieku.
Opinie (21) 4 zablokowane
-
2012-03-10 09:46
Nic się nie zmieniło
Dług Polski wynosi 32 tys. złotych polskich nowych na jednego podatnika.
- 4 0
-
2012-03-11 09:32
Ładna opowiastka ale napiszcie jak Gdańsk u Niemca się zadłuża to będzie ciekawsze.
- 1 1
-
2012-03-11 10:02
GDZIE TEN POTĘŻNY I DUMNY GDAŃSK Z DAWNYCH LAT (1)
GDAŃSK BOGATSZY I LEPIEJ ZORGANIZOWANY NIŻ CAŁA RP,OBECNIE MOŻNA TYLKO POMARZYĆ.
- 4 0
-
2012-03-11 10:19
Bo wtedy Gdańsk był wolny.
Powiązany z królem polskim umowami a nie wiernopoddaństwem, z polityczną autonomią, miał własną walutę, wojsko, cła.
A teraz jest całkowicie zniewolony przez Polskę.- 2 0
-
2012-03-19 22:28
co to za
nazistowskie nazwiska w artykule som?
- 0 0
-
2018-11-03 15:01
Ciekawe
Najbardziej zabawne , ze wszyscy z wymienionych Gdanszczan maja niemieckie nazwiska, ale Gdansk niezmiennie zawsze polski... :-)
Co do artykulu to bardzo ciekawy, i pokazujacy slabosc Rzeczypospolitej, jesli tak ogromne wtedy panstwo ma dochod jak jedno miasto, znaczy ze bylo kiepsko zarzadzane, pokazuje tez jaka byla konstrukcja tego panstwa - posiadac dojna krowe (prusy z Gdanskiem na czele) ktora utrzyma cala farme... niestety w czasach obecnych jest podobnie - miejsce krowy sie zmienilo z Gdanska na Gorny Slask :-)- 0 0
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.